Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Strach przed...ile mamy strachów i czego się boimy? :)

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
Czapla
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 198
Rejestracja: 6 grudnia 2010, o 14:47

27 stycznia 2011, o 23:45

Można świrować od wysokiego ciśnienia i pulsu (jak ja), ale też od niskiego (też jak ja) .. Zmierzyłam sobie ciśnienie przed wyjściem z domu, około 16.30, bo mi się w głowie kręciło: 97/58 i puls 59. Wpadłam w panikę, że puls mi spada czyli że umieram, albo stracę przytomność. Co za koszmarny dzień! Nie mogłam się uspokoić. Potem siedziałam i patrzyłam na innych, ziewali, podsypiali i pewnie niektórzy też mieli takie ciśnienie i puls, tylko nie skupiali się na tym i nawet nie przyjdzie im do głowy umierać.. :roll:

Jak sięgam pamięcią wstecz, to wydaje mi się, że ja tak zawsze reagowałam na cisnienie atmosferyczne i miewałam i spadki i wzrosty ciśnienia, ale kiedyś nie wsłuchiwałam się w bicie własnego serca ani "objawy". Teraz jestem tak skoncentrowana na tym wszystkim, że przy najmniejszej dolegliwości dostaję ataku lęku przed zemdleniem i śmiercią.

Na razie choruję na cukrzycę (bo robi mi się słabo przy wysokim pulsie i mam chyba ataki głodu, podczas których nie mogę nic przełknąć i chce mi się wymiotować), nadczynność tarczycy (ataki lęku, skoki ciśnienia i pulsu, potliwość przy zimnych dłoniach) i raka żołądka.. I tak już od dobrych kilku tygodni, a nawet miesięcy z mniejszymi i większymi przerwami..

Nie wiem jak Wy, ale ja mam czasem wrażenie, że ostatnio moje życie to jakby długa agonia, czyli wszystkie objawy towarzyszące zbliżającej się śmierci :(:

Dzisiaj nawet zastanawiałam się, czy zdążę się z Wami pożegnać na forum.. ;brr

Przeczytałam wszystkie wpisy po moim dzisiajszym i nagle poczułam się lepiej :pp Też się mogę podpisać pod tym, co napisaliście o swoich objawach chorób i ataków.. :friend:
Awatar użytkownika
Ewcia
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 173
Rejestracja: 19 stycznia 2011, o 11:09

27 stycznia 2011, o 23:53

Czapla pisze:
Dzisiaj nawet zastanawiałam się, czy zdążę się z Wami pożegnać na forum.. ;brr

Przeczytałam wszystkie wpisy po moim dzisiajszym i nagle poczułam się lepiej :pp Też się mogę podpisać pod tym, co napisaliście o swoich objawach chorób i ataków.. :friend:
Boże, a ja dziś się bałam czy zdąże się pożegnać z siostrą.. :(:
Czapla
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 198
Rejestracja: 6 grudnia 2010, o 14:47

28 stycznia 2011, o 00:04

Wiesz Ewciu, może Cię pocieszę i innych też jak napiszę, że ja już "pochowałam" wszystkich z mojej rodziny :(: :(: :(: :(: :(:

Bo ja się boję nie tylko o siebie, ale o innych też... Mam już scenariusz na wypadek śmierci moich rodziców, wczoraj w nocy miałam sen, jak mój mąż zmarł i żegnał się ze mną już jako nieżywy, a największą histerię przeżywam jak tylko pomyślę, że mogłyby opuścić mnie moje dzieci :(: :(: :(: :(: :(: :(:

Dostaję ataku paniki jak widzę w telewizji dzieci chore na raka, dla których zbiera się pieniądze na leczenie, przeszczepy, itp..
wikatoria1708
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 575
Rejestracja: 23 czerwca 2010, o 09:55

28 stycznia 2011, o 05:39

Strach o rodzine cały czas przerabiam :) Do tej pory wstaje w nocy i sprawdzam czy moje dzieci oddychają.Przy zwykłym przeziębieniu ja od razu widzę obraz,że to jakaś straszna choroba i stanie się coś złego.Teraz trochę sie opanowałam ale kiedyś z każdym kichnięciem leciałam z dziećmi do lekarza.Moja starsza córka ma taką grubą kartę,że szok :D Pani doktor już miała chyba mnie dość.Scenariusze to ja potrafię sobie układać :) Zawsze te najtragiczniejsze :) Ale chyba każdy z nas to przechodził :D
Sztuką jest w poznawaniu człowieka, przez pryzmat ciała poznać jego duszę.
agniechannn90
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 273
Rejestracja: 25 stycznia 2011, o 21:51

