Cześć wszystkim czytającym!
Chciałem Was poprosić o jakąkolwiek odpowiedź pod tym postem, bo zaczynam lekko świrować i strasznie korci mnie żeby "pogooglować" swoje objawy (jestem o krok od tego, ale jak mi pomożecie to może przezwyciężę tę pokusę

). Mianowicie od 2 miesięcy (może z kawałkiem) kłuje mnie pod prawym żebrem. Ból pojawia się codziennie, kilka razy dziennie i przez jakiś czas (najczęściej przez około 30 minut). Z miesiąc temu znalazłem przyczynę tego kłucia, a mianowicie przeskakujące "coś" (chrząstka?), która jak ją nacisnę to wraca na swoje miejsce (tak jakby wyskakuje na powierzchnię). Byłem z tym u lekarza (pomijając USG brzucha, które robiłem miesiąc temu, które wykazało naczyniaka na wątrobie o wielkości 17 mm, po którym miałem atak paniki dopóki nie dowiedziałem się, że to niegroźny guz i nic poza tym nie wykazało) i pokazałem mu to przeskakujące "coś", które jak na złość u lekarza akurat nie chciało przeskakiwać

. Ogólnie lekarz powiedział, że nie za bardzo cokolwiek tam widzi, według niego wszystko jest ładnie zrośnięte i jedyne co to może być to jakiś włókniak, bo tłuszczak by był widoczny gołym okiem. Kazała mi powtórzyć USG za około miesiąc, bo w tak krótkim czasie nic się nie powiększy ani nie zmniejszy.
To co mnie najbardziej niepokoi, to to, że ból trwa aż tak długo i nasila się kiedy nacisnę sobie tą "chrząstkę" co chyba wyklucza, że ból jest spowodowany nerwicą, no bo gdyby był spowodowany nerwicą to nie nasilałby się po dotknięciu tego miejsca... Co o tym sądzicie?
