Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

przestalam juz zyc

Dział poświęcony depresji, dystymii, stanom depresyjnym.
Zamieszczamy własne przeżycia, objawy depresji i podobnych jej zaburzeń.
Próbujemy razem stawić temu czoła.
ODPOWIEDZ
tyska9191
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 5 maja 2013, o 02:54

5 maja 2013, o 03:24

Hej, moze troche sie wstydze, okazujac obcym ludziom moją jakże wielką porażkę,ale obiecalam dla mojej przyjaciolki że napisze cos gdzieś, gdzieś kto mi będzie chociaż troszkę umiał pomóc, a więc jestem.
Wszystko zaczeło się 9 grudnia gdy moja mama po 3 miesiacach walki umarla na raka, zalamalam sie nerwowo, ale na szczescie byl obok mnie moj byly chlopak( wtedy, po smierci mamy, zaczelismy sie spotykac) i jakos sobie poradzilam, duzo pilam wtedy bo potrafilam wpasc w cug 3 tygodniowy, a mialam wtedy 19 lat, bylam w sumie sama, moze byl przy mnie, ale nie przezyl tego samego co ja, uwazalam ze nie wie nic, ze powinien zamknac buzie i nie mowic mi jak zyc. Wtedy bardo czesto czulam sie jak ptak, ktory po 19 latach trzymania w klatce( ktora byly ramiona mojej mamy) w ktorej czul sie bezpieczny, nagle traci swoja klatke, i przy pierwszym wzlocie w gore uderza sie o wszystko o co tylko moze, podnosi sie i spowrotem pruboje latac. Moj wtedy obecny chlopak nie dawal mi tez poczucia zupelnego bezpieczenstwa, uwazal ze go zdradzam, bylam kontrolowana na kazym kroku, czulam jak powoli wariuje, potem wyjechal do niemiec, ja pojechalam za nim... tam zycie pokazalo mi po raz kolejny ze jestem niczego nie warta osoba bylam bita i ponizana przez osobe ktora tak bardzo kochalam, kilka razy staral sie mnie zabic, musiala czuwac nademna jakas opacznosc bo mu sie nie udalo( czesto tego zaluje, dlaczego nie uderzyl mnie mocniej, czemu nie poddusil jeszcze przez kilka mnut) wyjechalam za granice do taty, po tym wszystkim co sie stalo nie mialam ochoty zyc, nikogo to nie interesowalo, mialam wstac nastepnego dnia i isc szukac pracy... a ja nie mialam sily nawet sie usmiechnac a co mowic ubrac sie i wyjsc z domu, ale to robilam dla swietego spokoju, ciagle plakalam duzo pilam. Zaczelam po pewnym czasie bawic sie zyciem, lapalam jakies dorywcze pracy dla swietego spokoju, pilam spotykalam sie z chlopakami, uwazalam ze alkochol i sex to jest wszystko co do zycia jest mi potrzebne, nie uzywalam uczuc, nienawidzilam sie za to, ale bardziej bym sie znienawidzila jakbym pokazala po raz kolejny komukolwiek ze jest mi ciezko, przeciez to nikogo i tak nie interesowalo, najwazniejsze byly pieniadze, zreszta u nie w rodzinie jedyna osoba ktora nie patrzyla na pieniadze i umiala ze mna rozmawiac byla moja mama, nie tylko w rodzinie byla jedyna moja powierniczka ale takze w calym moim zyciu. Znalazlam po pewnym czasie prace, zaczelam sie spotykac z pewnym chlopakiem... prace mam dalej, z chloapkiem po 3 miesiacach sie rozstalam, zamiast okazywac mu uczucia, okazywalam mu niechec i nienawiesc przez to co zrobil mi byly chlopak. Po zerwaniu nawet nie zaplakaalm, nie bylo mi tego szkoda, bardziej sie cieszylam ze mam swiety spokoj. Od miesiaca jest ze mna coraz gorzej, czuje sie jak warzywko, ja nie zyje ja wegetuje, jestem jak jakas zaprogramowana maszyna, wstaje jade do pracy, pracuje wracam z pracy klade sie do lozka biore laptopa cos poklikam, poczytam ide spac i tak wkolko, caly czas chodze z glupim przyklejonym usmiechem do twarzy aby nikt nie zapytal czy wszystko ok, kiedy mam chwile gdy jestem tylko sama wtedy placze, umiem wracac do domu z miasta i cala droge plakac, jechac autobusem zalozyc okulary i tez plakac. Noc jest najgorsza potrafie obudzic sie i pomylec ze mam jakas sprawe do mamy po czym sobie przypominam ze jej juz nie ma, czuje wtedy tak ogromna pustke , czuje sie strasznie samotna w tym momencie. Nie mam ochoty na nic, prawie nie jem, utrzymuje kontakt z ludzmi tylko dlatego zeby nikt nic nie widzial. Czuje jak pekam w srodku, jak resztki optymizmu do zycia, ktorego mialam tak wiele, wylatuja ze mnie z kazda sekunda, draznia mnie geby ludzi ktorych jedynym problemem jest to ze im sie cos w zyciu nie uklada, ale maja naokolo siebie mase ludzi. Wczoraj byl najgorszy wieczor, chcialam wstac i isc przed siebie majac nadzieje ze uciekne od wszystkiego, przez mysl mi przebiega chec skonczenia tego wszystkiego przez samobojstwo. Niewiem czemu ale jakas ogromna sila trzyma mnie jeszcze przy zyciu.

