Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

uduszę się

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
frankie
Świeżak na forum
Posty: 5
Rejestracja: 12 sierpnia 2015, o 17:11

12 sierpnia 2015, o 17:52

Witajcie drodzy nerwicowcy.

Zaglądam do Was już od dwóch miesięcy i podczytuję, ale zdecydowałam się napisać - może to będzie dla mnie jakaś forma terapii. Mam na imię Agnieszka i przez pół życia, czyli w tym przypadku już 16 lat zmagam się z przeróżnymi nerwami, depresjami i innym cholerstwem ze skutkiem lepszym lub gorszym. Ostatnio gorszym. To nie będzie krótka opowieść, więc z góry dziękuję tym, którzy zechcą wytrwać do końca.

Jak wspominałam od zawsze jestem osobą nerwową, wybuchową, łatwo się wzbudzam i mam skłonności do apatii i depresji. Ostatnie dwa lata były bardzo, bardzo ciężkie. Miałam wspaniały związek, właśnie wykończyłam mieszkanie, miałam dostać awans i podwyżkę w pracy (jestem dziennikarzem), gdy okazało się, że mój tata jest chory na raka płuca w czwartym, terminalnym stadium. Stwierdzenie, że skończył mi się świat i tak nie odda ogromu tego cierpienia, w każdym razie z dnia na dzień popadłam w prawdziwe szaleństwo. Nie mogłam spać, jeść, płakałam całymi dniami. Tata miał własną firmę, całkiem spore przedsiębiorstwo, dlatego, gdy podjął leczenie i zabrakło szefa ktoś musiał zająć jego miejsce. To byłam ja. Rzuciłam pracę w redakcji i zostałam bizneswoman. Naprawdę ze wszystkich sił walczyłam, żeby utrzymać firmę i zobaczyć uśmiech dumy i uznania na twarzy mojego ojca. Udało się, on spał spokojny o interes, a ja chwilami wyłam do księżyca tak bardzo miałam dość kontrahentów, walki z zusem, urzędem skarbowym i klientami. Walczyłam ponad rok, tak długo, jak żył mój tata. Codziennie obserwowałam jak silny mężczyzna znika kawałek po kawałku. Obie z mamą nie mówiłyśmy mu, jak fatalne było rokowanie, a on się nie dopytywał. Nie chciał wiedzieć i umarł w nieświadomości. Odszedł w domu, byłyśmy przy nim do końca.

Po pogrzebie rozsypałam się zdrowotnie i dochodziłam do siebie ponad miesiąc, męczyły mnie infekcje. Później musiałam wziąć się w garść i zlikwidować firmę, bo nie byłam w stanie jej dalej prowadzić. Musiałam wyprzedać aktywa, pospłacać zobowiązania, wypłacić odprawy pracownikom. Udało się i tylko ja wiem, ile mnie to kosztowało, bynajmniej nie w wymiarze materialnym. Zlikwidowałam, wynajęłam budynek, zabezpieczyłam moją dwuosobową rodzinę finansowo i zaczął się okres pewnej stabilizacji.

Żeby nie zwariować od złych myśli i wspomnień postanowiłam pójść na siłownię. Chodziłam trzy razy w tygodniu ponad pół roku z dobrym skutkiem. Ostatnio czułam się już i wyglądałam jak młody bóg, gdy nagle wszystko się posypało. Kryzys poprzedziła koszmarna noc z uczuciem spadania, wybudzaniem się, wołaniem matki i ojca, waleniem serca i innymi atrakcjami. Na pewno to znacie - typowy atak paniki. Następnego dnia, a była to niedziela byłam kompletnie nieprzytomna, dlatego pół dnia spędziłam w hamaku na ogrodzie. Nie potrafię spać w dzień dlatego tylko się kręciłam z boku na bok, a serducho waliło jak szalone. Siłą rzeczy nocą zasnęłam, a rano wstałam i odruchowo poszłam na siłownię. Już w drodze było coś nie tak. Byłam dziwnie pobudzona i nie mogłam złapać tchu. Trening owszem udało mi się zrobić, ale bez najmniejszej satysfakcji. Te duszności mam już ponad dwa miesiące, od 8 czerwca. Mówiąc duszności mam na myśli obsesyjne skupianie się na tym, żeby wziąć głębszy oddech. Przez chwilę oddycham normalnie, a co kilka minut pojawia się ta przemożna potrzeba złapania dodatkowego oddechu, czy ziewnięcia. Gdybym tego nie zrobiła nie wiem, co by się stało. Bliscy twierdzą, że nic, ale ja mam wrażenie, że zwyczajnie udusiłabym się albo zwariowała. Umarła.

