Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

ROCD czy niekochanie?

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
834
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 13
Rejestracja: 6 sierpnia 2015, o 23:54

1 kwietnia 2016, o 18:22

Cześć, postanowiłem tu napisać, bo już sam nie wiem co robić...

Od kilku miesięcy jestem z moją obecną partnerką. Ogólnie dobrze do siebie pasujemy. Potrafimy się dogadać, każde z nas troszczy się o siebie nawzajem, mamy podobne cele w życiu i światopogląd. Dzieli nas tylko dość spora różnica wieku (ona starsza o kilka lat). Z boku wyglądamy na na prawdę fajną parę. Ale gdyby ktoś spojrzał co mam w głowie to...

Od rozstania z poprzednią dziewczyną i przeprowadzki do innego miasta (3 lata) nie związałem się na stałe z nikim. W między czasie miałem depresje i różne lęki, w tym lekką fobię społeczną. Od kiedy zaczęliśmy razem spędzać czas, czułem ogromne napięcie. Pojawiały się pytania - czy ja dobrze robię? czy to na pewno jest to czego chce na całe życie? a może powinienem od razu podziękować i nie robić jej nadziei?

Minęło kilka miesięcy. Ona się we mnie zakochała, mimo trudnych doświadczeń z jej poprzedniego związku. A ja cały czas dygoczę ze strachu, o to co będzie. Nie czuje do niej miłości, brak mi emocji, no chyba że lęku - tego mam pod dostatkiem. Od kilku miesięcy właściwie nie potrafię myśleć o niczym innym, tylko o tym "czy powinienem dalej iść w związek czy natychmiast zerwać".

Jestem już na granicy ucieczki ze związku i rozstania. Niby marne rozwiązanie, ale jednak rozwiązanie. W ostatniej chwili wpadłem na posty na temat ROCD. Lista myśli, o których pisał autor tego artykułu na ten temat na zaburzeni.pl w 99% pokrywa się z moimi myślami (chodzi o ten artykuł zanik-uczuc-strata-emocji-czy-ja-ja-jeg ... t6421.html)... Ale tu pojawia się problem. Bo autor pisał, że chodzi o osoby, które do tej pory bardzo kochały swoją partnerkę i coś nagle się zmieniło... A ja od początku nie miałem żadnych motyli i wielkiej pewności co do uczucia... Chociaż lęku było za to całe mnóstwo.

I już na prawdę nie wiem co mam robić...
PiotrNazwisko
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 105
Rejestracja: 23 lipca 2015, o 12:12

1 kwietnia 2016, o 18:34

Ciekawy temat. A jako że sam doświadczyłem tematu odcięcia od uczuć, jestem ciekawy jak sprawa mogłaby się mieć w przypadku rozpoczęcia relacji będąc w zaburzeniu. Nie jesteś sam, 834 ;)
Nothing worth having comes easy.
Overthinking kills your happiness.
usuniete
Gość

1 kwietnia 2016, o 19:03

Zaburzenie tak naprawdę nie ma tu nic do rzeczy moim zdaniem. Ja potrafiłem się zakochać mając taką depersonalizację i derealizację, że momentami chciałem się wyhuśtać. Nie chcę tu wydawać takich ostrych osądów, ale być może to było zwykłe zauroczenie, a nie zakochanie? Tak to już jest, że gdy ktoś jest zaburzony, wszystko złe chce temu zaburzeniu przypisać, a bardzo możliwe, że nie będąc zaburzonym, doświadczałbyś podobnych wątpliwości co do kochania drugiej osoby.
Awatar użytkownika
834
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 13
Rejestracja: 6 sierpnia 2015, o 23:54

4 kwietnia 2016, o 20:03

Zauroczenie raczej odpada ;) Przyjaźnimy się od wielu lat, więc takie słowo jest mało adekwatne do tej sytuacji.

Psychoterapeutka mówiła mi, że w naszym związku mieliśmy wszystko - oprócz pierwszego, "chemicznego" etapu zakochania czy tam zauroczenia. A ja - jak to na lękowca przystało, nie potrafię robić niczego "poza schematem". Czyli działam tak: "jeśli kiedyś byłem zakochany/zauroczony, to jeśli w nowym związku nie ma tego etapu to znaczy, że jej nie kocham".

