przywitanie i zapytanie

Tutaj możesz się przedstawić, napisać coś o sobie.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Pączek
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 19
Rejestracja: 14 października 2014, o 13:57

15 października 2014, o 13:20

Dzień dobry wszystkim Zaburzonym!
Przyszła i pora na mnie, aby się przedstawić tu. Czuję się zobowiązany podziękować Wam wszystkim, jako iż śledzę różne posty przez ostatni dni, a wpisać się jeszcze nie zdążyłem. Największą inspirację czerpałem z artykułów Victora i Divina i dziękuję im za tak trafne artykuły. Trzeba mieć niezłe jaja żeby tak bezpośrednio zwalczyć choróbsko. Sam staram się intensywnie ostatnimi czasy, ale na razie bez spektakularnych sukcesów.
Nie chcę nikogo zanudzać moją historią, ale cierpię na nerwice lękową/fobie społeczną już 12 lat, jednak z okresami przerwy znacznymi. Nigdy jednak nie doleczyłem się do końca i świństwo wraca. Zaleczone były wszystkie dolegliwości, jednak przy pomocy lekarstw głównie. Przyczyna wciąż pewnie siedzi głęboko we mnie. Ostatnie 16 miesięcy to istny koszmar i nieustanna walka o każdą minutę życia niestety. Jednak nie poddaję się nigdy, mimo że czasem ledwo stoję na nogach. Mój umysł strasznie opiera się, aby porzucić kontrolę. Przy tym wszystkim prowadzę „normalne” życie i pracuję. O dziwo moja sytuacja życiowa jest doskonała i w sumie zawsze taka była. Wszystko moje plany udaje mi się spełniać, z natury też zawsze byłem towarzyski i radosny. Najbliżsi zatem w ogóle nie mogą zrozumieć skąd to zaburzenie i dlaczego tak trzyma.
Dzięki inspiracji także z tego forum w końcu szukam dogłębnie tej przyczyny. Zastanawiam się czy elementem stresującym i prowodyrem mogły być sytuacje społeczne, czy raczej odwrotnie – lęk w sytuacjach społecznych jest wynikiem nerwicy lękowej. Słyszałem, że tak się także dzieje. Może ktoś ma jakiś głębszy wgląd w te sprawy na forum czy raczej każdy przypadek jest inny? Kiedy znika mi to potężne napięcie, nie mam żadnych problemów w sytuacjach społecznych i nigdy nie miałem. Czy jak przełamię bardziej społeczne kwestie to nerwica zacznie słabnąć? Podczas dnia obserwuje w sobie wszystkie mechanizmy tego paskudztwa nerwicy. W końcu widzę te mechanizmy! Wierzę, że to pomału jakiś kroczek do przodu. Chyba w końcu też porzuciłem częściowo mój skarb, jak mówią, ale choróbsko wciąż ma się świetnie.
Przeszedłem różne psychoterapie już, milion badań na wszystko jak większość, biofeedbacki, masaże, medytacje i wszystko, co tylko możliwe. Najlepiej jednak przechodziło mi zawsze podczas ciężkiej pracy, kiedy nie miałem czasu myśleć. Teraz nawet w pracy jednak trzyma.
Pozdrawiam najmocniej wszystkich nerwusów. Jestem z Wami.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

15 października 2014, o 14:24

Take same jaja w sumie trzeba mieć aby w tym trwać z uwagi na obawy i wątpliwości :)

Nie do końca rozumiem o co pytasz, bo mówisz, ze jesteś towarzyski i radosny a z drugiej strony piszesz o lęku społeczny i tak nie do końca rozumiem po prostu twoje pytanie o tą zależność.
Jasne jest, ze jeżeli cierpimy na lek społeczny to może on odbijać się na ogólnym stanie emocjonalnym i powodować lęki i napięcie nawet bez konkretnych sytuacji społecznych. Odwrotnie też może być, ze wpadając w stany nerwicowe nagle zaczynamy się gorzej czuć w sytuacjach społecznych, bo ciągły stan zagrożenia powoduje stały niepokój i wieksze skupienie na sobie a także ogólną nerwowość i mniejsze poczucie wartości samego siebie.
No na pewno jest to zalezne od osoby i dlatego może to wyglądac różnie.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Awatar użytkownika
Pączek
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 19
Rejestracja: 14 października 2014, o 13:57

