Hej,
Jestem na forum już kupę lat. Mimo oglądania filmików na YT, czytania wielu rad i doświadczeń innych ludzi stąd nie jestem w stanie z tego wyjść. Jeśli uda mi się na chwilę jakoś z tego wyjść to za jakiś czas to wraca. Problem w tym, że z każdym nawrotem jestem coraz słabsza, gorzej to znoszę, nie mam już siły do walki, jestem zmęczona, teraz pojawiły się myśli samobójcze ze względu na mój stan. Nie chcę już tak żyć więc chyba wolę nie żyć w ogóle. Życie ucieka mi przez to przez palce. Nie chcę się rozpisywać o całości mojej historii i o tym, że ataków i nerwicy nie dostałam naturalnie a od palenia i "zatrzymania się fazy" więc przejdę do spraw obecnych. Mianowicie...
Bardzo boje się nocy. Kiedy przychodzi od razu czuje się źle. Chyba włącza mi się wtedy derealizacja i depersonalizacja. Czuje się jakby cały świat był pod jakimś kloszem, jakbym była gdzieś zamknięta i nie mogła uciec. Problemem jest też dla mnie zaśnięcie. Kiedy nie mam się czym zająć, leżę i przychodzi tysiąc myśli wtedy najłatwiej o atak czy bardzo złe samopoczucie. Nie jestem w stanie opisać jak się wtedy czuję, ale jakby cała moja dusza w ciele czuje się źle. Stąd moje pytanie. Czy ktoś z Was tak ma a jeśli tak to jak sobie z tym radzicie?
Druga sprawa. Kiedyś pod wpływem nagłego, silnego stresu dostałam ataku, który odciął mi wzrok i nogi. Nie widziałam NIC, miałam totalnie rozmyty obraz. Chodziłam po omacku. W pewnym momencie też nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Znajomi musieli mnie nieść bo ja o idąc o własnych siłach upadałam. Czy ktoś z Was przeżył taki atak?
Dobija mnie fakt, że lekarze nie słyszeli o takich atakach jakie im opisuje i nie wiedzą co to może być, twierdzą że najbliżej temu do nerwicy.
Chciałam sobie dwukrotnie pomóc lekami i dwukrotnie byłam warzywem. Nie mogłam żyć, spać, jeść, funkcjonować. Chce mi się z tego powodu płakać kiedy uświadamiam sobie, że nawet leki nie są w stanie mi pomóc a jeśli nie to to co innego? Czego bym nie próbowała wychodzi gorzej lub stoję w miejscu. Obecnie zmagam się przez nerwicę z depresją i myślami samobójczymi, nie odczuwam w ogóle szczęścia ani przyjemności, nic mnie nie cieszy, nie widzę dalszego sensu w życiu.
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Strach przed nocą, snem. Silne ataki
- Maciej Bizoń
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 545
- Rejestracja: 7 sierpnia 2019, o 14:04
Leki nie są ci potrzebne skoro twierdzisz ze masz chwile lepsze które zmieniają się na gorsze . Nerwica jest mega podstępna i widocznie nie wykonałaś jeszcze wystarczającej pracy nad sobą . Poddajesz się jej i jak narazie tanczysz jak ona ci Zagra a to trochę powinno być odwrotnie koleżanko ty zaczynasz rozdawać karty i umysł ma chodzić jak zegarek pod twoje dyktando . Wiedzę masz duża zapewne ale brakuje jeszcze jakiegoś składnika żeby się tego pozbyć . Nie wkręcaj się w myśli ani nie bój się niczego ..masz jej pokazać że ciebie nie da się złamać i chodzby na kolanach ale dasz jej wycisk. W tobie jest dużo wątpliwości , strachu i rozkładasz ręce w geście kapitulacji a Ona się tylko cieszy . Troszkę zmian ...myślenia ..determinacja ...upór i zobaczysz że będzie dobrzeNerwowaSzeregowa pisze: ↑28 stycznia 2021, o 14:47Hej,
Jestem na forum już kupę lat. Mimo oglądania filmików na YT, czytania wielu rad i doświadczeń innych ludzi stąd nie jestem w stanie z tego wyjść. Jeśli uda mi się na chwilę jakoś z tego wyjść to za jakiś czas to wraca. Problem w tym, że z każdym nawrotem jestem coraz słabsza, gorzej to znoszę, nie mam już siły do walki, jestem zmęczona, teraz pojawiły się myśli samobójcze ze względu na mój stan. Nie chcę już tak żyć więc chyba wolę nie żyć w ogóle. Życie ucieka mi przez to przez palce. Nie chcę się rozpisywać o całości mojej historii i o tym, że ataków i nerwicy nie dostałam naturalnie a od palenia i "zatrzymania się fazy" więc przejdę do spraw obecnych. Mianowicie...
