Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Odstawianie marichuany czyli jak spieprzyłem sobie 2 lata

Forum dotyczące derealizacji i depersonalizacji.
Dzielimy się tutaj naszymi historiami, objawami, wątpliwościami oraz wszystkim co nas dręczy mając derealizację.
Dopisz się do istniejącego tematu lub po prostu jeśli chcesz stwórz nowy własny wątek.
ODPOWIEDZ
filipek93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 11
Rejestracja: 1 czerwca 2014, o 23:07

1 czerwca 2014, o 23:40

Witam. Na wstępie się przedstawię, bo jestem tu nowy. Mam na imię Filip i w tym roku uderzy mi 21-dynka. Będzie mi miło jeśli ktoś wypowie się w tym temacie. W sumie nie wiedziałem gdzie umieścić ten post bo działów jest od groma, a sam do końca nie wiem co mi jest, a nerwica jako tako została wykluczona przez specjalistów do których się udałem,udaje. Jak sam temat wskazuje. Problem będzie dotyczył marichuany tj.trawki. Moja zła przygoda zaczęła się dokładnie 2 lata temu kiedy z małego miasta przeprowadziłem się do Poznania. Zawsze lubiłem żyć na krawędzi i bawić się jak tylko mogłem, uciekałem od dorosłości. Miałem często skłonności do sprawiania problemów czy to w liceum, czy w gimnazjum. Pod koniec liceum odkryłem swoją pasję - śpiewanie. Zostałem wokalistą rockowego bandu z mojego małego miasta i tak jakoś płynęło.... KOncerty, marzenia - ale liceum się skończyło i zaczął się czas wyborów, rodzice wywierali presję, żebym poszedł na studia. Wybrałem się do POznania, bo było to daleko od mojej "wiochy" której szczerze nienawidzę nie tyle za mentalność ludzi, bo niektórzy do dziś witają mnie z bananem jak zjeżdżam, ale za brak perspektyw... Byłem przeszczęśliwy. Możliwość swobody, życia na własną rękę. Dostałem kasę, bilet i dowidzenia. Niestety. Byłem na tyle marzycielem, że nie marzyłem o ciepłe posadzce za biurkiem, ani o dobrej pensji tylko o muzyce... NIgdy nie myślałem nad studiami, to też wybrałem sobie kierunek historia sztuki bo wydawał mi się bardzo artystyczny. Szybko ogarnąłem , że się myliłem. Zamieszkałem z kumplem z liceum co też się okazało błędem. Gdy przyjechałem miałem dziewczyne ze swojej wioski. Szybko jednak zawróciła mi w głowie inna dziewczyna. Kumpel który przeprowadził się z wioski do POznania pare lat temu wcześniej, bo jego mama poznała jakiegoś faceta, też chciał zostać moim kolegą. Wpadał do mnie do pokoju, i dziewczyna też. I tak się zaczęło . Po 1 . jego ojciec okazał się dillerem. MIeliśmy trawę praktycznie na telefon 24h na dobę. Pierwszy machh. i wciągnęło mnie. W dziewczynie się zakochałem. ZAmieszkaliśmy razem, ten kumpel który ze mną mieszkał nie wyrobił, bo za ścianą ciągłe melanże, granie na gitarze, muzyka do rana. A on. No cóż chciał się uczyć. JA też powinienem. Dziewczyna straciła rodziców w wypadku. Ojciec był wojskowym i miała rente ok 4 tysięcy złoty. Zamknęliśmy się w pokoju, w naszym małym świecie. Wszystko za jej pieniądze. Odcięliśmy się od dorosłego