-- 5 maja 2013, o 03:44 --
nie dopisalam ze mama zmarla 2 lata temu
Awatar użytkownika
TakJestZawsze
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 75
Rejestracja: 22 października 2012, o 09:32

5 maja 2013, o 17:29

Śmierć twojej mamy odegrała tutaj najważniejszą role ja nie jestem sobie wstanie wyobrazić tego bólu i jak to mówisz uczucia pustki często siedząc w nocy przez moją chorobę nie mogłem spać siedziałem i miałem wtedy uczucie pustki ale nie wiem czy było chociaż podobne do twojego możliwe że wpadłaś w depresje ale nawet jak na tą chorobę dobrze sobie radzisz dużo osób często lekceważy tą chorobę jak to byłaby błahostka ale ja wiem że pozostawiona sama w sobie może skończyć się tragedią mówisz że twoja przyjaciółka chciała żebyś gdzieś napisała wiec jednak jest ktoś komu na tobie zależy albo chociaż jest trochę bliżej Niestety na twoje problemy nie ma złotej rady właściwie to jedyną jaka jest to wziąć się w garść ale to może ci powiedzieć każdy ja z swojej strony mogę ci próbować pomóc wiec gdybyś chciała porozmawiać albo miała jeszcze jakieś pytania możesz śmiało tu pisać i nie możesz przyjmować tego jako porażki mówienie o problemach to nie porażka a jeśli ktoś mówi ci inaczej nie jest wart słuchania
Czy to nie smutne, że większość ludzi musi zachorować, by zdać sobie sprawę z cudowności życia?
Jostein Gaarder
tyska9191
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 5 maja 2013, o 02:54

5 maja 2013, o 19:02

niestety, nawet jej przy mnie nie ma, ona ma wlasne problemy pzez co nie umie rozmawia o moich, jestem z tym zupelnie sama, i czuje jak coraz bardziej trace juz ostatki chei do zycia :( nikt nie umie mi pomoc a ja nie umiem juz walczyc
Derealizacja
Gość

6 maja 2013, o 00:56

http://www.youtube.com/watch?v=aWbwuqpUczQ

-- 6 maja 2013, o 00:06 --
Ludzie umierają każdego dnia. Każdego dnia ktoś traci bliskich.
Córka traci rodziców w wypadku samochodowym, młody chłopak, który pojechał do Afganistanu, żeby utrzymać rodzinę - na własnych rękach trzyma umierającego w krwi kolegę.
Kilkunastoletnie dzieciaki leżą w szpitalach pod chemią, bojąc się każdej nocy, że rano się nie obudzą.

Cierpienie jest nieuniknioną cząstką życia.
Ale życie składa się nie tylko z niej.


http://www.youtube.com/watch?v=HOihTbUWqAM

-- 6 maja 2013, o 00:07 --
Podnieś się i wracaj do życia - bo czeka Cie w nim jeszcze ogrom szczęścia. :)

-- 6 maja 2013, o 00:15 --
http://www.youtube.com/watch?v=wE_Y5brW-ZE

A wiesz co jest najlepsze - stawiając czoła wszystkim przeciwnościom, podnosząc się za każdym razem, kiedy upadniesz - staniesz się cholernie silna psychicznie.
Będziesz tak dojrzałą, doświadczoną i wartościową - unikatową osobą, jakich jest na świecie nie wiele.
tyska9191
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 5 maja 2013, o 02:54

6 maja 2013, o 12:14

Piszesz mi tak samo jak moja babcia mi po zabraniu ciala powiedziala- "nie placz, nie masz czego, mlodsze dzieci traca swoich rodzicow", czyli ze co jezeli mam 19 lat kiedy umidera jedyn osoba ktora mnie kocha i rozumie i skoro na swiecie jest mnostwo smierci to powinnam przyjac to na luzie?! Masz rodzicow? pewnie tak skoro tak piszesz
Awatar użytkownika
TakJestZawsze
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 75
Rejestracja: 22 października 2012, o 09:32

