Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Siemacie! :)

Tutaj możesz się przedstawić, napisać coś o sobie.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Misiek
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: 28 kwietnia 2015, o 16:06

8 maja 2015, o 14:51

Cześć wszystkim!

Forum co prawda przeglądam już jakiś czas, ale dopiero niedawno postanowiłem się zarejestrować, a teraz pora chyba napisać coś o sobie.
Lat 24, właśnie kończę studia, cały czas pracując. Mój "problem" na poważnie rozkręcił się w lutym. Historia jakich na forum wiele: jechałem spokojnie samochodem, tuż przed domem nagły atak lęku, wrażenie umierania, odrętwienie, trzęsące ręce. Kolejne dni, bez znacznej poprawy, kilka wizyt u lekarza, EKG i badania krwi w porządku, tylko ze mną nadal było coś nie tak. W moim przypadku dość szybko zebrałem się w sobie i zapisałem ma wizytę do psychiatry, nie biegałem od lekarza do lekarza szukając innej choroby. Szanowny Pan Doktor zdiagnozował u mnie lęk wolnopłynący oraz przepisał Trittico przed snem w dawce 150 mg. Lek biorę do dzisiaj. Ponadto dowiedziałem się min., że psychoterapia nie jest ani potrzebna, ani pomocna , gdyż w moim wieku nie ma aż tak dużych problemów, które trzeba by "przegadywać"... . Na chwilę obecną usłyszałem po raz trzeci: "leczenie kończy się 6 do 9 miesięcy od momentu, gdy pacjent powie, ze czuje się dobrze pod warunkiem że nie przypada to jesienią lub zimą", szczegółów brak. Eh... czyżby Szanowny Pan Doktor przede wszystkim chciał wyleczyć mnie z kasy?
Cóż mogłem począć, posłuchałem, lecz gdy po miesiącu nie widziałem dużej poprawy jeśli chodzi o lęki, choć objawy somatyczne, jak potworny ból głowy i kołatanie serca ustąpiły, wybrałem się także na psychoterapię. Tam w jakimś stopniu uzyskałem pomoc i terapeutka za pomocą wodzenia wzroku i przypominania sobie traumatycznych sytuacji starała się je zamknąć. (Być może ktoś z was słyszał o tej metodzie lub sam z niej korzystał?) Lęk zdawał się powoli opadać, lecz czasami zdarzały się silniejsze nawroty, zwłaszcza rano, pod wieczór objawy raczej cichną, a jak dotąd zdarzają mi się dni (takie jak dzisiejszy), że lęk odpływa i czuje się prawie prawie normalnie (lecz ten robal gdzieś tam głęboko z tyłu głowy jeszcze siedzi)
Chyba najbardziej pomocny ze wszystkich terapeutów był mój ojciec, który nie bardzo chciał słuchać moich narzekań i obaw i gonił równo do pracy, sam wtedy nie wiedziałem, ani nie zdawałem sobie sprawy jak takie przymuszenie do wychodzenia i działania może pomóc, bylem zły i przytłoczony, ale gdy teraz na to patrzę, chyba
Wracając do korzeni i pierwszego ataku lęku: jak już niektórzy również wspominali przygoda z trawką. Zapaliłem, a już 5 minut później pożałowałem. Potworne uczucie umierania, całe życie stające przed oczami, duszności, wrażenie zawału... brr... Od tamtej pory, minęło półtora roku, z początku był spokój, ale jak wspomniałem w lutym wróciło.
Czasem miałem (i z rzadka ale nadal miewam) wrażenie totalnego oderwania od rzeczywistości i choć może wydać się to głupie z innej perspektywy to w kosmos wyrzucało mnie wrażenie w stylu: "A co jeśli wtedy umarłem i teraz wszystko mi się wydaje/śni?" i wziuuum wystrzelony w kosmos niczym Gagarin. Okropne. I strasznie się tego boję. Takie dziwne wrażenie miewam zawsze gdy gdzieś mimochodem usłyszę o śmiertelnych zejściach po dopalaczach... .

Walczę i nie poddaję się, mam nadzieję że jestem na powolnej, ale dobrej drodze by dołączyć do grona odburzonych. Raz lepiej raz gorzej, byle jakoś do przodu :)

Na koniec dodam, że niezmiernie cieszę się, że to forum istnieje, jesteście bardzo pomocnym światłem w tunelu! Oficjalnie podziękuję gdy osiągnę równowagę :!!!: ;)

Do zainteresowanych pytanie związane ze sportem, a dokładnie powrotem do przedzaburzeniowej aktywności: przed zaburzeniem uwielbiałem biegać i ćwiczyć siłowo, lecz po wrażeniu że zaraz zejdę na zawał (dzień wcześniej byłem biegać) nie potrafię się przełamać... Chętnie wysłucham waszych porad i opinii: Jak wam udało się wrócić do sportu właśnie? Jak się wspomagaliście, o czym myśleliście, może jakaś muzyka, rady, sugestie.