życia . I jaraliśmy. Rzuciłem studia po 2 miesiącach, odciąłem się od rodziców, nie mieli nademną kontroli, bo przecież nie mogli mi powiedzieć "synu,bo nie damy ci pieniędzy". No cóż. Zachowałem się jak pipa, teraz wiem, że życie za pieniądze dziewczyny nie było dobrym pomysłem. KUpiliśmy dobre auto którym zjeżdżaliśmy na wieś i szpanowaliśmy, pieniędzy od groma, olałem połowe znajomych głównie tych co nie palili, moimi kolegami zostali oczywiscie ci co palili, no i ten wcześniej wspomniany kumpel z Poznania , który z koleii bardzo LUBIŁ JEJ pieniądze :) I tak pokrótce. WIele się działo. Parę przeprowadzek bo sąsiedzi na wytrzymywali hałasu, ci ągłe imprezy. KIedy już nasze życie się ustabilizowało i miałem dosyć palenia. Ona też powiedziała że daje spokój i doszło do tego, że tylko ja nie dawałem rady bez palenia, paliłem i paliłem kiedy mi było źle, topiłem w trawie smutki... Aż w końcu DOSTAŁEM ZŁEJ FAZY. spaliłem się i chyba mój mózg zaczął oponować mówić mi dość miałem skurcze mięśni, szybsze bicie serca, osrałem się. Oddaliłem zioło. POtem przeszliśmy na inne zabawki kiedy doszli nowi koledzy. Dwa razy próbowałem euforyki, raz 3mmc stymulant, pare razy amfe i raz lsd. PO lsd i moim przejściu przez granicę śmierci, gdzie miałem tak złą fazę że umrę. POWIEDZIAŁEM KONIEC. I skończyło się. DOdam tylko , że nawet przy tych wymienionych dragach prym wiodła marichuana, to były epizody na przełomie całego roku. 5 epizodów. I zaczęło coś innego. Moje życie wydało mi się puste. Powrót na studia. Życie bez palenia, szare, smutne. WIele problemów których nie mogłem teraz "przepalić" . Musiałem stawić im czoła. Wyprowadzka od dziewczyny. Rodzice dali mi pieniądze na utrzymanie, ale teraz zmiana systemu życia z paru tysięcu na 400 zł miesięcznie. Na początku byłem podjarany, że zaczynam od początku, chciałem tego. CIeszyłem się jak głupi. Kończe właśnie pierwszy rok studiów - trwa sesja. Niestety, zaczęło ze mną dziać się coś dziwnego. ZAczęło się od pojedyńczych epizodów. Bóli w szyji i dziwnych myśli typu coś mi jest coś mnie boli, doszukiwaniu sie chorób, potem lęki z wyjściem z domu, wyjśćie po na uczelnie to było dla mnie wygranie życia, było mi bardzo ciężko, dziewczyna pomagała ale też nie chciałem jej wejść na głowe. Rozpadł mi się zespół w POznaniu, w mojej wsi również. ZOstałem bez pasji. ZAłamałem się jeszcze bardziej. Ale powiedziałem sobie nie, zacząłem walczyć wychodzić, jednak bóle były tak silne w tej szyji że aż się mi nogi uginały ! mówie wam to było dla mnie przerażające bo nie wiedziałem co mi jest. Wtedy pomyślałem, że może to od jakiś dragów... Może od.. TRAWY ! TAK!. Dziewczyna zaproponowała mi, żebym poszedł do psychologa i zobaczymy co mi powie. Gadałem też z kolegą ze wsi który również przyznał się że cierpi na nerwice, mam też koleżankę (obecnie chyba przyjaciółkę) która reguralnie bywa u psychiatry.WIęc poszedłem na wizytę 120 zł na moją kieszeń masakra, ale mówie pójde