Utrata poczucia bezpieczeństwa, nie radzę sobie z lękiem i wątpliwościami

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
ODPOWIEDZ
Panikarka7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 5 kwietnia 2020, o 20:36

6 kwietnia 2020, o 14:10

Witam, to mój pierwszy post na tym forum więc proszę o wyrozumiałość :). Mam 17 lat i od dobrych kilku choruję na nerwicę i zaburzenia lękowe, stwierdzone przez psychologa i psychiatrę. Dotyczą one wieeelu różnych sfer i co jakiś czas się zmieniają, przeradzają w nowe, np. lęk przed zrobieniem komuś krzywdy, przed śmiercią, chorobami, a także te dotyczące religii i na tych ostatnich chciałabym się skupić w tym poście. Nie jestem osobą jakoś super głęboko wierzącą, jednak wierzę w Boga. Niestety jakoś rok temu usłyszałam ckś na religii o opętaniach, mój umysł podłapał temat i zaczęła się jazda. Jednym z moich natręctw jest przeglądanie internetu w poszukiwaniu danego tematu i nakręcanie się. Wyczytałam gdzieś że nawet poprzez zwykłe pomyślenie można podpisać pakt z diabłem i mnie to okropnie przeraziło. Od tamtej pory dręczyły mnie takie myśli chociaż wiadomo że NIGDY realnie nie miałam takich zamiarów!! Przeczytałam gdzieś, że aby pokonać nerwicę należy nie walczyć z tymi myślami i kiedyś w szkole z własnej woli powiedziałam właśnie takie zdanie że chcę woadomo co ale było ono oczywiście PUSTE i nic nieznaczące. Chciałam w ten sposób pozbyć się moich myśli, nie chodziłam wtedy do psychologa więc próbowałam dosłownie wszystkiego. To jednak sprawiło że bałam się jeszcze bardziej. Mimo to przeprosiłam Boga, tak w razie czego mimo że były to w 100% puste słowa. Poszłam do pedagoga szkolnego, a nawet pogadałam w szkole z księdzem który mówił że mam się nie martwić bo żeby coś się stało to naprawdę trzeba się "postarać".. Zaczęłam chodzić na psychoterapię, przyjmować leki i było lepiej. Dodam że bałam się chodzić później na religię bo od razu był atak paniki :(. To jednak minęło, zupełnie zniknęło, zaczęłam "dzięki tej chorobie" nawet częściej chodzić do kościoła. Jednak przerwałam terapię z powodu funduszy, przyszła choroba, i jeszcze obecna sytuacja co sprawiło że znowu sytuacja się pogorszyła. No więc pewnego dnia w szkole usłyszałam coś od koleżanki jak gadała właśnie o opętaniach i znowu się nakręciłam. Dodatkowo, długo nie chodziłam do kościoła a miała odbyć się u nas msza za dziadka i nie wiedzieć czemu znowu się nakręciłam że znowu będzie tak samo i że zemdleje! Chcąc walczyć ze swoim lękiem postanowiłam pójść do spowiedzi i wtedy miałam nagle taki przypływ odwagi że nic się nie stało, wyspowiadalam się i poczułam się lepiej. Ale jadąc na msze się znowu nakręciłam i źle się czułam, już w samochodzie. Później przyszła kwarantanna. Można powiedzieć że w 1 tydzień kwarantanny czytałam o illuminati i tym wszystkim, nakrecajac się, a potem znowu przypomniała mi się moja okropna myśl wtedy w szkole. I znowu zaczął się lęk przed opętaniem i wyczytywanie w internecie. Wmówiłam sobie że przeszkadza mi figurka aniołka którą trzymam na półce w pokoju, i że zrobię coś złego i wogóle że oszaleje ale wtedy zamaist tego modlę się i ją całuję. Mimo to moje poczucie bezpieczeństwa spadło do zera i już nie wiem co robić. Nie mogę spać od kilku dni, boli mnie brzuch i nieustannie towarzyszą mi myśli oraz stres :(. Cały czas się boję że ta rozpaczliwa próba pomocy sobie mogła mi zaszkodzić, jestem totalnie spanikowana...
Panikarka7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 5 kwietnia 2020, o 20:36

