Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Słowo o egoizmie nerwicowym

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
Triss
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 20
Rejestracja: 28 maja 2020, o 08:36

11 czerwca 2020, o 10:14

Kochani,

Piszę tego posta, ponieważ mam pewne ważne przemyślenie, które mnie trochę postawiło na nogi. Może komuś również pomoże.

Wczoraj zobaczyłam na ig Martyny Wojciechowskiej zdjęcie dwóch dziewczynek, które pokonały raka. Nie miały po jednej nodze, nie miały włosów, uśmiechały się. Wiecie jak kiedyś reagowałam na takie zdjęcia? Robiło mi się słabo. Myślałam sobie "O Boże ta osoba ma raka, może ja też będę miala." Starałam się jak najszybciej wyrzucić je z pamięci. Tak się objawia właśnie egoizm nerwicowy. Twoje współczucie jest ograniczone, bo wydaje Ci się że jesteś w podobnej sytuacji.

Wczoraj na to zdjęcie zareagowałam inaczej. Zrobiło mi się wstyd przed samą sobą. Pomyślałam sobie, co one musiały przejść, jak im życie musiało dać w kość a nadal potrafią CIESZYĆ SIĘ ŻYCIEM. A my nie???

Pomyślałam jak bym się czuła jakbym miała powiedzieć tym dwóm dziewczynkom: "No ja to mam przerąbane, głowa mnie boli, zatykają mi się uszy, czasem zaboli mnie jakiś mięsień no i muszę częściej chodzić do łazienki. Wiecie, badania wyszły dobrze, ale I TAK SIĘ BOJĘ ŻE TO COŚ POWAŻNEGO". Byłoby mi ogromnie wstyd.

W tym momencie wszystkie moje myśli i stany wydały mi się irracjonalne. Nabrałam wreszcie DYSTANSU. Uświadomiłam sobie, że na świecie jest dużo zła, są rzeczy, których się boję, nie jest wykluczone, że mnie kiedyś nie spotkają. Ale na razie, dzisiaj, mnie nie dotyczą. A żyjemy właśnie dzisiaj, prawda?

Dlatego kiedy po raz kolejny zacznę użalać się nad sobą, pomyślę, czy czasem nie ma na świecie kogoś, kto by się ze mną chętnie zamienił.

Myślę, że to ważny krok do przodu. Trzymajcie się Misie i czekam na Wasze wypowiedzi w temacie egoizmu nerwicowego. Może też do doznaliście podobnych olśnień? 😊
dzama
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 37
Rejestracja: 23 lipca 2016, o 22:49

11 czerwca 2020, o 11:06

Z jednej strony tak...

A z drugiej zawsze sobie myśle, że to nie jest do konca tak, ze "nam przecież nic nie dolega".
Sam fakt życia w ciąglym lęku jest baaardzo obciazający, i czasem sobie mysle, ze moze lepiej byloby miec realną chorobe, wiedziec o mi jest, jakos to leczyc i życ w miare normalnie.
A ja z kolei ciagle się boje, że MOŻE coś mi jest, ciągle się źle czuje, żyje w ciągłym lęku.

Znam też troche osób, które mają naprawde ciężkie choroby, i widze że one tak korzystają z życia na całego. Mimo cięzkiej sytuacji, ŻYJĄ. A ja, mimo ze teoretycznie nic "realnego" mi nie dolega, nie żyje w ogóle... bo sama psychika rozklada mnie na łopatki.

Więc czasem wydaje mi się, że te nasze zaburzenia są równie ciężkie jak realne choroby :-/
Oczywiście jest to na innym poziomie, ale ja chyba bym tego tak nie deprecjonowała. Bo tutaj jest blisko do stwiedzen typu "a wez sie w garsc, nic Ci nie jest, pocwicz troche, wez sie za robote i nie mysl o głupotach" - a to z kolei jest bardzo krzywdzace dla ludzi z zaburzeniami lekowymi/depresyjnymi.

