Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Samobój to jedyne rozwiązanie?

Być może miałeś jakieś nieciekawe przeżycia, traumę i chcesz to z siebie "wyrzucić"?
Albo nie znalazłeś dla siebie odpowiedniego działu i masz ochotę po prostu napisać o sobie?
Możesz to zrobić właśnie tutaj!

Rozmawiamy tu również o naszych możliwych predyspozycjach do zaburzeń, dorastaniu, dzieciństwie itp.
aleks1723
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 185
Rejestracja: 17 stycznia 2016, o 19:38

7 marca 2016, o 11:26

Witam. Doszedłem do wniosku, że jestem chory... Naczytałem się o tym, że człowiek to tylko mózg i jest tylko maszyną, chemią... Teraz jak rozmawiam nawet z rodziną, to nie do końca odczuwam uczucia, bo mam wrażenie, że rozmawiam z mózgiem tylko... To kur... Okropne! Całe Życie moje legło w gruzach... Już nawet lepsza była ta analiza wszystkiego... Ale tego nie dam rady wytrzymać... :cry: Wszystko teraz straciło sens... Moi rodzice, rodzeństwo... To tylko chemia mózgu odpowiednia... Jak patrzę na człowieka, to po prostu rozmawiam z jego mózgiem wyuczonym? Nie chce tak Żyć, byłem człowiekiem wrażliwym i zawsze uważałem, że człowiek i wszystko ma piękną wartość... Nie chce się stać jakimś drugim Hitlerem przez to... Także jeszcze tutaj dopytam, czy są na to jakieś leki, może ktoś coś wie? Bo szczerze nie wiem, czy wytrzymam z tą świadomością jeszcze kolejny tydzień. Że ja też jestem jeb*** maszyną... Zasrane naukowe strony... Co za dużo wiedzy to niezdrowo... Coraz bardziej się boję, że przyrównam wartość człowieka do zwierzęcia jak kolwiek to strasznie brzmi... Nie chce nikomu zrobić krzywdy... Ale nawet jak widzę to wszystko co zewnątrz, to myślę, że to moje oczy tak odbierają, bo po prostu jestem maszyną! ;/ Albo muszę się jakoś z tego wyleczyć, albo po prostu umrzeć bo skoro nic mnie już nie cieszy, to jednej wybrakowanej maszyny mniej... Jak mogłem uwierzyć w tą jeba** myśl... I stała się moją prawdą...
Zawsze bałem się shiza i w końcu go dostałem...
Największe zło jest ukryte w świętobliwych nadmiernie i w tych powściągliwych nadmiernie.
No bo ja kochałem Życie, ale się za bardzo rozpędziłem i je zgubiłem...
kucyki46
Gość

7 marca 2016, o 11:59

aleks1723 pisze:Witam. Doszedłem do wniosku, że jestem chory... Naczytałem się o tym, że człowiek to tylko mózg i jest tylko maszyną, chemią... Teraz jak rozmawiam nawet z rodziną, to nie do końca odczuwam uczucia, bo mam wrażenie, że rozmawiam z mózgiem tylko... To kur... Okropne! Całe Życie moje legło w gruzach... Już nawet lepsza była ta analiza wszystkiego... Ale tego nie dam rady wytrzymać... :cry: Wszystko teraz straciło sens... Moi rodzice, rodzeństwo... To tylko chemia mózgu odpowiednia... Jak patrzę na człowieka, to po prostu rozmawiam z jego mózgiem wyuczonym? Nie chce tak Żyć, byłem człowiekiem wrażliwym i zawsze uważałem, że człowiek i wszystko ma piękną wartość... Nie chce się stać jakimś drugim Hitlerem przez to... Także jeszcze tutaj dopytam, czy są na to jakieś leki, może ktoś coś wie? Bo szczerze nie wiem, czy wytrzymam z tą świadomością jeszcze kolejny tydzień. Że ja też jestem jeb*** maszyną... Zasrane naukowe strony... Co za dużo wiedzy to niezdrowo... Coraz bardziej się boję, że przyrównam wartość człowieka do zwierzęcia jak kolwiek to strasznie brzmi... Nie chce nikomu zrobić krzywdy... Ale nawet jak widzę to wszystko co zewnątrz, to myślę, że to moje oczy tak odbierają, bo po prostu jestem maszyną! ;/ Albo muszę się jakoś z tego wyleczyć, albo po prostu umrzeć bo skoro nic mnie już nie cieszy, to jednej wybrakowanej maszyny mniej... Jak mogłem uwierzyć w tą jeba** myśl... I stała się moją prawdą...
Zawsze bałem się shiza i w końcu go dostałem...
Człowiek to dusza, a ciało to tylko trochę proszku po spaleniu. Ludzie nie upadają gdy ich duch jest mocny. Spójrz na ludzi z depresją. Latają po lekarzach załamani, szukając dla siebie ratunku. Tymczasem okazuje się, że fizycznie są zdrowi. Choroby psychiczne to choroby duszy. '' Co mówi Bóg? Mówi - Ja jestem krzewem winnym - Wy latoroślami. Jeśli będziecie we mnie trwać przyniesiecie owoc i uda Wam się. Tutaj tkwi przyczyna problemów psychicznych. Podejmujemy niewłaściwe decyzje. Nie pozwalamy Bogu aby nas prowadził. (modlitwa)''
emek16
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 344
Rejestracja: 17 listopada 2015, o 11:37

7 marca 2016, o 12:13

Człowiek to nie tylko mózg i chemia i nie jest maszyną jak by tak było to wystarczyło by nas tylko przeprogramować abyśmy przestali snuć te egzystencjalne myśli niemeilibyśmy dołów depresji nerwicy i innych rzeczy a tak to chodzimy po lekarzach psychologach zażywamy leki które powinny nas przeprogramować i co i nic człowiek znaczy coś więcej.Dowodem na to niech będą twoje myśli egzystencjalne maszyna nie myśli skąd się wzięła.
aleks1723
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 185
Rejestracja: 17 stycznia 2016, o 19:38

