Hej,
Mam takie dość nietypowe pytanie, może w ogóle nie jest to możliwe i źle szukam rozwiązania, ale - czy według Was, jeśli nerwica powstała na skutek jakiegoś zdarzenia, przeżycia, to czy po odwróceniu, powrocie w pewnym sensie to stanu sprzed tego, to nerwica minie? Wiem, że nie zawsze jest to możliwe, ale przykładowo, jeśli nerwica powstała na skutek utraty kogoś (nie śmierci) i jeśli udaje się do tego kogoś wrócić, to może wtedy odpuścić czy raczej dalej nam będzie towarzyszyć dopóki sobie z nią nie poradzimy?
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
"Odwrócenie" nerwicy
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 390
- Rejestracja: 28 maja 2016, o 09:33
Hej,lol907 pisze: ↑4 stycznia 2021, o 11:03Hej,
Mam takie dość nietypowe pytanie, może w ogóle nie jest to możliwe i źle szukam rozwiązania, ale - czy według Was, jeśli nerwica powstała na skutek jakiegoś zdarzenia, przeżycia, to czy po odwróceniu, powrocie w pewnym sensie to stanu sprzed tego, to nerwica minie? Wiem, że nie zawsze jest to możliwe, ale przykładowo, jeśli nerwica powstała na skutek utraty kogoś (nie śmierci) i jeśli udaje się do tego kogoś wrócić, to może wtedy odpuścić czy raczej dalej nam będzie towarzyszyć dopóki sobie z nią nie poradzimy?
Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na Twoje pytanie. Z jednej strony chciałoby się powiedzieć - tak, bo jeśli dostałeś zaburzenia przez to że jak piszesz straciłeś kogoś i to był powód to gdy ponownie wróciliście do siebie to automatycznie znika powód, a to bardzo dużo bo już nie zadręczasz się, nie martwisz tym że nie ma tej osoby blisko Ciebie itd. Jednym słowem nie dostarczasz już paliwa zaburzeniu więc po pewnym czasie tak jak samochód po prostu zaburzenie zgaśnie.
No i właśnie ta druga strona medalu, jeśli się jest w aktywnym zaburzeniu to nie tak łatwo z niego po prostu wyjść. Bo o ile logika już wie że wszystko jest okej, tak stan emocjonalny (główny chory który powoduje to wszystko) nadal nie dowierza że wszystko jest już dobrze. Stan zagrożenia jest wciąż aktywny. Nie wiem czy masz jakieś objawy somatyczne, myśli czy cokolwiek, i czy martwi Cię to, boisz się tego, nie akceptujesz tego wtedy tym powodem już nie jest samo rozstanie ale nasze złe samopoczucie, myśli, objawy i potem te kwestię mogą nas utrzymywać w zaburzeniu, nawet jak już do siebie wróciliście to to już nie jest takie ważne, bo nagle najważniejsza sprawa jest to jak się czuję (oczywiście bardzo źle, myśli, jakieś inne objawy) i stąd ciągłe podtrzymujemy zaburzenie, dolewamy tego paliwa, i przed to zaburzenie jak trwało tak trwa i końca nie widać

-
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 1179
- Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43
Różnie z tym bywa, wiele zależy od tego czy zaburzenie rzeczywiście wynika tylko z tego jednego wydarzenia czy też te wydarzenie było "jedynie"wyzwalaczem tego co i tak w końcu by nastąpiło. Na pewno "okoliczności" mają znaczenie, a wiem to po sobie, bo mam porówanie jak szybko mój stan emocjonalny doszedł do równowagi w bardziej sprzyjających okolicznościach ( 2-3 miesiące ), a jak bardzo się to nakręciło w mniej sprzyjających. Co za tym warto dbać o tzw. okoliczności czyli chociażby o to żeby nie dostaraczać sobie na bierząco ciągle niepotrzebnego stresu ( ale nie obsesyjnie na zasadzie, że w ogóle trzeba go unikać ) i co za tym warto rozwiązać pewne stresujące kwestie ( jeśli są