To mój pierwszy temat na tym forum i od razu zacznę z grubej rury.
Ale może na początek kilka słów o mnie

Mam 27 lat, zmagam się z nerwicą od ok 5.Z lepszymi i gorszymi skutkami.
Kilka terapii z różnymi lekarzami, kiedyś leki.To wszystko pomaga dorażnie a po jakimś czasie wszystko wraca.
Żaden lekarz nie rozpoznał u mnie tego o czym tutaj chce napisać.Po tym całym średnio udanym leczeniu postanowiłem sam się zająć sobą i przestać zawierzać całą nadzieję w lekarzach którzy moim zdaniem nie zbyt to rozumiali. Zacząłem od książek o medytacji i akceptacji jak np Potęga terażniejszości, Przebudzenie-duchowoiść bez religii, Gdzie kolwiek jesteś-badz etc , a także bardzo uważnej obserwacji swoich myśli.
Ale wróćmy troche wcześniej...
Rok temu rozstałem się z dziewczyną z którą byłem 4 lata(nie kochałem jej-bynajmniej tak sądziłem, nie czułem chemii, przyciągania ale byliśmy najlepszymi przyjaciółmi dla siebie-w skrócie przeczytałem dopiero teraz o tym w tym wątku zanik-uczu-strata-emocji-czy-jego-kocham-t6421.html)
Wcześniej byłem przekonany,że musimy się rozstać bo już nie mogłem poprostu funkcjonować codziennie od rana do nocy mysląc i o tym,że jej nie kocham, że nie jest moim idełem, ze tak właściwie to jest miliardy "lepszych" dziewczyn od niej na świecie i dlaczego musze z nia?Lepszych czytaj fizycznie.
Minał półtora roku jak się rozstaliśmy co było najtrudniejszą decyzją w moim życiu.Długo nie mogłem się pozbierać po tym ale byłem przekonany też ,że nie chce wrócić do niej bo jej nie kocham i nie mogłbym dalej się zmuszać.
Pół roku temu poznałem kolejną dziewczynę.Na początku nie traktowałem tego poważnie.Raczej na luzie myśląc oboje jesteśmy singlami możemy się umowić miło spędzić czas ale bez zadnej wizji o wspólnej przyszłości.
Po jakimś czasie ku mojemu zdziwieniu zauroczyłem się...byłem tak szczęśliwy z tego powodu-zacząłem każdemu o tym opowiadać i róno z ostatnią koleżanką której o tym opowiedziałem nagle pstryk-nie ma już nic-zero emocji.Znów kryzys.Po miesiacu zawieszonej relacji zaczelismy sie spotykać i znów-chemia-radość-i znów zjazd do bazy

Nie mogę się z tym pogodzić bo uwielbiam ją , w dużej mierze jesteśmy podobni do siebie ,oboje uwielbiamy spędzać ze sobą czas, nigdy się nie nudzimy razem,seks jest dobry.
Wszsytko jest na tak oprócz mojej głowy.Kiedyś myślalem,że to wina dziewczyny tzn,że to nie "ta".teraz śmiem w to wątpić tym bardiej biorąc pod uwagę,że gdy nie mam myśli w głowie i presji ,że my jesteśmy w związku wszystko jest wspaniale....do momentu aż dochodzi do tego,że z biegiem czasu czuje się już związany gdyż brnie to "za daleko".Nie jestem w stanie tego udzwignąć.Cały swój czas myślę tylko o tym,że jeje nie kocham i ją wykorzystuję.Nie mogę wtedy normalnie funkcjonować-piszę w skrócie nie chcę się rozpisywać o objawach ale tak się nie da żyć.Gdy się rozstajemy schodzi z emnie to ciśnienie i czuje chwilową ulgę na kilka dni po czym znów wpadam w to błedne kolo tym razem z samotności.Mam nadzieje ,że hejt nie będzie olbrzymi bo jak sam to czytam to można by żec ze kolesiowi w dupię się poprzewracało i jeszcze płacze na forum z tego powodu ale mi z tym jest cholernie cieżko i nie mogę nad tym w ogóle zapanować.
ok to w skrócie o otoczce a teraz konkretnie jak w temacie...
Jest tego jeden punkt zapalny i tutaj sedno.
Inne laski.Kiedy zobaczę atrakcyjną dziewczynę/pomyślę o niej jest zawsze ten sam schemat myślowy.Fantazja na jej temat-pragnienie-kolejna myśl już o tym,że ranię partnerkę BO : "nie kocham" mocno pragnę tej innej- i bardzo waznę - nie tylko tej jednej ale całęj rzeszy innych.Jest to straszne pragnienie zbliżenia się z nia (seks,relacja-nigdy nie fantazjuje raczej ako o partnerce bo z obecną jest mo dobrze)
Jest to tak ogromnę pragnienie/ciśnienie /ciekawość tej dziewczyny ,że wpadam w ten stan kiedy zaczynam wątpić w cokolwiek.Ostatnio awet rzadziej wychodzę "na miesto" , w miejsca gdzie tym atrakcyjnych dziewczyn jest dużo bo wraCam z depresja i zawrotami głowy.
napisałem to bardzo chaotycznie ale jest tego taki ogrom,że starałem się w miarę to streścic.
Od kilku dni pobytu na tym forum wróciła jakaś wiara w to,że może to byś może jest spowodowane nerwicą i będę w stanie stworzyć normalny związek i funkcjonowac w nim szczęsliwie bez tych myśli.
chciałem zapytać Was czy ktoś tak miał?
Czy to kwestia nerwicy czy raczej nie ?Jeśli nie to czego bo rozmawialem z moimi kolegami i zaden nie przejawia takich reakcji i myśli.
Znalazłem wątki o uzaleznienie od porno itp ale dokładnie takiego nie widziałem dlatego założyłem nowy.
Dodam,że bardzo łatwo się uzalezniam-porno-hazard-alkohol-papierosy-kiedys troche narkotyki-wszystko lgnie do mmnie z łatwością.
Sądzę,że podświadomie seks z nowymi dziewczynami,hazard,alkohol daję mi podobne emocje których potrzebuję-ryzyko adrenalina.
Czekam na wasze oponie.Każdą przeczytam i będę wdzięczny nawet za te bez owijania w bawełnę i cackania się ze mna

Chciałbym aby jak najwiecej osób napisało któe miały podobną przypadłość badz mają.
Pozdrawiam