Piszę tego posta, ponieważ mam pewne ważne przemyślenie, które mnie trochę postawiło na nogi. Może komuś również pomoże.
Wczoraj zobaczyłam na ig Martyny Wojciechowskiej zdjęcie dwóch dziewczynek, które pokonały raka. Nie miały po jednej nodze, nie miały włosów, uśmiechały się. Wiecie jak kiedyś reagowałam na takie zdjęcia? Robiło mi się słabo. Myślałam sobie "O Boże ta osoba ma raka, może ja też będę miala." Starałam się jak najszybciej wyrzucić je z pamięci. Tak się objawia właśnie egoizm nerwicowy. Twoje współczucie jest ograniczone, bo wydaje Ci się że jesteś w podobnej sytuacji.
Wczoraj na to zdjęcie zareagowałam inaczej. Zrobiło mi się wstyd przed samą sobą. Pomyślałam sobie, co one musiały przejść, jak im życie musiało dać w kość a nadal potrafią CIESZYĆ SIĘ ŻYCIEM. A my nie???
Pomyślałam jak bym się czuła jakbym miała powiedzieć tym dwóm dziewczynkom: "No ja to mam przerąbane, głowa mnie boli, zatykają mi się uszy, czasem zaboli mnie jakiś mięsień no i muszę częściej chodzić do łazienki. Wiecie, badania wyszły dobrze, ale I TAK SIĘ BOJĘ ŻE TO COŚ POWAŻNEGO". Byłoby mi ogromnie wstyd.
W tym momencie wszystkie moje myśli i stany wydały mi się irracjonalne. Nabrałam wreszcie DYSTANSU. Uświadomiłam sobie, że na świecie jest dużo zła, są rzeczy, których się boję, nie jest wykluczone, że mnie kiedyś nie spotkają. Ale na razie, dzisiaj, mnie nie dotyczą. A żyjemy właśnie dzisiaj, prawda?
Dlatego kiedy po raz kolejny zacznę użalać się nad sobą, pomyślę, czy czasem nie ma na świecie kogoś, kto by się ze mną chętnie zamienił.
Myślę, że to ważny krok do przodu. Trzymajcie się Misie i czekam na Wasze wypowiedzi w temacie egoizmu nerwicowego. Może też do doznaliście podobnych olśnień?