Ale super, że Tobie akurat takie myslenie pomoglo, i sprawiło, że poczułas się lepiej - bo to też dobrze :)
Awatar użytkownika
lubieplacki13
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 495
Rejestracja: 14 listopada 2019, o 21:50

11 czerwca 2020, o 11:31

Ciężko to rozwiązać, sposób postrzegania świata przez osobę z zaburzeniem psychicznym jest zupełnie inny niż w przypadku osoby "zdrowej" psychicznie, osoby z ciężkimi chorobami mogą wciąż mieć zdrowy umysł, czuć sens życia itd, itp. Dla mnie to drażliwy zresztą temat, bo od kiedy mam nerwicę nie znalazłem (jak większość tu osób) zrozumienia wśród bliskich i dopóki im skarżyłem się na swoje stany to właśnie ich odpowiedzią było zawsze, "co ty wymyślasz, inni mają gorzej, raka itd". Prawdziwe wsparcie od rodziców dostałem dopiero wtedy, gdy zachorowałem fizycznie i dopiero wtedy okazali mi współczucie i zrozumienie, zapewne nie mając pojęcia, że na co dzień zmagam się z czymś 2x gorszym dla mnie niż choroba nerek. Ogólnie nerwica jest naprawdę ciężkim orzechem do zgryzienia w zrozumieniu, jak ciężkie jest to cierpienie, bo jest to po prostu ZABURZENIE, tak jak wspominałem - sposób postrzegania świata jest zupełnie inny, dlatego też np. osoby odburzone, które z tego wychodzą często mówią słowa w stylu "nerwica nie jest groźna, tylko wkurwiająca", "nerwica to pikuś" i ogólnie często mają powierzchowny stosunek do tego co im się działo przez lata, bo przestali żyć w iluzji, już w niej nie są, więc ciężko im się ponownie postawić w skórze zaburzonego, który w tej iluzji tkwi i to wszystko co mu się przytrafia jest końcem świata.

Kiedyś pod postem jakiejś celebrytki na instagramie, który informował ludzi o tym, że przechodzi ciężką chorobę fizyczną, najbardziej lajkowany komentarz brzmiał: "cierpię na depresję od 10 lat, ile dałabym, żeby się zamienić z kimś kto ma raka". Z jednej strony jest to dla mnie skandaliczny komentarz, a z drugiej strony staram się to zrozumieć. Najlepiej jednak starać się nie stawiać w roli ofiary, bo na pewno przeszkadza to w odburzeniu, dlatego przestałem już dawno temu marudzić na swoje stany. A tobie gratuluję, że osiągnęłaś racjonalną akceptację, to duży krok w odburzeniu, pozdrawiam!
/przerwa od forum
maggie2223
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 251
Rejestracja: 28 stycznia 2020, o 08:55

11 czerwca 2020, o 11:37

Zgadzam się w sumie z Wami obydwoma , bo warto nabrać dystansu do naszego stanu ale tez zdać sobie sprawę ( co Victor wiele razy podkreśla) ze zaburzone emocje mogą naprawdęprzysporzyć cierpienia , z którym trudniej walczyć bo jest „niewidzialne” I nie ma na niego tabletki przeciwbólowej .
Ale tez się cieszę jak mogę się zdrowo zdystansować i zdać sobie sprawę ze na prawdę wiele ludzi ma różne choroby i przypadłości i nie jesteśmy w tym sami
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