Bardzo boje się nocy. Kiedy przychodzi od razu czuje się źle. Chyba włącza mi się wtedy derealizacja i depersonalizacja. Czuje się jakby cały świat był pod jakimś kloszem, jakbym była gdzieś zamknięta i nie mogła uciec. Problemem jest też dla mnie zaśnięcie. Kiedy nie mam się czym zająć, leżę i przychodzi tysiąc myśli wtedy najłatwiej o atak czy bardzo złe samopoczucie. Nie jestem w stanie opisać jak się wtedy czuję, ale jakby cała moja dusza w ciele czuje się źle. Stąd moje pytanie. Czy ktoś z Was tak ma a jeśli tak to jak sobie z tym radzicie?
Druga sprawa. Kiedyś pod wpływem nagłego, silnego stresu dostałam ataku, który odciął mi wzrok i nogi. Nie widziałam NIC, miałam totalnie rozmyty obraz. Chodziłam po omacku. W pewnym momencie też nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Znajomi musieli mnie nieść bo ja o idąc o własnych siłach upadałam. Czy ktoś z Was przeżył taki atak?
Dobija mnie fakt, że lekarze nie słyszeli o takich atakach jakie im opisuje i nie wiedzą co to może być, twierdzą że najbliżej temu do nerwicy.
Chciałam sobie dwukrotnie pomóc lekami i dwukrotnie byłam warzywem. Nie mogłam żyć, spać, jeść, funkcjonować. Chce mi się z tego powodu płakać kiedy uświadamiam sobie, że nawet leki nie są w stanie mi pomóc a jeśli nie to to co innego? Czego bym nie próbowała wychodzi gorzej lub stoję w miejscu. Obecnie zmagam się przez nerwicę z depresją i myślami samobójczymi, nie odczuwam w ogóle szczęścia ani przyjemności, nic mnie nie cieszy, nie widzę dalszego sensu w życiu.
"Gotowy byłem iść do ubikacji, nasikać sobie na ręce, poczekac az wyschnie i chodzić z tym dwa dni.