Męcząca sprawa. Z jednej strony wiem, że to kobieta z którą życie miałbym jak w bajce. Z drugiej strony - boję się, że motyle poczuję do innej kobiety, a moja obecna dziewczyna będzie bardzo cierpieć.
Awatar użytkownika
Castiel
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 21
Rejestracja: 13 listopada 2014, o 07:18

27 kwietnia 2016, o 15:36

Podbijam temat. Nie do końca zgodziłbym się z Tobą Mercenary. To zależy też chyba od tego, na czym skupiało się Twoje zaburzenie zanim wszedłeś w związek, oraz jak ważny jest on dla Ciebie.
Lęk zawsze skupia się na tym, co dla nas jest w danym momencie życia najważniejsze. Każdy z założenia świetnie czuje się wchodząc w nową relację, ale nie dla każdego sama kwestia relacji i związku wiedzie prym w hierarchii wartości, stąd lęki mogą być, ale wcale nie muszą. Ja w poprzednim związku miałem tak, że po miesiącu wielkiego zauroczenia przyszło mi niestety rOCD (z którego nie zdążyłem się odburzyć, przed zakońćzeniem związku). Teraz po roku przerwy od związków znów wszedłem w relację ze wspaniałą dziewczyną i naprawdę mogę stwierdzić, że ma dużo takich cech osobowości, które sobie cenię i jakoś podświadomie szukałem takiej właśnie dziewczyny. Fakt nasza znajomość potoczyła się mega szybko (niestety) bo jakoś 1,5 tygodnia po poznaniu byliśmy już razem. I również niemalże w ciągu tygodnia wszystkie natręctwa i lęki związane z nerwicą na tle związków (rOCD) powróciły. Na początku gdy ich jeszcze nie było przez króciutki okres głównie czułem z nią więź i chęć bliskości. Teraz z lękiem to wiadomo jak to wygląda :p. Uważam, że na pewno nie warto podejmować decyzji mając takie stany lękowe, lęk wypiera z Ciebie pozytywne emocje, które chciałbyś czuć wobec dziewczyny,a fakt że się tym jeszcze bardziej przejmujesz i nakręcasz tylko wzmaga lęk i nakręca błędne koło.
Moim zdaniem oboje musimy dać sobie czas na uspokojenie, olanie tych myśli i przestać się przejmować tym, co będzie jeśli jednak nie wyjdzie. Gdy lęk opadnie będziemy mogli przyjrzeć się tym prawdziwym emocjom skrywanym przez lęk w tej chwili, wtedy będziemy mogli z czystym sumieniem stwierdzić, co czujemy. Myślę, że fakt iż to pojawiło się tak szybko nie ma znaczenia. Miłość to wybór, a Ty chcesz ją wybrać, bo się tym wszystkim martwisz :p.
damiank7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 52
Rejestracja: 15 kwietnia 2016, o 14:26