Odwiedziłam chyba wszystkich lekarzy świata. Trzy razy rodzinnego (dał pramolan, ale nie zauważyłam żadnej poprawy), laryngologa, pulmonologa, ortopedę, neurologa, a nawet z rozpędu nefrologa. Zrobiłam wszystkie badania, czyli morfologię, tarczycę, spirometrię (dobra), prześwietlenie płuc (idealne, nigdy nie zapaliłam ani jednego papierosa), holtera zwykłego i ciśnieniowego (wyszła lekka tachykardia i wypadania płatka zastawki mitrialnej). Pod względem fizycznym nie ma się do czego przyczepić, a ja czuję się coraz gorzej.

Przez ostatnie dwa miesiące wkręciłam sobie oczywiście wszystkie choroby świata. Przeróżne nowotwory, w tym czerniaka, ziarnicę złośliwą, chłoniaka, rzecz jasna raka płuc, białaczkę, które jednak nie znalazły żadnego potwierdzenia w badaniach. Odpuściłam i aktualnie jestem przekonana, że mam stwardnienie zanikowe boczne, które przeraża mnie bardziej niż wszystkie te raczyska razem wzięte. Neurolog co prawda stwierdził, że wszystkie odruchy mam w normie i że jest to nerwica. Nie musicie pytać, żeby wiedzieć, że cała reszta doktorów również postawiła taką diagnozę.

I wszystko byłoby fajnie, gdyby te cholerne duszności przechodziły, a one nie chcą ustąpić. Przy tym dołączają mi się kolejne objawy. Przez jakieś półtora miesiąca spałam dobrze i normalnie. Nic mnie nie dusiło, w nocy miałam odpoczynek. Obecnie każda noc to udręka. Kołatania serca i jego dzikie galopady, nocne poty (wiem, że jest upał), stan jak w malignie, wybudzanie się przy najcichszym dźwięku, drętwienie kończyn, skurcze, dreszcze, jakieś mrowienia w całym ciele, zesztywnienie szczęki. Zaczynam się bać każdej nocy i zamiast spać siedzę do czwartej na balkonie, piję bardzo zimną wodę, patrzę w gwiazdy i żegnam się ze swoim nie takim starym życiem.

Jak już uda się zasnąć to śpię i się nie duszę. Moja szalona, kochana mama raz wkradła się do mojego pokoju i przez godzinę siedziała przy moim łóżku (dobrze, że się nie obudziłam, bo bym chyba zeszła na zawał) i twierdzi, że oddycham normalnie. Mam z tymi dusznościami dni lepsze i gorsze, ale głównie gorsze. Czasem jest już tak źle, że muszę się o coś opierać i prawie zginać w pół, tak jakbym musiała rozluźnić mięśnie.

Ciężko mi uwierzyć, że to "tylko" nerwica szczególnie, że na wcześniejsze ataki lęku (a miałam ich w życiu trochę) cudownie pomagał mi xanax. Przez ostatni miesiąc zjadłam całe opakowanie i nie odczułam żadnej różnicy. Co gorsza mam teraz pewnie objawy odstawienia, które też mi nie pomagają.

Powoli włączają się myśli samobójcze. Tak bardzo boję się tego stwardnienia zanikowego, że zaczynam myśleć, że lepiej umrzeć zanim ta choroba zaatakuje i odbierze mi wszystko. Dodam, że od lat chodzę na terapię, ale w tym momencie moja terapeutka przebywa na wakacjach, a ja pierwszą sesję mam za 13 dni. Zanim te dziwne duszności zaatakowały z całą siłą żyłam w dużym napięciu, bo ważyły się losy mojego związku. Ostatecznie się rozpadł, a ja z nim.

Nie wiem czego oczekuję pisząc na forum, ale pewnie wsparcia i odrobiny zrozumienia. Pocieszenia, być może nakierowania na jakieś wskazówki, jak z tym walczyć, jak się nie poddawać.

Dziękuję wszystkim, którzy dotrwają do końca mojej banalnej, ale jakże smutnej historii.

