 
 Kiedyś miałam wielomiesięczny epizod intensywnej klaustrofobii (w tramwaju i w autobusie bałam się, że oszaleję) i wyszłam z tego
 
 Po "cudownym" alprazolamie dostałam derealizacji (pamiętam jak siedziałam na imprezie i zastanawiałam się czy tu jestem czy mnie już w ogóle nie ma, tak się dziwnie czułam; potem takie epizody wracały już bez alprazolamu) i wyszłam z tego
 
 Teraz po prostu reaguję za dużym lękiem na to, co się dzieje
 
 Niestety nie zawsze od razu mam jasność czy lęk jest adekwatny czy nie
 
 Albo nawet jak mam jasność, że z tym lękiem za daleko pojechałam, nie umiem się uspokoić, przerwać bycia w lęku
 
 Czyli mam jeszcze trochę do zrobienia