28 stycznia 2011, o 09:40

Hej kochani moi:* Czytam wasze posty i stwierdzam: ja tez tak mam! Strach przed śmiercia...Za wysoki puls źle,za niski tez źle...jak łapie mnie grypa,to mysle sobie ohoo..pewnie świńska grypa...i juz wizja śmierci...Niestety takie to chorobsko sie do nas przyplatalo i musimy chcac nie chcac nauczyc sie z tym zyc ,zeby nasze zycie nie wygladało jak napisała Czapla jak agonia...bo w tym momencie jak moge stwierdzic,ze czasem mysle,ze moje zycie to wlasnie taka agonia...,ze zyje czekajac na smierc...a mam dopiero 21...zastanawiam sie czasem co bedzie jak bede miala 40?? co wtedy?? majac 21 lat mysle o smierci...boje sie jej...a moze kiedy przestane sie jej bac wszystkie objawy mina?? moze przestanmy bac sie smierci...
"Bo serca są po to,by krwawić tęsknotą...A myśli są po to,by wierzyć w nie...A słowa jak noże szybują przez morza i choćbyś uciekał odnajdą Cię!"
inema23
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 406
Rejestracja: 6 stycznia 2011, o 15:36

28 stycznia 2011, o 12:55

Mysli o smierci,o o zawale, wylewie,o omdleniu, o utracie bliskich, o wysokim czy niskim pulsie (itd.) to wszystko sprawia, ze panicznie sie tego boimy i chyba na sile uciekamy przed tym broniac sie na rozne sposoby a wtedy pojawiaja sie przedziwne objawy, sygnaly, strach, panika, niepokoj.
Mysle, ze masz racje Agnieszko - musimy sie oswoic z tymi myslami, musimy zrozumiec, ze smierc przyjdzie do kadego z Nas, ale napewno jeszcze nie teraz. Wszyscy jestesmy mlodzi i wiele wspanialy chwil przed Nami tylko to silne przekonanie, ze cos Nam jest i ze to pewnie koniec niszczy wszystko i sprawia, ze zyjemy jak w koszmarze jakims. Przeciez dluzej tak nie mozna, trzeba jakos z tego wyjsc...
Ja rowniez bardzo sie boje o moich bliskich. Szczegolnie rodzicow i siostre. Ale... to dlatego, ze oni wszyscy naduzywaja alkoholu a przez to czesto zle sie czuja. Ciezko mi z tym i pomagac juz nie potrafie bo nie wiem jak a sami leczyc sie nie chca... Chyba tak im dobrze. Siostra ostatnio od tytoniu ciezko oddychala i zle sie czula, panikowalam bardziej niz ona i co chwile sprawdzalam czy czuje sie dobrze... Co pozniej sie stalo? Ona poczula sie lepiej a mnie wzielo duszenie :) Pozostal mi strach, ze cos zlego sie moze wydarzyc bo pomoc juz nie umiem... Probowalam wiele lat i chyba wszystkiego. Coz... do tego dochodzi jeszcze moj mezczyzna ktory tez w pewien sposob ma problemy i coraz bardziej widze i czuje, ze przy Nim objawy mam nasilone a to bardzo przykre...

Nie zalamuje sie, juz nie moge. Musze zyc dalej i wyjsc z tego cholerstwa zeby chociaz troche byc szczesliwsza ;)
Dzis troche boli mnie glowa i oczy, ale to od namiaru Persenu i juz go odkladam. Chyba sie najadlam go sporo :D NIe panikuje, bol przejdzie napewno - nie ja jedna mam cos takiego :) Dam rade - nie skupiam sie...
Milego dnia wszystkim!
Karuzela zycia kreci sie. Bezustannie nabierajac coraz wiekszego pedu. Pijany Karuzelowy, zatacza kregi w sobie tylko znanym kierunku, nie panujac juz nad zaczarowanym mechanizmem. Trzymajmy sie mocno lancucha losu, by przypadkiem nie wypasc w biegu.
Aneta
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1255
Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03

28 stycznia 2011, o 13:07

Nie wiem czy mozna przestac bac sie smiercie :( Chyba jedynie o tym nie myslec mozna i omijac tematy zwiazane ze smiercia. A jestescie osobami wierzacymi ? Moze to by dawalo ulge od tego strachu tylko ze trzeba tez nie byc niedowiarkiem..
Ostatnie jak bylam przeziebiona to bylam pewna ze to ten wirus o ktorym jest glosno..i bylam 3 razy u lekarza z goraczka 37 i przy okazji zrobili mi ekg bo jak zwykle serce bilo w gabinecie za szybko. Z pielegniarka ktora robi ekg juz jestesmy po imieniu :) :(
Inema nie da sie pomoc ja podobny problem mam z matka, ojciec jest czlowiekiem trzezwym ale malo go co interesuje za to mama sobie popija duzo :( tez nie da sie pomoc tylko patrzec :( moze to to tak wykancza.. kiedys nie pila od niedawna sie tak stoczyla mocno wiec od tego nerwicy nie dostalam ale na pewno mnie to obecnie zalamuje. Wiec wiem co to znaczy sie martwic o takich bliskich....raz zabralo ja pogotowie to nie bylam w stanie pojechac do szpitala i o maly wlos nie przyjechala druga karetka do mnie.

