Jestem w małżeństwoe od 10 lat, razem 16 lat. Pierwsze 3 lata to był toksyczny związek, gdzie kłócilismy się non stop. Ja miałam olbrzymi lęk przed odrzuceniem, spore nastolenie oczekiwania wobec związku i ciągle obawiałam się że mnie nie kocha i odejdzie. On mnie rzucił przez te kłótnie. W trakcie rozstania, w moje ręce trafiło sporo książek o toksycznych relacjach i nabawiłam się lęku że On był potworem i zniszczył mnie psychicznie.
Zeszliśmy się po roku, kiedy skończyłam terapię. Niby poukładani i z innym nastawieniem na przyszłosć. Wzięliśmy ślub i było fajnie, bez kłotni



Niestety brak intymności sprawił że zaczęły się konflikty między nami. Jesteśmy w poważnym kryzysie teraz i mąż obwinia mnie o problemy bo nie powiedziałam mu nigdy że boję się, że mam problemy tylko dusiłam to w sobie i mówiłam ze nie wiem czemu mi się nie chce. Jestem teraz na terapii i odważyłam się powiedzieć meżowi dlaczego było źle... Złość meża sprawia że zaczynają mnie atakować myśli, ze to był bład że się zeszliśmy te 13 lat temu i a co jeśli on jest potworem i to przez niego jestem lękliwa i że mnie zniszczy. Dostałam 2 ataków paniki w ostatnim tygodniu z tą myślą. Po czasie ona przechodzi i nie czuje strachu... ale przez mętlik w głowie i obecny kryzys zaczynam wątpić w soje zdrowe zmysły, w to że jakiekolwiek posiadam i ze cokolwiek potrafię logicznie ocenić


Jestem na antydepresantach i zwiększam dawkę teraz, więc może będzie lepiej.