11 czerwca 2020, o 11:48

Wieczorami zawsze idę na długi spacer i wracam promenadą nad zatoką.
No i idę sobie kilka dni temu z tym moim nerwicowym pierdoln*kiem w głowie ( level dramat ;brr ) i nagle widzę jak plażą idzie facet, w pierwszej chwili myślałam, że nawalony jak messerschmitt, ale patrze, że stoi specjalny rower dla osób, która mają problem z nogami. Gościu nie był nawalony, ale próbował chodzić, szło mu to mocno średnio, żeby nie napisać chu_jowo ale widuje go teraz codziennie. I mówicie co chcecie, ale to są problemy i wyzwania.
Tak nasze objawy są ciężkie, jeszcze w dodatku nikt nie rozumie i nie współczuje, ale prawda jest taka, że to my sami tworzymy sobie tego smoka traktowaniem siebie jako najbardziej chorych i pokrzywdzonych przez los, gdy tak naprawdę to nic nam nie jest.
Dziś pół nocy męczyły mnie jakieś koszmary i inne cuda na kiju, wybudzania, paraliże, przeskakiwania serca a teraz piję sobie spokojnie herbatkę, bo tak naprawdę to co się stało? No nic się nie stało. Trzymajcie się and don't panic. ;)
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
dzama
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 37
Rejestracja: 23 lipca 2016, o 22:49

11 czerwca 2020, o 11:58

Ja zastanawiam sie, czy nie wolalabym np chodzic o jakiejs kuli i miec problem z nogą, ale za to wychodzić bez lęku niż mieć zdrowe nogi, i "tylko" lęk uniemozliwiający chodzenie dla relaksu po parku.
Chyba dla mnie, lęk - mimo, że go nie widać - jest dla mnie REALNYM upośledzeniem, nie mniejszym niż choroby somatyczne widoczne.
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

11 czerwca 2020, o 12:11

dzama pisze:
11 czerwca 2020, o 11:58
Ja zastanawiam sie, czy nie wolalabym np chodzic o jakiejs kuli i miec problem z nogą, ale za to wychodzić bez lęku niż mieć zdrowe nogi, i "tylko" lęk uniemozliwiający chodzenie dla relaksu po parku.
Chyba dla mnie, lęk - mimo, że go nie widać - jest dla mnie REALNYM upośledzeniem, nie mniejszym niż choroby somatyczne widoczne.

Jak to się mówi punkt widzenia zależy od punkt siedzenia.
Gdybyś faktycznie musiała latać z kulą i mieć problem z chodzeniem tak, że ani wyjść ani nawet samodzielnie pójść do wc, ale nie dlatego, że masz jakieś poczucia czy wrażenia tylko, że nie możesz realanie wstać, to idę o wszystko, że wolałabyś jednak te wrażenia.
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Triss
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 20
Rejestracja: 28 maja 2020, o 08:36

11 czerwca 2020, o 17:47

Katja pisze:
11 czerwca 2020, o 12:11
dzama pisze:
11 czerwca 2020, o 11:58
Ja zastanawiam sie, czy nie wolalabym np chodzic o jakiejs kuli i miec problem z nogą, ale za to wychodzić bez lęku niż mieć zdrowe nogi, i "tylko" lęk uniemozliwiający chodzenie dla relaksu po parku.
Chyba dla mnie, lęk - mimo, że go nie widać - jest dla mnie REALNYM upośledzeniem, nie mniejszym niż choroby somatyczne widoczne.

Jak to się mówi punkt widzenia zależy od punkt siedzenia.
Gdybyś faktycznie musiała latać z kulą i mieć problem z chodzeniem tak, że ani wyjść ani nawet samodzielnie pójść do wc, ale nie dlatego, że masz jakieś poczucia czy wrażenia tylko, że nie możesz realanie wstać, to idę o wszystko, że wolałabyś jednak te wrażenia.
Dokładnie, zauważyłam to jak byłam na wakacjach. Przez połowę wyjazdu marudziłam, bo było mi słabo, niedobrze, głowa mnie bolała- typowa nerwica. Ale jak coś mnie użarło i wdało się zakażenie, spuchła mi noga tak, że nie mogłam chodzić, objawy somatyczne nerwicy przeszły jak ręką odjął- bo zaczęłam mieć PRAWDZIWY problem. Ja wiem, że nerwica jest ciężka, sama co dzień cierpię, dziś rano wpadłam w panikę, jak musiałam jechać autem, zalewało mnie gorąco, bałam się że zemdleję. Ogólnie żyję w ciągłym lęku i nachodzą mnie myśli, że mam najgorzej, ale staram się tą postawę zmieniać i minimalizować objawy. Staram się też przyjąć wiarę, że nerwica jest po coś- że ma mnie czegoś nauczyć.
dzama
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 37
Rejestracja: 23 lipca 2016, o 22:49