27 kwietnia 2016, o 16:07

Cześć Wam. Przechodzę przez podobną sytuację. Jednak obecnie już mam wszystko pod kontrolą, jedynie momentami uderzają mnie głupie myśli. Zakochałem się we wspaniałej dziewczynie i jest ona dla mnie najważniejszą osobą. Spanikowałem jednak przez głupotę, naczytałem się artykułów o demonach, opętaniach, przeraziłem się, że istnieje możliwość, że stracę kontrolę nad sobą i wyrządzę jej krzywdę. Dzisiaj mija dokładnie drugi miesiąc od tamtego dnia. Ile bym dał za to, żeby nigdy tego nie przeczytać i nie wpaść w tak niepotrzebne tarapaty... No ale nie odwrócę już biegu wydarzeń. W każdym razie te myśli całkowicie ustąpiły. Pojawiły się inne, równie absurdalne. Że kocham dziewczynę, która kiedyś dała mi kosza, później, że nie kocham swojej, nic do niej nie czuję, różne wulgaryzmy pod jej adresem... Okropieństwo i wciąż mnie trzęsie. Ale niestety, LĘK jest bardzo silną reakcją emocjonalną i zakorzenił się przez długi czas w mojej głowie. Sam za dużo się naczytałem o tym, a psycholog mówiła, że się odkochałem i nasz związek wchodzi w inną fazę. Nie wiedziałem skąd to wszystko, ale te myśli są gówno warte. Ogólnie obecnie to cała miłość jako uczucie, a nie stan duchowej więzi (który utrzymywał się cały czas) wraca. Wracają pozytywne wspomnienia, uniesienia, przy niej nie zaprząta mi to głowy. Problem jest, gdy siedzę sam w domu, próbuję skupić się na lekcjach, ale nie mogę. Przed tym atakiem nasza relacja wyglądała idealnie i moje podejście wyglądało idealnie. Wszystko było w perfekcyjnej równowadze. Nasza relacja wciąż pozostaje idealna, jesteśmy ze sobą dużo bliżej, ale ciągle zdarza mi się odczuwać strach, że coś pójdzie nie tak. Ale mnie irytuje sama myśl, a w rzeczywistości wszystko jest ok. Złe myśli, które są kompletnymi przeciwnościami nas samych biorą się z naszych lęków i są sygnałem ostrzegawczym przed tym czego najbardziej chcemy uniknąć. Pozbyłem się lęku przed tymi myślami w bardzo dużej mierze. Przechodzę mniej więcej taki proces jak gdy byłem mały i zorientowałem się, że mama kiedyś umrze, teraz po prostu muszę przyswoić złe myśli o mojej dziewczynie, oswoić je i jak tak pomyślę to przed atakiem też miałem głupie myśli o niej, a rzadko i były łatwo rozpraszalne. Np. miałem myśl, że podczas seksu coś jej się stanie z mojej winy i jaka była moja reakcja? "Muszę być ostrożniejszy". I tyle. Teraz po prostu tym się za bardzo przejmuję, ale to kompletnie nie znaczy, że jej nie kocham. Mam 5 filarów relacji z moją lubą- 1. kochamy się, więc jesteśmy dla siebie najważniejsi 2. chcemy ze sobą być, uwielbiamy oboje spędzać razem czas 3. Zawsze możemy liczyć na swoje wsparcie 4. Jesteśmy ze sobą szczęśliwi 5. Chcemy swojego szczęścia i zrobimy dla niego wszystko. Reszty rzeczy nie ma co rozpatrywać. Nie są one istotne i nie ma potrzeby ich roztrząsać. Powoli się tego uczę, kilka dni nie mam już tak natężonych myśli i nawet wytrzymuję sam w domu, co wcześniej było nie do pomyślenia :P Jest ona dla mnie arcyważna. Ciągle niemal czuję potrzebę przebywania z nią i wiem, że głupie myśli są tylko w mojej głowie- nie zgadzam się z nimi, więc nic mi nie grozi. Miewałem też poczucie obcości momentami, ale ono tylko wzbudzało przerażenie. To tylko strach, emocja jak inne, ale cholernie uprzykrzająca odczuwanie radości. Aaa i ważna sprawa, KLUCZOWA. Wyjście z analizy wszelkich tego typu myśli. Jak przestałem analizować myśli, ich czas występowania się skrócił, powróciłem do równowagi, umiem wreszcie skupiać się na innych rzeczach, a gdy musiałem "walczyć" z własnym lękiem o swój związek to wszystkie inne sprawy zeszły na dalszy plan, co pokazuje tylko, że na niczym mi bardziej nie zależy. Głowy do góry ;) Lęk w zakochaniu jest przykry, ale pomyślcie sobie tak, spotkaliście wyjątkowe osoby i z nimi jesteście. To tak jak np. sportowiec, który marzy o grze w NBA. Dostaje się do NBA, ale np. złamie rękę. Nadal jest w NBA, ale musi cierpliwie przejść kurację ręki i wróci do gry, a ręka już nigdy się w tym miejscu nie złamie. Tak samo my nigdy się już nie damy nabrać na lęk :) Sam mam jeszcze kłopot w przyswojeniu wszystkiego, wciąż odpowiadam, ale już mniej. Przez ostatnie trzy dni więcej myśli o mojej lubej było uwolnionych od lęku niż przez wcześniejszy tydzień. No trudno, trzeba to wymęczyć skoro się stało. Ale ja wiem i Wy też macie tę świadomość, że Wasz świat z tymi damami jest lepszy, ja bez mojej byłbym niedojrzałym i egoistycznym gnojkiem, a tak to po prostu wychowuję się na mężczyznę, traktuję to jako lekcję poznania i wyboru własnych wartości i wiem, że dla tej osoby warto to wszystko przejść. Bo bez tych myśli kochamy się na zabój i jesteśmy ze sobą niesamowicie szczęśliwi :)
Awatar użytkownika
Zordon
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 432
Rejestracja: 13 marca 2014, o 16:03

28 kwietnia 2016, o 08:47

Bardzo fajny post damiank7. Jesteś bardzo świadomy tego, co się z Tobą dzieje, i jak z tym postępować :) Brawo.

