Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Także i jestem ja

Tutaj możesz się przedstawić, napisać coś o sobie.
ODPOWIEDZ
PiotrK
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 95
Rejestracja: 20 maja 2022, o 10:28

20 maja 2022, o 18:07

Hej,

U mnie lęki to chyba od podstawówki są, sam nie wiem od czego, podobno często byłem chory za dziecka. Pamiętam scenę jak matka zostawiala mnie w szpitalu bo mialem zapalenie płuc, patrzyłem przez okno jak idzie ulicą "zostawiając mnie tu". Pamiętam, też że często bałem się bardzo jak rodzice nie wracali z pracy / zakupów do domu, że coś im się stało. Pamiętam też, że nie uczyłem się w szkole, przez co przeżywałem ogromne męczarnie w szkolnej ławce, czy zostanę wywołany do tablicy, czy będzie sprawdzane zadanie czy co będzie po wywiadówce.
Ale to było dawno i jakoś sobie żyłem z tym stresem, tak samo było przed każdą rozmową w prawie pracy, stresssss.
Po drodze było jeszcze sporo sytuacji stresowych i tak myślę, że od 10 lat zaczełem chodzić do lekarza, z ogólnym zmęczeniem. Oczywiście poza otyłością od dziecka nic mi nie wykryli.
Czas przełomu nastąpił w pierwszym roku zamieszania kovidowego, jak zwolnili mnie z pracy i musiałem szukać nową, udało znaleźć się lepszą i spokojniejszą ale po miesiącu stresów w nowym miejscu pracy , rano spokojnie po śniadaniu i kawce zaczął się pierwszy atak paniki, który oczywiście zakończył się wizytą na SORze. W szpitalu lekarz mowil ze "Pan nam się w biurze zgrzał" ale to nie było to.
Pierwsza lekarka jak mnie wysłuchała postawiła od razu diagnozę nerwica. Oczywiście nie uwieżyłem. Pojawiło się więcej somatów, 90% związanych z bólami w okolicach lewej części klatki piersiowej, czyli w obawie przed zawałem serca. Wizyty u kardiologa nic nie dały, ale fajny lekarz wytłumaczył mi że to problemy nerwowe no ale.. nie dotarło / nie działało.
Pojawiały się derealizacje i depersonalizacje, pamiętam jak kiedyśpatrzyłem na swoją rękę tak jakbym patrzył przez telewizor.
Trafiłem w koncu do lekarza co powiedział mi ze to nerwica + depresja, przepisał leki i wysłał do psychiatry. Lekow nie brałem, pol roku pozniej wybralem sie do psychiatry ale .. dziwne to bylo. Wesoła młoda kobitka, wysłuchała mnie, zadała kilka pytań które odczytałem jako słowa klucze i że to depresja z nerwica lekowa i ze leki. Ja ze nie chce leków to powiedziala ze zyczy powodzenia. No i że ona mając do wyboru depresje czy gruźlicę to wybrała by depresję bo łatwiej wyleczyć. Ogólnie wyszedłem pozytywnie nastawiony ale pozniej przeczytałem ulotkę i dupa. Poza skutkami ubocznymi ze nie mozna prowadzić a ja potrzebuje, wysłałem pytanie, cisza, dowiedziałem się ze na urlopie jest pani i ze odpowie jak wroci. Nie odpowiedziała. Także zraziłem się. Wydaje mi się, że jak ktoś przepisuje psychotropy komuś to taki ktoś powinien mieć opieke i pewność pomocy. Tyle z psychiatrów.
Najgorsze byly wyjazdy z rodzina, nie wiem, moze inne miejsce ale powodowaly całodniowe straszne lęki niewiadomo o co. Raz bałem się stać blisko okna w obawie ze skocze, chociaż nie mialem takiego zamiaru. Innym razem na długim spacerze po małej przekąsce tak mnie złapało, że myślałem, że umrę ale musialem się trzymać by dzieciaki nie skumaly ze cos jest ni tak.
Po czasie pozbylem się napadów lekow, i sporej częsci złego samopoczucia, wydaje mi się, że dzięki suplementacji magnezu, potasu (strasznie czesto mi miesnie lataly), witaminy c i D (ktos napisal ze nie wszyskim wyleczy nerwice ale pozbedzie się niektorych problemow). A także to że znalazłem na YT kanał zaburzeni, bardzo pomógł w zrozumieniu co mi jest i słuchając filmików dziwnie się uspokajałem. I bylo lepiej.
Aktualnie męcze się z tym samym co od lat, czyli dziwnym zmęczeniem przez większość dnia + czasmi mniejsze ataki paniki ze cukrzyca, serce, cos w glowie albo inne glupoty.
Dziś np. obudziłem się w nocy i nieźle kręciło się w głowie, nigdy tak nie miałem (poza alkoholem), a nie pije od lat, także dzień stracony bo raz że nienawidze "helikoptera" 100 razy bardziej niż klaunów, a dwa że lęk przed niewiadomym.