11 czerwca 2020, o 19:04

Katja pisze:
11 czerwca 2020, o 12:11
Jak to się mówi punkt widzenia zależy od punkt siedzenia.
Gdybyś faktycznie musiała latać z kulą i mieć problem z chodzeniem tak, że ani wyjść ani nawet samodzielnie pójść do wc, ale nie dlatego, że masz jakieś poczucia czy wrażenia tylko, że nie możesz realanie wstać, to idę o wszystko, że wolałabyś jednak te wrażenia.
no tak, tylko chodzac o kuli jestem w stanie wyjsc i cieszyc się pięknym dniem w parku
a z nerwicą moge nie byc w stanie wyjśc z domu ani cieszyc sie życem miesiącami/latami (nawet jak mój stan to "tylko wrazenie")
No to nie wiem kto w tym przypadku ma gorzej?

Ja bym jednak wszystkie choroby i zaburzenia stawiała na równi, wszystko są tak samo ciężkie. Tylko pod różnym wzgledem. Bo jedne są realnie fizyczne, a drugie są psychiczne (co nie znaczy, ze sa fanaberią).
Naprawde, znam ludzi z cięzkimi chorobami, ktorzy wyjezdzaja na wakacje, korzystają z żcyia. A znam ludzi z nerwicami/depresjami ktorzy latami siędza w domu i nie czerpia z zycia żadnej radosci.
Jakbym miała oceniać z obserwacji to bym powiedziała, że osoby z prawdziwymi chorobami czy niepełnosprawni zcęsto radzą sobie O NIEBO lepiej.
Z drugiej strony oczywiscie , np. niepelnosprawnosci sie nie wyleczy (zazwyczaj), a nerwice można. Wiec pod tym wzgledem wyglada to duzo lepiej.

Podsumowując:
Chorzy fizycznie mają gorzej pod wzgledem fizycznym (ale psychicznie często trzymają sie bardzo dobrze)
Chorzy z zaburzeniami psychicznymi maja gorzej pod wzgledem psychicznym (i tu mi sie pojawia pytanie - na co mi sprawne ręce i nogi i ciało, jak psychicznie nie jestem w stanie wyjsc z domu?)
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

11 czerwca 2020, o 19:05

Triss pisze:
11 czerwca 2020, o 17:47
Katja pisze:
11 czerwca 2020, o 12:11
dzama pisze:
11 czerwca 2020, o 11:58
Ja zastanawiam sie, czy nie wolalabym np chodzic o jakiejs kuli i miec problem z nogą, ale za to wychodzić bez lęku niż mieć zdrowe nogi, i "tylko" lęk uniemozliwiający chodzenie dla relaksu po parku.
Chyba dla mnie, lęk - mimo, że go nie widać - jest dla mnie REALNYM upośledzeniem, nie mniejszym niż choroby somatyczne widoczne.

Jak to się mówi punkt widzenia zależy od punkt siedzenia.
Gdybyś faktycznie musiała latać z kulą i mieć problem z chodzeniem tak, że ani wyjść ani nawet samodzielnie pójść do wc, ale nie dlatego, że masz jakieś poczucia czy wrażenia tylko, że nie możesz realanie wstać, to idę o wszystko, że wolałabyś jednak te wrażenia.
Dokładnie, zauważyłam to jak byłam na wakacjach. Przez połowę wyjazdu marudziłam, bo było mi słabo, niedobrze, głowa mnie bolała- typowa nerwica. Ale jak coś mnie użarło i wdało się zakażenie, spuchła mi noga tak, że nie mogłam chodzić, objawy somatyczne nerwicy przeszły jak ręką odjął- bo zaczęłam mieć PRAWDZIWY problem. Ja wiem, że nerwica jest ciężka, sama co dzień cierpię, dziś rano wpadłam w panikę, jak musiałam jechać autem, zalewało mnie gorąco, bałam się że zemdleję. Ogólnie żyję w ciągłym lęku i nachodzą mnie myśli, że mam najgorzej, ale staram się tą postawę zmieniać i minimalizować objawy. Staram się też przyjąć wiarę, że nerwica jest po coś- że ma mnie czegoś nauczyć.

