Hej,
Twój opis trochę przypomina mnie.

Większość nerwicowców ma problem z perfekcjonizmem. Ja miałam taki problem, że stawiałam sobie wysoką poprzeczkę, że będę kimś wielkim, dostanę Nobla z elektryki, jednocześnie żyjąc w patologicznym domu i nie mając odwagi, żeby wykonać jakiś ruch. W ogóle nie wierzyłam w siebie, chociaż wyniki w nauce, rozmowy z ludźmi mówiły co innego. Jak skończyłam studia i doszło do szukania pracy to wysłałam zaledwie 3 cv. Okłamywałam rodzinę, znajomych, że tyle tego rozsyłam, a wysłałam tylko na to co mi w 300% odpowiadało, czyli coś na co w moim mniemaniu się nadawałam, czyli tam gdzie było minimum wymagań, bo takie miałam niskie mniemanie o sobie. Prace dostałam od razu i jestem w niej do dzisiaj, mimo że po jej rozpoczęciu nerwica mi się rozhulała i od tamtej pory się męczę. W każdym razie dostałam te prace od ręki, wszyscy byli mną zachwyceni, czy dostałabym się też do innych prac, na które bałam się wysyłać cv? Myślę, że tak, ale moja niepewność siebie wygrała. Plus tej sytuacji jest taki, że zaakceptowałam jakieś podrzędne stanowisko specjalisty (nie inżyniera), a zawsze mi się wydawało, że muszę komuś udowadniać jaka to ja nie jestem mądra i kim ja nie będę... Teraz mam w dupie nazwy stanowisk, mam w dupie same stanowiska, chciałabym być po prostu szczęśliwa. To moje myślenie było jakieś ograniczone.

Wydaje mi się, że dopóki siebie nie pokochamy i nie zaakceptujemy, to i bycie prezesem nas nie zadowoli. :< A co do znuzenia itp, to dopiero zaczęłaś, ja do tej pory nie wiem czy się przestawiłam na ten tryb człowieka pracującego po studiach.

W końcu i w te trybiki wejdziemy.