nie wiem, może wystawie się na pośmiewisko dotyczące treści moich myśli , ale ufam, że z racji, iż jest was tutaj wiele z podobnymi problemami, to jednak potraktujecie mnie poważnie

Postanowiłam napisać teraz, w momencie kiedy łapie mnie nakrętka myślowa i mam nadzieję, że osoby doświadczone, pomogą mi wyłapać gdzie jest u mnie błąd, gdyż to już któryś raz z kolei kiedy mam podobne działanie.
Jak tylko zaczyna się nakrętka myślowa i ogólne uczucie lęku to zaczynam czuć się spięta, że nie wiem co robić, że potrzebuje na już znaleźć odpowiedzi moich myśli. Wtedy najchętniej napisałabym do wszystkich, żeby tylko mogli mnie uspokoić i żeby to napięcie ze mnie zeszło. W takich sytuacjach jak teraz nie potrafię się na niczym innym skupić tylko jak tym aby napięcie zeszło.
a więc tak (trochę się rozpisze, aby nadać temu jakiś zarys) Dodam, że to tylko jeden z przykładów który akurat jest na topie.
Ja ogólnie zawsze byłam tą która nie miała zbytnio swojego towarzystwa, tzw paczki. Koleżanki owszem nie mogę na to narzekać, ale jednak takiej stałej paczki z którymi mogłabym wychodzić to nie do końca.
Na studiach zaczęłam bardziej gdzieś wychodzić, ale to i tak było rzadko. Z resztą byłam też w związku na odległość, więc mój czas polegał na dojazdach tam i z powrotem i też mało wychodziłam, imprezowałam i w ogóle nie było mi to w głowie jakoś szczególnie, a druga sprawa, że wtedy tez zaczęło się rozwijać u mnie zaburzenie lękowe.
Był taki rok, gdy po rozstaniu z poprzednim facetem zaczęłam spotykać się z innymi mężczyznami, gdzie wychodziłam, i ogólnie korzystałam z życia. I to był chyba jeden z najlepszych "roków". Po roku poznałam mojego obecnego męża. Po studiach wróciłam do miejsca zamieszkania (ogólnie mało rozrywkowe miejsce) gdzie tez mam mało znajomych, pojedyncze koleżanki ..
Ostatnio wyszłyśmy sobie na koncert mojego ulubionego zespołu i świetnie się bawiłyśmy. Wtedy zaczęły pojawiać się myśli, że brakuje mi takich wyjść, że się nie wyszalałam, że coś straciłam, że nadal bym sobie poflirtowała z kimś (i tutaj uwaga jeszcze nie nakręcałam się za bardzo bo akurat miałam lepszy czas, gdzie było mniej lęków) aż do wczoraj: podczas oglądania z mężem filmu była scena kiedy to były pokazane spotkania towarzyskie (jakiś pub, ludzie siedzą gadają). I w mojej głowie znowu myśl "kurde brakuje mi takich wyjść, ale teraz to już jestem mężatką" no i takie jakieś poczucie straty, że tamte chwile gdzie wychodziłam itd nie wrócą już (co też bardzo ważne mąż nie ogranicza mnie w żaden sposób, zawsze mogę sobie wyjść z koleżanką). Pojawił się "znajomy" lęk, i wiedziałam, że to kolejny początek moich wkrętek.
No i dziś zaczęłam analizować... zaczęłam się oskarżać, że dlaczego nie wychodziłam wcześniej, że po co wyszłam za mąż ...(tutaj mój konik, że mam ciągłe wątpliwości co do moich decyzji. Tym bardziej że moje zaburzenie zaczęło się od wkrętki z tym że będę musiała iść do zakonu. A dodam, że realnie nie ma żadnych przesłanek ku temu jakoby moje decyzje były niekorzystne, a tym bardziej o małżeństwie, którą przemyślałam na wszystkie możliwe mi na tamten czas strony. Jednak mój mózg jakby wyszukuje potencjalne zagrożenia, które mogłyby potwierdzić, że jednak moje decyzje są błędne) .. i dalej że skoro odkryłam teraz dobitnie, że brakuje mi wychodzenia, to co jeszcze odkryję, że na pewno coś co będzie miało fatalne skutki dla mojego małżeństwa (które jest szalenie ważne) ... po tych myślach pojawiło się poczucie winy i chyba zarazem poczucie wstydu, że jak ja w ogóle mogę mieć jakieś poczucia strat teraz już w małżeństwie, jak mogę tęsknić za panieńskimi czasami jak wtedy tamten rok, który opisywałam, gdzie wychodziłam i spotykałam się z różnymi facetami (bo przecież chciałam poznać tego jedynego). I tego typu oskarżenia..
Na razie jakoś tyle przychodzi mi do głowy.
Może wyłapiecie mój błąd i coś poradzicie..
Zaczęłam już słuchać filmików, ale jak nie widzę jakiegoś podobieństwa do moich myśli to zaczynam poddawać w wątpliwość to moje zaburzenie. A skoro nie ma za bardzo nic podobnego to ciężko tym bardziej zastosować mi się do tych rzeczy o których mówią Victor i Hewad, bo wydaje mi się, że ja mam coś innego jednak, albo działam jakimiś innymi schematami...