7 marca 2016, o 13:14

Płacze z tego powodu pół dnia, a jednocześnie się zastanaiwając, jakie procesy zaszły w moim mózgu, że płaczę... Że i tak nie ma człowiek swojej woli, tylko odpowiednia chemia... Trudno to mi jest opisać... To najgorsze co może w Życiu być, poddawać Życie wątpliwości... I zastanawiać się nad każdym procesem myślowym, chemią itd... To tak jakby stracić "duszę" Jakby całe życie straciło "Duszę"... Aż mi się miotować chcę cały dzień... Jak analizuję każde słowo siostry i myślę, co to wywowałało, jakie procesy zaszły w jej mózgu itd... Że to wyuczony schemat... Tak jakby Życie, straciło Życie.. Coś okropnego... Chciałbym się cofnąć parę miesięcy wstecz, kiedy nerwica mnie zaczęła łapać i bałem się własnych myśli bluźnierczych itd... Wtedy wiedziałem, że jestem człowiekiem i tylko się czegoś bałem... Nie analizowałem każdego procesu i nie uważałem, że ludzie to tylko chemia mózgu... Naprawdę mam uczucię, że zaraz omdleję z tego wszystkiego... Takie uczucie zdenerwowania, że na siłe chciałbym się cofnąć w czasie, żeby nie rozpocząć tego całego analizowania i tego okropnego uczucia... Wtedy Życie miało sens, nawet z lękiem. Bo z lękiem można Żyć, ale nie z uczuciem, że wszystko jest schematyczne, robotyczne... Że wszysto jest chemią i nie ma człowiek swojej woli, jest tylko procesem chemicznym, nawet mi się nie chce ruszać i nie mam apetytu... Bo jaki jest cel żyć w świecie pełnym chemi, każdy mój ruch to chemia, każde moje słowo to tylko pewien proces... Emocje to chemia, miłość chemia, miłość do rodziny odpowiednia chemia w mózgu, wiara w coś, to też chemia i odpowiednie emocje, nie ma co się oszukiwać... Choć chciałbym się wrócić do dawnego poglądu, że Życie jest piękne, człowiek jest cudem i wszystko jest piękne... Lekami co zrobie lekami? Co one mogą pomóc, jak dalej będę świadomy tego, że każdy jest tylko "robotem" schematami, myślami, chemią itd itd... Że jak nawet ktoś w coś wierzy, czy ma jakiś pogląd, to jest tylko spowodowane pewnymi czynnikami... Subiektywne, procesy w mózgu... Chciałbym się tego pozbyć gówna, ale jak... Skoro dalej będę wiedział, że to prawda... Że nawet mój płacz jest wywoływany chemią, że jestem tylko głupim robotem, który może obserwować siebie - Ale może to po prostu jedna część mózgu obserwuje drugą, i jej procesy... I to nazywamy świadomością... A jakby wyłączyć tą część mózgu, to byśmy nawet nie mogli obserwować własnych myśli...
Największe zło jest ukryte w świętobliwych nadmiernie i w tych powściągliwych nadmiernie.
No bo ja kochałem Życie, ale się za bardzo rozpędziłem i je zgubiłem...
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

7 marca 2016, o 13:19

Aleks nadal to wiesz wszystko tylko zaburzenie i twoja duża umiejętność wkrecania się i poddawania wszystkiemu co czytasz spowodowała czasowy rozgardiasz myślowy.
Nie nazywaj tego jednak schizofrenią bo to nie ma wspolnego wiele z tą chorobą co opisujesz i sobą przedstawiasz.
Natomiast na pewno co to musisz zrozumieć, że wszystko co teraz robisz próbując wyjasnić pochodzenie człowieka to sa natręty, bo ty w środku na pewno nadal masz w sobie rozsadek i wiedze ale teraz ta potrzeba kontroli i wyjasniania ci to przesłania.
Samobój? Lepiej popełnić samobójstwa niż spróbowac wrócić na normalne tory?
Wszystko jest mozliwe i ty także masz szanse powrotu, bo ja już takie wkrecenia się w takie rozkminki i myśli widziałem wielokrotnie, i ludzie ci dziś nie mają juz tej czasowej sieczki. Więc i ty masz szansę.

Ja to ci doradzam jedną rzecz moim zdaniem najwazniejsza, odstawienie tej tematyki na jakiś czas, bo to co opisujesz to nie jest załamanie egzystencjalne tylko twoja skłonność do natrętnego kontrolowania i wyjasniania.
Idż zresztą na terapię to usłyszysz to samo. I to trzeba traktowac jak każdy inny natręt.
A wszelkie wątpliwości i rozkminki traktować jak brzytwa, ucinać i prostować do najłatwiejszego wyjaśnienia i prawdopodobieństwa a do tego skupiać się na innych zajęciach, sprawach i życiu + plus chodzić na terapię.

Przykładowo jakie jest wyjasnienie tego z czego się sklada człowiek? Od średnio 15 wieku do dziś wiadomo, że jest to paralelizm psychofizczyny, czyli chemia mózgu, organizmu, ciało współgra z umysłem, stanem emocjonalnym.
Chemia to nie wszystko, jest niemniej jednak bardzo wazna ale ty równiez możesz nią zarządzać, bo nie tylko chemia wpływa na ciebie ale i ty na chemię.
I to wszystko, nie ma sensu doszukiwac się dna, rozkminiac rzeczy nieprawdopodobnych, filozoficznych, które nie przydadzą ci się praktycznie do niczego obecnie i stanowią tylko wzmacnianie twojej nerwicy.