Pozdrawiam Was serdecznie.
bart26
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 2216
Rejestracja: 25 lutego 2015, o 13:00

12 sierpnia 2015, o 18:24

Super ze sie zarejestrowalas . Mysle ze lepszego miejsca od tego forum nie znajdziesz nigdzie indziej a nawet zaden gabinet ci nie uswiadomi co jest grane . Napisalas ze przegladasz forum od dwoch miesiecy . Czy zapoznalas sie z nagraniami Divovica . Jezeli nie sa rewelacyjne .


odburzanie-wedlug-divovica.html

Sprawdz sobie . Nerwica to jest takie holerstwo a dokladnie my je takie kreujemy ze potrafi nam dsc w kosc nieziemsko . Ale to jest wszystko wymysl naszego zaleknionego umyslu . I jezeli my swiadomie zawierzamy naszym leka i watpliwoscia objawa i obawa . To dlaczego nie mamy swiadomie przestac to robic i zaczac czerpac korzysci z nerwicy . Tak wlasnie to mam na mysli korzysci . Jezeli mozemy swiadomie sie nakrecac to tak samo mozemy sie swiadomie odkrecic . Jezeli robimy cos caly czas to dostajemy caly czas to samo . ( Divin ) . :DD .

Moze wystracxy zmienic pooglad na nerwice zastanow sie co ta nerwica ci daje smutek bol rozczarowanie . A moze chce ci pokazac ze pora walczyc i zaczac zyc w zgodzie ze soba nie poddawac sie moze chce cie tego nauczyc . Zaburzenie lekowe to stan umyslu w ktory szczerze sami sie wpakowalismy . Kazdy ma swoja historie tutaj kazdy ma swoje leki i objawy . Kazdy jest inny . Ale nerwica u kazdego dziala w ten sam sposob bo jest to mechanizm ktory mozemy zmienic wlasnym dzialaniem . Poznaj najpierw podstawe czyli sama istote leku . A sama stwierdzisz ze mozna jednak cos z tym zrobic . Potrzeba determinacji i uporu w swoim dzialaniu .

Tak wogole to witaj . I pytaj o co chcesz . ;)
DOPOKI NIE PODEJMIESZ WYSILKU , TWOJ DZIEN DZISIEJSZY BEDZIE TAKI SAM , JAK DZIEN WCZORAJSZY
frankie
Świeżak na forum
Posty: 5
Rejestracja: 12 sierpnia 2015, o 17:11

12 sierpnia 2015, o 19:26

Witaj bart, dziękuję za ciepłe przyjęcie i rady.
Z materiałem, który polecasz jeszcze się nie zapoznałam. Przez ostatnie dwa miesiące czytałam głównie posty Victora i innych użytkowników, którzy również doświadczyli/doświadczają tych potwornych duszności. Oczywiście chętnie przyjrzę się bliżej temu odburzaniu. Na pewno jest to bardziej konstruktywne niż przeglądanie setek stron o objawach śmiertelnych chorób :(
Awatar użytkownika
5aiL w1th M3
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 61
Rejestracja: 12 sierpnia 2015, o 16:17

12 sierpnia 2015, o 21:12

Agnieszko, nie musisz się bać, że się udusisz, bo oddech jest odruchem bezwarunkowym i Twój organizm nie pozwoli wyrządzić Ci krzywdę. Jedyne co się może stać, to utrata przytomności, jeśli bardzo postarasz się wstrzymać oddech, ale masz na to malutki procent szans, bo sama ze strachu wzięłabyś oddech :) Nie masz się więc co obawiać uduszenia. To niemożliwe.
frankie
Świeżak na forum
Posty: 5
Rejestracja: 12 sierpnia 2015, o 17:11

12 sierpnia 2015, o 21:41

Dziękuję za pochylenie się nad moim problemem. Ja wiem, że skoro codziennie się duszę i nie umieram to najwyraźniej się nie da, ale to mnie wcale nie pociesza. Łapię te oddechy jak jakaś głupia i tylko się bez sensu hiperwentyluję. Męczą mnie bóle żeber, klatki, wysuszam sobie gardło.

Te objawy to taki dyskomfort, wpędzają mnie w coraz głębsze lęki. Boże, 32 lata oddychałam normalnie, a teraz nawet nie pamiętam jak to jest. Oddałabym wszystko, aby to minęło.
bart26
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 2216
Rejestracja: 25 lutego 2015, o 13:00

13 sierpnia 2015, o 00:40

A czy probowalas moze medytacji . Sadze ze to mogglo by ci pomoc po pierwsze odprezylo by cie a pondrugie uwage skupiasz w medytacji na oddechu jednostajnym rownomiernym . Oddychasz przepona . Moze to ci da ulge . Anraczej pelna swiadomosc tego ze masz kontrole nad swoim oddechem . Lub moze sprobuj jakis masarzy albo technik rozluzniajacych shultza lub jacobsena . Wydaje minsie ze tobie potrzeba regularnego rozladowania spietego ciala . Nic nie tracisz abjalas opcja tonjest . Napewno nie bedzie gorzej .
DOPOKI NIE PODEJMIESZ WYSILKU , TWOJ DZIEN DZISIEJSZY BEDZIE TAKI SAM , JAK DZIEN WCZORAJSZY
kolorowa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 69
Rejestracja: 9 lipca 2015, o 12:09

