W końcu zebrałam się do napisania postu, bardziej z tego względu, że chce mieć całe moje zaburzenie umieszczone w jednym poście, może komuś pomoże.
Od razu uprzedzam, że będzie to długi wpis, uwzględniający moje objawy i myśli, które towarzyszyły mi w tym czasie.
U mnie zaburzenie zaczęło się dość spektakularnie, było spowodowane paleniem marihuany, jednakże moje reakcje na stres, a także problemy rodzinne przyczyniły się do tego, że niezbyt dawałam sobie radę z pewnymi emocjami.
W dość młodym wieku zamieszkałam sama miałam 14 lat, ojca nie znam co ciekawe teraz ścigają mnie za jego długi, a matka niestety i tutaj nie przesadzę, nienawidzi mnie z racji, ze w ciążę zaszła szybko. Do 25 roku zycia czyli momentu, w którym dostałam zaburzenie nie dość, że przeżyłam chyba największe z możliwych odrzuceń dziecka przez matkę, to los niestety nie szczędził mi przykrych doświadczeń, kiedy miałam 13 lat – zajmowałam się babcia,która miała raka i ciężką depresję z próbami samobójczymi moja ciocia, która jest moja podporą i jedyna osobą w rodzinie wyjeżdżała za granice by zarobić na leczenie babci w rezultacie po jej śmierci tam została, moja mama jak zawsze w takich sytuacjach zostawiła swoją matkę pod byle pretekstem i z babcia zostałam ja. W dość młodym wieku napatrzyłam się jak depresja wygląda odcisnęło to we mnie piętno na tyle mocne,że strach przed depresją towarzyszył mi przez całe zaburzenie, potem śmierć kolejnej babci ta z kolei umarła mi na rękach. Dość długo miałam poczucie winy, że jednak nie zadzwoniłam po karetkę dzień wcześniej i mimo iż zajmowałam się nią dobrze nie mogłam się z tym pogodzić latami. Wspomniałam tu o kwestiach typowych emocjonalnych, bo przez ten okres miało miejsce wiele różnych sytuacji, które niestety wpływały na moją psychikę dość mocno, stad problem w związkach i odsuwanie się w momencie, kiedy ktoś daje mi uczucia i poczucie obrzydzenia do tej osoby. Z tym, ze tez nad tym pracuje i nie jest to teraz tak mocne, jak np. 8 lat temu.
W moim nastoletnim życiu tez przewiną się epizod depresyjny i zamkniecie w domu na cały rok, a także okropny perfekcjonizm (jak nie naczyłam się czego na 5 to wolałam nie iść do szkoły i dostać jedynkę), a także niesamowite kompleksy, które leczyłam zbyt wieloma imprezami i tabletkami na odchudzanie. Byłam bardzo samotną osobą, mimo że mam osobowość ekstrawertyczną i miałam wielu ludzi wokół siebie, nie mogłam zrozumieć ,że moja matka mnie zwyczajnie nie chce, nie raz poniżała mnie i do tej pory zdarza jej się to robić z tym, że teraz ja nie biorę tego do siebie w tamtym okresie bardzo mnie to bolało, wiele rzeczy jakie się we mnie narodziły niestety te negatywne były konsekwencją braku uczuć.
Czasy kompleksów i przesadnego perfekcjonizmu skończyły się dość dawno, poczucia niesprawiedliwości w dużej mierze jeszcze nie i nad tym nadal pracuję.
To tak w skrócie wpis o moim dziciństwie było tego dużo, ale nie bardzo umiem nadać temu jakakolwiek emocjonalność z racji czasu, jaki minął i pogodzenia się z pewnymi sprawami. Poza tym uważam, że powinnam pokrótce o tym wspomnieć mimo ze nie lubię być zbytnio wylewna w tym temacie.