one możliwe do rozwiązania ). Ale nie można też sobie stawiać sprawy tak, że skoro zestresowało mnie rozstanie to teraz muszę za wszelką cenę wrócić do tej osoby to mi przejdzie, bo to w ogóle nie tędy droga. Rzecz jest w tym żeby nauczyć się radzić sobie w takich okolicznościach ( ja w ogóle jestem zdania, że większośc stresów generujemy sobie sami przez niewłaściwe podejście ) i podjąc racjonalną decyzję, a nie na zasadzie, że ja nie mogę się tak czuć. Bo nawet jeśli przez chwilę będzie lepiej, to jest to wyraźny sygnał, że nie radzisz sobie z jakimiś emocjami, że być może w ogóle masz niewłaściwy stosunek do bycia z drugą osobą i to trzeba sobię poukładać.lol907 pisze: ↑4 stycznia 2021, o 11:03Hej,
Mam takie dość nietypowe pytanie, może w ogóle nie jest to możliwe i źle szukam rozwiązania, ale - czy według Was, jeśli nerwica powstała na skutek jakiegoś zdarzenia, przeżycia, to czy po odwróceniu, powrocie w pewnym sensie to stanu sprzed tego, to nerwica minie? Wiem, że nie zawsze jest to możliwe, ale przykładowo, jeśli nerwica powstała na skutek utraty kogoś (nie śmierci) i jeśli udaje się do tego kogoś wrócić, to może wtedy odpuścić czy raczej dalej nam będzie towarzyszyć dopóki sobie z nią nie poradzimy?
Pozdrawiam
https://www.czlowiekczujacy.pl
Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 29
- Rejestracja: 12 kwietnia 2019, o 10:37
Trudno powiedzieć co by było. Z jednej strony najwięcej objawów, najgorsze samopoczucie miałem po odejściu, z drugiej strony wcześniej nie mogłem sobie jakoś poradzić z sam nie wiem czym... więc częściowo i z mojej strony doszło do rozstania. Miało być lepiej, było jeszcze gorzej...
Dlatego może macie rację, że powrót w tej sytuacji niekoniecznie mógłby pomóc, chociaż kto wie. Najgorsze, że nie umiem się do końca pogodzić z tą stratą i zrozumieć czemu tak łatwo to odpuściłem, czy to było zwykłe wypalenie, czy coś innego. No bo przecież jak ludzie się rozstają przez wypalenie związku to chyba nie rozpamiętują tego tak długo..
Dlatego może macie rację, że powrót w tej sytuacji niekoniecznie mógłby pomóc, chociaż kto wie. Najgorsze, że nie umiem się do końca pogodzić z tą stratą i zrozumieć czemu tak łatwo to odpuściłem, czy to było zwykłe wypalenie, czy coś innego. No bo przecież jak ludzie się rozstają przez wypalenie związku to chyba nie rozpamiętują tego tak długo..
- grzeslaw
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 185
- Rejestracja: 17 czerwca 2018, o 11:27
Moim zdaniem powrót do sytuacji poprzedniej (jeśli to możliwe) niekoniecznie może pomóc pozbyć się nerwicy, nawet jeśli dana sytuacja była przyczyną.
Myślę, że to zależy od kontekstu, jeśli przyczyną było pojawienie się jakiejś niezdrowej/patologicznej relacji/sytuacji to faktycznie wycofanie się może pomóc.
Z drugiej strony nauczyłem się już na własnym doświadczeniu, że często lęk próbuje odwrócić od siebie uwagę i skupić mnie na szukaniu innej przyczyny niż stan emocjonalny. W ten sposób można zafiskować się na naprawianiu wszystkich "przyczyn" złego samopoczucia w nieskończoność, gdy prawdziwym problemem jest własnie stan emocjonalny. Czasami jest to wręcz forma ucieczki.
Poza tym wydaje mi się, że sama przyczyna, a nerwica to dwie różne rzeczy. Naprawienie przyczyny może nie wygasić tak po prostu rozedrganego stanu emocjonalnego bo to już żyje swoim życiem. To nie jest zwykły strach, stres przed np. wizytą u dentysty, który mija zaraz po wizycie.
