Czy ktoś mi jest w stanie doradzić nt. rozbieżności tego, co słyszę na terapii, a tego co jest na forum? Było już ze mną całkiem ok, 3 tygodnie całkowicie normalne, później nadszedł kryzys. I w tym kryzysie jestem już jakiś czas. Na terapii usłyszałam, że moja nerwica już zawsze ze mną będzie, muszę przyjąć, że mam taką chorobę (cytat) i będzie się ją już miało do końca życia, jak cukrzycę. I nie zmienię swoich predyspozycji do lęku, mogę jedynie go trochę 'oswoić'. Nie będę kłamać, te słowa mnie lekko dobiły, bo naprawdę myślałam, że jestem na drodze do odburzenia. Teraz myślę, że całe moje życie już będzie tak wyglądać, wieczna sinusoida nerwicy ;/ Jak mam niby 'przywyknąć' do tego, że czuję mniej, słabiej odczuwam dobre emocje, mało co mnie cieszy? Co myślicie? Byłabym wdzięczna za wypowiedź odburzonych

Dodam, że jest to terapia w nurcie poz-beh.