Moje zaburzenie rozpoczęło się w niedziele 21 listopada 2016 roku. Byłam u koleżanki wypiłyśmy jakieś drinki, potem zapaliłam jointa (paliłam 3 lata codziennie na noc na problemy ze snem – teraz wiem ze żadnych problemów nie było tylko była to interpretacja typowo natrętna) bardzo źle się poczułam nie mogłam wstać w łóżka, mój partner wtedy nosił mnie do toalety, nie miałam kompletnie sil, żeby się podnieść, plus bóle brzucha, które zaczęły mnie zastanawiać i zaczęłam wmawiać sobie, ze pewnie mam wrzody, wtedy wróciłam z zagranicy i nie miałam ubezpieczenia wiec strasznie bałam się, że umrę albo ze nie będę miała, za co opłacić szpitala. Poszłam na gastroskopie, okazało się ze wszystkie moje objawy wypisz wymaluj wrzodowe są kompletnie bezpodstawne, żołądek miałam zdrowy jak nikt… ale w tym czasie już zaczął się wstęp do zaburzenia, suchość w ustach, bóle w klatce, duszności, a także przez cały okres trwania nerwicy wysokie ciśnienie. Zaczęłam spać z ciśnieniomierzem i mierzyc za każdym razem, kiedy miałam duszności. Objawów somatyczych miałam chyba z 70 procent tego, co zostało opisane na forum, z racji tego, że niestety tez przegięłam z używkami na ten czas,zwyczajnie się zatrułam.Dla wiadomości tych palących – Radzę Wam na stałe pożegnać się z paleniem marihuany, ja nie pale od 2 lat
Cała gehenna objawów somatycznych, które były wstępem do wspaniałości i odczuć psychicznych trwała około tygodnia. Następnie byłam umówioną na wizytę do internistki prywatnie bok mnie i wtedy pierwszy raz poczuczulam to okropne uczucie, którego bałam się przez długi okres nerwicy, a mianowicie PUSTKA poczucie czarnej dziury, nigdy wcześniej nie miałam takich sytuacji, mimo iż wcześniej miałam epizod depresyjny nie był on tak mocno wyczuwalny raczej polegało to na stosie kompleksów i snuciu scenariuszy jakby to było być kimś zupełnie innym, a tu jedna wielka czarna dziura plus dziwne uczucie obcości mojego domu, wiedziałam ze w nim jestem, ale nie był mi on w żaden sposób bliski… jakbym siedziała w mieszkaniu kogoś, kogo niedawno poznawałam. Próbowałam zajmować się wieloma rzeczami by odwrócić uwagę od tego i wtedy muszę się przyznać ze spychałam to troche na drugi plan, ale uważam ze jeżeli jest to krótkotrwała praktyka, kóra niesie za sobą myśl „Jeśli czymś się zajmuję to tego nie ma, a więc to mysli generują samopoczucie” to jest to ok, ale nie może trwać to wiecznie i warto usiaść i zastanowić się nad tym co można z tym zrobić.Zakochanie się czy nowa fascynująca praca nie jest panaceum na zaburzenia lękowe, pomaga oderwać się , ale nie jest lekiem na zle reakcje czy problemy życiowe, bo gdy opadną emocje wracamy do punktu wyjścia. Wracając do tematu