-- 28 stycznia 2011, o 13:17 --
Czapla pisze: Dostaję ataku paniki jak widzę w telewizji dzieci chore na raka, dla których zbiera się pieniądze na leczenie, przeszczepy, itp..
Ja tego widoku tych dzieci to nie moge zniesc od razu wylaczam telewizor i zaczynam spiewac bo inaczej nie moge sie uspokoic. My chyba jestesmy zbyt wrazliwi..
inema23
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 406
Rejestracja: 6 stycznia 2011, o 15:36

28 stycznia 2011, o 13:43

Tak Aneta - zbyt wrazliwi i chyba za to mocno po dupie dostajemy...
Karuzela zycia kreci sie. Bezustannie nabierajac coraz wiekszego pedu. Pijany Karuzelowy, zatacza kregi w sobie tylko znanym kierunku, nie panujac juz nad zaczarowanym mechanizmem. Trzymajmy sie mocno lancucha losu, by przypadkiem nie wypasc w biegu.
wikatoria1708
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 575
Rejestracja: 23 czerwca 2010, o 09:55

28 stycznia 2011, o 13:58

I w dodatku wszystko za bardzo analizujemy :)
Sztuką jest w poznawaniu człowieka, przez pryzmat ciała poznać jego duszę.
inema23
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 406
Rejestracja: 6 stycznia 2011, o 15:36

28 stycznia 2011, o 19:22

Cos sie dzisiaj na forum dostac nie moglam :grr:

Jak dzien Wam minal?
Karuzela zycia kreci sie. Bezustannie nabierajac coraz wiekszego pedu. Pijany Karuzelowy, zatacza kregi w sobie tylko znanym kierunku, nie panujac juz nad zaczarowanym mechanizmem. Trzymajmy sie mocno lancucha losu, by przypadkiem nie wypasc w biegu.
agniechannn90
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 273
Rejestracja: 25 stycznia 2011, o 21:51

28 stycznia 2011, o 19:27

Ja tez nie moglam wejsc :grr:
A dzien jako tako...Ja mialam duzo biegania,zalatwiania:) ale nareszcie wyszlam z domu:)
"Bo serca są po to,by krwawić tęsknotą...A myśli są po to,by wierzyć w nie...A słowa jak noże szybują przez morza i choćbyś uciekał odnajdą Cię!"
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

28 stycznia 2011, o 19:31

To był czasowy problem związany z brakiem opłaty :D Po prostu to przeoczyłem :D Dopiero jak wróciłem do domu to się zorientowałem że coś nie gra ;)

Mój dzień ogólnie był cięzki, masa rzeczy na głowie, ale nie narzekam, ze dzień był ciężki bo cieszy mnie strasznie fakt, że byłem w stanie to wszystko zrobić. Jechac tu i tam, wytrzymac nawet w hipermarkecie ponad pół godziny, a u mnie z dd przy tych światłach hipermarketu maksymalny czas wynosił 5 minut :)
Więc wracałem zadowolony i całą droge miałem banan na ustach, po prostu czuję się coraz lepiej :^ Brak ataków i ciągłego lęku, reszta rzeczy została ale to już mi tak nie przeszkadza :)
Tak więc dzień udany, żadnych strachów o omdlewanie, smierć, nie bałem się swojej DD. Jednym słowem luxus :^
Nie chce już pozwalać żeby mnie to dominowało nastepne 4 lata, to już chyba lepiej iśc na strych ze sznurem ;)
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
inema23
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 406
Rejestracja: 6 stycznia 2011, o 15:36

28 stycznia 2011, o 19:34

To swietnie! I Jak? :) Zapewne lepiej, co? ;)
Ja z domu dzisiaj wyszlam dwa razy, ale na krotko a to nie dobrze, leniwa cos jestem ostatnio :grr: Ale dzien minal nienajgorzej, cos tam sie pojawialo, ale staralam sie nie panikowac i zajmowac czymkolwiek aby tylko nie myslec :)