Myślę, że to zależy od kontekstu, jeśli przyczyną było pojawienie się jakiejś niezdrowej/patologicznej relacji/sytuacji to faktycznie wycofanie się może pomóc.
Z drugiej strony nauczyłem się już na własnym doświadczeniu, że często lęk próbuje odwrócić od siebie uwagę i skupić mnie na szukaniu innej przyczyny niż stan emocjonalny. W ten sposób można zafiskować się na naprawianiu wszystkich "przyczyn" złego samopoczucia w nieskończoność, gdy prawdziwym problemem jest własnie stan emocjonalny. Czasami jest to wręcz forma ucieczki.
Poza tym wydaje mi się, że sama przyczyna, a nerwica to dwie różne rzeczy. Naprawienie przyczyny może nie wygasić tak po prostu rozedrganego stanu emocjonalnego bo to już żyje swoim życiem. To nie jest zwykły strach, stres przed np. wizytą u dentysty, który mija zaraz po wizycie.
-
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 1179
- Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43
grzeslaw pisze: ↑10 stycznia 2021, o 13:30Z drugiej strony nauczyłem się już na własnym doświadczeniu, że często lęk próbuje odwrócić od siebie uwagę i skupić mnie na szukaniu innej przyczyny niż stan emocjonalny. W ten sposób można zafiskować się na naprawianiu wszystkich "przyczyn" złego samopoczucia w nieskończoność, gdy prawdziwym problemem jest własnie stan emocjonalny. Czasami jest to wręcz forma ucieczki.
Poza tym wydaje mi się, że sama przyczyna, a nerwica to dwie różne rzeczy. Naprawienie przyczyny może nie wygasić tak po prostu rozedrganego stanu emocjonalnego bo to już żyje swoim życiem. To nie jest zwykły strach, stres przed np. wizytą u dentysty, który mija zaraz po wizycie.
Bardzo dobrze napisane.
Też miałam czas gdy wydawało mi się, że jak ponaparawiam siebie i jeszcze przy okazji wszystkich dookoła
plus zajmę się wyeliminowaniem wszystkich możliwych przyczyn moich złych nawyków, pozmieniam wszystkie toksyczne ( moim zdaniem ) sytuacje w moim zyciu, wyjaśnie sobie z każdym co mi tam na wątrobie leży to miną przyczyny i minie nerwica.
I potem zdałam sobię sprawę, że co tam do tej mojej nerwiczki doprowadziło to oczywiście istotna sprawa, ale w stanie w którym jestem uparte naprawianie przyczyn jest samo w sobie objawem nerwicowym. U mnie jeszcze dodatkowo jest wyniesiona z dzieciństwa potrzeba naprawiania, uzdrawiania ( byłam tzw. bohaterem domu czyli dzieckiem przesadnie odpowiedzialnym, które chciało uzdrawiać cały dom ). I w mojej ocenie to nie tędy droga. Najpierw trzeba uporać się ze tym żeby uspokoić swój stan emocjonalny na tyle żeby móc w racjonalny sposób i z jakimś dystansem spojrzeć na pewne sprawy w swoim życiu, a nie w panice zabierać się za usilne odkręcanie przyczyn. Bo tak jak napisał Grzesław w tym naprawianiu przyczyn nerwica może nas pogrążyć ( szczególnie osoby z tendencjami do perfekcjonizmu, ale nie tylko ponieważ lęk nie znosi niepewności, niejasności, w lęku jak zafiksujemy się na czymś to możemy się w to wkręcić jak nawiedzeni ).