zobacze, kiedyś chodziłem już do psychologa, w pierwszy rok palenia rodzice chcieli mi pomóc i chodziłem ,ale skończyło się na odstawieniu trawy na 2 miesiące. Psycholog powiedziała, że to nie jest nerwica, że mam objawy somatyczne, ale tyczy się do głównie marichuany której paliłem tyle, że mój mózg długo będzie dochodzić do siebie, zaproponowała terapie i powiedziała, że sukces już jest , że chce z tym skończyć. PO tej wizycie zaczęła się inna rzecz. Zacząłem czuć obcość ciała . OBcość świata. ZNalazłem na waszym forum wątek depersonalizacji, derealki. No i objawy sie zgadzały. Co dziwne, przeszły po ok.. hm 5 dniach? i wróciły tylko napady lęków że coś mi jest i bóle szyji, problemy z zasypianiem. Zgodziłem sie na terapie obecnie powiem wam że bardzo pomaga, tak jakby odkrywam na nowo to siebie czyli to co utraciłem przez 2 lata. NO i kolejny kamień milowy to było pójście do psychiatry, czego nie konsultowałem z terapeutom, bardziej sam z dziewczyną zastanawiałem się, rodzicą też nie mówiłem. POszedłem do takiego specjalizującego się w uzależnianiach no i . POTWIERDZIŁ uzależnienie od maryśki. I objawy odstawienia. ODrzucił też możliwość uzależnienia się od innych dragów których próbowałem pare razy. Mam objawy odstawienia nie nerwicę. ZApisał mi tegratol i pinexet na sen (tego na sen nie biorę, wolę się pomęczyć i zasnąć samemu, tak stwierdziłem że zbuduje swoją siłę, że zasypiać będę o własnych siłach) .Tegratol zaczyna robić ze mną różne rzeczy. Utrudnia przedewszystkim denerwowanie się. SPłaszcza lęki, umożliwia koncentracje. I wiele innych rzeczy. Narazie czuje się po nim trochę nie swoje. NIe wiem czy wierzyć psychiatrze. Po paru tygodniach miesiącach ma być widać znaczącą różnice, nie wiem czy to placebo, ale lęki są mniejsze, natomiast ucisków w szyji i róznego typu dziwnych bólów praktycznie nie ma. Na terapię oczywiście chodzę dalej. I teraz moje pytanie. CO WY O TYM MYŚLICIE DRODZY ZABURZENI? CZY JEST SZANSA ŻE ZACZNĘ ŻYĆ NORMALNIE TAK JAK NORMALNI LUDZIE KTÓRZY NIE WPADLI W SZAMBO UZALEŻNIEŃ? POWIEM WAM JESZCZE JEDNO. ZNAM WIELU NARKOMANÓW I ONI JEDNO MI ZAWSZE MÓWILI. MARICHUANA TO NAJGORSZE GÓWNO. WSZYSCY MYŚLĄ ŻE RESZTA TWARDYCH NARKOTYKÓW UZALEŻNIA. ALE TYLKO MARICHUANA POTRAFI TAK ZNISZCZYĆ CZŁOWIEKOWI JEGO PSYCHIKE. i na jeszcze jeden koniec dodam to co mówił psychiatra - " Twój układ nerwowy to teraz poszarpana konstrukcja, musisz go na nowo zbudować" . Terapia pozwala mi zacząć żyć, wychodzić z domu. Leki uśmierzyły bóle. Lęki są w mniejszych ilościach. Wracam do zespołu i śpiewania. ALe tak jakby, czuję że ta osoba która stoi przed lustrem, jest jakaś obca. Jestem nią, ale chciałbym znać siebie na tyle co kiedyś. WIęc co myśliicie, brał ktoś kiedyś stąd tegratol ? Odstawiał coś i zaczęły się jego problemy. Pamiętajcie też, że nigdy wczesniej takowych problemów jako dzieciak nie miałem. Mój ojciec za to boryka się z nerwicą od paru dobrych lat. Pozdrawiam !
ssaa
Gość

