Piszę ten post aby po pierwsze - trochę się zdystansować, a po drugie - aby osoby będące "z boku", niezaangażowane emocjonalnie, mogły ewentualnie pokazać swój punkt widzenia, inną perspektywę.
Zacznijmy od początku: mam nieco ponad 30 lat, w związku (pierwszym i jedynym ) jestem od około 5. Mamy z partnerem wspólne mieszkanie. Muszę przyznać, że nasze początki nie były łatwe - chłopak opowiedział mi o sobie kilka zmyślonych historii, zrobił też w przeszłości kilka głupot, do których ewidentnie nie chce wracać w rozmowie. Ponadto na początku naszej relacji przyjaźnił się ze złym człowiekiem - na szczęście ten etap jest już dawno za nami, tej osoby nie ma w naszym życiu, a mój partner "wrócił do siebie". Postanowiłam dać mu szansę. Krótko po wszystkich nieprzyjemnych wydarzeniach, zaczęłam odczuwać objawy podobne do ROCD, kwestionować zarówno moje uczucia do niego, czy moja chęć bycia w związku wynikała z czystego uczucia, jak i to, czy nasza relacja jest "zdrowa" (np. jego chęć częstego spędzania razem czasu odbierałam jako próbę kontroli). Bardzo też zaczęłam zwracać uwagę na detale jego opowieści, czy relacji dnia, i niesamowicie nerwowo podchodziłam do każdej - wydawałoby się błahej - nieścisłości. W trakcie naszej relacji dokończyłam jedną terapię (cele nie dotyczyły związku), a przerażona objawami o których pisałam wyżej, zdecydowałam się na kolejną (to była PORAŻKA. Miałam wrażenie, że terapeutka nie wie co ze mną robić, plus już na pierwszym spotkaniu zasugerowała leki i podała kontakt do rzekomo dobrego psychiatry. Przepraszam że tak to ujmę, ale pani psychiatra sama sprawiała wrażenie osoby potrzebującej pomocy
Moje obawy koncentrują się wokół tego, czy opisany problem można w ogóle rozpatrywać w kontekście ROCD? Zastanawiam się nad zmianą typu terapii, a co za tym idzie - terapeuty, nawet poczyniłam kroki w celu znalezienia specjalisty, który miał do czynienia z ROCD. Z drugiej strony - jestem tym wszystkim niesamowicie zmęczona, i już sama nie wiem co o tym myśleć, a brak decyzji mnie dodatkowo dobija - choć świadomie wiem, że podejmowanie jej w obecnym stanie nie jest najlepszym pomysłem.
Martwi mnie też to, że podobne objawy pojawiały mi się już wcześniej - raz, gdy w wieku licealnym weszłam w dziwną relację (jedynie telefoniczną i krótkotrwałą) z człowiekiem, który ewidentnie kłamał na swój temat a drugi raz - gdy poznałam miłego normalnego chłopaka, z którym ostatecznie nic nie wyszło.
Będę wdzięczna za Waszą perspektywę w tym ciężkim dla mnie czasie