I nie, nie żartuję." -
- ten cytat ma tylko Pokazać jaka determinacja powinna występować przy wyjściu z Zaburzenia . ( a przy okazji mnie rozbawiło ) https://www.youtube.com/watch?v=_f5hkHv ... e=youtu.be
https://youtu.be/M6wRnouGZFQ
I nie, nie żartuję." -

https://youtu.be/M6wRnouGZFQ
- NerwowaSzeregowa
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 177
- Rejestracja: 1 marca 2017, o 18:58
Tak jak napisałam wyżej niestety z każdym nawrotem jestem co raz słabsza. Organizm jest po prostu wycieńczony wieczną walką żeby z nią wygrać. Nawet noc i sen nie dają mi ukojenia więc 24h jestem w ciężkim stanie, który utrudnia mi funkcjonowanie i wszystko. Tak samo jak Ty nie wiem czego może brakować w tej całej układance. Z tak dużym letnim doświadczeniem powinnam nauczyć sobie z tym radzić a im głębiej w las tym gorzej
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 390
- Rejestracja: 28 maja 2016, o 09:33
Hej,
Piszesz, że masz już dużo doświadczenia z tymi stanami, ale na samym początku twierdzisz że masz nawroty, że to wraca czyli brakuje jednak takiej pełnej wiedzy lub może słyszałaś takie powiedzenie że nic nie wraca, to MY znów wracamy do tego. I czy tak właśnie nie jest ? Za każdym razem na pewno mogłabyś uchwycić coś co znów wpędza Cię w te stany, być może błędne myślenie o czymś, zamartwianie się o coś, no powodów może być dużo, a nawet gdybyś żadnego nie widziała to Ty może jeszcze się po prostu nie odburzyłaś ? Miałaś po prostu lepszy czas i bardzo dobrze ale to nie było całkowite wyjście tylko no właśnie lepszy czas ale umysł do końca się nie zregenerował jeszcze. Nie zrozum mnie źle, ale być może tak właśnie było/jest. Ciągle coś staje na przeszkodzie aby wyjść z tego stale. To że jesteś coraz słabsza, że pojawiają się myśli samobójcze to naprawdę nic dziwnego a wręcz byłoby dziwne jakby tak się nie działo. Przecież masz to już pewnie dłuższy czas, leki nie pomogły, tutaj uważasz że to ciągle wraca to siłą rzeczy czujesz coraz większą wszechogarniająca bezradność, złość, frustrację, nie widzisz wyjścia i uważasz że wszystkie sposoby zawiodły. Myśląc w taki sposób przez dłuższy czas to nic dziwnego że pojawiają się myśli samobójcze, depresja no bo Ty sama takim myśleniem do tego doprowadzasz. Wiem że niespecjalnie, wiem że przez zaburzenie tak myślisz i obecne doświadczenia bo niby wszystko zawodzi, leki nie pomagają ale to ostatecznie tylko w Tobie jest klucz do wyjścia z własnej celi więziennej. A ta celą jest nasza własna głowa i nasze myślenie, przekonania, wiara, zamartwianie się ciągle o coś lub kogoś. Zawsze jest jakaś przyczyna która wyzwala zaburzenie, być może próbujesz wdrażać wiedzę w życie i tutaj byłoby okej ale czy czasem nie przez różne powody które do zaburzenia doprowadzają znów się nie cofasz i wracasz do punktu wyjścia, bo skupiłaś się tylko na wiedzy z forum, nastawiona na wyjście a czy była praca nad powodami które uruchamiają zaburzenie ? A może nie jesteś ich nawet świadoma ? Nie dostrzegasz ich ? Naprawdę nie trzeba wiele aby aktywować zaburzenie, zwykły stres i zamartwianie się czymś może wpędzić nas ponownie w zaburzenie. Ogólnie widać ciągle leki. Piszesz że bardzo boisz się nocy, jeśli się zbliża to już kilka godzin przed zaśnięciem a może już i w ciągu dnia źle się nastawiasz i już rozmyslasz jak to będzie (oczywiście bardzo źle). Tak samo boisz się myśli, i wtedy łatwo o atak i złe samopoczucie i jeśli już tak długo jesteś w zaburzeniu to powinnaś wiedzieć że nie wolno się bać myśli, że trzeba dopuścić je wszystkie do siebie, nie wierzyć w te treści tych myśli, no popełniasz takie podstawowe błędy niestety. Doświadczasz być może objawów DD, pewnie tez się ich boisz, martwisz o nie, a to tylko i aż objawy przemęczonego umysłu i takie objawy muszą teraz być po prostu. Objaw że czujesz się tak źle w ciele, że czujesz taki ból duszy jest bardzo powszechnym objawem, typowy dla depresji. Nie możesz też teraz odczuwać radości, przyjemności bo w obecnym stanie jest to niemożliwe, prawdopodobnie masz teraz anhedonie czyli właśnie brak odczuwania radości i przyjemności ale spokojnie to mija, jak wszystko zresztą.
