Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Problem z akceptacją

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Natka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 92
Rejestracja: 30 kwietnia 2016, o 13:44

2 czerwca 2016, o 10:31

Hej!
Pierwszy epizod nerwicy miałam 2 lata temu. Została zaleczona lekami, było dobrze, wręcz bardzo dobrze. Od 3-4 miesięcy walczę z nawrotem, tym razem bez leków a z terapią. Wiem, że robiłam błąd bo przez około miesiąc, może dwa zadawałam sobie pytanie kiedy to się skończy, wpadałam w wir tych myśli. I tu włączyłam sobie nagranie, że trzeba ten stan zaakceptować. Już miałam wrażenie że to zrobiłam, że wszystko jest w miarę normalnie, lęk jest ale starałam się nie zwracać uwagi, a tu ciągle te okropne myśli, napięcia, gdzieś pojawia się pytanie "kiedy to minie?" ale to już nie pytam ja, tylko nerwica, bo próbuje atakować ze wszystkich stron. Ja sobie chorób nie wkręcam, przechodziłam już ten etap i nie wróci. Atakują mnie mysli że schudnę, że będe wyglądała jak patyk, że źle wyglądam (Ale to u kobiet chyba normalne haha :D), że stracę chłopaka. Najgorsze jest to, że jak te myśli napływają to mi się chce płakać. I mimo że prowadzę dialogi, ucinam to i tak te myśli zaraz się pojawiają. Nawet wczoraj już miałam chyba gorszy dzień, tzn poranek, bo potem już było super, że popłakałam się jak mama mi składała zyczenia na dzien dziecka, dopiero po godzinie. Poplakalam sie bo myslalam ze zapomniala, i mi bylo az tak smutno i te mysli byly az takie okropne. Ale się porobiło... :shock: :shock: :haha:
Poradźcie coś, męczy mnie też wstawanie z łóżka z napięciem, takim jak przed egzaminem.
Staram się robić cokolwiek, zajmować ale nie robi mi już to takiej przyjemności jak kiedyś. Nie rozumiem też jak mam nie żyć chorobą, skoro ona nawet jak siedzę z chłopakiem to stara się atakować, jak jestem na zakupach też. Nie chodzi mi o objawy, bo nimi już dawno nie żyję. Zostały tylko te cholerne myśli.
Awatar użytkownika
różyczka
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 126
Rejestracja: 16 stycznia 2016, o 18:17

3 czerwca 2016, o 00:44

Ooooj, jakbym widziała momentami siebie ;)
Trudno jest akceptować ten stan właśnie dlatego, że tak źle się czujemy. Chcemy się cieszyć, normalnie żyć a tu otwierasz rano oczy i jest - "COŚ". I nie można się przejmować co to takiego, ani pytać siebie i szukać odpowiedzi. Bowiem odpowiedzi się nie znajdzie. Wiem o tym, ponieważ z każdą myślą natrętną próbuję znaleźć tę odpowiedź. Naturalnym odruchem jest ,że chcemy jakiś temat "obgadać" w myślach. A po prostu się nie da.
Także wiem, jak się czujesz, serio.
Widzisz sama, że myśli te są w sumie zupełnie błahe. Dobrze wiesz,ze nie warto się przejmować ich treścią. No bo zobacz, nawet jak schudniesz to przecież możesz przytyć. I to nie jest jakaś życiowa tragedia, z powodu której wszystko Ci się posypie. Mam nadzieję ,że wewnętrznie to widzisz.
Ten stan, to po prostu tylko emocje. A że umysł nie potrafi dać tylko emocji, to musi je z czymś zidentyfikować. I wymyśla jakieś problemy, żeby się martwić.

Co mogę Ci poradzić ze swojej strony. Cóż, sama mam jeszcze problemy z akceptacją, więc nie mnie się wymądrzać. :)
Po prostu nie licz tego czasu, nie stawiaj sobie dat, kiedy musi przejść. Niech to sobie po prostu będzie a Ty pytaj nerwicę, co lepszego Ci wymyśli jeszcze :) Czujemy się jak totalne dno, nie chce się żyć - jeśli ulegniemy tym emocjom to zgodzimy się z nimi. A przecież wewnętrznie tego nie chcemy! Dlatego TRZEBA im działać na przekór. Mów sobie : "trudno, mam te cholerne myśli, niech sobie będą. Ale ja nadal jestem sobą, mam świetne życie i żadne myśli mi go nie zabiorą" ;)
Gdybyśmy traktowali innych tak, jak traktujemy siebie samych - poszlibyśmy do więzienia.
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1858
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

3 czerwca 2016, o 12:25

To ja mogę dodać od siebie, że to wygląda w trakcie odburzania tak, że czym więcej akceptujesz tym więcej zapominasz, żyjesz obok tego, a jak się coś pojawi -jakiś objaw, myśl - to coraz częściej to zlewasz, tworzy się jakby taka szczepionka. Dlatego to tyle trwa, bo to są zaburzone, mocne emocje (lęk), więc musisz być wyrozumiała dla siebie. Ja zauważyłam, że u mnie następuje "zjazd" jak zaczynam się z tym szarpać - płakać, narzekać, złościć się. Czyli zadawać takie pytania jakie Ty zadajesz :)
Awatar użytkownika
Natka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 92
Rejestracja: 30 kwietnia 2016, o 13:44

3 czerwca 2016, o 12:42

Czyli to tzw kryzys? Są dni gdzie jest dobrze, naprawdę dobrze. A potrafię się popłakać z byle głupoty, jak się pokłócę z mamą. nie chcę wracać do punktu wyjścia, bo dużo sobie już wypracowałam. Czyli takie dni mam traktować łaskawie i być dla siebie wyrozumiała, bo będą się pojawiać, tak?
Kiedy czujesz się wypalony, pamiętaj, że feniks odradza się z popiołów
Awatar użytkownika
BruceWayne
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 360
Rejestracja: 22 lutego 2016, o 13:25

3 czerwca 2016, o 12:57

TAK, TAK i TAK :)

+ nigdy nie wracamy do punktu wyjścia, nawet kiedy w trakcie kryzysu tak nam się wydaje.
ODPOWIEDZ