Na tym polega iluzja w której tkwimy, w pewnym momencie boimy się już tak bardzo tego lęku, tych objawów, że traktujemy to jak koniec świata, co tam jakiś rak, kalectwo my to mamy problem. Co tam, że ktoś cierpi na onkologicznym przy tym, że nam serce przeskakuje i nie wiemy czy kochamy swojego faceta. Lęk nam tak miesza w głowie, że zupełnie zatracamy rozsądek i proporcje, które jednak szybko wracają na właściwe miejsce gdy pojawia się realny problem. Owszem poczucie nieustannego lęku, nieustanannej obawy o swoje życie, zdrowie, ciągłe zamartwianie się jest ciężkim doświadczeniem, sama przez to przechodzę więc wiem o czym piszę, ale prawda jest taka, że NIC NAM NIE JEST i że w każdym momencie możemy z tego wyjść, zależy to tylko od nas. Wierzymy w iluzje, której częścią jest też to, że się nie da, gdzie tak naprawdę mechznizm jest dość banalny i sami go nakręcamy robiąc ciągle to samo.
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
dzama
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 37
Rejestracja: 23 lipca 2016, o 22:49

11 czerwca 2020, o 19:07

Ale ogolnie nie lubie jak sie mowi - ten ma gorzej, ten ma lepiej, twoje objawy sa slabsze itd.
Dla kazdego kto cos przezywa w danej chwili, to jest jego osobisty dramat. Jedna osoba radzi sobie z tym lepiej, druga gorzej - i chyba nie nam to oceniac...
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

11 czerwca 2020, o 19:27

dzama pisze:
11 czerwca 2020, o 19:04
Katja pisze:
11 czerwca 2020, o 12:11
Jak to się mówi punkt widzenia zależy od punkt siedzenia.
Gdybyś faktycznie musiała latać z kulą i mieć problem z chodzeniem tak, że ani wyjść ani nawet samodzielnie pójść do wc, ale nie dlatego, że masz jakieś poczucia czy wrażenia tylko, że nie możesz realanie wstać, to idę o wszystko, że wolałabyś jednak te wrażenia.
no tak, tylko chodzac o kuli jestem w stanie wyjsc i cieszyc się pięknym dniem w parku
a z nerwicą moge nie byc w stanie wyjśc z domu ani cieszyc sie życem miesiącami/latami (nawet jak mój stan to "tylko wrazenie")
No to nie wiem kto w tym przypadku ma gorzej?

Ja bym jednak wszystkie choroby i zaburzenia stawiała na równi, wszystko są tak samo ciężkie. Tylko pod różnym wzgledem. Bo jedne są realnie fizyczne, a drugie są psychiczne (co nie znaczy, ze sa fanaberią).
Naprawde, znam ludzi z cięzkimi chorobami, ktorzy wyjezdzaja na wakacje, korzystają z żcyia. A znam ludzi z nerwicami/depresjami ktorzy latami siędza w domu i nie czerpia z zycia żadnej radosci.
Jakbym miała oceniać z obserwacji to bym powiedziała, że osoby z prawdziwymi chorobami czy niepełnosprawni zcęsto radzą sobie O NIEBO lepiej.
Z drugiej strony oczywiscie , np. niepelnosprawnosci sie nie wyleczy (zazwyczaj), a nerwice można. Wiec pod tym wzgledem wyglada to duzo lepiej.