13 sierpnia 2015, o 06:41

Hej.ja również zmagam się miedzy innymi z dusznosciami nawet swojego czasu leczylam się na astmę na tle nerwowym.Na nerwice tez cierpię dlugo bo 7lat.też chodzę na psychoterapie 3.5roku..mam natrętne myśli które zmienialy się jak w kalejdoskopie...byly juz chyba wszystkie jakie mogłyby byc...Na duszności pomaga mi cieply okład na klatkę piersiową bo to uczucie jest związane ze skurczem mięśni.a ciepły kompres.rozluźnia mięśnie.spróbuj moze i tobie pomoże.życzę ci tego z całego serca:)
frankie
Świeżak na forum
Posty: 5
Rejestracja: 12 sierpnia 2015, o 17:11

13 sierpnia 2015, o 10:29

Bart, czasem staram się oddychać nosem zamiast ustami, ale to jest dobre na jeden dzień, potem już się tak męczę, że znów zaczynam łapać powietrze jak karp. Niestety moja zdolność koncentracji jest w tym momencie żadna, dlatego wszelkie autoćwiczenia odpadają - nie zdołam ich wykonać. Pod koniec września jadę do spa, mają tam przeróżne masaże i inne cuda pomocne w walce ze stresem, więc może chociaż to mi troszkę ulży. No i postanowiłam zapisać się na jogę.

kolorowa - kompresów nie próbowałam. Byłoby to trudne technicznie, bo ja mam duszności przez cały dzień. Budzę się, biorę dwa normalne oddechy i zaraz się zaczyna. Czy Twoje duszności również mają taki przebieg, czy miewasz napady?
kolorowa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 69
Rejestracja: 9 lipca 2015, o 12:09

13 sierpnia 2015, o 10:34

Ja miewam napady...ale mialam takie momenty ze myślała ze uduszę się seruo
bart26
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 2216
Rejestracja: 25 lutego 2015, o 13:00

13 sierpnia 2015, o 10:38

Joga napewno ci pomoze to polaczenie wszystkiego co zaproponowalem wyzej . Medytacja rozciaganie i kontrola oddechu w sposob adekwatny do stanu relaksu . Sam chcialem kiedys chodzic . Ale to wymaga czasu jakiego ja nie posiadam z racji mojej pracy . Amatorskie cwiczenia sadze ze moga doprowadzic do pewnego momentu a pozniej juz trzeba z kims ta joge uprawiac bo tam licza sie szczegoly . Przynajmniej to opinia mojej psycholozki (20lat trenuje). I dodam tylko ze nie zyj myslami ze nie mozesz sie skoncetrowac bo to kompletna nie prawda . To wszystko siedzi w tobie . Wystarczy uwierzyc

-- 13 sierpnia 2015, o 09:38 --
kolorowa pisze:Ja miewam napady...ale mialam takie momenty ze myślała ze uduszę się seruo

Heh no nie watpie kolorowa mysle ze 90 % SERIOO myslalo ze sie udusi . Ale jak widzisz nic ci nie jest i nie bedzie organizm sam sobie krzywdy nie zrobi jest to poprostu niemozliwe nie logiczne nie ma takiej opcjii .
Ostatnio zmieniony 13 sierpnia 2015, o 10:41 przez bart26, łącznie zmieniany 1 raz.
DOPOKI NIE PODEJMIESZ WYSILKU , TWOJ DZIEN DZISIEJSZY BEDZIE TAKI SAM , JAK DZIEN WCZORAJSZY
kolorowa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 69
Rejestracja: 9 lipca 2015, o 12:09

13 sierpnia 2015, o 10:39

No zyje juz 7lat od pierwszego napadu dusznosci
frankie
Świeżak na forum
Posty: 5
Rejestracja: 12 sierpnia 2015, o 17:11

13 sierpnia 2015, o 10:51

No ja już potencjalnie wiem, że się nie uduszę, ale to tak męczy, że chwilami już bym chciała, żeby mnie zabiło. Ja to mam odkąd otworzę oczy, dwa normalne oddechy i się zaczyna. Wiem, że ktoś tu na forum też tak miał, ale muszę poszukać nicku. Ciekawa jestem czy komukolwiek to przeszło.
ODPOWIEDZ