Nie mieszaj w takim razie środków uspokajających
Ja jako bardzo małe dziecko miałam halucynacje czterokrotnie. To był wiek jakoś pewnie 2-5 lat, moja pamięć sięga bardzo daleko i jest obfita w szczegóły. Raz w gorączce, innymi razy bez- widziałam ogromnego pająka na ścianie przez chwilę, wykrzywioną twarz za oknem i - to akurat mam nadzieję, że mi się przyśniło albo coś pomieszałam, bo jest dosyć creepy - jednego z członków rodziny w oknie swojego mieszkania. Po śmierci. Wciąż liczę, że jednak to było przed i coś mi się pomyliło. Nie jest to raczej normalne, ale nie wiem, jak to jest u dzieci. W każdym razie nie przeczę, że dzieckiem byłam specyficznym. A, potem takie halucyny z prawdziwego zdarzenia miałam tylko raz, ale był to omam hipnagogiczny akurat. Moja bujna, przestraszona wyobraźnia nie pomagała. Zwłaszcza, że chłonęłam wszystko jak gąbka, a od małego pozwalano mi oglądać mnóstwo horrorów i tego typu rzeczy. Dziwne sny symboliczne o magicznych, przeklętych przedmiotach. Tzw. ideas of reference, że może ogień z wygaszonego ogniska zaprószył się ponownie, bo o tym pomyślałam. Potrafiłam nadawać przedmiotom i zabawkom ludzkie cechy, rozmawiać z nimi, budowałam własne światy i absorbowało mnie to bardziej, niż zabawa z innymi dziećmi. A jeżeli już, to konstruowałam zabawy na podstawie wyobrażania sobie czegoś, co nie istniało.
Do tej pory moja podświadomość jest wypełniona jakimiś przerażającymi obrazami i wyobrażeniami, nasycona lękiem i czasem mam wrażenie, że to zbyt mocno przenika do mojej świadomości. Ba, do tej pory mam nie raz dziwne myśli o tym, że coś zupełnie przypadkowego jest czegoś znakiem, że rzeczy, które niekoniecznie się łączą, jednak mają jakiś związek. Wierzę w energię miejsc, stare domy są dla mnie nie do zniesienia. Nie wariuję tylko i nie biorę tego do siebie i naprawdę. Raczej. Dużo zostało we mnie z dziecka. Właściwie nie zdziwiłabym się, gdybym zachorowała.
Chociaż zdrowa już i tak nie jestem. Zdrowi ludzie nie siedzą w domu kilka tygodni, bo ich umysł jest zaabsorbowany szukaniem śladów choroby psychicznej: paranoicznie skupiony na każdym cieniu, szepcie, wymagający wyjaśnianiem wszystkiego, co jest niepewne. Jest bardziej zaintrygowany tym, co poza zasięgiem wzroku, niż w jego zasięgu. Mam wrażenie, że jak nie znajduję satysfakcjonującego wyjaśnienia wszystkiego, to nie mogę żyć. Mój tryb jest tak wykolejony, że adrenalina uderza mi do głowy: sekundę tuż po zaśnięciu wybudzam sie nagłymi skurczami mięśni, przez co czasem nie mogę zasnąć.
A najbardziej denerwują mnie nie tylko myśli, ale takie specyficzne odczucie...
Załóżmy, że siedzę i patrzę w ekran. I czuję nagle taki przymus spojrzenia i zwrócenia uwagi np przed siebie, poza zasięg wzroku, jakby tam miało coś być, ale tego nie ma. Jakby mój głupi mózg czuł coś, czego zmysły nie dostrzegają. Neurotransmitery mi się poprzestawiały chyba. To mnie najbardziej przeraża. To poczucie, że moja podświadomość ma jakiś swój światek i że kiedyś zacznie mnie tym uderzać, a ja stracę kontakt z rzeczywistością. Normalne? Don't think so.
A, no i zdecydowanie czuję zapachy, których nie ma. Żywności często. Czasem jakichś miejsc z przeszłości. Na wypadek wszelki muszę kiedyś zrobić tomograf, po tylu upadkach i obiciach czaszki, co mi się zdarzyły, przydałoby się. Mogłabym iść na rezonans prywatnie nawet jutro, bo mam klinikę blisko domu, ale boję się MRI akurat, bo trwa za długo.
Sprzyja za to twórczości, ale twórczość nie poskutkuje wypłatą i zdrową relacją ze światem.
Zespół lęku uogólnionego i napadowego, zaburzenia obsesyjno- kompulsywne, C-PTSD, podejrzenie zaburzeń neurorozwojowych.