6 kwietnia 2020, o 14:12

Woow, wyszło dość długie wypracowanie z tego. Z góry przepraszam ale chciałam jak najdokładniej opisać sytuację. Przepraszam jeśli to będzie trochę chaotyczne ale pisałam pod wpływem silnych emocji..
Panikarka7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 5 kwietnia 2020, o 20:36

6 kwietnia 2020, o 14:32

"Powiedziałam właśnie takie zdanie" miałam oczywiście na myśli "pomyślałam".
Awatar użytkownika
ddd
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 2034
Rejestracja: 9 lutego 2012, o 20:54

9 kwietnia 2020, o 11:20

Cześć według mnie przede wszystkim wiedza, to co cię męczy to myśli nie warte uwagi, ale o tym potrzebujesz przekonać się sama. Polecam materiały ma początku
natr-tne-kowe.html

etap-prolog-istota-t4245.html

mechanizm-kowy-charakterystyka-t5227.html

zasady-wychodzenia-zaburzenia-kroki-t9618.html

podsumowanie-wszystkich-wpisow-vica-nerwicy-t5951.html
(muzyka - my słowianie)

Zaburzeni wiemy jak nerwica na nas działa, wiemy jak DD nam w bani rozpi***ala. To jest taa nerwica i lęk, to jest teen depersony wkręt!

Autor Zordon ;p
misiek1992
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 13
Rejestracja: 9 grudnia 2019, o 00:04

9 kwietnia 2020, o 17:30

Cześć koleżanko :) ja mam 27 lat i cierpię na nerwicę mniej więcej od tego okresu w moim życiu, w którym teraz Ty jesteś, czyli mniej więcej jakoś od połowy liceum. Na wstępie Cię pocieszę :) - przez ten cały czas były na prawdę bardzo długie okresy poprawy, kiedy nerwica znikała niemal całkowicie, mimo że nigdy nie brałem leków. Oczywiście co jakiś czas pojawiały się nawroty i ogromne lęki, że zwariuję lub zrobię komuś krzywdę, jednak teraz słuchając nagrań Victora i Divina zdałem sobie sprawę, że tak na prawdę nigdy się nie odburzyłem w 100%, tylko zwyczajnie "zapominałem" o nerwicy, gdy skupiałem się na czymś innym. Dla przykładu wyjeżdżając na wakacje zagranicę z narzeczoną praktycznie zawsze wracałem z takiego wyjazdu bez nerwicy, oczywiście do momentu ponownego wpadnięcia w zaburzenie lękowe, gdy coś mi się negatywnie skojarzyło z moim "konikiem" lękowym. Do dzisiaj dokładnie pamiętam jak wpadłem w nerwicę: po przeczytaniu artykułu w gazecie o psychopatach, wpadłem w ogromny lęk, że sam mógłbym zamienić się w kogoś takiego i zacząć krzywdzić innych ludzi. Zanim dostałem diagnozę zaburzenia lękowego, naczytałem się też o schizofrenii i bałem się, że to właśnie na to choruję - doszedł więc też lęk przed zwariowaniem. U mnie więc lęk dotyczył głównie utraty kontroli nad sobą. Na forum jest mnóstwo ludzi, którzy mają na prawdę różnorakie lęki, niemniej ich tematyka dość często jest podobna, bo zawsze dotyczy czegoś, co jest dla Ciebie wartościowe - z tego powodu lęk przed opętaniem, którego Ty doświadczasz nie jest też niczym nowym i ma go sporo osób na forum :). Myślę, że gdzieś u podstawy lęk przed opętaniem ma podobną genezę jak lęk przed zwariowaniem/skrzywdzeniem bliskich itd. - dotyczy lęku przed utratą kontroli nad sobą.
Zawsze, gdy miałem silny nawrót nerwicy i pytałem tutaj na forum o pomoc, życzliwi ludzie bardzo mi pomagali, tłumacząc że wszystko jest ze mną ok - z biegiem czasu widzę, jak ważnym jest żeby zachować krytycyzm oraz trzeźwość umysłu wobec własnych objawów i wytłumaczyć samemu sobie, że nic się nie dzieje i to tylko nerwica. Dlatego też teraz ja chciałbym powiedzieć Tobie: nie jesteś i nie będziesz opętana! Nie wiem czy Ci to pomoże pokonać lęk przed opętaniem, ale przedstawię Ci punkt widzenia, który może akurat w tego rodzaju lęku być bardzo pomocnym :): punkt widzenia ateisty. Bo ciężko bać się czegoś, w co nie wierzysz, że istnieje :) (a nie istnieje, trust me)