15 października 2014, o 14:40

Dzięki za odpowiedź! O to chodziło właśnie. Może być tak i tak.
U mnie zawsze było zerojedynkowo, albo napięcia nie ma i wtedy nie ma żadnego problemu, jestem towarzyski i radosny, albo napięcie jest i wtedy na pewno już nie jest tak wesoło. Pozostaje w towarzystwie, ale kosztem ogromnego wysiłku emocjonalnego i męki.
Teraz zastanawiam się na pierwotna przyczyna mojej niedoli. Czy jest to lęk społeczny, który w konsekwencji powoduje nerwicę czy ze względu na nerwicę, tak jak wspomniałeś, jestem bardziej wrażliwy społecznie. Czy to możliwe, że sytuacje społeczne są przyczyną zaburzenia, skoro zazwyczaj nie było nieśmiałości ani żadnych problemów natury towarzyskiej? Może są jednak bardziej ukryte? Pewnie jedne i drugie zaburzenie przenikają się nawzajem obecnie i nakręcają.
Pozdrawiam serdecznie
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

15 października 2014, o 20:20

Witaj na forum Pączku, możemy pomyśleć nad otworzeniem forumowej cukierni. :DD

A tak na serio, możliwe, że masz jakiś problem z samooceną i w sytuacjach społecznych patrzysz na siebie jakby z perspektywy osoby trzeciej zastanawiając się jaki jesteś w relacjach z innymi ludźmi, czujesz presję bycia obserwowanym, konieczności integracji. W momentach kiedy samoocena ma się lepiej(może być niestała) nie masz problemów z przebywaniem wśród ludzi, a gdy się ma gorzej, to to wraca? To jedna teoria jaką mogę zaproponować.
Druga teoria, może jesteś osobą z natury zamkniętą w sobie i przyzwyczajoną do tego że spędzasz czas sam czy z niewielką ilością znanych Ci ludzi i w takich sytuacjach jest Ci dobrze. Nauczyłeś się jednak wychodzić do ludzi z czasem, ale gdy przez jakiś okres tego nie robisz od nowa "zamykasz" się w sobie i znów musisz się przełamywać?
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Awatar użytkownika
Pączek
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 19
Rejestracja: 14 października 2014, o 13:57

16 października 2014, o 12:20

Bardzo podoba mi się pomysł na cukiernie forumową, najważniejsze żeby było słodko!
Tyle czasu cierpi się na paskudne zaburzenie i nie wiadomo skąd to. Mówią, że głupi nie jestem, ale tych tematów i siebie samego zgłębić nie potrafię i opornie mi to idzie.
Chyba wybieram Twoją pierwszą wersję. Dzięki wielkie za opinie. Możliwe, że ocena własna jest zaniżona, choć wydawało mi się, że przed zaburzeniem było wręcz przeciwnie. Tutaj muszę głębiej zajrzeć chyba do dzieciństwa. Oczywiście przez chorobę moja samoocena leci na łeb na szyję.
Przed zaburzeniem miałem mnóstwo znajomych i uchodziłem za duszę towarzystwa. Nigdy się nie zamykałem i wiodłem bardzo aktywne życie. A tutaj nagle ciach, z dnia na dzień to napięcie niszczące. Zastanawiam się czy fakt iż zawsze chciałem być najlepszy i brylujący, inni niż wszyscy, nakładałem na siebie taką presję może mieć jakieś znaczenie? Teraz na pewno spokorniałem i przytartego mam nosa.
W okresie licealnym i studiów strasznie się wyróżniałem, chciałem być inny. Fryzurę miałem bujną, chodziłem ubrany dziwacznie, niekonwencjonalnie się zachowywałem i na pewno skupiałem na sobie mnóstwo uwagi. Układ nerwowy w końcu nie wytrzymał tej presji i zaczął swój bunt.
Czyli chyba jednak wychodzi na to, że element społeczny jest pierwszym sprawcą. Chyba tak to jest.
Objawem najgorszym jest całodzienny lęk, napięcie i cały szereg objawów, które często są tu opisywane. Trzymam jednak kontrolę wciąż, nic nie widać, trzymam fason, ale w środku umieram, a umrzeć nie mogę. Trzymam i chcę puścić, a nie mogę.
Jakieś 2 tygodnie temu przeczytałem artykuły Victora i na 3 dni czułem się normalnie, super zdrów. Taki fenomen! To chyba znaczy jedynie, że mogę pracować i coś zdziałać nie?
Pozdrawiam Was gorąca z daleka
ODPOWIEDZ