W tej całej układance brakuje wszystkiego po trochu tak naprawdę. Brakuje zrozumienia że popełniam błędy, że wciąż źle podchodzisz zapewne do różnych problemów które niestety występują i nie możesz przez to pójść do przodu. Nie ma tez akceptacji, jesteś zmęczona masz już dość i to nic dziwnego, ale stawiając się w rolę ofiary jeszcze bardziej stajemy się dla nas samych bezradnymi wobec tego co się dzieje w naszym życiu, pokazujemy sami sobie że nie uda mi się z tym poradzić, że wszystko jest przeciwko nam i potem takie myślenie staje się tym rzeczywistym i utwierdzamy się w tym ciągle pogarszając tylko ciągle nasza sytuacje zamiast to co można - zmieniać, na to na co nie masz wpływu nie zamartwiać się tym, tylko szukać rozwiązywania tych wszystkich problemów i komplikacji które się pojawiają. Można by tak wymieniać, ale tutaj trzeba by zacząć od początku, od podstaw, od dobrej psychoterapii bo takim jednym wpisem niemożliwym jest poruszenie wszystkich kwestii. Zastanów się co dzieje się w Twoim życiu że znów wpadasz w te stany, dlaczego w nie wpadasz, gdzie popełniam błędy wymień je wszystkie, dostrzeż błędne podejście do różnych rzeczy. Analiza wszystkiego powinna dać jakieś wnioski i trzeba z tych wniosków wysnuć dla siebie jakieś ważne, istotne rzeczy przez które ciągle obecne jest zaburzenie.
Piszesz, że masz już dużo doświadczenia z tymi stanami, ale na samym początku twierdzisz że masz nawroty, że to wraca czyli brakuje jednak takiej pełnej wiedzy lub może słyszałaś takie powiedzenie że nic nie wraca, to MY znów wracamy do tego. I czy tak właśnie nie jest ? Za każdym razem na pewno mogłabyś uchwycić coś co znów wpędza Cię w te stany, być może błędne myślenie o czymś, zamartwianie się o coś, no powodów może być dużo, a nawet gdybyś żadnego nie widziała to Ty może jeszcze się po prostu nie odburzyłaś ? Miałaś po prostu lepszy czas i bardzo dobrze ale to nie było całkowite wyjście tylko no właśnie lepszy czas ale umysł do końca się nie zregenerował jeszcze. Nie zrozum mnie źle, ale być może tak właśnie było/jest. Ciągle coś staje na przeszkodzie aby wyjść z tego stale. To że jesteś coraz słabsza, że pojawiają się myśli samobójcze to naprawdę nic dziwnego a wręcz byłoby dziwne jakby tak się nie działo. Przecież masz to już pewnie dłuższy czas, leki nie pomogły, tutaj uważasz że to ciągle wraca to siłą rzeczy czujesz coraz większą wszechogarniająca bezradność, złość, frustrację, nie widzisz wyjścia i uważasz że wszystkie sposoby zawiodły. Myśląc w taki sposób przez dłuższy czas to nic dziwnego że pojawiają się myśli samobójcze, depresja no bo Ty sama takim myśleniem do tego doprowadzasz. Wiem że niespecjalnie, wiem że przez zaburzenie tak myślisz i obecne doświadczenia bo niby wszystko zawodzi, leki nie pomagają ale to ostatecznie tylko w Tobie jest klucz do wyjścia z własnej celi więziennej. A ta celą jest nasza własna głowa i nasze myślenie, przekonania, wiara, zamartwianie się ciągle o coś lub kogoś. Zawsze jest jakaś przyczyna która wyzwala zaburzenie, być może próbujesz wdrażać wiedzę w życie i tutaj byłoby okej ale czy czasem nie przez różne powody które do zaburzenia doprowadzają znów się nie cofasz i wracasz do punktu wyjścia, bo skupiłaś się tylko na