
Przystopowałem ostatnio z forum, bo chciałem odciąć się lekko od tematu zaburzeń i skupić bardziej na układaniu swojego życia, ale już wracam z powrotem. Razem z kryzysem

Natknąłem się na parę tematów o powiązaniu nerwicy z tarczycą, a sam miałem problemy w dzieciństwie. Miałem bardzo opóźnione dojrzewanie i endokrynolog przepisał mi euthyrox n75. Ogólnie to potem przez swoją głupotę zostawiłem to leczenie, a jakiś czas później popadłem w zaburzenia lękowe. Idąc na badanie krwi byłem prawie pewny, że będę miał jakieś braki i że możliwe, iż właśnie to spowodowało o moim ciągłym odczuwaniu lęku. Z tego co widzę jednak na wynikach, to mam wszystko w normie. Nie znam się za bardzo na tym, więc wrzucę tu zdjęcie wyników, a jak ktoś miał jakieś powiązania tarczycowo-nerwicowe i ma jakieś pojęcie o tym, to byłoby mi miło, jakby coś od siebie napisał. Czytałem parę artykułów o ludziach, którzy mieli jakieś mega niedobory testosteronu czy czegoś tam i po unormowaniu hormonów ich zaburzenie się w znacznym stopniu poprawiło. Rozumiem ryzykowanie na objawach itd. jednak praca nad sobą jest znacznie łatwiejsza, kiedy napięcie lękowe jest nieco mniejsze. Tak czy inaczej idę do endokrynologa na konsultację, ale wydaje mi się, że nie ma to nic wspólnego z moją nerwicą, która trwa już ponad 2,5 roku. Zacząłem chodzić na siłownie i jakoś tam się ogarniać, ale źle się czuję po wysiłku fizycznym. Boli mnie głowa, głównie z prawej strony gdzieś z tyłu. Nie chcę szperać na ten temat w internecie, ani od razu nakręcać się na kolejne badania, bo problemy z hipochondrią też już przerabiałem. Natręty skaczą z jednego na drugi, a ja pomimo dystansu do tego wszystkiego nadal siedzę zakopany w tym gó.wnie po uszy. Czy wie ktoś może czy jest sens robić USG tarczycy lub jakieś kolejne badania? Sam już nie mam pojęcia jak dalej z tym działać.