6 maja 2013, o 12:31

Spokojnie rozumiem twoje oburzenie ale tutaj starają ci się pomóc tak naprawdę jedynym wyjściem z nerwicy lub depresji to wziąć się w garść wiem że z takimi radami to mogę wypchać ale tak jest Pamiętaj cierpienia nie można porównać każde jest inne..
Czy to nie smutne, że większość ludzi musi zachorować, by zdać sobie sprawę z cudowności życia?
Jostein Gaarder
Derealizacja
Gość

6 maja 2013, o 16:19

Napisałem tylko to, do czego sama w swoim czasie dojdziesz.
Wszystko co teraz odczuwasz jest ciężkie - to normalne.
Ale jeżeli się nie poddasz - wszystkie te odczucia miną i znowu poczujesz radość i spokój.

-- 6 maja 2013, o 15:23 --
A rodziców mam, którzy bili mnie kablem po twarzy jak byłem mały, którzy przez całe życie mną poniewierali i wykańczali psychicznie.
Dostawałem szału, kiedy ludzie mówili "wiem, jest Ci ciężko, ale musisz zebrać się w sobie" - po 7 latach cierpienia - wiem, że mięli racje.

-- 6 maja 2013, o 15:25 --
Obejrzyj filmy, które zamieściłem. Ludzie tutaj będą Cie wspierać słowami - ale nie tylko słowami troski. Ona jest potrzebna - ale każdemu z nas, zależy żebyś z tymi cierpieniami wygrała - a nie da się tego zrobić, nie stając do walki.
Zależy nam dlatego, bo wielu z nas - nawet nie wiesz jak dobrze, wie czym jest cierpienie. Wielu z nas z nim wygrało - też Ci się uda, jeżeli się nie poddasz.

-- 6 maja 2013, o 15:29 --
Nie - nie na luzie. Po prostu musisz się z tym pogodzić i kiedy przyjdzie czas - zwrócić wzrok ku nowym horyzontom, żyć dalej.
tyska9191
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 5 maja 2013, o 02:54

6 maja 2013, o 17:10

Obejzalam te 2 filmy, 2 nie zrozumialam bo pomimo tego ze mieszkam w Anglii moj angielski nie jest wystarczajacy, roznica pomiedzy mna a mezczyzna bez konczyn jest taka ze on ma chec do zycia, ja ja gdzies zagubilam. Niewiem moze jestem egoistka, ale ciezko mi myslec o psychice innych kiedy moja sama jest nie najlepsza. Staram sie byc silna i przejsc to najlepiej jak umiem, ale to nie jest takie proste, nie umiem sobie powiedziec ze bedzie dobrze kiedy moje emoje sa jakby dane przez inna osobe, nie panuje nad nimi :(
Aneta
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1255
Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03

9 maja 2013, o 13:29

Wiele zalezy od tego Skarbie czego Ty od nas tutaj oczekujesz. Bo ja np czytajac Twojego posta nie mam wiele do napisania, moge oczywiscie napisac ze mi jest przykro, co jest szczera prawda ale w jakis sposob Tobie to moze pomoc?
Dlatego rada, ze trzeba jednak zaczac isc do przodu jest bardzo dobra. Tylko ze trzeba zaczynac isc malymi krokami. Potrafie zrozumiec co czujesz po smierci mamy, i chociaz ja swoja mam to nie znaczy ze nie rozumiem, tu jest wiele osob z nerwicami, lękami, tacy ludzie potrafia zrozumiec kazde uczucie i doswiadczenie niekoniecznie go przezywajac, bardzo latwo jest nam sobie to wyobrazic.
Wiem ze ciezko jest Ci, bo mialas tez dobre stosunki z matka, byla dla Ciebie oparciem, teraz jej nie ma i jest czarna dziura, rozpacz, samotnosc i zero dookola bratniej duszy. I teraz pytanie co ja taka Aneta moze tobie na to poradzic? Przede wszystkim chocby nie wiem jak ci bylo wstyd powinnas isc do psychologa i chodzic do niego dluzszy czas. O terapi mozna przeczytac ze nie wiadomo jak ma to pomoc ale chodze na swoja terapie od jakiegos czasu i wiem jak ma to pomoc ale to kazdy sam musi sie o tym przekonac. W Twoim wypadku potrzeba Ci tez kogos do pokierowania Twoimi emocjami, bowiem Twoje zwiazki z mezczyznami sa oznaka pewnego buntu, braku jasnej drogi, terapia moze jak najbardziej pomoc, potrzeba Ci kogos takiego jak dobra terapeutka.
Po drugie chociaz w tej chwili czujesz smutek, rozpacz i zal po smierci matki, powiem ci jedno... predzej czy pozniej jego nasilenie spadnie, a Ty i tak zaczniesz zyc dalej, wiec mozesz sama probowac to troche przyspieszac a jesli nie daj sobie jeszcze czas i nie zamykaj sie na zycie. Chodzisz z przyklejonym usmiechem? I rob tak dalej i nie mysl o tym ze ten usmiech jest przyklejony, zyj swoje chocbys nie czula niczego. Predzej czy pozniej ta zaslona ktora Cie zaslonila opusci sie.
Pisalas gdzies ze tylko pieniadze sie licza, choc i ja sie temu buntuje taki jest swiat i niestety w obecniej chwili tobie tez radze skupic sie na zarabianiu tych pieniedzy z jednego waznego powodu, niezaleznosc finansowa ma bardzo duzy wplyw na psychike a zalenosc od kogos kto do tego wypomina, badz robi laske ze pomaga, niszczy psychike bardzo powaznie.
tyska9191
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 5 maja 2013, o 02:54