poszłam na wizytę, lekarka zauważyła, że przyczyna może być to ze mam problemy psychiczne, a nie są to koniecznie problemy ze zdrowiem fizycznym. Poszłam do psychiatry pierwszego, on stwierdził, że jest to spowodowane paleniem marihuany i teraz te czas będzie ciężki, obyło się bez leków co podniosło mnie na duchu, bo leków bałam się jak ognia-doraźnie dostałam afobam w razie problemów ze snem ostatatecznie nie wykupiłam ich, mimo że miałam wtedy dość poważne problemy z zaśnięciem wynikające z rzucenia marihuany, jak i okrutnego nakręcania tym tematem. Mnóstwo zmartwień, ze nigdy nie zasnę, że marihuana uszkodziła mi mozg… ze się uduszę (nasiliły się bezdechy senne) okrutne wręcz przerażające wybudzanie z lękiem, atakami paniki, realne sny, uczucie zapadania (czasami płakałam sobie w kacie z niemocy i poczucia tego, że chciałabym na chwile odpocząć, a nie mogę nawet we śnie, że tyle rzeczy mnie w życiu spotkało przykrych i teraz ja sama sobie stwarzam piekło w głowie) no i perełka, która spowodowała nieustającą analizę Hipnologie leżąc na łóżku nagle usłyszałam „Kup gazetę „przeraziłam się glos był wyraźny, męski, ale zasnęłam chwile potem nad ranem to samo na tyle było to realne że zaczęłam odpowiadać na pytanie chłopaka, który spal w pokoju obok… wtedy zaczęło się typowe czytanie, a ze niestety u mnie dwóch znajomych po paleniu marihuany dostało
jeden schizofrenii w rezultacie popełnił samobójstwo drugi psychozy to spowodowało ze bardzo się tego bałam. Poczucie obcości domu i złego samopoczucia w nim zmusiło mnie do wyprowadzki na 2 miesiące do mojej przyjaciółki, która w tym czasie bardzo mnie wspierała i dzięki temu nie brałam leków w zaburzeniu ani nie poddałam się. Pamiętam jak opowiadałam jej ze każde odczucie jest lepsze od tego, że masz pustkę. Po obawach zaczęła się gehenna z ATAKMI PANIKI trwały one po kilka godzin dziennie, non stop jeden po drugim, byłam już po wstępnych badaniach wszystko było ok. jak nigdy. Problem było to, ze to nie dawało ulgi ponieważ dużo bardziej bałam się chorób psychicznych, nie wiem dlaczego po czasie wydaje mi się,ze dla mnie było to nijako naznaczeniem, ze albo jestem naznaczona choroba nieuleczalna, albo bordeline czyli to wina mojego domu, nie mogłam się z tym pogodzić, że akurat ja jestem typ „Pechowcem „i znowu odrodził się żal do rodziców co oczywiście również nie pomagało. Po owych atakach paniki bardzo mnie odrealniało na tyle, że zaczęłam dotykać ludzi w autobusie bo miałam poczucie życia jak w matriksie, miałam myśli ze może sobie to wszystko wymyśliłam, chłopaka rodzinę ogólnie świat oczywiście za tymi absurdalnymi myślami szedł strach, że jestem psychiczna, bo kto ma takie chore myśli ?
Uciekałam ze sklepów, tramwajów nie daj boże, kiedy zobaczyłam kogoś specyficznego, wydawało mi się od razu, że jestem chora i ze to pewnie omamy. Po takim ciężkim hardcorze doszło obniżenie samopoczucia, byłam również u drugiego i ostatniego psychiatry, który stwierdził ze to jest jednak depresja i powinnam brać leki, bo nie wiadomo co marihuana mi z mózgiem porobiła, nie wiem skąd ja miałam wtedy tyle samozaparcia ze mimo ataków paniki, braku snu, odrealnienia wieczornego i opinii, że mogę być chora nadal jednak walczyłam. Przede wszystkim pomogła mi bardzo przyjaciółka i forum, wkleję poniżej linki do wpisów, które wywarły na mnie bardzo duże wrażenie i nawet je drukowałam, by do nich wracać, kiedy źle się czułam.