Piszesz o tym, ze wczesniej miałes inne natrętne myśli - TO CO MASZ TERAZ TO JEST TYM SAMYM I TAKIE SAME SĄ SPOSOBY DZIAŁANIA NA TO.
Bierz się więc za to, tak jak należy, filozofię głęboką na razie sobie odpuść.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
kucyki46
Gość

7 marca 2016, o 13:35

aleks1723 pisze:Płacze z tego powodu pół dnia, a jednocześnie się zastanaiwając, jakie procesy zaszły w moim mózgu, że płaczę... Że i tak nie ma człowiek swojej woli, tylko odpowiednia chemia... Trudno to mi jest opisać... To najgorsze co może w Życiu być, poddawać Życie wątpliwości... I zastanawiać się nad każdym procesem myślowym, chemią itd... To tak jakby stracić "duszę" Jakby całe życie straciło "Duszę"... Aż mi się miotować chcę cały dzień... Jak analizuję każde słowo siostry i myślę, co to wywowałało, jakie procesy zaszły w jej mózgu itd... Że to wyuczony schemat... Tak jakby Życie, straciło Życie.. Coś okropnego... Chciałbym się cofnąć parę miesięcy wstecz, kiedy nerwica mnie zaczęła łapać i bałem się własnych myśli bluźnierczych itd... Wtedy wiedziałem, że jestem człowiekiem i tylko się czegoś bałem... Nie analizowałem każdego procesu i nie uważałem, że ludzie to tylko chemia mózgu... Naprawdę mam uczucię, że zaraz omdleję z tego wszystkiego... Takie uczucie zdenerwowania, że na siłe chciałbym się cofnąć w czasie, żeby nie rozpocząć tego całego analizowania i tego okropnego uczucia... Wtedy Życie miało sens, nawet z lękiem. Bo z lękiem można Żyć, ale nie z uczuciem, że wszystko jest schematyczne, robotyczne... Że wszysto jest chemią i nie ma człowiek swojej woli, jest tylko procesem chemicznym, nawet mi się nie chce ruszać i nie mam apetytu... Bo jaki jest cel żyć w świecie pełnym chemi, każdy mój ruch to chemia, każde moje słowo to tylko pewien proces... Emocje to chemia, miłość chemia, miłość do rodziny odpowiednia chemia w mózgu, wiara w coś, to też chemia i odpowiednie emocje, nie ma co się oszukiwać... Choć chciałbym się wrócić do dawnego poglądu, że Życie jest piękne, człowiek jest cudem i wszystko jest piękne... Lekami co zrobie lekami? Co one mogą pomóc, jak dalej będę świadomy tego, że każdy jest tylko "robotem" schematami, myślami, chemią itd itd... Że jak nawet ktoś w coś wierzy, czy ma jakiś pogląd, to jest tylko spowodowane pewnymi czynnikami... Subiektywne, procesy w mózgu... Chciałbym się tego pozbyć gówna, ale jak... Skoro dalej będę wiedział, że to prawda... Że nawet mój płacz jest wywoływany chemią, że jestem tylko głupim robotem, który może obserwować siebie - Ale może to po prostu jedna część mózgu obserwuje drugą, i jej procesy... I to nazywamy świadomością... A jakby wyłączyć tą część mózgu, to byśmy nawet nie mogli obserwować własnych myśli...
Ból egzystencjalny i ten po utracie ludzi, których kochasz to jest największa tragedia dla człowieka, z jaką może się spotkać. Znam te uczucia, ale czas jest lekarzem i nauczycielem. Największa siła tkwi w Tobie. Tam też jest powód wszystkich Twoich porażek, a jedna pozytywna myśl jest wielokrotnie silniejsza niż negatywna. Negatywizm to trucizna, a w każdym znajdziesz coś do kochania. Przywiąż wagę do tych miłych rzeczy. One są ukojeniem. A punktem wyjścia jest oddychanie. Myśl o odechu jest jak reset. Bo powietrze jest balsamem, który oczyszcza umysł i dodaje siły. https://www.youtube.com/watch?v=5ocHBIWHhW8
aleks1723
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 185
Rejestracja: 17 stycznia 2016, o 19:38

7 marca 2016, o 23:47

Dziękuję kochani Za odpowiedzi! :) Victor - To jest racja, tzn chciałbym żeby była... Najgorsze jest to poczucie, że już nigdy nie będę mógł żyć jak dawniej bo zawsze się będę kontrolował w każdym aspekcje życia i że musze to robić...
I ta najgorsza rzecz co mam od 2 dni, a dziś to już wgl... Uczucie, że nie ma różnicy pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem... Jak nawet o tym myślę, to mnie piecze tył głowy i miotować mi się chce... Po prostu nie czuje uczuć i mam takie w tyle głowy mocne wrażenie, że życie człowieka jest tyle samo warte i że każdy jest tylko maszyną... Naprawdę od tego chce się miotować. Jak mogę nie czuć NIC do ludzi?! Jak to możliwe, że krzywda nie robi na mnie wrażenia... To coś okropnego, tak jakby mnie coś blokowało i wmaiwało, że i tak jesteśmy robotami więc wszystko jedno, czy zginie małe dziecko... Naprawdę to jest tak przekonujące, że się miotować chcę... Zawsze byłem wrażliwy, a teraz mnie coś blokuje w zrozumieniu prostego, że jestem człowiekiem i ktoś też jest... tak jakby nie było różnicy pomiędzy Moją Mamą a jakimś zierzęciem... Tzn wiem niby, że jest ale coś zaraz mnie blokuje, że nieprawda, że nie ma... I nie czuje uczuć do Nikogo... Boje się, że komuś coś zrobię... I zaraz myśl i co z tego? Chyba dziś wyjadę z domu rodzinnego przespać się gdzies indziej. Tak jakby moja świadomość była przyćpana i coś mi się starało wmówić, że to coś ma rację, a świat realny to tylko moje złudzenie... Jak można porównywać własną Matkę do zwierzęcia?! Ja pierd*** Jestem jakimś zwyrodnialcem, ale z drugiej strony kocham świat i ludzi tam gdzieś głęboko... O ile za sekunde się nie odezwie blokada... Już myślałem, że poukładałem sobie w głowie wszystko i nie straszne mi są natręty, ale to tak jakbym stracł świadomośc w 50 % i jakby to coś starało mi się narzucić wiarę w to, że człowiek nie różni się od robota... Strasznie okropne uczucie... Boje się tylko, że żaden LEK by nie pomógł, bo dalej będę rozmyślać i analizować... I będę się zamartwiał tym, że faktycznie jestem robotem, bo łykam leki i chce wpłynąć na chemię mógzu...