Pozdrawiam wszystkich i witam serdecznie ;witajka
Misiek
Awatar użytkownika
Maadziak
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 280
Rejestracja: 23 lutego 2015, o 11:49

8 maja 2015, o 16:05

siemka, Twój tata ma troszkę racji i w sumie dobrze, że masz takiego tatę. Znerwicowana osoba lubi się nad sobą rozczulać, a prawda jest taka, że nie ma nad czym bo to nie choroba- ale wiem że jest niełatwo,tylko marudzenie może niepotrzebnie odbijać się na relacjach z innymi. I miał Cię kto motywować :)
Mi tam się wydaje że z lekami i psychoterapią jest tak, że to taki dodatek. Jedno z rozwiązań, które może jedynie pomóc. Kluczem są własne decyzje przemyślenia i praca nad podejściem do sprawy, nad sobą. Bez tego owe dodatki, czasem mogą nic nie dać. Ale to pewnie wiesz ;)
sport..- człowiek prędzej zejdzie na zawał siedząc niż biegając. 'smil
sport poprawia samopoczucie- w granicach rozsądku oczywiście, prowadzi do zdrowia nie do choroby.
Awatar użytkownika
nigra88
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 240
Rejestracja: 17 lutego 2015, o 12:34

8 maja 2015, o 16:16

Czołem Miśku! :)
Tak, tata tyran to jest to :) lęk czasem nawet się takich boi :)
Dobrze, ze od razu przeczuwałem nerwice i nie bujałeś sie po innych lekarzach. Jak widać lęk po trawce weócił. Często tak ludziska maja bo ogólnie napad lękowy to jakaś tam trauma mała, która organizm bardzo dobrze zapamiętuje. Co do tych Gagarinów i kosmosu :) to pewnie dd. Ja też na początku miałam je tylko w sytuacji kiedy przychodziła myśl lękowa albo zobaczyłam cos w tv czy internecie albo zasłyszałam, co wzbudzało myśli lękowe. W Twoim przypadku jest to zrozumiałe, ze boisz sie wiadomości jakich sie boisz bo po trawce miałeś pierwszy lęk. Ja na mysl o pociągu gdzie doznałam pierwszego silnego ataku, tez miałam i mam dotąd myśli niekoniecznie pozytywne, jesli wiesz o co mi chodzi ;) zwyczajnie wzięłabym nogi za pas jak tylko widzę czy słyszę pociąg :) a to, ze umysł reaguje na wiadomości czy myśli lękowe derealizacją, czyli Twoim lotem w kosmos, to normalne.
Lekarze mają to do siebie, ze mało tłumaczą, zwłaszcza na NFZ. Niestety. Powszechnie sie uważa, ze trza brac leki jeszcze po ustąpieniu objawów, żeby sie wyciszyć, czyli, ze by umysł zapomniał o lęku na dobre. No a tego z wiosną i jesienią chyba nie muszę tłumaczyć :) chodzi i chandry wynikające naturalnie z przesilenia pogodowego. Czy 24lata to mało na psychologa? Hm... Ciekawe twierdzenie. Ale może jesli rzeczywiście miałeś lęki po maryśce, to ma to sens :) w każdym razie terapia behawioralno- poznawcza jest jak najbardziej dobra nawet w przypadkach kiedy nie ma zbytnio czego przepracowywać, ponieważ oswaja i pomaga walczyć z samymi objawami i mechanizmami lęku. Ale w sumie, jesli ktoś przyswoi treści z tego forum, to w sumie niewiele chyba mozna dodać :)
Dobrze, ze tak szybko trafiłeś gdzie trzeba, masz duże prawdopodobieństwo szybkiego wyjścia z zaburzenia :)
Co do sportu- Haha, wiele osób tu juz miało te problemy. Ja tez, wiec sie wypowiem :) początkowo chodzenie po schodach nawet nie wchodziło w grę, nie mówiąc o bieganiu czy rowerze, który wcześniej uwielbiałam. Dobrą radą w tym temacie jest niereaktywność i przekonanie się, ze nic Ci sie nie stanie. kiedy przychodzą objawy somatyczne, nie panikować, tylko reagować jak na popularną kolkę- przyszło-przejdzie, najwyżej trochę zwolnię :) w zasadzie chyba nie ma innego wyjścia jak zwyczajnie zacząć ćwiczyć i skupiać sie nie na myślach, bo wtedy objawy przyjdą niemal na bank, tylko właśnie na muzyce w słuchawkach albo nawet na liczeniu kroków, oglądaniu tego co wkoło albo rozmową z kimś- to chyba najlepszy sposób bo nie dość, ze masz uwagę skupiona czym innym to czujesz sie raźniej. Na początku pomaga tez wyznaczenie sobie celu, np "pobiegnę jeszcze za ten zakręt, do następnego drzewa" :) Powoli podświadomość załapie, ze wszystko jest wporzo i ze od samego myślenia i strachu przed zawałem, nie dostanie sie zawału i odpuści objawy :) Ja teraz wbiegam na siódme piętro i czasem specjalnie robie to mega szybko , tylko po to zeby cieszyć sie zmęczeniem, ktorego przez jakiś czas unikałam i nic. Zero objawów :)
Trzymaj sie.
Pozdr! :)
"Zastanów się, przed czym chroni cię twój strach, a zgodzisz się ze mną. I zobaczysz swoje szaleństwo."
Awatar użytkownika
Jerry
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 835
Rejestracja: 14 stycznia 2015, o 17:12