Przez moje zaburzenie przewinął się jeszcze strach przed depresja maniakalna, endogenna myślę ze sam strach przed tymi chorobami wziął się z tego, ze moja babcia miała depresje kliniczna i wiem jak to wyglądało, poza tym Ci, co mnie znają wiedza ze nie lubie odmawiać sobie przyjemności

Strach przed depresja,samobójstwem, bordeline i zdenerwowanie na wręcz chroniczne zmęczenie towarzyszył mi niezmiernie długo. Około roku objawy zmieniały się a natręty przeskakiwały z tematu na temat. To był też dobry moment by zauważyć jeden ważny fakt, że ludzie na forum maja te same pytania w głowie, że tak naprawde rożnimy się tylko natrętami. Pamiętam dzień w którym jakoś powróciłam do natrętu zwanego schizofrenia i pomyślałam sobie, że jeśli schizofrenicy myślą, że są zdrowi to pewnie Wiktor ma schizofrenie i my wszyscy na forum jesteśmy chorzy tylko tak mówimy, że nie XDDD teraz wydaje się to śmieszne, ale w owym czasie wydawalo mi się to dość prawdopodobne XDD
Co mogłabym od siebie polecić
Wyżej opisałam to, co działo się mniej więcej w moim życiu przez około półtora roku zaburzenia, myślę ze przez to ze wcześniej nie miałam takich nerwicowych wstępów, a to wszystko wybuchło w jednym momencie spowodowało, że upadlam na dno psychiczne bardzo szybko i mocno. Nie zbierałam po kolei nowych rzeczy, to wszystko powywracało moje życie do góry nogami w sposób wręcz spektakularny.
Dlatego musiałam podjąć tak ważną DEZYZJĘ.
Każdemu z Was wydaję się to oczywiste i jasne, że będąc na tym forum te decyzje podjęliście, przecież nikt normalny nie chce tak cierpieć – To logicznie, otóż nie jest to do końca takie logiczne i chciałabym zaznaczyć, że to, co napiszę jest moją osobistą opinią na temat pewnych kroków czy zachowań. Zresztą te kroki bardziej szczegółowo opiszę w osobnym poście bez tych wypocin z góry

Decyzja, musi nieść za sobą nie tylko słowa a czyny, bo jeśli ktoś niby ją podjął a czyta artykuły w Internecie na temat chorób, czy to fizycznych, czy psychicznych tej decyzji nie podjął. Wiem, że na wiele rzeczy w zaburzeniu niestety nie mamy wpływu, jednakże na to, czy włączamy przeglądarkę już tak i nie przekonuje mnie gadanie, że wyłącza się logika z racji, że jesteśmy ludzmi zdrowymi psychicznie to kwestia pewnego postanowienia jak w przypaku uzależnień, powiedzenia zwyczajnie STOP.
Kolejna ważną rzeczą, jest UPÓR, upór idzie w parze wraz z postawą przyjacielską czyli zrozumieniem, że ten czas nie jest zbyt owocny aczkolwiek będę się starał wszystkimi metodami, by jednak zrobić wszystko, co w mojej mocy. A więc ja na czas początków zaburzenia, ćwiczyłam jogę, nawet robiłam aforyzmy powtarzałam, że jestem silna (co ciekawe tak w to uwierzyłam ze po czasie śmiałam się, że nie wiem, czy taka jestem, czy sobie to przed lustrem wmówiłam xD) słuchałam muzyki relaksacyjnej, zrezygnowałam z alkoholu, marihuany, papierosów i słodyczy. Czytałam artykuły chłopaków, po kilka razy i co ciekawe za każdym razem widziałam w nich cos innego, wartościowego, robiłam notatki, drukowałam potrzebne mi rzeczy. I tutaj muszę powiedzieć z żalem, że często pytacie mnie na forum o pewne kwestia, ja wysyłam link do tematu, dostaję odpowiedź, że link został przeczytany, a po godzinie następuje pytanie „ Ale skąd ten lęk „ Ja wtedy wiem, że post jednak nie był czytany i zwyczajnie nie jestem w stanie streścic zaburzenia i jego mechanizmów w jednym wpisie, do tego trzeba się przyłożyć, tymbardziej, że ja przez to, że dość długo paliłam miałam okrutne problemy z koncentracją, jeden post czytałam np po kilka razy bądź wracałam do niego.