Czy można sobie wmówić, że ludzie są nic nie warci? Skoro Islamista sobie może coś wmówić, że ludzie są nie warci... Nie chcę tego, ale tak jakby ten pogląd mi zasłania prawdziwy obraz świata... Tak jakby tamto było prawdziwe. a to, że ludzie nie sa robotami nieprawdziwe... Szkoda wgl mówić, nic mnie nie cieszy obecnie. No i nie ma co się dziwić... Ale mam wmówić sobie że to jest prawdziwość i to jest prawda? I na siłę unikać tych myśli, zajmować się czymś? Bo jak się pojawiają, to tak jakby mi się tryb przełączał i traciłbym 50 % świadomości, był jakby za zasłoną i fazie snu i zero uczuć do ludzi i traktowanie ich "rzeczowo" - Nie mogę się rozpłakać nawet jak to piszę, bo coś mnie blokuje...

-- 7 marca 2016, o 23:37 --
To jest coś OKROPNEGO! Dlaczego mój zasrany pogląd się zmienił... Teraz uważam, że każdy człowiek jest tylko chemią... To potrafi zrujnować Życie! Bo jak widzę Mamę, to myślę, że to tylko chemia Ja piernicze... Wszystko przeboleję, DD, myśli natrętne... No dosłownie wszystko! Tylko nie brak uczuć do bliźniego... Tak jakby każdy był nie ważny! Pomocy ;/ Jak mogę patrzeć na siostrzenice i nie widzieć w niej życia! To coś nienormalnego... Nie moge odczuwać nic, bo w nikim nie widzę życia, tylko chemię mózgu, cały świat bez Życia... Czy są na to leki jakieś na tą shize? Choć wiem, że potwierdzę tym swoją głupią teorię, że wsztko jest chemią i zero duszy... No ale tak naprawdę nie da się Żyć, bez miłości do Życia, do ludzi... Jak można nie odczuwać emocji patrząc na coś okropnego.. Jak ja się wzruszałem i płakałem nawet na widok uśmiechu dziecka, a teraz widzę je, jak zwykłą chemię! Jestem pewien, że tam nie ma duszy, tylko chemia, bo się naczytałem gówien o racjonalistach... :(: :(: :buu: Błagam, czy jest coś na to? Ale co? Czy możliwe, że o tym zapomnę? Zrobię Wszystko dosłownie Wszystko, żeby tylko zmienić ten światopogląd, ale nie potrafię, bo wszędzie piszą, że człowiek to tylko móz, człowiek to tylko zwierze! ;/ Na każdej zjeb&&& stronie internetowej... Jaki Świat byłby piękny bez pewnej części internetu! ;/ Jak to zmienić? Wszystko naprawdę wszystko zniosę, nierealnośc siebie, świata... Ale nie To! Victor ja pragnę z tego Wyjść, naprawdę! Robię wszystko, medytuję po godzine dziennie, dziś podczas medytacji, miałem 2 ataki takie, że myślałem że umieram, a jak skończyłem to ostre DD, no ale co gózik ;/, bo chcę Żyć i się Cieszyć, ale przez moje zasrane poglądy, nie potrafię... Jak mam z kimś rozmawiać, skoro mam pewność, że jest chemią mózgu, że Mama która mnie wychowywała to tylko chemia... Ja to chemia... To nie jest już natręt, tylko zasrana pewność... Że jesteśmy robotami chemicznymi... Do tego dochodzi DD, i lęk i jest ładna mieszanka...
Ja się nie dziwię, że większość naukowców, to ponuraki, i większośc nie jest szczęśliwa... Skoro mając świadomośc, że wszystko to chemia, nie można być szczęśliwym... Jak o tym myślę, to mi się chce miotować. I ta blokada na uczucia przez to... Że jak mam kochać Mamę, to co? Mam kochać chemię? - jestem chamiś psychopatą...

-- 7 marca 2016, o 23:47 --
Jakby ktoś chociaż mi dał otuchę, że nie jesteśmy tylko robotami... Sam nie wiem, czy jeszcze uronię nawet łzę, czy będę mógł na kogoś spoglądać i widzieć człowieka... zamiast coś płaskiego... To jest okrutne... Przynajmniej tak mi się wydaje... Mogę zachować świadomość, więc nic nikomu nie zrobię póki będe świadomy, ale odczuwam obcość na tym świecie, jakby każdy był robotem chemicznym... Jakbym gadał z zaprogramowanymi robotami... Ja pierd...
Jakie są leki na shizofrenie dobre? Czy wgl są jakieś dobre?
Największe zło jest ukryte w świętobliwych nadmiernie i w tych powściągliwych nadmiernie.
No bo ja kochałem Życie, ale się za bardzo rozpędziłem i je zgubiłem...
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

8 marca 2016, o 10:43

To nie są tematy do rozmyślań i analizy tylko uznania tego wszystkiego za myśli natretne
w stanie lękowym.
I mozna to tylko przeczekać - taka jest na to rada.
Bo teraz każde tłumaczenie i tak będzie dla Ciebie mało wiarygodne.
Racjonalizm nie wyklucza duchowej strony człowieka bo z naukowego p. widzenia już dawno wiadomo że to co w myśli
i duszy ma wpływ na stan fizyczny.
A nawet istnienie skrajnego racjonalizmu to zawsze tylko czyjaś teoria, a teorii jest wiele różnych i to zupełnie
przeciwstawnych sobie.
Nie ma sensu sie tymi teoriami faszerować i nakręcać w stanie lękowym.