Tyle.
PiotrekW78
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 10
Rejestracja: 14 maja 2022, o 13:58

21 maja 2022, o 22:57

witaj w grupie :)

ja chorowałem za dzieciaka bardzo często
rodzice wozili mnie po szpitalach, już wtedy było "słabo" ze mną, ale wtedy jeszcze tak bardzo nie byłem świadomy tego, dopiero po wizytach u lekarzy
a najgorzej się chyba zaczęło jak wylądąwałem w sanatorium, bo niby to coś dawało więc mnie rodzice zapisali
ale niestety ostatecznie przyniosło to przeciwny rezultat...

Podobnie jak Ty nie chcę brać leków
Ja nie wiem czy to dobrze czy nie... po prostu się ich boję (leków znaczy się) i ich nie biorę
Jedynie co myślę to brać je w niektórych sytuacjach jak np przed rozmowami o pracę

ogólnie myślę że wszystkim Tym co wypadli z toru działań, przydarząją się teraz zmęczenia / zamulenia w ciągu dnia, myślenia o różnych rzeczach które mogą nam dolegać... etc...
nie wnikając w choroby ani w kompetencje lekarzy powiem tak... jeśli zdarza mi się przez pewien czas nie pracować ani nie mieć zajęcia to właśnie popadam w taki marazm jak mówisz... tzn zmęczenie ogólne (ale ono raczej wynika z nicnierobienia (które zaś wynika często ze słabego samopoczucia), bo w wypadku kiedy coś musisz to jakoś się działa i daje radę)
O takiej prawdziwej niemocy raczej można mówić wtedy gdy nawet jeśli potrzebujesz to nie pójdziesz do toalety...
nie chcę tu umniejszać nikomu problemów ale często szukając pomocy łapiemy się czegokolwiek by ulżyć sobie, a to nie zawsze prowadzi do dobrego

"myślałem, że umrę ale musialem się trzymać by dzieciaki nie skumaly ze cos jest ni tak."
no i dałeś radę :)
bo musiałeś
i właśnie dlatego myślę że często jest to taki powód

wiem też że to nie takie proste, bo też się z tym borykam
człowiek w pewnym momencie się czegoś chwycił tzn jakiegoś myślenia, radzenia sobie z problemem i to gdzieś zostaje w psychice (przerabia się w nawyk)
dodatkowo nie uczymy się dalej radzenia sobie z problemem (też związane z nawykiem, tzw nawykiem wyuczonej bezradności...)
ale możliwe że tylko mówie tutaj o przypadkach takich jak mój (w każdym bądź razie wiem że taki nawyk potrafi zrujnować życie niejednemu)
PiotrK
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 95
Rejestracja: 20 maja 2022, o 10:28

23 maja 2022, o 13:43

Dzięki Piotrze za odpowiedź.

Zapomniałem dodać na końcu posta myśl, która mnie naszła pisząc go: "O czym myślałem gdy nie miałem tego zaburzenia?". Sporo czasu się traci na szukaniu odpowiedzi.
Z ciekawostek, po dwóch latach zabieram się do ponownej jazdy rowerem, z dwa miesiące przed SOR-em jadac na rowerze przypomniał mi się post wyczytany gdzieś na forum o treningach rowerowych, ktos napisał komuś, że "tak jezdzac mozna nabawic sie zawłu" i koniec. Klin wbity w "mózg" i ten klin wtedy zadziałał.
Myśli myśli myśli, tak jak piszesz trzeba zmienić nawyki.
ODPOWIEDZ