18 maja 2013, o 02:17

Hej, od miesiaca mam depresje, nie umialam sobie z tym poradzic, wlasnie mysle o samobojstwie... wiem jest to pozna pora na to aby sie zabic, a moze zbyt wczesna, bo zwloki zaczna juz smierdziec, jak myslicie jaka pora jest najlepsza? Wedlug was pewnie zadna, ale moje sny zaczynaja juz mnie meczyc, spalone cialo mojej niezyjacej mamy, albo jak umiera, jak myslicie ile czasu umielibyscie wytrzymac takie sny... dzis snilo mi sie ze ona chce abym do niej przyszla zachecala mnie do tego jak nigdy w zyciu , a ja juz naprawde nie mam sily zyc
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

18 maja 2013, o 10:29

Mnie to wyglada na depresję po silnej stracie a do tego łączą się z tym roznie czynniki z zycia. Tak szczerze i wprost napisze ci jedno, powinnas iśc do psychiatry i zacząć sobie przyjmowac antydepresanty. Leki mogą podziałac w depresji, wyprowadzić cię z tego poczucia bezsensowności a reszte może naprawić terapia i własne nastawienie. W tej chwili w obliczy depresji włąsne nastawienie bardzo ci szwankuje bo zwyczajnie ci nie zależy.
Depresja rozni sie mocno od stanow depresyjnych ktore sa choc mocne latwiejsze w przejsciu.
Daj sobie pomóc i choc rodzina powinna cie wesprzeć to jesli tak nie jest, daj sobie pomoc sama sobie i idz do specjalisty.
W tym stanie jakim teraz jestes nic nie wydaje ci sie w porządku, wszystko jest bezsensu, czarna dziurą i otchłanią połaczoną z rozpaczą. I chociaz trudno sobie wyobrazic ze moze byc inaczej to jednak pamietaj ze moze.
Mozna sie z tego wyleczyc, wyzdrowiec ale jesli masz tak nasilony stan i malo pomocy od innych trudno to zrobic samemu. Leki nie szkodza, nie musisz sie ich obawiac. Zreszta w tym stanie beznadziei z checia zabicia sie nie ma sensu obawiac sie psychiatry czy lekow. Warto miec chocby iskre nadziei ze dzieki temu to minie a uwierz mi ze jest na to 100 % -towa szansa.
Mozesz sobie pomyśleć ze co psychiatra i leki dadza jak twoja matka i tak nie zyje.
Ale jednak kiedy leki unormują twoj stan depresji, do zalu i rozpaczy bedziesz mogla podejsc jak nalezy i przezyc to bez zaburzenia depresyjnego a czas mimo wszystko wygoi rany.

Pamietaj jeszczwe o jednej rzeczy pomimo fatalnego samopoczucia, ze w stanie depresji nie wolno podejmowac zadnych waznych decyzji, a w szczegolnosci tej o odebraniu sobie zycia, o tym jeszcze pomyslisz jak bedziesz chciala bez zaburzenia. Choc watpie czy wtedy nadal bedziesz to robic.
Sny natomiast jest to przebijanie sie podswiadomosci, ktora jest pelna bolu obecnie, stad takie sny sa, leki w tym tez ci pomoga bo zwykle zmieniaja fazy snu i nie zapada sie gleboko w sen.
Nie chce ci sie zyc - rozumiem - ale nie daj sie i spróbuj sobie pomoc, ty tak naprawde juz probujesz piszac tu - ale jednak mozliwosci for internetowych sa ograniczone i bardziej nalezy je traktowac jako wskazowke. Dobre slowa pocieszania moga dac otuchy ale jak jest mocnio zaburzenie nasilone trzeba podjac leczenie i kropka.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
ODPOWIEDZ