I muszę dodać że szkoda że jak miałam derealizację i takie własnie rozmyślania to przez pare miesiecy
byłam z tym sama, nie kojarzyłam tych mysli ze stanem lękowym.
Myślałam że to depresja albo że zwariowałam. Gdybym miała dostep do forum i widziała ile ludzi ma takie myśli
to bardzo by mnie to uspokoiło, że tak może być w stanie lękowym, że to jest tylko objaw napięcia i zmęczenia lękiem.
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
aleks1723
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 185
Rejestracja: 17 stycznia 2016, o 19:38

8 marca 2016, o 11:20

Dziękuję Ci Marianna :) Jestem Ci bardzo wdzięczny za odpowiedź. Cały czas właśnie staram się sobie wmówić, że to tylko przejściowe i że to tylko takie odczucie lękowe... Choć to bardzo dziwne... Takie odczucie, że np moja Siostra umarłaby, a ja bym nic nie czuł, bo to tylko chemia mózgu i takie uczucie w brzuchu taka blokada...jakby coś chciało z brzucha wyjść. Do tego ciągłe nerwy 24/7 które staram się nie ujawniać. Mam takie uczucie jakbym był szaleńcem jakimś, jakbym się stawał szaleńcem... Bo takie dziwne uczucie, jest to tak silne, że ludzie nie są nic warci, tak samo jak zwierzeta i nic, bo wszystko to martwa chemia na tym świecie, ja też... Tak jakby wszystko było zaprogramowane... I tak jakbym był tego na 99% pewny... Ale dalej ten 1 % ma nadzieje, że to nieprawda, że to minie... Bo to coś okropnego, że nie robi na mnie nic wrażenia, bo uważam, że to tylko chemia... I np jakby ktoś zginął, to tylko chemia... I takie uczucie w brzuchu mam, że już tak zostanie i będę wszystko traktował jak papier... I jeszcze ta analiza, a może to prawda? Ehhh... Może sobie jakoś z tym poradzę, chociaż nawet jak to pisze, to coś mi podpowiada: "ale z czym poradzić, jak to prawda jest, że świat to tylko chemia i nic nie jest warte" :[ I nawet jak chcę iśc do psychologa, to wrażenie, że to tylko chemia i ona mi gada, to co jej wpoili do mózgu i teraz działa jakimś schematem, a nawet nie wie co mówi, bo nie ma w niej życia, bo jest tylko chemią, a nie życiem... :( ;[

-- 8 marca 2016, o 11:20 --
Postaram się jakoś to na siłę wtłumaczyć sobie, że w ludziach jest życie i że we mnie też jest życie i że we wszystkim jest życie, choć dalej mam obraz tych głupich zdań z internetu, że człowiek to tylko chemia i wszystko to chemia... Jak np dziecko płacze, to nie potrafię odczuwać uczuć, bo wiem, że to tylko chemia... I jeszcze to, że jestem tylko obserwatorem i widzę własne emocje i myśli, to jeszcze bardziej mnie wprawia w przerażenie, że jestem chemią... I się naczytałem, że świadomość, to tylko to, że jedna część mózgu obserwóje drugą... Ale staram się w to nie wierzyć... I dalej się popieram tym, że niektórzy piszą, że naukowcy dalej nie wiedzą dokładnie skąd się bierze świadomość... Pomimo paru artykułów, w których pisano, że naukowcy już wiedzą jak włączać i wyłączać świadomość przez odpowiednie impulsy elektryczne... :buu: :buu: :buu: I sobie tak wyobrażam, że wszystko to co robie, to też jest czymś sterowane i ludzie to samo... Gdybym za dużo nie czytał, to pewnie nie byłbym tak zgnojony... Bo jak tu teraz sobie to przetłumaczyć, skoro to naukowe strony... I teraz nawet podczas medytacji nie mam pewności, że to coś wiecej, niż tylko obserwacja jednej cześci mózgu, przez drugą... Zawsze miałem poczucie podczas medytacji, że jestem czymś więcej niż ciałem i mózgiem, skoro mogę obserwować jego procesy... I tylko w sumie tylko ona mi daje nadzieje...
Największe zło jest ukryte w świętobliwych nadmiernie i w tych powściągliwych nadmiernie.
No bo ja kochałem Życie, ale się za bardzo rozpędziłem i je zgubiłem...
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

8 marca 2016, o 13:49

W stanie lękowym zwracamy uwagę na wszystko i wszystko może być powodem do kolejnego lęku.
Również wrażenie braku emocji.
A to jest zupełni normalne, tak ja w sytuacji gdzie np. człowiek majacy na sobie ogromną odpowiedzialność
np. kierownik elektrowni jądrowej w momencie awarii nie jest w stanie normalnie odczuać emocji miłości i radości życia
bo umysł jest nastawiony na zagrożenie, na przetrwanie a nie na emocjonalne nirwany;)
Jeśli jestesmy w stanie lękowym to umysł "wyłącza" emocje bo nie ma miejsca na głupoty i nastawia się na zagrożenie.
A w zagrożeniu wiadomo...:)
I tak podonie funkcjonuje to własnie w nerwicy, stad wrażenie odciecia od emocji.
Tylko problem jest w tym że gdyby byl realny problem, zagrożenie to nie miał byś czasu rozmyślać
nad tym jakie emocje jak odczuwasz, tylko zajął być się szukaniem rozwiazania.
A w stanie lękowym ponieważ nic sie takiego nie dzieje to szukamy, analizujemy, zwaracamy uwage na wszystko
i w końcu dochodzimy do wniosku że nawet jak by szlag trafił kulę ziemską to nam jest wisio ryba, a skoro tak to zwariowalismy;)
Wszystko jest chwilowe i przejdzie.

