Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Prośba o radę.

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
wiseguy
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 36
Rejestracja: 23 maja 2016, o 03:07

21 lipca 2016, o 22:10

Czesc, to znowu ja. Na wstepie prosilbym o oszczedzenie sobie komentarzy typu "skanujesz sie" albo "czemu nie ignorujesz objawow", bo nie mysle o tym na codzien ani nie mysle, ze "moje objawy sa najgorsze".

Rzecz polega na tym, ze od juz od dobrych 2 tygodni mam wiecznie utrzymujacy sie stan depresyjny, czuje sie totalnie pozbawiony uczuć, jestem dziwnie zmęczony psychicznie, a najgorsze (co nie mialo miejsca nawet przy mojej nerwicy) zaczalem rzadziej wychodzic z domu. Fizycznie i psychicznie zaczynam wybierac moj komfortowy pokoj niz wychodzenie z domu. Ponadto niesamowicie mi libido spadlo, nie czuje absolutnie zadnego popedu. Wczesniej, kiedy pisalem na tym forum, a to nie bylo wcale tak dawno, mialem tylko objawy nerwicowe, bez stanow depresyjnych. Teraz mam taki jak by "staly" stan depresyjny (depresję? nie wiem) i jestem w stanie to normalnie wyczuć. Mam obawy przed tym, ze jezeli bede probowal wylacznie na wlasna reke uporac sie z tym problemem to bedzie tylko gorzej - przypominam, ze psychoterapeuta kazal mi brac leki na moje zaburzenie wiec terapie odpadają jak widac. Patrze na ta cala sytuacje jak na jakies doswiadczenie, nie wyolbrzymiam tego, ale martwie się tym, ze moje najblizsze lata moga tak wygladac - ze wlasnie bede sam, nikogo nie bede mial i nikt mnie nie zrozumie (wlasciwie tak jest). Martwie sie tym, ze nerwica moze przerodzic sie w depresję, bo np. nie leczylem tego na czas. Mialem wielu znajomych, ktorzy rzecz jasna nadawali sie tylko do jednego ale przynajmniej jakichs mialem. Od momentu kiedy zaczely sie moje problemy, zrezygnowalem ze wszystkich. Nie jestem w stanie budowac jakichkolwiek normalnych relacji. Nie wiem czy mam brac leki i siedziec w domu, czy isc do psychiatryka i ukladac klocki na swietlicy czy dalej "wierzyc i ignorowac" moj stan, jakkolwiek skopany on by sie coraz bardziej nie robil, tkwiac w przekonaniu, ze o wlasnych silach mi to samo przejdzie. Naprawde nie wiem. Wiem, ze na 100% to wszystko idzie od psychiki i nie smiem watpic w to. Nigdy nie watpilem w moje zaburzenie i zawsze je akceptowalem, ale jest coraz gorzej. Licze na jakies odpowiedzi, rady. Dziękuję ;)
Halina
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 1759
Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09

21 lipca 2016, o 22:53

wiseguy to, co piszesz, mysle, ze to normalne, ja rowniez to przechodzilam. Nerwica wykancza (atak paniki = 10Km biegu). Nawroty natrectw moga nas prowadzic do stanu depresyjnego. Uwaga, stan depresyjny nie oznacza depresji. Kazdy ma stany depresyjne w swoim zyciu(rowniez osoby bez nerwicy) "ach nie dam rady, mam dosyc wszystkiego, wylaczam telefon, nie chce nikogo slyszec". Odburzanie to proces bardzo energochlonny, czasochlonny i mamy prawo miec po prostu dosyc. Wtedy nalezy odczekac, wziac sie w gars, powiedziec sobie "ide dalej" , a wtedy stan depresyjny minie.
Wiesz moj francuski terapeuta, ktory jest badaczem nerwicy natrecwt twierdzil iz tylko my sami jestesmy w stanie sie odburzyc, bez zadnych lekow jest to calkowicie mozliwe. Leki powoduja, iz przestajemy pracowac nad soba tak intensywnie, jak bez chemii. Zatem warto, bys sprobowal/
Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
wiseguy
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 36
Rejestracja: 23 maja 2016, o 03:07

21 lipca 2016, o 23:49

Caly czas pracuje nad tym i jestem cierpliwy. Po prostu czasami bywają momenty kiedy zaczynam sobie tak myslec, czy aby napewno ide do przodu z tym pracowaniem nad sobą. Czy cos sie zmienia, a moze w mojej podswiadomosci bez mojej wiedzy moj stan sie pogarsza. Marzy mi sie, zeby to kiedys minelo. Staram sie w to wierzyc, naprawde staram. Musialem znowu napisac, bo potrzebuje sie komus wygadac. Sami wiecie najlepiej jak to jest...
ODPOWIEDZ