Dlaczego nie wspomniałam na samym wstępie o AKCEPTACJI, a no dlatego, że ona przychodzi z czasem wydaje mi się, że w momencie podjęcia decyzji i bycia w tym zaburzeniu upartym. Akceptacja jest ciężkim kawałkiem chleba, gdyby była łatwa to terapeuci nie mieliby pracy a do Wiktora nie ustawiałyby się kolejki

W momencie poczucia pierwszej akceptacji, a ja taki moment miałam jak poszłam na kolacje z grupa znajomych gdzie stwierdziłam, że trudno niech się dzieje co chce przyszło mi miliony myśli na temat schizofrenii, Chadu, białaczki. Pomieszanie z poplątaniem to pokazało mi, jaka jest nerwica, że tak naprawdę nie jest ważna treść tego co jest w mojej głowie, bo co ma schizofrenia do białaczki ? A no własnie nerwice i to pozwoliło mi po raz pierwszy stanąć z boku w roli obserwatora. Akceptacja to nie słowa – a ok. ja akceptuje.To się po prostu czuje i daje to bodziec do zmiany. Potem oczywiście nie jest rozowo bo akceptacje trzeba zwyczajnie ćwiczyć. W zaburzeniu jesteśmy jak dzieci, które uczą się chodzić w tym przypadku uczucie się emocji i reakcji na nie, parę razy trzeba upaść ale każdy z tych upadków jest mniej bolesny i uczy jak stawiać kroki.
Tym jakże pięknym porównaniem

POKORA, pokora w zaburzeniach jest bardzo ważna tu znów kroczy ona z postawą przyjacielską czyli nie męczeniem siebie, że przecież było dobrze, a znów jest jak jest, że pewnie ja jestem słaby, a inni to mają krótko. Nerwica to sinusoida ja od siebie mogę powiedzieć, że to taka jazda bez trzymanki, pobudzenie emocjonalne w każda z możliwych stron od upadków po euforie, wahania nastrojów są wręcz na skalę chorobową.
Kolejna ważną rzeczą to NIE ROBIENIE Z SIEBIE ZABURZENIOWEGO OUTSIDERA czyli słynne
- „Ja mam inaczej
„- „Ale inni to mają objawy somatyczne, a to mają łatwiej, bo ja boje się, chorób psychicznych „Tutaj często widze to w wiadomościach prywatnych i przyznam się, ze akurat ja tak nie miałam od początku. Przede wszystkim tutaj zwracam się do osób z natrętami dotyczącymi psychiki, to ze ktoś ma somaty i boi się raka, nie oznacza, że nie ma leku czy paniki, bo ostatnio ktoś mi właśnie to oznajmił, że takie osoby mają dobrze, bo tylko somaty, a ja przecież mam napięcie, te osoby tez mają napięcie i tak samo mocno boja się raka, jak Ty psychozy. Kolejna rzecz znów dla tych, co boja się chorób somatycznych to ze ktoś się boi schizofrenii „Na to się przecież nie umiera „, nie oznacza, że jest to mniej przerażające, dla niektórych utrata kontroli nad świadomością jest tak samo ciężką, jak dla somatykow śmierć. Tutaj nie ma co spekulować kto ma gorzej, każdy z nas czuje się tak samo.
Kolejny ważny punkt BYCIE W TU I TERAZ – ZAJĘCIA
Często zdarza się tez na forum, że zaczyna się rozmyślanie czy zajęcia nie są nijako maską na tzw. zaburzenie, bo zaburzenie powinno się przeżywać i akceptować, a no ja pozwolę sobie wyjaśnić, że zajęcie jest bardzo ważne dla osoby cierpiącej na nerwice, by Twój mozg mógł się zregenerować, ale nie oznacza to, że masz to spychać pod dywan, to oznacza, że jeśli cos robisz i przychodzi myśl masz ją akceptować i robić cos dalej, a nie kłaść się do łóżka, oczywiście ważny jest relaks i odpoczynek nie jesteśmy też robotami, ludzie bez zaburzeń tez mają złe dni i wtedy warto zwolnic, ale nerwica nie może być przykrywka dotego, że nic nie robicie . Jeśli cierpisz na agorafobie i boisz się opuszczać miejsce zamieszkania to w domu jest też wiele różnych zajęć, które można wykonywać mówi to osoba, która w domu spędza dużo czasu z racji pracy, jaką wykonuje. Umiejętność skupiania na zadaniach i rzeczach, które dotyczą nas w życiu realnym jest bardzo ważna, zresztą przede wszystkim jest rozwojowa.