I dobrze żebym też sama to sobie wbiła do głowy bo ponieważ mam teraz różne zawirowania życiowe
to łapię sie na tym że wydaje mi się że jest mi absolutnie wszystko jedno;)
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
aleks1723
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 185
Rejestracja: 17 stycznia 2016, o 19:38

8 marca 2016, o 20:43

Idę w czwartek na kolejną wizytę do psychoterapeutki ( Trochę to wychodzi PLN - ale zdrowie najważniejsze, gdybym tylko był bogaty to oddałbym wszystko żeby wyzdrowieć i poczuć się jak człowiek nie jak zwierze) Ciągle coś mi podpowiada, że taki stan jak jest teraz, to jest normalny mój stan... Co mnie cholernie boli... Mam uczucie takiego maksymalnego zagubienia, bo czuję się jak zwierze... Nie czując nic do ludzi i widząc ich jako nic więcej tylko chemia... Nawet jak pomyślałem dziś poważniej o samobóju, to zaraz cichy głos i ucisk w brzuchu - tak jakby z podniecenia... No i co, że się zabijesz? Jesteś tylko chemią... Jedną chemię mniej... Nie czuję się jak człowiek, pozatym mój pogląd pustki nie pomaga, bo nie mogę się utożsamić z żadną moją Historią... Może gdybym w Życiu bardziej się utożsamiał ze sobą, to teraz nie miałbym problemu w Życiu... Choć logicznie wiem, że każde utożsamianie się jest złudne... Zawsze starałem się nie utożsamiać, że np jestem tym i tym, każdy człowiek dla mnie był równy i piękny... Nie ważne czy Kloszart, czy Kapłan, czy Król ja widziałem w nich nagich ludzi i pięknych... Nigdy nie potrafiłem widzieć ludzi inaczej niż nagich ( w pozytywnym sensie i czystych) - Nie mówię, że byłem jakimś Jezusem czy coś, bo nie... Jest we mnie cholernie wiele sprzeczności... Potrafiłem Kraść duże sklepy i nie widziałem w tym nic złego( dalej nie widzę niestety) ale staruszki z własnym sklepikiem bym nie okradł nigdy w życiu... Przestałem Kraść, bo Rodzina tego nie lubiła... Ja robiłem to z nawyku, chyba, żeby poczuć adrenalinę ;/ Ale to było kilka lat temu... Czuję się po prostu nie jak człowiek, jak coś... Coś w rozsypce... Chaotyczny umysł, nie wiem co robię w swoim pokoju, niby mam to poczucie, że tu jestem, ale że to jest złudne... Że tak naprawdę mam Rodzinę i czuję do nich, coś bo nadałem temu wartość... Może ja mam złe wyobrażenie człowieka zdrowego... Chciałbym sam dać sobie radę i jest we mnie coś takiego, a z drugiej strony to najchętniej bym tak zrobił, że udawałbym, że popełniam samobója, wtedy muszą mnie przyjąć do szpitala... Chciałbym szczerze, żeby ktoś mi zrobił Pranie mózgu... A z drugiej strony to moje "Ja" jest oburzone tą decyzją, bo twierdzi, że sobie samo poradzi... Za niedługo wizyta u psychiatry - nie wiem czy po leki czy nie ;/ Z jednej strony chciałbym, a z drugiej - Coś woła do mnie... I tak nie jesteś człowiekiem, jesteś nicością, chemią, robotem... Twoja Historia nie istnieje tak naprawde, więc nie ma co się rozczulać... Istnieje w twoim chemicznym mózgu... Czuje się jak "przebudzony" - Choć wiem, że nie jestem skoro cierpie... Ale naprawdę nie odczuwam własnej tożsamości i wiem, że tożsamość to iluzja ( przynajmniej w moich oczach) Ale bez niej cierpie... I znowu myśl i odczucie " Ale ty nie masz rodzeństwa, bo to tylko chemia" Ludzie to tylko chemia mózgu... Ale zaraz jakś częśc mnie się odzywa i uspokają tamtą, wmawiając, że jest inaczej... Czuję tak jakbym tracił swoje Życie I znowu ta myśl i uczucie paskudności "ale twoje życie jest nic nie warte bo to tylko chemia i iluzja" Kur... Boje się, że psycholog mnie nie zrozumie, bo np nie będzie wiedziała, o co mi chodzi z tym uczuciem, że nie utożsamia się z własną osobą... A dalej jakaś część mnie myśli: Jutro się obudzisz i będzie lepiej, a druga zaprzecza, że to tylko moja Złudna iluzja, Hisotoryjka i wszystko mi ubrzydza... Każdą czynność. To żałosne, że krytykowałem mojego Tatę, a sam idę po Leki i to pewnie na shiza... Potrafię podważyć wszystko, że nawet istnieję, że mój Tata nie jest moim Tatą, że życie się nie toczy, tylko to mi się zdaje... No kur... Jak można wszystko podważać... I to takie się wydaje prawdziwe te uczucia... I najgorsze to uczucie, że psycholog mi nie pomoże, bo Ona będzie patrzeć z "ludzkiego" punktu widzenia i tego co ją nauczono... A ja miałbym najlepiej ochotę się stać duchem... O ile takie coś istniej, i wyjść z ciała... Nie istnieć już... A najlepiej się obudzić jako zdrowy człowiek, który zapomniał o całym tym gów***
Największe zło jest ukryte w świętobliwych nadmiernie i w tych powściągliwych nadmiernie.
No bo ja kochałem Życie, ale się za bardzo rozpędziłem i je zgubiłem...
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