wiedzy z forum, nastawiona na wyjście a czy była praca nad powodami które uruchamiają zaburzenie ? A może nie jesteś ich nawet świadoma ? Nie dostrzegasz ich ? Naprawdę nie trzeba wiele aby aktywować zaburzenie, zwykły stres i zamartwianie się czymś może wpędzić nas ponownie w zaburzenie. Ogólnie widać ciągle leki. Piszesz że bardzo boisz się nocy, jeśli się zbliża to już kilka godzin przed zaśnięciem a może już i w ciągu dnia źle się nastawiasz i już rozmyslasz jak to będzie (oczywiście bardzo źle). Tak samo boisz się myśli, i wtedy łatwo o atak i złe samopoczucie i jeśli już tak długo jesteś w zaburzeniu to powinnaś wiedzieć że nie wolno się bać myśli, że trzeba dopuścić je wszystkie do siebie, nie wierzyć w te treści tych myśli, no popełniasz takie podstawowe błędy niestety. Doświadczasz być może objawów DD, pewnie tez się ich boisz, martwisz o nie, a to tylko i aż objawy przemęczonego umysłu i takie objawy muszą teraz być po prostu. Objaw że czujesz się tak źle w ciele, że czujesz taki ból duszy jest bardzo powszechnym objawem, typowy dla depresji. Nie możesz też teraz odczuwać radości, przyjemności bo w obecnym stanie jest to niemożliwe, prawdopodobnie masz teraz anhedonie czyli właśnie brak odczuwania radości i przyjemności ale spokojnie to mija, jak wszystko zresztą.
W tej całej układance brakuje wszystkiego po trochu tak naprawdę. Brakuje zrozumienia że popełniam błędy, że wciąż źle podchodzisz zapewne do różnych problemów które niestety występują i nie możesz przez to pójść do przodu. Nie ma tez akceptacji, jesteś zmęczona masz już dość i to nic dziwnego, ale stawiając się w rolę ofiary jeszcze bardziej stajemy się dla nas samych bezradnymi wobec tego co się dzieje w naszym życiu, pokazujemy sami sobie że nie uda mi się z tym poradzić, że wszystko jest przeciwko nam i potem takie myślenie staje się tym rzeczywistym i utwierdzamy się w tym ciągle pogarszając tylko ciągle nasza sytuacje zamiast to co można - zmieniać, na to na co nie masz wpływu nie zamartwiać się tym, tylko szukać rozwiązywania tych wszystkich problemów i komplikacji które się pojawiają. Można by tak wymieniać, ale tutaj trzeba by zacząć od początku, od podstaw, od dobrej psychoterapii bo takim jednym wpisem niemożliwym jest poruszenie wszystkich kwestii. Zastanów się co dzieje się w Twoim życiu że znów wpadasz w te stany, dlaczego w nie wpadasz, gdzie popełniam błędy wymień je wszystkie, dostrzeż błędne podejście do różnych rzeczy. Analiza wszystkiego powinna dać jakieś wnioski i trzeba z tych wniosków wysnuć dla siebie jakieś ważne, istotne rzeczy przez które ciągle obecne jest zaburzenie.
- NerwowaSzeregowa
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 177
- Rejestracja: 1 marca 2017, o 18:58
Hej. Dzięki za odpowiedź.
Jestem tym wszystkim bardzo zmęczona bo moja głowa nie ma czasu na regenerację i odpoczynek. Pisze to o 5 bo tak jak codziennie nie mogę spać. Przysypiam na godzinę po ciężkiej walce o to a zaraz się budzę z ogromną paniką. Jeśli dochodzi do tego jakiś straszniejszy sen albo bardziej wjeżdżający mi na psychikę to jest już w ogóle ze mną bardzo ciężko. Mam tak od kiedy zaczęłam brać leki. Po nich wybudzał mnie lęk i mimo, że ich już nie przyjmuje to to mi zostało.
