Ale od początku: kocham go, a on kocha mnie. Jesteśmy razem od kilkunastu lat (ponad 10). Mamy córkę. Jednak od pewnego czasu zaczynam analizować jego zachowania względem mnie i zastanawiam się, czy nie są „toksyczne”. Tyle się ostatnio słyszy o toksycznych związkach…
On jest zorganizowany, a ja chaotyczna. W związku z tym często zwraca mi uwagę na różne moje „niedociągnięcia” - że czegoś nie zrobiłam, nie pomyślałam, nie zapisałam itd. Ja wiem, że taka jestem i że go to irytuje. Czasem ma też takie „ponure” dni, podczas których jest mrukliwy. Mąż jest introwertykiem, ja też, ale nie w takim stopniu.
Mam myśli, że przez to, że zwraca mi uwagę o różne drobnostki, nie zawsze w uprzejmy sposób (np. „Szkoda, że nie pomyślałaś wcześniej…”, „Trzeba było zrobić xyz wczoraj”), nasz związek nie jest taki dobry jak kiedyś i boję się, że się rozpadnie. Że już się rozpada i że to ja powiem, że chcę rozwodu. Codziennie wyobrażam sobie, że się wyprowadzam itd.
A przecież mąż, choć ma swoje wady, jest moją ostoją, jest cierpliwy, kochający, wyrozumiały… Zawsze czułam się przy nim bezpiecznie, teraz też, mimo tych myśli.
Na pewno ważne jest też to, że małżeństwo jest dla mnie takim wręcz filozoficznym ideałem: boli mnie to, że ludzie się rozwodzą i przeraża fakt, że wiele małżeństw rozpada się nawet po kilkudziesięciu wspólnych latach. Jest to dla mnie coś strasznego i nie do pomyślenia. Biorąc ślub, zakładałam, że będziemy razem do końca i że zrobimy wszystko, by nam się żyło dobrze razem. Rodzina jest dla mnie największą wartością. On myśli podobnie.
Druga istotna rzecz, to to, że moi rodzice się rozwiedli, a tata był dla mamy często złośliwy, nieobecny, zirytowany itd. I właśnie on był zorganizowany, a ona chaotyczna. Moje wspomnienia z dzieciństwa, obraz związku moich rodziców, jest po prostu fatalny. To są ludzie z dwóch różnych planet. No i boję się, że za dużo tu jest podobieństw (w związku moim i moich rodziców). Rozmawiam z mężem o moich myślach i jest on bardzo wyrozumiały, mówi, że jestem po prostu mocno nadwrażliwa…
Czy ktoś miał podobnie? Czy to jakaś odmiana ROCD? Wcale nie zamierzam się rozwodzić i nie chcę mieć tych myśli
