Mam na imię Adam, mam 22 lata. Moja historia zaczęła się około 3 lata temu, przed maturami. Nagromadzenie stresu, problemów rodzinnych pewnie w większym stopniu przyczyniło się do tego że dostałem swój pierwszy atak lęku, długi, cięzki z naciskiem na serce ale wtedy jakoś wziąłem go na klate i obyło się bez szpitala. Później już było tyko gorzej, lęk rozlał sie po całym moim ciele. Po Jakimś czasie trafiłem do lekarza, dostalem aciprex bralem rok, bylo raz lepiej, raz gorzej ale generalnie lepiej. Po odstawieniu wytrzymałem jakieś 2 miesiące i następnie kompletnie się rozpadłem. Trafiłem tym razem do psychiatry który tak jak wszyscy poprzedni zdiagnozował nerwice lękową i kazał brać lafacin. Z lafactinem również było raz lepiej raz gorzej. Tak wiec doszedłem do pkt w którym teraz jestem, 3 tygodnie po odstawieniu lafactinu, odstawienie było dla mnie koszmarne i nadal mój koszmar trwa. Odstawiłem lafactin w sumie z racji tego iż chciałem wejść na dużo słabszy antydepresant jakim jet coaxil i spróbować sam zmierzyć się z nerwicą, popracować nad sobą. Zamierzam tez iść do terapeuty ponieważ nigdy nie byłem. Ostatnio nerwica zatakowała nowy obszar ciała - głowe. Bóle głowy, mrowienia , drętwienia, myśli ze już dłużej tego nie wytrzymam, smutek, czasem nawet mam wrażenie ze moje myśli się spinają. Tydzień temu miałem okres w którym strasznie bałem sie choroby psychicznej. W chwili obecnej jak pisze tą wiadomość zamuliło mnie na maxa, czuje się jakbym był za szybą

Przeanalizowałem prawie wszystkie filmy o odburzaniu... jednak jest to takie cięzkie, że mimo iż wiem ze nie powinienem, popadam w spierale strachu...