W dużym skrócie :) bo nie chcę Cię zanudzić: sam kiedyś bardzo bałem się opętań i miałem lęki związane z religią. W przypadku nerwicowca takiego jak ja czy Ty, religia potrafi na prawdę narobić dużo szkód i przyczynić się do rozwoju zaburzenia lękowego - zwróć uwagę, że już w momencie gdy byłaś małym dzieckiem zapewne straszono Cię, że jeżeli będziesz grzeszyć albo się nie wyspowiadasz to trafisz do piekła. O ile dla dorosłego (nawet bardzo wierzącego), taka wizja wydaje się dość surrealistyczna, to dla dziecka wizja piekła z płomieniami, krzyczącymi z bólu ludźmi itd. wydaje się być bardzo realna, wręcz namacalna. Jak więc widzisz, religia straszy Cię od maleńkiego dziecka wizją trafienia do piekła itd. To samo dotyczy tematu opętań - jest to wyssana z palca bzdura, którą straszą Cię duchowni (co nie zmienia faktu, że pewnie też duża część z nich w to wierzy). Jeżeli poczytałabyś literaturę z tym związaną, to okaże się, że wszystkie przypadki w przeszłości, które uznano za opętania były tak na prawdę niezdiagnozowanymi chorobami psychicznymi. Nie wierz w nadludzką siłę opętanych czy mówienie w obcych, nieznanych językach - to wszystko bajki, nie ma ani jednego udokumentowanego przypadku jakichkolwiek nadprzyrodzonych zdolności osób "opętanych". Z ciekawości raz nawet obejrzałem film na YT z opętaniem kobiety (pokazywał go nam w młodych latach ksiądz na lekcji religii) i rozbawiło mnie, że demon nawet nie umiał zbyt dobrze mówić po polsku, bo cały czas mówił "tak, weszłem w nią, weszłem" :). Co więcej, opętania istnieją też w innych kulturach - np. w islamie istnieje dżin złego ducha chrześcijaństwa (dżin to taki odpowiednik chrześcijańskiego demona), i takie dżiny też "opętują" ludzi i od razu uciekają na sam dźwięk imienia Allaha :). Są nawet kultury, w których zdarzają się opętania np. przez ducha jaguara - co kultura, to inne pomysły na wytłumaczenie, skąd bierze się dziwne zachowanie ludzi, którzy doświadczają takich stanów. Powiem Ci więcej - nawiedzone domy, duchy - tego również nie ma według obecnej wiedzy naukowej. Jest nawet taki iluzjonista, James Randi, który założył fundacje, która chyba od 30 lat oferuje milion dolarów dla każdej osoby, która udowodni w warunkach badawczych jakiekolwiek zdolności paranormalne (wliczając w to jasnowidzów, media rozmawiające z duchami, fakt nawiedzonego domu itp itd.). Jak się domyślasz, do dzisiaj nikt nie zdobył tej nagrody :).

Tak jak wspomniałem na początku, w kontekście naszych zaburzeń lękowych uważam, że religia robi bardzo wiele złego i bardzo współczuję ludziom, którzy muszą się takich rzeczy jak opętanie obawiać. Mam nadzieję, że nie uraziłem Cię moim wpisem, a pomogłem choć troszkę przekonać się, że ten lęk (jak każdy z resztą w nerwicy) jest irracjonalny. Nie musisz bać się opętania, bo coś takiego po prostu nie istnieje. :)
pitersonic
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 208
Rejestracja: 4 lutego 2018, o 08:08

25 kwietnia 2020, o 20:44

A tak sie zastanawiam, jak wiekszosc z Was, odbiera poczucie zagrozenia??
Ja doszedlem do takich wnioskow ze te zagrozenie z czegos sie bierze. Doszedlem do tego ale nawet teraz kiedy jestem spokojny boje sie ze mi ta wiedza "uleci" i wkrece sie od nowa w leki...
ODPOWIEDZ