Podsumowując:
Chorzy fizycznie mają gorzej pod wzgledem fizycznym (ale psychicznie często trzymają sie bardzo dobrze)
Chorzy z zaburzeniami psychicznymi maja gorzej pod wzgledem psychicznym (i tu mi sie pojawia pytanie - na co mi sprawne ręce i nogi i ciało, jak psychicznie nie jestem w stanie wyjsc z domu?)
Tak samo jak ten gościu którego widziałam pomimo swojego kalectwa był w stanie wyjść i zmierzyć się z przeciwnościami ( i tu nie chodzi o kulę, nie wybieraj sobie wersji light, gościu ledwo chodził ) tak samo i Ty pomimo swoich myśli jesteś w stanie to zrobić. Myślisz, że on ma łatwiej, że nie boi się, że zaliczy glebę i jeszcze nie będzie się mógł podejść? Ty się boisz swoich myśli, ale on realnych obaw to już nie? Myślisz, że ludzie z chorobami zawsze mają takie poztywne podejście, że spoko wprawdzie mam bardzo chore serce i grozi mi zawał, ale co tam yolo. ;col
Moim zdaniem niezależnie z czym masz do czynienia liczy się podejście. Jak ktoś sobie postawi coś jako mission impossible to tak zapewne będzie.
Ludzie w zaburzeniu nie potrafią realnie ocenić tego co się z nimi dzieje, bo nie mają do tego właściwego dystansu i rzecz w tym żeby wreszcie przejrzeć na oczy i przestać łykać jak pelikan te wszystkie zaburzeniowe bzdury w stylu: no ja to mam najgorzej, bo to nie jest obiektywne.
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Triss
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 20
Rejestracja: 28 maja 2020, o 08:36

11 czerwca 2020, o 19:52

dzama pisze:
11 czerwca 2020, o 19:07
Ale ogolnie nie lubie jak sie mowi - ten ma gorzej, ten ma lepiej, twoje objawy sa slabsze itd.
Dla kazdego kto cos przezywa w danej chwili, to jest jego osobisty dramat. Jedna osoba radzi sobie z tym lepiej, druga gorzej - i chyba nie nam to oceniac...
Pisząc o tym wszystkim chodziło mi o coś zupełnie innego, nie o to, żeby oceniać, że ktoś ma lepiej, a ktoś ma gorzej. Oczywiście zgadzam się z tym, że każdy ma swoje osobiste tragedie, ale naszą jest ta nerwica. I wyjdziemy z niej tylko, jeśli się do tego zdystansujemy, przestaniemy powtarzać: "ale Oni to chociaż mogą się cieszyć z życia" i wyjdziemy z pozycji ofiary. Wydaje mi się, że przyrównanie iluzji nerwicowej, czegoś co jest tylko w naszej głowie (CZEGO MOŻEMY SIĘ WYZBYĆ), do realnych, namacalnych problemów jest dobrym sposobem na nabranie tego dystansu!

Wydaje mi się, że jakby tak przyrównać nerwicę do jeżdżenia przykładowo na wózku, to wyglądałoby to mniej więcej w ten sposób, że siedzisz na tym wózku, nienawidzisz go, jest Ci ciężko, utrudnia Ci życie, już zapomniałaś jak chodzić, a możesz najzwyczajniej w świecie z niego WSTAĆ (oczywiście metaforycznie :P). Osoba przykuta do wózka/ chora nie ma takiej możliwości.
dzama
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 37
Rejestracja: 23 lipca 2016, o 22:49