834, jak autor tamtego artykułu czuję się wywołany do odpowiedzi. Nie ma znaczenia od którego momentu ktoś czuje ten brak uczuć, wszystko opiera się na tym samym. Rzeczywiście jest tak, że "świeża" relacja, rządzi się trochę innymi prawami, zauroczenie na początku jest ogromne, jest ten haj emocjonalny, nie ma jeszcze takiego "poważnego" zaangażowania, nie widzi się wad partnera, więc nie ma też tego lęku, wątpliwości, analiz. Czujemy że kochamy, a w pewnym momencie, kiedy robi się poważniej, pierwsze emocje opadają, zaczyna się pojawiać lęk. W Twoim przypadku jest inaczej, tą dziewczynę znasz już od dawna, związek nie zaczął się od tego "bum" emocjonalnego związanego z poznaniem kogoś nowego itp. więc i lęk ma prawo pojawiać się od samego początku. Podobnie może być nawet z nowopoznanymi dziewczynami, jeśli dana osoba rOCD przechodziła już wcześniej, nie przepracowała tego i już od samego początku żyje lękiem :)

A to, że związek nie zaczął Ci się od zauroczenia/zakochania, to nic takiego. Zobaczysz, że jak poradzisz sobie z lękiem, to podobne a nawet lepsze uczucia się pojawią, już nie związane z zauroczeniem, a z miłością, a to jest fajniejsze i bardziej stałe :)

Aaa i w sprawach rOCD, lepiej być ostrożnym u terapeutów. Nie każdy ma z tym doświadczenie, nie każdy to rozumie, i może sugerować rozwiązania nie całkiem odpowiednie w tym stanie. Cóż, taka charakterystyka tego "odłamu" zaburzenia obsesyjno-kompulsyjnego, że rzeczywiście może być mylone z prawdziwą obojętnością. Ale prawda jest taka, że czując taką prawdziwą obojętność (albo właściwie nie czując nic) nikt nie pisałby w tej sprawie na forach dla zaburzonych :)
"The value of life can be measured by how many times your soul has been deeply stirred"
Soichiro Honda
szpagat
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 436
Rejestracja: 25 września 2015, o 13:30

28 kwietnia 2016, o 09:50

Też mi się wydaje, że gdybyśmy nie kochali to nie tkwilibyśmy tyle czasu chociażby to na forum. No, ale wiadomo, mi się wydaje, a nerwica swoje :)
Ja przerobiłam już tyle "ale" w tym temacie, że to skakanie z jednego "ale" na drugie momentami aż mnie śmieszy.
"Ale" teraz przyszło następne i może trochę pomożecie. Niedawno urodziłam synka i (wiem, to głupie) zastanawiam się, dlaczego skoro jest dla mnie bardzo ważny nie dostałam tego samego natręctwa na Jego tle. Oczywiście cieszę się z tego ogromnie, ale nerwa przecież walczy z najważniejszymi dla nas wartościami i już mi się pojawiło w głowie, że może z narzeczonym to jednak nie nerwica, a już sama nie wiem co (mój mózg może wymieniać tysiące odpowiedzi co:)) skoro cały czas mnie trzyma, a pojawiła się wartość równie ważna/wazniejsza (nie lubię tego stopniować, bo obydwoje są dla mnie bardzo ważni).
Co o tym myslicie?
damiank7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 52
Rejestracja: 15 kwietnia 2016, o 14:26

