Inemo, ja w momentach gdy nic mi nie dolega (rzadko

) czuje się kompletnie zdrowa i nawet nie myślę o tych wszystkich różnych chorobach..
Ja wiem, że jestem panikarą i to pewnie największą na tym forum

Moja mama zawsze mi powtarzała, że jestem histeryczką

i że ludzie naprawdę mają problemy a ja nie mam..
Kiedys borykałam się z tym "problemem" jedzenia co Ty. To znaczy zanim pojawiły się u mnie jakiekolwiek objawy nerwicowe mogłam zjeść malutko, bo po każdym posiłku czułam jak mi serce wali i miałam wrażenie, że mój organizm tego nie przetrawi, bo to dla niego za dużo. Potrafiłam zmusić się do wymiotów, bo czułam się wtedy po prostu lepiej fizycznie. Z czasem chyba mój żołądek skurczył się i po dwóch kęsach mówił "stop". W efekcie przy wzroście 165 cm ważyłam 42 kg

i wyglądałam jak prawdziwa anorektyczka. Do tego po każdym nieco większym (ale normalnej porcji) jedzeniu serce waliło, czułam się ciężka, senna i przez dwie albo trzy godziny nie funkcjonowałam: zazwyczaj spałam, albo leżałam, albo myślałam o zwymiotowaniu..
Potem byłam w ciąży: cały ten okres to była dla mnie koszmarna nerwówka z wielu powodów. Jakiś miesiąc po cesarce dostałam pierwszego ataku, tylko wtedy nie wiedziałam co to jest: to był luty: pochmurny szary paskudny dzień, czułam tylko jak mi gorąco uderzyło do głowy, serce zaczęło walić (nie miałam czegoś takiego jak ciśnieniomierz) i miałam to uczucie niby głodu, niby ssania w żołądku, rozpierania, wrażenia pełności, balona. Pamiętam, że zrobiło mi się słabo i zadzwoniłam spanikowana do mojego męża, że coś się ze mną dzieje, że mam uczucie głodu. Powiedział żebym zjadła kawałek chleba (jak u cukrzyka), ale nie mogłam nic przełknąć, bo miałam sucho w buzi, jakby mi się ślina nie wydzielała.. Trwało to ze dwie godziny..
Poszłam z tym do lekarza: zrobiłam echo serca, badanie na tarczycę, na cukier, na wszystko możliwe. Wreszcie usłyszałam, że mam pójść do psychologa. Dostałam wtedy tranxen.. Do czego zmierzam?
Od tamtego momentu, jak powoli mijały te objawy, NIGDY nie czułam już po małej a nawet dużej ilości jedzenia tego walenia serca, zmęczenia ani wrażenia, że nie przetrawię i potem nie zdarzyło mi się z tego powodu pójść zwymiotować. Mój metabolizm zmienił się albo po ciąży, albo przez te objawy nerwicowe. Nie wiem, ale się zmienił. Efekt był taki, że potem wsuwałam nie raz kaloryczne, obfite dania, wszyscy na mnie patrzyli albo z obrzydzeniem albo z zazdrością i wszystko przeze mnie - potocznie rzecz ujmując - przelatywało. Dziś ważę 50 kg i też nie tyję. Nie liczę kalorii, nie wymiotuję. Rozumiem przez co przechodzisz i zastanawiam się czy to nie jest jednak albo objaw nerwicy samej w sobie, albo zwyczajnie jej "wstęp" jak było u mnie bardzo długo. Nie potrafię Ci odpowiedzieć, bo Ty znasz lepiej swoje ciało i swoje reakcje.
Wiem tylko przez co przechodzisz z tym jedzeniem..