Super Victor, tak trzymaj! ^^
Bardzo sie ciesze, ze robisz tak ogromne postepy i idziesz do przodu, to najwazniejsze! Oby ten "banan" nie schodzil Ci z buzi :):)
Karuzela zycia kreci sie. Bezustannie nabierajac coraz wiekszego pedu. Pijany Karuzelowy, zatacza kregi w sobie tylko znanym kierunku, nie panujac juz nad zaczarowanym mechanizmem. Trzymajmy sie mocno lancucha losu, by przypadkiem nie wypasc w biegu.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

28 stycznia 2011, o 19:58

Mam po prostu porównanie miedzy tym co jest teraz a tym co było 3 miesiace temu. Rok 2010 był dla mnie koszmarem za życia, jak sobie wspomnę go to przechodza mnie ciarki i sam nie wiem jak je przezyłem. Źle jest bardzo od 4 lat ale ostatni rok to było piekło. Lęki 24 na dobę nie puszczało nic i nigdy, leki oprócz benzodiazepin nie pomagały żadne, terapia tylko z atakami pomogła mi się uporać. Ale lęk, DD wszystko pozostało. Wpadałem w depresje, lezałem w łózku i płakałem jak dziecko całymi czasem dniami. Nie chciałem z nikim gadać bo dd się zwiekszała, lęki nie pozwalały spać. Gdzies po cichu miałem powoli mysli samobójcze bo nie pomagało NIC. Znikąd nie przychodziła pomoc. Nie mogłem wyjść nawet na klatkę bo od razu lęki nie pozwalały mi isć w równej lini ale najgorsza zawsze była przez ten lęk depersonalizacja.
Otrząsnąłem się dopiero gdy nie wiedząc co robic pojechałem do swojej psychiatry i zamiast powiedziec cokolwiek rozpłakałem się i powiedziałem że nie mam już sił. Otrzymałem skierowanie do szpitala bo sama pewnie nie była mnie doktor pewna czy czegoś nie będe sobie chciał zrobić. Byłem w naprawde złym stanie, nawet głos do mnie ledwo co docierał.
I czekając na miejsce na tym cholernym oddziale, zrozumiałem, że straciłem 4 lata zycia a ostatni rok to kompletna tragedia. Jak żebrak musiałem się prosić ZUS o przedłużanie zasiłku rehabilitacyjnego robiąc z siebie kretyna i narazając się na drwiny posranych doktorek, które powinny być już dawno na emeryturze. i które tak naprawde do pięt nie dorastają żadnemu z nas.
I wtedy przestało mi już zalezeć na tym co się ze mną stanie. Obojętne mi było czy zwariuję bo mój stan i tak do złudzenia przypominał szaleństwo, obojętne mi było czy umrę, a nawet chyba było lepiej umrzeć niż meczyć się tak rok nastepny. Zacząłem to kompletnie olewać i mimo tego, że nie czułem tak naprawde już nic a lęk był nadal okropny robiłem to co musiałem. Dostałem pracę zaczałem chodzic do niej, zaczałem rozmawiac i wychodzić do ludzi. Ale naprawde było mi już wszystko obojętne. Przestałem chcieć się bać. Miałem dosyć wiecznego strachu. A skoro miałem do wyboru powieszenie się albo próba życia to wolałem spróbować, nawet gdyby mi się miało coś stać.
I tak po 3 miesiącach jest o niebo lepiej, nie przeraza mnie nawet o dziwo już tak bardzo temat smierci czy zwariowania ani omdlenia. Próbuje do tego podchodzić tak jak wcześniej zaczałem. Niech się dzieje co chce ja po prostu już nie chce tak zyć.

Nie wiem sam po co to pisze, chyba po to zeby powiedzieć, że leczenie terapią i lekami jak najbardziej jest trafne i potrzebne i może nas wyzwolić. Ale często się słyszy, że chorzy na nerwice, lęki musza sobie sami pomóc, i to jest niestety prawdą...sam sie o tym przekonałem i przekonuje nadal bo jeszcze wiele przede mną.
Wy tez zaczniecie w końcu zdrowieć, w którymś momencie ma się dosyć, naprawdę dosyć.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Aneta
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1255
Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03

28 stycznia 2011, o 20:14

Czyli trzeba dojsc do najgorszego punktu i zaczac wracac o wlasnych silach bo i tak nie ma wyjscia. Tak ja to rozumiem ale to moze tez szansa dla mnie bo tez powoli mam dosyc coraz bardziej dosyc...i chyba docieram do punktu bez wyjscia a moze wlasnie z wyjsciem?..
ODPOWIEDZ