
Jakiś czas temu trafiłam na to forum, żałuję, że tak późno. Jestem w ciąży i jestem pewna, że gdyby nie to i fakt, że trzeba było odstawić lek, nadal żyłabym, jak żyłam, nie podjęłabym nawet próby jakiejkolwiek zmiany. Jak tylko dowiedziałam się o ciąży, od razu zaczęłam panikować, bo wiadomo - jak ciąża, to mdłości i wymioty, a to jest coś, czego się panicznie boję. I chyba tak się tym nakręciłam, że przez pierwszy trymestr wręcz wegetowałam, a nie żyłam - codziennie mdłości, ale bez wymiotów, z tym, że jak już były, to od razu lęk, co prowadziło do ataków, które trwały nawet do dwóch godzin. Nie było tak źle, jak 10 lat temu, kiedy nerwica się u mnie zaczęła na dobre, ale miałam dość, już nawet stwierdziłam pewnego razu, że najlepiej, jakby mnie nie było na tym świecie.
Oczywiście czytałam forum, historię Victora, słuchałam nagrań i pierwsze, co mi przyszło do głowy to jakim cudem tak się czując mam akceptować, ryzykować? Nie mogłam tego pojąć, aż pewnego dnia powiedziałam DOŚĆ. Zaczęłam się stawiać nerwicy i jakoś szybko ogarnęłam somaty. Były nadal, ale nie tak często i nie tak silne, nie było już ataków lęku, tego ciągłego napięcia. Dało mi to nadzieję na to, że rzeczywiście mogę coś zrobić.
Po tym krótkim okresie poprawy nadszedł dół, następnie coś się wydarzyło, co mnie jeszcze bardziej zdołowało i teraz czuję się beznadziejnie. Nie mam somatów, ale czuję się taka rozdarta, gorzej niż zanim zaczęłam cokolwiek robić. Nie chcę się poddać, bo widzę, że jest lepiej, nie chodzi tylko o somaty, jednak jestem w stanie już o czymś innym pomyśleć niż tylko to, jak mi źle, pogadać z kimś o czymś innym niż mój stan psychiczny, nie użalam się tak nad sobą, jakoś częściej myślę o dziecku i są chwilę, że naprawdę się cieszę, z niektórymi myślami też jest lepiej, bo kiedy się pojawiają już nie wpadam w panikę, dlaczego się pojawiła, jak mogła się pojawić i nie zaczynam tego przeżywać na ogromną skalę, więc podsumowując jest różnica.
No ale jakby było tak kolorowo, nie pisałabym

Ostatnio zauważyłam, że obecnie nie mam myśli lękowych, np. coś się stanie mojemu dziecku, tylko właśnie przypomina mi się to, co było w przeszłości i niestety tylko to, co było negatywne. Aż się dziwię, że przychodzą mi do głowy nawet rzeczy, z którymi już się pogodziłam i o których myślałam, że już zapomniałam. Ja nawet o tym nie myślę, wczoraj podczas relaksacji nagle przypomniała mi się koleżanka z liceum


Przepraszam za przydługawą historię