10 marca 2016, o 11:32

Widzę że nie wiele sobie robisz z naszych rad że to wszystko są myśli natretne które przejdą
i zamiast zajac sie czyms mocno, choćby szorowaniem zlewu to analiza idzie dalej;)
No ale ja to rozumiem, każdy chyba muszi przecierpieć swoje zanim nabierze dystansu i przestaje się jarać takimi myślami.
Wtedy powoli staja się one obojetne a do głowy dochodzi myśl "o jak dobrze że jestem, że zyje, że zdrowy, świat jest piekny"
Czyli wszystko wraca do normalności sprzed zaburzenia.
Ale trzeba troszke czasu, dystansu, zrozumienia czym są takie myśli i zaakceptowania tego że chwilowo akurat takie mamy.
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
kucyki46
Gość

10 marca 2016, o 15:20

Wyglądasz jak Torres, a on raczej nie strzelał samobójów :) https://www.youtube.com/watch?v=ejdOAvl5by0 Wydaje się, że z nim masz też coś wspólnego - zwłaszcza jeśli chodzi o nadmiar energii!! <wesoły> Być może tu jest problem i powinieneś ją jakoś lepiej spożytkować. Wolontariat np :)
pikolo
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 14
Rejestracja: 25 lutego 2016, o 13:01

7 kwietnia 2016, o 14:58

Witam Was, spotkaliśmy się w innym dziale i ciesze się że tu dotarłam, bo ja mam to samo co Aleks (chociaż sam mnioe posieszałes, ze nie jestem gotowa do książki de melo) ale właśnie po niej dostałam większej schizy i trwa to ponad 6 lat, pisałam ze przez to odszedł mój mąż ode mnie bo nie wytrzymał.Więcej spędzam czasu na wewnętrznych kłótniach z poglądami de melo niż w realu-tragedia i piekło.Za radą Marianny i Viktora tłumaczę sobie, ze to są wartości tego człowieka a nie moje i kiedyś żyłam bez jego wiedzy jako dziecko i było mi dobrze a teraz po rozkminkach wyparłam siebi i uznałam ze jestem do bani ze on jest wartością no i mam, zadziałał jakiś mechanizm mi nieznany z którym żyję,lękiem reaguję na takie książki i poważnie je biorę do siebie, każde słowo no i też mam wrażenie ze jestem robotem i to że jak de melo pisał aby nie przywiazywac się do życia, ludzi i rzeczy to tak jakby podchodzić dla mnie jak do przedmiotu mechanicznie, to ze człowiek upada po śmierci ukochanej osoby jest wg niego smieszne bo steruje tobą uprany mózg, zwątpiłam w miłość w uczucia radość i to kur...kie pojecie szczęścia mimo depresji i tragedii życiowych jest dla mnie czymś niewyobrażalnym i tak czuje się maszyna a ja chcę przezywać chcę czuć,uwierzyłam tej książce ona może dla innych ludzi stworzona bo pisanie ze każdy ma wyprany mózg jest dla mnie straszne ale on też pierze nam mózgi swoimi poglądami oceną co dobre a co złe że jego droga jest słuszna ja bynajmniej tak zrozumiałam,Mam totalny odlot od 6 lat i im bardziej chcę wrucic do rzeczywistości tym więcej pojawia się tekstów z jego książki zakazujących mi.nie mogę komus współczuć bo jak to on pisze jesteś we snie i spisz jak komus współczujesz(już żle się czuje jak to piszę) tak się pogubiłam ze zapomniałam czego chcę-Przyjemnego ziemskiego życia bez filozofii co to jest ja i innych wywodów na temat jegpo definicji, to też człowiek wymyślił to kurde jego spostrzeganie a mój umysł wpadł w pułapke i nakazuje mi to rozumieć rozkminiać i padam na kolana czasami mysląc że samobójstwo to jedyne rozwiązanie a potem znowu walczę.Więc chyba trochę Cię rozumiem,Jestem nowa a zaburzona od dziecka i ciesze się ze do Was dotarłam
aleks1723
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 185
Rejestracja: 17 stycznia 2016, o 19:38

8 kwietnia 2016, o 00:01

Hej Pikolo! Widzisz, ja mam podobnie, tylko w momentach takich, że nie wiesz co jest grane, warto jest wyciszyć głowe... Wiem, że to trudne. Ja swego czasu(dalej mam natręty) sobie wmówiłem, że mnie nie ma i nic mi nie może pomóc, bo nie jestem osobą, tylko próżnią... :d Teraz dalej nie czuję tego, że jestem człowiekiem, wgl tego nie rozumiem jak to jest być człowiekiem i tylko mi to rodzi lęk... Ale w takich chwilach warto skoncentrować się na zewnątrz. Wiem jakie to cholernie trudne... Czasem wpadam w taki wir, że nie wiem co jest co, boje się wszystkiego, nawet własnej mamy, bo nie rozumiem o co chodzi, dlaczego Ona do mnie mówi, kto to jest. Tzn rozumiem, że to moja Mama, ale nie mogę tego zrozumieć xd paradoks... Tak samo jak patrzę na ludzi, to cały dygotam, bo nie rozumiem, czym jest człowiek... Ale wiesz co, trzeba sobie radzić, ja staram się cały czas być na zewnątrz, bo gdybym posłuchał głowy swojej, to bym musiał zwariować innego wyjścia nie ma :) Wiem też jak Ci jest ciężko. Ja mam tak np, że mówię sobie: Muszę się ratować! A zaraz takie uczucie " Ale kogo ratować,kim, czym ja jestem?" - Naprawde wystarczy, że bym poszedł za jedną myślą, odczuciem - To wtedy jest po mnie na długi czas... Ja potrafię analizować każde słowo, kogoś, moje, mimikę zachowanie itd itd :) JA niestety jestem specyficznym człowiekiem i niestety potrafię sobie wszystko wmówić. Raz sobie wmówiłem, że ludzie to roboty i emocje to chemia, to przez 2 tygodnie nie słuchałem muzyki haha :D Bo się bałem patrzeć na piosenkarzy :)

