Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Potrzebuję pomocy!!

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
Kawjorek
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 20 stycznia 2013, o 18:27

28 kwietnia 2013, o 19:31

Witam wszystkich.
Na początek chciałbym przybliżyć któtko swoją historię.
A więc tak, jestem chłopakiem mam 17 lat. Pewnego razu w szkole kumple namówili mnie na mały eksperyment z dopalaczami,
wszystko ładnie pięknie (paliłem pierwszy raz w życiu) do póki dopalacz nie zaczął robić swojego.
Zażyłem tego bardzo mało (zaciągnąłem się 2 razy) ale zostawiło to w mojej głowie pewne przykre wspomnienia i zmiany.
Z tego co kumple mi opowiadali prawdopodobnie miałem tzw. "Bad Tripa" mówiłem że widzę swoją smierć i takie tam, kiedy
wróciła mi swiadomosć bardzo się bałem, wszystko podczas działania dopalacza wydawało mi się straszne, nie mogłem doczekać się aż
w końcu dolegliwoci miną. Przeszło wszystko dobrze ale problemy zaczęły się kolejnego dnia, w nocy kiedy kładłem się spać cos
strasznie mi przeszkadzało, cos mi nie pasowało po gdy zamknąłem oczy, poczułem się bardzo dziwnie, jakbym wypadał z ciała.
Po czym przestraszony wstałem, zmierzyłem sobie cisnienie i było ono bardzo wysokie, do tego uczucie wielkiego zimna, zimne poty,
drgawki, strach o własne życie. Skierowano mnie do szpitala, zrobiono mi badania na urazy głowy itd. one nic nie wykazały,
podobno byłem zdrów jak ryba. Po kliku dniach zostałem przenieniesiony na oddział psychiatryczny, tam stwierdzono u mnie zburzenia
lękowe, po 3 dniach wypuszczono mnie (podawano mi tam hydroksyzynę w tabletkach). Po wyjsciu ze szpitala mogłem po raz pierwszy
spotkać się z dziewczyną o której marzyłem i w zasadzie nic nie pomogło mi tak mocno jak obecnosc przy niej. Tydzień po wyjsciu
ze szpitala lęk powrócił, w bardzo podobnym nasileniu jak pierwszy, zapisałem się do psychiatry. Pani stwierdziła u mnie
nerwicę lękową/lęk paniczny, powedziała że czuję silnie swoją winę i że nie chciałem nic zapalić i zrobiłem to za namową
kolegów (prawda). Po wizycie pani psychiatra zapisała mi tabletki Asertin : przeciw lękom i depresji, więc postanowiłem ich
spróbować, 1/4 tabletki przez 3 dni (było ok.) 1/4 tabletki rano i wieczorem i pierwszego dnia pojawił się problem, napadł mnie
straszny ból głowy taki jak by ktos zgniatał mi czaszkę razem z mózgiem w srodku, pani poleciła żeby odstawić i powiedziała że
powinienem dać sobie radę bez tabletek. Minęły 3 miesiące, nie brałem już tabletek, pani powiedziała że widzi u mnie poprawę
no racja poprawiło się, ale zaczęły mnie dręczyć inne rzeczy jak np. Dziewczyna którą kocham i mi w tym pomogła zostawi mnie, lub
kłopoty z zasnieciem, budzenie się w nocy. Pani zaproponowała tabletki nasenne bardzo słabe ziołowe, odmówiłem postanowiłem że
spróbuję zażywać Asertin w małych dawkach przez dłuższy czas. Dobrze ... mija 10 dni brałem Asertin po 1/4 tabletki, kiedy dawka
zwiększa się (1/4 rano i wieczorem) po położeniu się do łóżka zaczyna się to samo (cos mi nie pasuje, boje sie czegos, uczucie ze
zegar tyka zbyt głosno) wstałem z drgającym ciałem porozmawiać z rodzicami żeby się uspokoić. Przez kilka dni trochę dręczyły mnie
dziwne stany ale w końcu przyszła nieszczęsna niedziela, poszedłem rano do koscioła jak co tydzień, stoję w kosciele, czuję się
znakomicie aż nagle zaczęło się dziać co dziwnego, gdy patrzyłem na ołtarz w kosciele cały zaczął jakby się wyginać, uginać,
falować, odrazu się przestraszyłem powiedziałem sobie w myslach "Boże tylko nie znowu to samo", niestety na falującym ołtarzu sie
nie skończyło, swiatło w kosciele zaczyna jasnieć, słowa wypowiadane przez księdza były raz bardzo głosne a raz ciche, raz
wszystko słyszałem w szybkim tempie, a raz w wolnym tempie, do tego wszystkie moje mysli gdzies wyparowały, nie słyszałem żadnego
głosu w srodku mnie (nawet przy tym pisaniu mam problem ze skupieniem się na swoich myslach), zacząłem się strasznie trząsć,
jedyne co przychodziło mi do głowy to to że zaraz umrę że zaraz stanie mi się co czego nie chcę, że poprostu umrę, w dodatku
trzymałem sztywno głowę bałem się rozglądać bo wydawało mi się że wtedy dzieje się ze mną jeszcze gorzej, do tego przechodziły
mnie w srodku przerażające prądy.
Nie chcę umierać, sam już nie wiem co mam zrobić, tabletki działają na mnie źle, nie wysypiam się wstaję zmęczony, ciężko mi
usłyszeć własne mysli , do tego też nie czuję czasem swojego ciała, już naprawdę nie wiem co mam zrobić, proszę o pomoc,
przedewszystkim chciałbym mieć pewnosc że to opisywana przez psychiatrów nerwica lękowa, czasem też odczuwam takie momenty
że nie wytrzymam tego dłużej, ale wiem że nie zrobie sobie krzywdy bo boję się umrzeć chociaż przez te objawy które mnie dręczą.
Bardzo boję się smierci, może mi ktos poradzic jak sobie z tym radzić ? Do tego mam podejrzenia że mam jakiegos guza w mózgu itd.
Proszę o pomoc bo naprawdę nie wiem co mam już ze sobą zrobić.
Cała sytuacja trwa już dosc długo : Dopalacz zażyłem 7.11.2012r, do szpitala trafiłem dzień później, pierwsza wizyta prywatnego
u psychiatry 23.12.2012r , sytuacja w kosciele po której czuję się jak bym siedział jedną nogą w grobie wydażyła się 28.04.2013r.
Bardzo proszę o jakąkolwiek radę, codziennie gdy wstaję rano męczą mnie te mysli i nie mam co ze sobą zrobić, staram się zajmować
innymi rzeczami, ale ten lęk rozwinął się we mnie do takiego stopnia że w zasadzie nie wiem co mam począć.
Czasem napędzam się tym że boję się że dziewczyna którą kocham zostawi mnie, ale rozmawiam z nią o tym i nie powinienem się bać
ale jestem takim typem człowieka który martwi się na zapas.
Gdybym mógł cofnąć czas zrobiłbym to i nigdy nie eksperymentował z takimi srodkami.
Ps. Po tej całej jednorazowej przygodzie nie sięgnąłem już po żadne inne dopalacze, narkotyki.
I chciałbym wiedzieć czy ktos ma te same objawy, i jak można z nimi walczyć.
Z góry dziękuję za zapoznanie się z moją historią i pomoc.
Awatar użytkownika
TakJestZawsze
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 75
Rejestracja: 22 października 2012, o 09:32