1 czerwca 2014, o 23:54

Jest tu wiele osob ktore przy marichuanie nabawily sie derealizacji, albo nerwic irp.
Zobacz sobie tematy z pierwszego dzialu o derealizacji czy o nerwicy takze bo ona tezma w tym swoj udzial. Mowie tu o tematach z dzialu dla swiezakow.
I zobacz sobie ten np temat odstawienie-marihuany-po-6-latach-t3213.html chlopak tez mial po odstawieniu.

-- 1 czerwca 2014, o 22:54 --
Tu masz jeszcze temat derealizacja-depersonalizacja-a-marichuana-t2880.html
filipek93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 11
Rejestracja: 1 czerwca 2014, o 23:07

1 czerwca 2014, o 23:54

Luz czytałem już ten temat w całości, jednak moje objawy DD skupiły się w okół sensu egzystencji, a teraz to nie wiem co to jest, bo skończyło się na bólach newralgicznych :P
Lipski
Ex-administrator i do tego odburzony
Posty: 664
Rejestracja: 19 czerwca 2013, o 20:07

1 czerwca 2014, o 23:59

Nie mam zbytnio czasu żeby Ci teraz odpisać coś konkretnego, ale z tego co widzę to po prostu wpieprzyłeś się w zwykłą nerwicę przez maryśkę, u mnie ona też trochę się przysłużyła do mojego zaburzenia...ale nie martw się z tego się wychodzi. I szczerze mogę Ci powiedzieć że na pewno masz jeszcze na normalne życie. Znam osobiście osoby które również zaburzyły się przez dragi i udało im się z tego wyjść, więc głowa do góry.

Pozdrawiam
With your feet in the air and your head on the ground
Try this trick and spin it, yeah
Your head will collapse
If theres nothing in it
And you'll ask yourself

Where is my mind ?
Where is my mind ?
Where is my mind ?
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

2 czerwca 2014, o 17:15

Tak, możesz wyjśc z tego całkowicie a to czego tu potrzeba to roboty nad sobą.
Leki to jedna sprawa ten tegratol przepisywany jest czasem na objawy odstawienne, czyli przede wszystkim na napiecia, lęki, ogolne samopoczucie.
Ja powiem ci tak, niech to kazdy nazywa jak chce czy to objawy odstawienne czy nerwica BEZ ROZNICY, wazne abys nie nastawial sie ze sie nie da albo ze ma to trwac latami...
Bo to jest zalozenie bezsensowne.
Prawda jest taka ze widac u ciebie ucieczke w sytuacjach stresujacych, chciales to przepalac a tak sie zyc nie da, tak wiec stres zrobil tez swoje, dodatkowo trawa i inne syfy powoduja mocne rozchwianie stanu emocjonalnego czyli jak slusznie zobaczyl psychiatra ukladu nerwowego.
Lek mozesz brac jesli chcesz, nie ma co sie teraz zastanawiac czy lek zadziala za miesiac czy za dwa, dwa lata balowales, nie liczyles sie ze swoja psychika to teraz swoje musisz odpracowac :)

Na pewno czy to odstawienne objawy to spowodowaly czy nie masz obecnie lęki, a majac lęki mamy nerwice, bo czym jest nerwica?
Rozchwianym układem emocjonalnym, ktora poprzez lęki, obawy czy objawy chce wykluczyc nas z zycia.
Dlatego tez leki to jedno, terapia to drugie super ze chodzisz, mam nadzieje ze terapia nauczy sie odpowiedniego reagowania na stresy niz przepalanie, ale co jest rzecza najwazniejsza to akceptacja swoich obecnych stanow zlego samopoczucia, czyli tych kurewskich objawow ;)
Nie moga one wykluczac cie z zycia, to jest bardzo wazne podejscie i nastawienie, wrecz kluczowe, aby zrozumiec ze mimo objawow, lęku trzeba zyc, pomimo tego nie dawac sie zapedzic w ciagle mysleni eo tym i przezywanie tego jak sie zle czujemy i jakie objawy mamy.
Ta 2 sprawa jest niezmiernie istotna bo ona tez powoduje, ze dzialaly mimo objawow, klucz-odburzenia-nastawienie-normalnosciowe-t3695.html zobacz ten link, a to samo z siebie normalizuje uklad emocjonalny, nerwowy.
Tak wiec bracie wyjsc z tego mozesz i przykladaj sie do tego :)
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
filipek93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 11
Rejestracja: 1 czerwca 2014, o 23:07