8 maja 2015, o 16:21

Ten przepisany środek przeciwdepresyjny to na spanie bardziej niż na nerwicę :) Ale ok, coś tam Ci pomaga.
Nikt z nas nie pomoże Ci wrócić do sportu. Sam to musisz zrobić. Co to jest lęk? Czy to jakiś zły pies, który zaraz Cię pogryzie? Kiedy ojciec Cię gonił do roboty to pracowałeś mimo lęku, co pozwalało się z nim oswoić. Poproś może ojca żeby Cię pogonił do biegania albo na siłownię. Jak nie pójdziesz to niech przypala Cię żelazkiem - wtedy przynajmniej lęk będzie miał uzasadnienie :D
Serio stary - po prostu idź i biegaj. Boisz się? Trudno, biegnij szybciej żeby uciec przed lękiem. Też przechodziłem ten strach przed zawałami, wylewami, etc. Do tego jeszcze biegałem z pulsometrem i widziałem, że lęk zaczyna się zawsze w okolicach 168 BPM więc biegałem wolniej z obawy przed napadami paniki. W końcu dopadło mnie i na niższych wartościach i pomyślałem, że to pier...ę. I pobiegłem szybciej trzęsąc się jak osika. Nie umarłem i poczułem się dobrze, a przy następnym biegu nie zakładałem już pulsometru. Biegłem jak chciałem, lęk atakował, a ja wtedy biegłem jeszcze szybciej. I żyję, biegam co drugi dzień. Nikt za Ciebie się nie przełamie. Po prostu to zrób.
Nowa dostawa kozich racic z hodowli ekologicznej na Podkarpaciu. Kilogram świeżych, całych - 19 zł/kg. Kilogram świeżych, drobno mielonych - 23 zł/kg.
Pamiętajcie, że najlepsze na nerwice są z koziołka racice!
Moczymy je 2 dni w wodzie lub mleku, mieszamy z miodem i cytryną, a następnie pałaszujemy (1-2 kilogramy dziennie). Nerwica przechodzi po tygodniu, depresja po dwóch.
Zapraszam do składania zamówień.
Awatar użytkownika
Misiek
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: 28 kwietnia 2015, o 16:06

8 maja 2015, o 18:31

nigra88 pisze:Czołem Miśku! :)
(...) jesli wiesz o co mi chodzi ;) zwyczajnie wzięłabym nogi za pas jak tylko widzę czy słyszę pociąg :) a to, ze umysł reaguje na wiadomości czy myśli lękowe derealizacją, czyli Twoim lotem w kosmos, to normalne.
oczywiście że wiem i trzymam kciuki, żeby się udało odurzyć również od pociągów. Musisz, bo podróż Pendolino czeka! :) A może na dobry początek tramwaj? Jakiś z jednym wagonikiem, wszak taki mały pociąg :si i przystanki krótkie. Tak dd nie należy do najprzyjemniejszych doznań, ale chyba się przyzwyczaiłem, już mnie tka nie straszy ;)

Co do sportu, na razie wbiegam sobie po schodach do mieszkania. Korzystanie z windy odpada, w naszych polskich blokach one wzbudzały we mnie lęk już od dziecka, jeszcze bez zaburzeń ;) I trochę kalisteniki w domu na dobry początek. Zobaczymy co wyjdzie dalej. Dzięki za odpowiedzi! :^
ODPOWIEDZ