Moją machinę potrafi uruchomić byle co. Czasami jest okej a dostaje tym w twarz tak nagle, że nie jestem w stanie zareagować. Po prostu przychodzi atak bez żadnego "dzień dobry". Nie jestem też w stanie tego zaakceptować ponieważ ataki mam psychiczne a nie somatyczne i przypominają te, których dostawałam po paleniu czyli odlatuje gdzieś, tracę kontakt. Jak mam w takiej sytuacji olać objawy lub je zaakceptować? Nawet gdybym próbowała udawać, że nic się nie dzieje to przecież tak jak pisałam w poście potrafi mi odebrać wzrok czy władze w nogach. Jak mam pogodzić się z tym, że w środku cała czuje się inaczej i wszystko jest inne? Nie jestem totalnie sobą. Kiedy kładę się spać nie muszę się stresować niczym konkretnym, mój organizm i tak czuję stres i niepokój. Sam z siebie. Leki mi nie pomagają a wręcz szkodzą bardzo, rady z forum nie działają podczas ciężkich stanów mimo próbowania X razy, sen nie przynosi chwili odpoczynku. Nie daje rady, jadę na ostrej rezerwie. Poza tym nie jestem w stanie całkowicie od tego uciec bo gdy nawet cudem po roku z tego wychodzę to przez jakiś czynnik znów to wpadam. Albo przez coś albo tak po prostu mnie odcina
Jestem tym wszystkim bardzo zmęczona bo moja głowa nie ma czasu na regenerację i odpoczynek. Pisze to o 5 bo tak jak codziennie nie mogę spać. Przysypiam na godzinę po ciężkiej walce o to a zaraz się budzę z ogromną paniką. Jeśli dochodzi do tego jakiś straszniejszy sen albo bardziej wjeżdżający mi na psychikę to jest już w ogóle ze mną bardzo ciężko. Mam tak od kiedy zaczęłam brać leki. Po nich wybudzał mnie lęk i mimo, że ich już nie przyjmuje to to mi zostało.
Moją machinę potrafi uruchomić byle co. Czasami jest okej a dostaje tym w twarz tak nagle, że nie jestem w stanie zareagować. Po prostu przychodzi atak bez żadnego "dzień dobry". Nie jestem też w stanie tego zaakceptować ponieważ ataki mam psychiczne a nie somatyczne i przypominają te, których dostawałam po paleniu czyli odlatuje gdzieś, tracę kontakt. Jak mam w takiej sytuacji olać objawy lub je zaakceptować? Nawet gdybym próbowała udawać, że nic się nie dzieje to przecież tak jak pisałam w poście potrafi mi odebrać wzrok czy władze w nogach. Jak mam pogodzić się z tym, że w środku cała czuje się inaczej i wszystko jest inne? Nie jestem totalnie sobą. Kiedy kładę się spać nie muszę się stresować niczym konkretnym, mój organizm i tak czuję stres i niepokój. Sam z siebie. Leki mi nie pomagają a wręcz szkodzą bardzo, rady z forum nie działają podczas ciężkich stanów mimo próbowania X razy, sen nie przynosi chwili odpoczynku. Nie daje rady, jadę na ostrej rezerwie. Poza tym nie jestem w stanie całkowicie od tego uciec bo gdy nawet cudem po roku z tego wychodzę to przez jakiś czynnik znów to wpadam. Albo przez coś albo tak po prostu mnie odcina
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 390
- Rejestracja: 28 maja 2016, o 09:33