30 kwietnia 2016, o 12:27

Szpagat, wiesz co? Jest tylko jedno wyjście. Jak to mówił Zbigniew Stonoga- szkoda szczempić ryja. Ty urodziłaś dziecko i masz teraz wiele obowiązków z nim i z narzeczonym. I pewnie jeszcze wiele innych rzeczy. Nie ma co tego analizować. Lęk to taka emocja jak inne. Z tym, że niechciana. Wysyła absurdalne sygnały, myśli są tylko efektem tego, że daliśmy nabrać się na lęk, który przyszedł z hukiem, czyli jakimś pierwszym atakiem. Być może nie dostałaś bzika na jego punkcie, bo już miałaś wprawę z nerwicą i uznałaś, że nie dasz się nabrać? Myśli lękowe są absurdalne. Ja od zeszłej niedzieli nie miałem żadnego ataku stresu, mam trochę głupich myśli, ale biorę je na klatę. Skończyłem w czwartek rok szkolny, wyszedłem z dziewczyną i znajomymi na piwo, było świetnie, doskonale się bawiliśmy, nie było tych myśli. Są ważni dla Ciebie oboje, ale jako matka zobaczysz, że dziecko będzie zapewne zdobywać więcej uwagi ;) Ale przecież bez narzeczonego nie miałabyś dziecka, dał Ci taki skarb i on sam jest skarbem, ludzie, jesteśmy cholernie kochającymi i dobrymi osobami. Ludzie, którzy się nie boją żyją pełną parą. My zasługujemy na to samo, więc do roboty! Strach podpowiada wiele przeciwności nas samych, ale my sami możemy wykorzystać swój potencjał i swoje dobre cechy. Wczoraj miałem gorszą sytuację z moją dziewczyną, wkurzyłem się, ale podziękowałem tym myślom, dzięki nim umiałem zapanować nad sobą, nerwy mi nie puściły, sprawa poszła w niepamięć, a normalnie pewnie bym wybuchnął, bo jestem ekspresywny. Lęk i gniew to dwie zarazy emocjonalne, nad którymi trzeba nauczyć się panować i je hamować tak, by nami nie rządziły. Zwłaszcza, że ich nie chcemy u siebie.
usunietenaprosbe
Gość

11 maja 2016, o 19:34

Ja mam to samo z jednej strony go całuję, myślę o nim cały czas i jakiś natręt mi wmawia w głowie że go nie kocham,albo że to nie miłość mojego życia :( ,przez te złe myśli nie mam siły na nic, czuję się samotna, a mam obok siebie bliską osobę. I jeszcze mi wmawia nerwica że to tylko kolega i nic więcej.. Próbuję z tym walczyć mówię sobie że to powoli minie i miłość wróci.. bo gdybym się tak zwyczajnie odkochała to bym nie myślała o nim czy kocham czy nie i nie miała myśli "boję się że już go nie kocham" śmieje się z nim rozmawiam tak jak zawsze ale ta bliskość jest za murem tak jakby. Też przy nim staram się wyłączyć to myślenie i cieszyć się z tego, że jest przy mnie. Myślę o nim cały czas próbuję sobie przypominać miłe chwile a nerwica mówi że nie chce tego pamiętać i ciężko mi z widokiem tych miłych chwil przed oczami.Zamazuje mi ona jego twarz i mówi że on się nie liczy.. a jak przychodzi co do czego to denerwuję się, prawie morały albo się martwię.. i też było wszystko idealne przed tym jednym dniem kiedy te pytania spadły na mnie nie wiadomo skąd.. miałam wszystkie objawy nerwicowe ale teraz już ich nie mam jestem jedynie nerwowa bardzo i nie czuje ani radości ani smutku.. bardziej przygnębienie. Niby się śmieję ale do śmiechu mi nie jest.. i nie wiem co już jest prawdą czy to że go kocham czy to że mi przeszło..Jesteśmy ze sobą rok i 3 miesiące ale taka bliskość chłopak dziewczyna trwa dwa lata i były tzw. motyle w brzuchu i ekstaza na początku.. teraz nie wiem nawet sama czego chce bo to podważyło też moje plany przyszłościowe typu rodzina, ślub, wspólne życie.. wmawia mi nerwica,że tego nie chce, a marzyłam o tym cały czas i myślałam przyszłościowo o nas.. nie wiem co mam robić i czy już go nie kocham czy może to ROCD. A jeśli nie umiem kochać to się chcę nauczyć od nowa.. :(
Motyka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 35
Rejestracja: 2 grudnia 2019, o 19:44

1 lutego 2023, o 13:35

Witam wszystkich! Dawno mnie tu nie bylo(z 3 lata :0) Moj poprzedni związek się skończył(skończyło się uczucie mojego partnera do mnie)i teraz od miesiąca umawiam się z chłopkiem.BUM tak się ekcytowalam,cieszyłam się,motyle w brzuchu miałam i nagle z dnia ma dzień odcięcie i już stres ,ze rocd wrocilo ,pojawiają się analizy,potem jest dobrze ale pojawia się kolejna myśl i psuje wszystko.Dogaduje się z nim super,mam wrażenie jakbyśmy się znali od dawna,jest po prostu idealny.WIEC czemu znów to mam ? Ten mętlik w glowie,chce się tym cieszyc…czy na samym początku tez może to zaatakowac?Przed tymi myślami bardzo chciałam żeby nasza relacja rozkwitła
ODPOWIEDZ