Od jakiegoś czasu mam problemy z moimi znajomymi i naprawdę nie wiem co mam już robić. Jak do nerwicy, natrętów, objawów i innych wiem jak podchodzić, tak do spraw życiowych już nie wiem. Tak jakbym nie umiała sobie poradzić w życiu.
Diagnozę nerwicy mam jakoś od kwietnia, jednak problemy z nią zaczęły się już pod koniec 2016. Jakoś od czerwca może nie mogę się z nikim dogadać. Wszystko biorę do siebie, nawet jak inni żartują, każdy żart lub krytykę biorę do siebie i mam od razu łzy w oczach. Nie umiem się zdystansować do tego wszystkiego. Emocje przeważają za każdym razem. Kiedyś tak nie było, a teraz...
Mam taką grupkę przyjaciół. Znamy się już od przedszkola, zawsze się spotykaliśmy, było miło i wgl fajnie. Od jakiegoś roku bardziej się zawęziliśmy i spotykamy się w piątke. Trzech kolegów i przyjaciółka. Problemy zaczęły się jakoś właśnie w czerwcu jak nie mogłam się z nikim dogadać i miałam wrażenie że to ja robię coś źle, że w czymś przeszkadzam itp. Nie umiem odróżnić kiedy ktoś żartuje, a kiedy nie i wszystko biorę bardzo na poważnie. Pojechaliśmy na początku lipca na kolonie i problem ten się pogłębił, a ja nie wiedziałam co mam robić. Miałam wrażenie, że jestem jakaś wyobcowana i nie mogę czuć się dobrze w swoim towarzystwie, gdzie przez przeszło kilka lat było wszystko dobrze.
Można by powiedzieć, okej. Skoro źle się czuję w ich towarzystwie, to po prostu trzeba przestać się z nimi spotykać i urwać kontakt.
Tylko problem tkwi, że ja nie chcę się od nich odseparować, chcę nadal z nimi spędzać czas, tylko po prostu, nie potrafię, bo czuję się niekomfortowo i dotykają mnie żarty tych dwóch kolegów. To są żarty typu: Oo ale ty Julka jesteś taka i taka, że nie umiesz tego i tamtego, ze to i tamo. Normalnie gdybym ich nie znała to bym się z nimi już nie kolegowała, bo bym uważała, że robią to na złość. Tylko ja czuję w ich tonie głosu że oni robią z siebie takich figlarzy i żartują, a i tak mnie to dotyka i mam wrażenie że się na mnie uwzięli.
I naprawdę ja już nie wiem co robić. Mam taki mentlik w głowie że hej. Do tej pory było wszystko dobrze, a teraz mam wrażenie że się wszystko psuje


Czuję się niekomfortowo i nieswojo w ich towarzystwie jak sypią te żarty (tylko ci dwaj koledzy), a nie chcę się tak czuć, nie chcę czuć tego niekomfortu.
Mówiłam już o tym mamie, ale ona nie ma nerwicy i mnie trochę nie rozumie i mówi, że sobie to ubzdurałam. Trudno się dziwić, że nie wie jak to jest, bo nie ma nerwicy, ale rozumiem to.
Proszę was o sprostowanie tego wszystkiego bo czuję się zagubiona