Wiesz ta regeneracja odbywa się z objawami których doświadczasz, więc to nie jest tak że nie masz czasu na regenerację bo ciągle Ci coś dolega - pewnie tak uważasz, a tu właśnie chodzi o to że regeneracja odbywa się stopniowo podczas tych wszystkich dolegliwości a wszystko zależy od twojego podejścia bo teraz jest ono bardzo negatywne więc utrwalasz ciągle w głowie że to jest tak okropne, nadajesz temu ogromną wartość i takim myśleniem podejściem wzmacniasz i przedłużasz objawy. Nie możesz spać i to też bardzo częsty objaw ale to nie znaczy że się nie możesz zregenerować bo nie śpisz. Jest gdzieś na forum temat gdzie ktoś opisywał że nie spał ileś dni właśnie miał zaburzenie i miał lęki że umrze od tego że nic nie śpi, że coś się stanie i różne takie. Dopóki się bał, nakręcał i szarpał, walczył o to żeby usnąć tak nic z tego nie bylo, a gdy odpuścił temat, zrozumiał że nic mu się od tego nie stanie tak wszystko zaczęło się normować. Organizm nie jest głupi i zobacz jakoś mimo takiego spania funkcjonujesz, jeśli będzie bardzo źle to organizm sam sobie krzywdy nie wyrządzi i w końcu uśniesz, jednak na ten moment jesteś tak na to nakręcona że nie ma szans. Nie widzisz tego że i bardziej się starasz tym jest gorzej, więc może najwyższy czas zmienić taktykę, tyle czasu minęło i walka nie pomogła to może czas się poddać i co będzie to będzie, usnę super, nie usnę okej, nie będę robić sobie z tego problemu. Zostało Ci to bo po prostu widzisz jaka wartość temu nadałaś, to tak samo jak nagle komuś zaczęło wariować serce i tak zaczęła się jego nerwica, taki ktoś nadal wartość właśnie sercu i teraz ciągle ma ten objaw, męczy go tak samo jak Ciebie bezsenność. Skoro walka przez tyle czasu nic nie dała to może czas się poddać i nie chcieć na siłę spać ? Zostawić to aż samo się unormuje, nie reagować na to. Jak pisałem usnę okej, nie usnę też dobrze.
Ataki bardzo często przychodzą bez żadnego powodu, bez jakiegoś ostrzeżenia to już kwestia indywidualna. Niektórzy wyczuwają moment że nadchodzi atak, a inni bez niczego go po prostu dostaja więc to jest normalne. Nie ma tutaj niczego nadzwyczajnego. Piszesz o odlatywaniu, traceniu kontaktu to są bardzo częste objawy ataku paniki, na forum też jest dużo o tym, do tego dochodzi dd i objawy takie jak poczucie tracenia kontaktu z rzeczywistością są normą, nie jest to nic dziwnego. O wzroku też było na pewno rozmazywanie obrazu, nogi jak z waty. Jak chcesz to idź nawet do okulisty sprawdź i uspokoisz się że fizycznie jest okej. Ogólnie nwm czy robiłaś jakieś badania, jeśli chcesz się uspokoić to zrób jakieś podstawowe, sprawdź może tarczycę, no niech lekarz Ci doradzi. Musisz się z tym pogodzić bo nie masz innego wyjścia, już masz zaburzenie więc nic innego Ci nie zostaje. Wiesz jesteś mocno zakręcona w swoim egocentryźmie objawowym i nie widzisz nic poza tym. Jak masz zaakceptować, normalnie od tak. Tak samo jak ktoś inny ma kilkanaście wg niego zawałów, udarów, ktoś inny ciągle się dusi, nie może nic zjeść, lub ktoś ma ciągle dd od x lat tak Ty masz zaakceptować to co masz. Jak Ci inni mają to zaakceptować ? Tak samo jak Ty, każdy musi i skoro widzisz że dotychczasowe szarpanie się i walka guzik daje to może wreszcie czas na akceptację ? Ale Ty piszesz nawet gdybym próbowała udawać że wszystko jest okej, no właśnie to nie jest żadna akceptacja, jeśli Ty chcesz udawać, jeśli Ty chcesz akceptować aby tylko to minęło, to ma być naturalne, tak jakbyś nie oczekiwała w zamian niczego, żadnych efektów i wtedy naprawdę dzieje się dużo bo wszystko zaczyna powolutku odpuszczać, nie po tygodniu, miesiącu ale po dłuższym czasie. Ty nie możesz od tego, a bardziej konkretnie od siebie uciekać, robić coś aby tylko nie myśleć, nie czuć, Ty masz w tym trwać, pogodzić się ze to masz na ten moment, zaakceptować, olać, żyć z tym ale NIE TYM i wszystko wróci do normy.