UMIEJĘTNOŚĆ STAWANIA Z BOKU. Wspomniałam o tym wyżej,wazne jest to i nie tylko w zaburzeniu,a również w życiu umiejętność stawania z boku i przyglądanie się emocjom z boku. By zrozumieć ,że nie za każdym impulsem trzeba podążać , jednocześnie szanujcie to jacy jesteście i doceńcie w sobie aspekty, których nie zauważacie bądź wydają Wam się zle.
Co mogę na sam koniec dodać od siebie jeśli chodzi o to czego nauczyła mnie nerwica, to mogę z ręka na sercu mimo, iż Wy zapewne złapiecie się za głowe, ale takie przeżycia dużo mówią nam o nas samych. O tym jakie mamy braki i nad czym warto popracować, poprzez zaburzenie dostrzega się coś takiego jak stan emocjonalny, że on w ogóle istnieje i nie jest wymysłem dzieciaków z dobrego domu, którym w życiu zbyt mocno się nudzi. Że możemy emocjami w jakiś sposób zarządzać z jednoczesna akceptacja ich. Że mamy w życiu role sprawczą bardziej niż nam się wydaję i że po części możemy być kowalami własnego losu
Ja w te ponad dwa lata zrobiłam w swoim życiu wiecej niż przez 25 lat bez zaburzeń i mysli o tym czym są emocje. Każda rzecz jaka nas spotyka w życiu może nas czegoś nauczyć jak nie o świecie to o nas samych.
Boże tak łzawo to opisałam, że az się prawie popłakałam

Chciałabym podziękować administracji forum i ludziom, którzy bardzo mi pomogli
Tutaj niesamowitą wdzięcznością pałam do dziewczyny z forum Nick Tove, która mi bardzo pomogła na samym początku zaburzenia.
Dziękuje za wpisy i wspaniałe znajomości, które w wielu przypadkach przerodziły się w znajomości poza forum, mam nadzieję ,że spotkam się z osobami, z którymi mam wspaniały kontakt, ale niestety nadal wirtualny.
Poniżej wklejam linki, które szczególnie wpadły mi w oko


Bardzo ważny dla mnie post, ponieważ wyjaśnił mi o co chodzi z tą schizofrenią. Często wspomagałam się nim
strach-przed-schizofreni-psychoz-wyja-nienia-t4051.html
Kolejny post ratujacy mój niezbyt duży kompofort życia, jeśli można nazwać to komfortem, pokazujący jak można radzić sobie z myślami lękowymi.
gra-zarz-dzanie-natr-tnymi-lami-t5041.html
Kolejny post, który w zabawny sposób wyjaśnia czym są myśli natrętne


kowy-chochlik-lowy-t5055.html
Ten wpis, wydrukowałam z objawami nerwicy i za każdym razem kiedy coś męczylo mnie i dotyczyło to typowych somatów, wracałam do niego i myślałam sobie " Tak to może być objaw nerwicy " i takim sposobem nauczyłam się nie zaglądać do przeglądarki.
nerwica-kowa-objawy-t3405.html
nie może zabraknąć podstawy - Skąd to się bierze i jak to jest z tym lękiem
mechanizm-kowy-charakterystyka-t5227.html
a także pierwsze nagranie chłopaków
https://www.youtube.com/watch?v=YenGYB0iSek
Muzyka relaksacyjna, która trwa okolo 3 godziny, pomagała mi bardzo zasnąć

https://www.youtube.com/watch?v=W6YTg4p9QX0