11 czerwca 2020, o 19:53

Katja pisze:
11 czerwca 2020, o 19:27
Ludzie w zaburzeniu nie potrafią realnie ocenić tego co się z nimi dzieje, bo nie mają do tego właściwego dystansu i rzecz w tym żeby wreszcie przejrzeć na oczy i przestać łykać jak pelikan te wszystkie zaburzeniowe bzdury w stylu: no ja to mam najgorzej, bo to nie jest obiektywne.
No tak, ale troche stawaiasz w tym momencie ludzi z nerwicami jako nieudaczników ktorzy zamiast się "wziac w garsc" i walczyc o swoje i o dobre samopoczucie, to się nad sobą użalają.
Ja to rozumiem, bo to jest myslenie 90% społeczeństwa.
Tylko caly czas jest (na szczescie) próba uświadomienia społeczenstwa, ze to nie jest takie proste jakby się mogło z boku wydawac...
Nie wystarczy sobie powiedziec, a je...ć , przeciez nic mi nie jest, ide normalnie funkcjnowac.
No niestety, wychodzenie z takich zaburzen czesto trwa dlugo i jest naprawde ciezkie.

Serio, to co piszesz w tym momencie - to jest wlasnie to z czym teraz wiekszosc psychologów/psychiatrów stara się walczyc.
Depresja i lęk to tez choroba.
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

11 czerwca 2020, o 21:00

dzama pisze:
11 czerwca 2020, o 19:53
Katja pisze:
11 czerwca 2020, o 19:27
Ludzie w zaburzeniu nie potrafią realnie ocenić tego co się z nimi dzieje, bo nie mają do tego właściwego dystansu i rzecz w tym żeby wreszcie przejrzeć na oczy i przestać łykać jak pelikan te wszystkie zaburzeniowe bzdury w stylu: no ja to mam najgorzej, bo to nie jest obiektywne.
No tak, ale troche stawaiasz w tym momencie ludzi z nerwicami jako nieudaczników ktorzy zamiast się "wziac w garsc" i walczyc o swoje i o dobre samopoczucie, to się nad sobą użalają.
Ja to rozumiem, bo to jest myslenie 90% społeczeństwa.
Tylko caly czas jest (na szczescie) próba uświadomienia społeczenstwa, ze to nie jest takie proste jakby się mogło z boku wydawac...
Nie wystarczy sobie powiedziec, a je...ć , przeciez nic mi nie jest, ide normalnie funkcjnowac.
No niestety, wychodzenie z takich zaburzen czesto trwa dlugo i jest naprawde ciezkie.

Serio, to co piszesz w tym momencie - to jest wlasnie to z czym teraz wiekszosc psychologów/psychiatrów stara się walczyc.
Depresja i lęk to tez choroba.
Przypomnę tylko, że ja również jestem w tym zacnym gronie ;) i nawet wolę być w gronie nieudaczników ( zawsze to moża zmienić ) niż w gronie tych co mają najgorzej, najciężej i w ogóle przeJ*bane :buu:

A poważnie to nie zrozumiałaś mnie, ja dobrze wiem co znaczy mieć zaburzenie lękowe, nawet w tej chwili gdy to piszę mam natręty ( i w sumie to somaty też mi trochę wróciły ) , wiem też, że większość społeczeństwa nie ogarnia co to za stan ( i też wolałabym tego nie ogaraniać ) i że jest to irytujace, bo każdy ci mówi weź się w garść itp pitolenia, gdy ty byś bardzo chciała się wziąć w garść ale nie możesz. Rozumiem, że jest Ci ciężko, bo mi również jest ciężko, ale pomimo tego ja wolę sobie przywrócić właściwe proporcje i wyjść z iluzji lękowej.
Tyle czasu traktowałam to niemal jak świętość, wielce zaburzona Katarzyna, tego nie może, tamtego nie może, wiecznie gęba zapłakana, panika w głowie, natręty w które wierzyłam bezdyskusyjnie , kompulsje i Bóg wie co. I im bardziej serio to traktowałam to tym większa spina, kontrola, egocentryzm i co za tym tym gorsze samopoczucie. Ja wiem, że nerwica potrafi człowiekowi dopierdzielić, ale to nie zmienia faktu, że zaburzenie to nie niepełnosprawności, ani śmiertelna choroba, ani wyrok.
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
ODPOWIEDZ