Ataki bardzo często przychodzą bez żadnego powodu, bez jakiegoś ostrzeżenia to już kwestia indywidualna. Niektórzy wyczuwają moment że nadchodzi atak, a inni bez niczego go po prostu dostaja więc to jest normalne. Nie ma tutaj niczego nadzwyczajnego. Piszesz o odlatywaniu, traceniu kontaktu to są bardzo częste objawy ataku paniki, na forum też jest dużo o tym, do tego dochodzi dd i objawy takie jak poczucie tracenia kontaktu z rzeczywistością są normą, nie jest to nic dziwnego. O wzroku też było na pewno rozmazywanie obrazu, nogi jak z waty. Jak chcesz to idź nawet do okulisty sprawdź i uspokoisz się że fizycznie jest okej. Ogólnie nwm czy robiłaś jakieś badania, jeśli chcesz się uspokoić to zrób jakieś podstawowe, sprawdź może tarczycę, no niech lekarz Ci doradzi. Musisz się z tym pogodzić bo nie masz innego wyjścia, już masz zaburzenie więc nic innego Ci nie zostaje. Wiesz jesteś mocno zakręcona w swoim egocentryźmie objawowym i nie widzisz nic poza tym. Jak masz zaakceptować, normalnie od tak. Tak samo jak ktoś inny ma kilkanaście wg niego zawałów, udarów, ktoś inny ciągle się dusi, nie może nic zjeść, lub ktoś ma ciągle dd od x lat tak Ty masz zaakceptować to co masz. Jak Ci inni mają to zaakceptować ? Tak samo jak Ty, każdy musi i skoro widzisz że dotychczasowe szarpanie się i walka guzik daje to może wreszcie czas na akceptację ? Ale Ty piszesz nawet gdybym próbowała udawać że wszystko jest okej, no właśnie to nie jest żadna akceptacja, jeśli Ty chcesz udawać, jeśli Ty chcesz akceptować aby tylko to minęło, to ma być naturalne, tak jakbyś nie oczekiwała w zamian niczego, żadnych efektów i wtedy naprawdę dzieje się dużo bo wszystko zaczyna powolutku odpuszczać, nie po tygodniu, miesiącu ale po dłuższym czasie. Ty nie możesz od tego, a bardziej konkretnie od siebie uciekać, robić coś aby tylko nie myśleć, nie czuć, Ty masz w tym trwać, pogodzić się ze to masz na ten moment, zaakceptować, olać, żyć z tym ale NIE TYM i wszystko wróci do normy.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 251
- Rejestracja: 28 stycznia 2020, o 08:55
Wiesz co , jak masz to tak silne że az tracisz wzrok i siłę w nogach to może na oddział dzienny na miesiac czy dwa - może tam ci pomogą.
Przykro mi że tak cięzko to przechodzisz , ale zawalcz o siebie.
Ja w takich przypadkach jak czegoś się tak mocno boję - jak Ty nocy to mówię sobie że wolę umrzeć niż żyć lękiem ...
Przykro mi że tak cięzko to przechodzisz , ale zawalcz o siebie.
Ja w takich przypadkach jak czegoś się tak mocno boję - jak Ty nocy to mówię sobie że wolę umrzeć niż żyć lękiem ...