Z nerwicą walczę w zasadzie od dziecka, lęki przed chorobami, śmiercią, fobia społeczna różne natręctwa. Moja nerwica to sinusoida, raz jest lepiej, a raz gorzej. Ostatnimi czasy myślałam, że wychodzę na prostą i mam już z górki, aż do dzisiaj. Jestem na małym wyjeździe ze znajomymi, uroczy pensjonat w górach, wyluzowałam, chciałam sprzątnąć w łazience i nie wiem czemu otrzorzylam kosz na śmieci w toalecie łapiąc za wieczko aby go opróżnić. Nie mam pojęcia czemu tak zrobiłam, ja z moim lękiem przed bakteriami i wirusami. To co zobaczyłam pod spodem zmroziło mnie, jakieś wstrętne plany bordowe, białe, no ogólnie bajzel. Oczywiście zaraz umyłam ręcę i je odkaziłam. Ale machina w mojej głowie ruszyła, że się czymś zaraziłam, zachoruję na HIV albo aids lub jakąś inną chorobę lub pasożyta. Jest już późno, spać nie mogę, bo w głowie mam lawinę strasznych myśli
