Ja też miałam kryzys w wieku 27 lat, wszystko na raz się jakoś zwaliło, miałamzagubiona89 pisze: Mi lęki towarzyszą praktycznie od urodzenia. Też tak jak Ty bałam się wszystkiego. Najgorsze jest to, że teraz mam 27 lat a czuję że moje lęki są o wiele większe niż kiedyś. Mam wrażenie, że zatrzymałam się na pewnym etapie w rozwoju i teraz nie radzę sobie w dorosłości. Muszę być dojrzała, silna, porozumiewać się z innymu ludźmi, zachowywać się tak jak normalny dorosły człowiek. A nie potrafię, być może rodzice popełnili jakiś błąd. Ale nawet jeśli to teraz już chyba nic nie sprawi że dojrzeję do życia. Przykre to bardzo...
mnóstwo lęków, objawów. Wtedy też chyba miałam pierwsze ataki paniki, pamietam że ciągle płakałam.
Było ciężko. Myśle że to czasami kwestia presji jaką sobie stawiamy, przekonań.
Gdybym mogła się cofnąć w czasie, poszłabym wtedy na terapię i bardziej słuchała siebie niż próbowała się
dostosowac do oczekiwań innych i tego co wydawało mi się że powinnam.
W temacie bycia wiecznym dzieckiem i niedojrzałości to myślę że wszystko wychodzi od wiary w siebie
poczucia wartości i wiary że zawsze jednak dasz sobie radę.
Myślę że warto iść z tym tematem na terapię, dla samej siebie.
Ja miałam szczescie że moja terapeutka trochę mi poprzestawiała moją ocenę samej siebie,
przy każdej wizycie zaznaczała że to i to załatwiłam sama, że coś sama sobie zdobyłam, wywalczyłam,
że jestem duzo bardziej zaradna i samodzielna niż to oceniam.
Czyli mówiąc krótko boje się, mówie sobie że nie dam rady a jednak jak trzeba to daje radę.
I okazuje się że to że nie dam rady to tylko moje lęki, przekonania, a nie fakty.
I bardzo ważna sprawa którą nauczył mnie Victor, że takie przemyślenia, analizy
to dziwne nieprzyjemne odczucie niedopasowania do świata to tak naprawdę jest tylko lęk
i lękowe rozkminki a nie Ty sama.
Dasz sobię radę i z życiem i z nerwicą, po prostu dasz sobie radę:)