
Chciałbym się pokrótce podzielić się historią moich lęków. Zdiagnozowano u mnie zespół lęku uogólnionego, krótko mówiąc martwię się wszystkim po trochu. Chyba dość niestandardowo, ale raczej nie mam większych leków związanych ze zdrowiem - wiadomo coś już tam strzyka, coś boli, ale nie analizuje tego jakoś nadmiernie, nie chodzę po lekarzach, no chyba, że czuje, że jest już źle. Najbardziej martwią mnie sprawy materialne związane z życie codziennym, gdzie nie jestem w stanie ich kontrolować - tzn. jakieś niespodziewane wydatki lub większe inwestycje (np. remont mieszkania). Niestety od młodości wpajano mi, że wszyscy na około chcą nas oszukać, przez co nie ufam ludziom. Gdyby tego było mało nie ufam również sobie.
Wszelkie porażki biorę bardzo mocno do siebie, moja odporność na krytykę jest na bardzo niskim poziomie, unikam tego, co niesie za sobą jakieś większe ryzyko porażki. Boje się, że popadnę w długi, że w moim życiu nie wydarzy się już nic ciekawego. Wszelakie nowości budzą we mnie niepokój. Doskwiera mi lęk wolno-płynący. Każdy inny, nowy dźwięk w mieszkaniu, aucie powoduje u mnie lęk, przed tym, że coś się zaraz zepsuje i będę musiał ponosić ogromne koszty. Pojawiają się u mnie również stany depresyjne. Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek miał atak paniki, natomiast najbardziej doskwiera mi uczucie ciągłego niepokoju, obniżony nastrój, natłok myśli katastroficznych i problem z osiągnięciem stanu relaksacji - ciągłe napięcie powoduje, że jestem zmęczony i ospały.
Korzystam z porad psychologa, z porad z forum - mam wrażenie, że coś drgnęło w dobrą stronę, jeśli chodzi o moje zaburzenia. Chciałem się po prostu podzielić tym co we mnie siedzi, nie po to, aby się pożalić, ale po to, że może ktoś miał / ma leki związane z tym samym co ja i będziemy mogli wymienić się doświadczeniami, jak sobie z tym radzić.