https://www.czlowiekczujacy.pl
Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 29
- Rejestracja: 12 kwietnia 2019, o 10:37
No chyba jakbym o sobie czytał. Nie w 100% ale częściowo u mnie tak było. Tzn. w pewnym momencie poczułem, że tamten związek jest nie dla mnie i nie mogłem sobie poradzić z tym, że już nie czuję tego co wcześniej, więc rozstanie uznałem za dobre rozwiązanie i nawet czułem przez chwilę ulgę. Pewnie jakbym wtedy zakończył wszystko byłoby ok. No ale potem zaczęło się, jak to dobrze nazwałaś "naprawianie", a że jestem taki, że chce generalnie ze wszystkimi żyć dobrze i nie lubię mieć tzw. "kosy", to spróbowałem wrócić raz, chociaż już wtedy biłem się z myślami, czy to dobry pomysł. Więc nie potrwało to długo, znowu się skończyło i potem znowu to samo, stwierdziłem wtedy, że na siłę spróbuję być w tym związku i w końcu może się przyzwyczaję, ale to było chyba najgorsze rozwiązanie. Więc jak już się zakończyło na amen to poczułem się chyba najgorzej jak do tej pory. I trochę skutki tego odczuwam chyba do tej pory, dlatego myślałem, że może kolejny powrót byłby rozwiązaniem. Ale chyba nie... bo ten stan pojawił się pewnie wcześniej - przez jak mniemam stres i presję, które sobie sam wytworzyłem chcąc by było "dobrze", a nie mogło być, bo po prostu nie czułem tego czegoś. Potem chyba nerwica atakowała inne części mojego życia, bo już tam niby było po wszystkim. Także wracanie do tamtego punktu byłoby pewnie powtórką z rozrywki, a nie rozwiązaniem problemu, który pojawił się pewnie wcześniej.Katja pisze: ↑10 stycznia 2021, o 15:01grzeslaw pisze: ↑10 stycznia 2021, o 13:30Z drugiej strony nauczyłem się już na własnym doświadczeniu, że często lęk próbuje odwrócić od siebie uwagę i skupić mnie na szukaniu innej przyczyny niż stan emocjonalny. W ten sposób można zafiskować się na naprawianiu wszystkich "przyczyn" złego samopoczucia w nieskończoność, gdy prawdziwym problemem jest własnie stan emocjonalny. Czasami jest to wręcz forma ucieczki.
Poza tym wydaje mi się, że sama przyczyna, a nerwica to dwie różne rzeczy. Naprawienie przyczyny może nie wygasić tak po prostu rozedrganego stanu emocjonalnego bo to już żyje swoim życiem. To nie jest zwykły strach, stres przed np. wizytą u dentysty, który mija zaraz po wizycie.
Bardzo dobrze napisane.
Też miałam czas gdy wydawało mi się, że jak ponaparawiam siebie i jeszcze przy okazji wszystkich dookoła
plus zajmę się wyeliminowaniem wszystkich możliwych przyczyn moich złych nawyków, pozmieniam wszystkie toksyczne ( moim zdaniem ) sytuacje w moim zyciu, wyjaśnie sobie z każdym co mi tam na wątrobie leży to miną przyczyny i minie nerwica.
I potem zdałam sobię sprawę, że co tam do tej mojej nerwiczki doprowadziło to oczywiście istotna sprawa, ale w stanie w którym jestem uparte naprawianie przyczyn jest samo w sobie objawem nerwicowym. U mnie jeszcze dodatkowo jest wyniesiona z dzieciństwa potrzeba naprawiania, uzdrawiania ( byłam tzw. bohaterem domu czyli dzieckiem przesadnie odpowiedzialnym, które chciało uzdrawiać cały dom ). I w mojej ocenie to nie tędy droga. Najpierw trzeba uporać się ze tym żeby uspokoić swój stan emocjonalny na tyle żeby móc w racjonalny sposób i z jakimś dystansem spojrzeć na pewne sprawy w swoim życiu, a nie w panice zabierać się za usilne odkręcanie przyczyn. Bo tak jak napisał Grzesław w tym naprawianiu przyczyn nerwica może nas pogrążyć ( szczególnie osoby z tendencjami do perfekcjonizmu, ale nie tylko ponieważ lęk nie znosi niepewności, niejasności, w lęku jak zafiksujemy się na czymś to możemy się w to wkręcić jak nawiedzeni ).
Dobrze mówię czy masz może jakąś inną teorię na temat?