30 kwietnia 2013, o 17:26

Dobrze zacznijmy od początku uprzedzę cię iż nie masz żadnego guza mózgu a dopalacze mimo że są to straszne substancje nie wypaliły ci dziury w mózgu i skoro lekarze tak mówią należy im wierzyć piszę to ponieważ sam cały czas uważałem że kłamią albo się pomylili dalej mówiąc masz ogromny strach przed śmiercią to typowo nerwicowe wiec tak psychiatrzy dobrze ci mówią wmawianie sobie chorób również jest typowo nerwicowe a co do tej sytuacji w kościele miałem tak raz po zażyciu Asentry bardzo podobnego leku chociaż wtedy wziąłem jej o wiele więcej niż powinienem najlepiej byłoby gdybyś skierował się do psychoterapeuty na terapie Ja z swojej strony mogę jedynie ci doradzić i uspokoić że to na pewno zaburzenia lękowe które da się wyleczyć

-- 1 maja 2013, o 18:07 --
TakJestZawsze pisze:Dobrze zacznijmy od początku uprzedzę cię iż nie masz żadnego guza mózgu a dopalacze mimo że są to straszne substancje to nie wypaliły ci dziury w mózgu i skoro lekarze tak mówią należy im wierzyć piszę to ponieważ sam cały czas uważałem że kłamią albo się pomylili podczas mojej choroby dalej mówiąc masz ogromny strach przed śmiercią to typowo nerwicowe wiec tak psychiatrzy dobrze ci mówią wmawianie sobie chorób również jest typowo nerwicowe a co do tej sytuacji w kościele miałem tak raz po zażyciu Asentry bardzo podobnego leku chociaż wtedy wziąłem jej o wiele więcej niż powinienem najlepiej byłoby gdybyś skierował się do psychoterapeuty na terapie Ja z swojej strony mogę jedynie ci doradzić i uspokoić że to na pewno zaburzenia lękowe które da się wyleczyć
Czy to nie smutne, że większość ludzi musi zachorować, by zdać sobie sprawę z cudowności życia?
Jostein Gaarder
Kawjorek
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 20 stycznia 2013, o 18:27

2 maja 2013, o 19:48

Jak narazie jakoś sobie radzę, czasem tylko miewam takie momenty że wydaje mi się że mdleję, ale będę musiał jakoś sobie z tym poradzić. Narazie przed snem popijam sobie melisę na uspokojenie i jakoś idzie.
Jak może wyglądać taka terapia ?
Awatar użytkownika
TakJestZawsze
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 75
Rejestracja: 22 października 2012, o 09:32

2 maja 2013, o 20:26

Zależy jaka są różne indywidualnie od chorego psychoterapeuta ustali to na pierwszym spotkaniu jest to bardzo skuteczne rozwiązanie mi bynajmniej pomogło :)
Czy to nie smutne, że większość ludzi musi zachorować, by zdać sobie sprawę z cudowności życia?
Jostein Gaarder
ODPOWIEDZ