Nie każdy też to zrozumie, bo każdy inaczej przechodzi to wszystko, ale każdy cierpi maksymalnie, jak to ktoś tu ładnie ujął. W moim przypadku tak jest, że łapię się na każdej myśli, na każdym słowie swoim ( Łapałem) I wpadałem w wir...
I powiem Ci np, że dzisiaj dzień mi przeleciał w miarę okej, w sensie, lęk wiadomo jest i somatyka itd, myśli mylących też dużo, uczucie, że nie wiem nic i cały się pocę przez to też.. Jak ktoś rozmawia to się mu patrzę na usta i mnie pot oblewa, bo nie rozumiem, czym że jest człowiek do jasnej cholerci. Nawet widzisz, jak tu piszę na tym forum, to mam wrażenie, że to nie ja piszę, a mój wewnętrzny krytyk, krytykuje każdą literkę, ale teraz już wiem, że to nie ja jestem tym krytykiem...

Robisz coś? Wiem, że ciężko w tym stanie, ale musisz jak najwięcej wychodzić do zewnątrz... Bo nie jesteś tym co myślisz... Ja np tak mam, że patrzę się na słońce ( zawsze uwielbiałem to robić, lub księżyc i wtedy powstawało we mnie wiele pozytywnych emocji) A teraz jak patrzę, to czuję lęk, a jak jest jakaś emocja pozytywna, to jest krytyk ( Jesteś tylko emocjami, jesteś robotem, wszyscy są robotami) Ale wiesz co? Ja patrzę dalej na ten księżyc i dalej go podziwiam... Gdybym uwierzył, że Ja to ja, to bym leżał pewnie w wariatkowie, jak Boga kocham(nawet jak to napisałem, to od razu myśl: Jesteś tylko emocją, miłość to tylko chemia itd) xd :d Także to dalej we mnie jest, ale mam na to wyjeban* :D Czasem się jeszcze daje łapać, ale wtedy koncentruję się na oddechu i potem na zewnątrz bez analizy i mija xd

Nie wiem do końca jak Ty się obecnie czujesz, i jak bardzo silne masz DD i analizy lękowe, ale widzę, że się tym ładnie już nakręciłaś, jak ja swego czasu xd Ja sobie tak to tłumacze: Nie wiem co jest grane, nie wiem o co chodzi. Nawet jak mam myśl, żeby siebie ratować, to tylko odczuwam lęk, bo nie rozumiem kogo mam ratować, bo po prostu tego nie wiem i tyle, nie udaje, że nie wiem, nie wmawiam sobie tego po prostu nie wiem, bo nie rozumiem też życia, bo po co ja mam żyć jako 1: 7 milardowa, tak naprawdę i tak to nie ma sensu, ale skoro i tak nie ma sensu, to się patrze na życie i je podziwiam na razie w roli obserwatora... Jak kolwiek to dziwnie brzmi, dla kogoś z boku, a jak mnie ogarnia lęk, to wracam do świata zewnętrznego. Aż się rozpisałem łohoho, może kiedyś mi wróci poczucie, że jestem osobą i moje wnętrze przestanie mnie krytykować, ale pewnie trzeba na to długo czasu, a jak na razię, robię wszystko z lękiem, ale to tylko emocja :) Uwierz mi, że chciałbym nawet na parę skund poczuć się Aleksem i nie mieć rozkmin, czy to nie iluzja ta cała osobowość, nie mieć żadnych rozkmin, nie czepiać się siebie, mieć większe ego, które by mi pomogło w takiej sytuacji, mieć poczucie, że jak coś robie, to po prostu to robie i to ma ogromny sens xd. No ale cóż, nie wszystko można mieć, przynajmniej nie na razie.

Pozdrawiam.

-- 7 kwietnia 2016, o 23:01 --
Ps: To jest racja co Ci piszą, to jest jedynie jego punkt widzenia świata, fakt pewnie jest to dobre, dla kogoś kto nie może już sobie poradzić z bólem w inny sposób, ale to jest już uwalnianie się niestety od wszystkiego tak naprawdę w radykalny sposób, utracając w ten sposób troszkę człowieczeństwa... Musimy sami się wznieść poza wszelkie książki, schematy itd moim zdaniem oczywiście. Ty jesteś działaniem, a nie myślami, choć wiem, że ciężko to zrozumieć. Ja to dopiero zaczynam rozumieć, po paru miesiącach męki, a i tak czasem mam wiele pytań i wątpliwości :) A ten mój pierwszy post, to jest typowy przykład, jak umysł potrafi płatać figle, kiedy się z nim utożsamiamy moim zdaniem. :)
Największe zło jest ukryte w świętobliwych nadmiernie i w tych powściągliwych nadmiernie.
No bo ja kochałem Życie, ale się za bardzo rozpędziłem i je zgubiłem...
ODPOWIEDZ