31 sierpnia 2014, o 12:51

:huh Cześć, od ostatniego postu minęły 3 miesiące, po nieudanych diagnozach psychiatrów, czyli diagnozy o braku nerwicy, a jedynie uzależnieniu od marichuany, zdecydowałem się, również dzięki temu forum na walkę, na własną rękę. Najpierw rozpocząłem od zaakceptowania tego, że fizycznie nic mi nie grozi, że to nie jest żadna choroba tylko nerwica, zaburzenie lękowe. Zrobiłem badania. Był to długi proces przekonywania samego siebie, ponieważ czułem się tragicznie, wszystko mnie bolało, czasem ledwo stałem na nogach. Zacząłem prowadzić coś w rodzaju zeszytu w którym racjonalizowałem swoje lęki. Od tego momentu przestałem przyjmować założenie, że czegoś nie mogę, bo mam nerwicę (pojechałem nad morze, znalazłem pracę), dalej jednak czułem się źle fizycznie, oraz często tak jakby "obok siebie". Miałem ogromne problemy ze snem, ale w tym też pomogły własne notatki i obserwacje. Niestety nadal bałem się mieszkać samemu, spałem u dziewczyny i trwało to ok.3 miesięcy (całe wakacje). W pewnym momencie, wiedziałem, że wszystkie moje lęki są bezsensu, że to tak naprawdę jedynie myśli lękowe, że te objawy nie są w stanie realnie, fizycznie mnie skrzywdzić. Poczułem się na tyle pewnie, że odstawiłem prowadzenie zeszytu. Kiedy pisałem notatki nie pozwalałem sobie na to, aby zwolnić. Ciągle gdzieś biegałem, próbowałem się czymś zająć. KIedy wiedziałem już co nieco o swoich myślach, postanowiłem je racjonalizować. Zacząłem żyć nie objawami, tylko po prostu żyć. Trochę zwolniłem, mogłem się położyć w łóżku (wcześniej to było nie możliwe, niedość, że natrętne myśli 24h, to jeszcze ból ciała). Przełamywałem swoje lęki, zacząłem wychodzić do ludzi, na basen w miejsce publiczne, powróciła też nieco lekka koncentracja, mogłem oglądać seriale, czytać, co wcześniej było nie możliwe. Bywały dni, że moje ciało było bardziej zrelaksowane i bardziej zapominałem o tym co mi jest. Pojawiły się też lepsze i gorsze dni. I STANĄŁEM W MIEJSCU. Kiedy zdałem sobie z tego sprawę, zacząłem gromadzić ogromy wiedzy na temat zaburzeń lękowych głównie w postaci książek. Co z jednej strony pomagało, ale sprawiło też, że pojawiło się u mnie więcej analiz. Przez to, że było więcej analiz to moja kontrola się zwiększyła. I zacząłem znów czuć się gorzej, chociaż nie tak jak na początku, ale miałem wrażenie, że cofnąłem się w jakiś sposób do tyłu. Zacząłem wątpić czy to co robię jest dobre, czy obrałem odpowiednią drogę. Przestałem widzieć te postępy, oceniałem się strasznie krytycznie. Chciałem aby nerwica zniknęła, tak bardzo, że wszystko w jej temacie próbowałem wyprzeć, straciłem cierpliwość. Pojawiły się napady smutku gdzie przez 2 godziny miałem wyładowanie emocji, latałem po domu i krzyczałem, że wszystko jest bezsensu. Czuję się strasznie zagubiony, nie wiem czy coś robię źle. Przeczytałem wczoraj artykuł o normalizacji po raz drugi. Doszedłem do wniosku, że może przestałem traktować nerwicę jako coś normalnego tylko jak mojego wroga? Za dużo rozmyślam i daję się czasami ponieść natrętnym myślą, chociaż wiem jak sobie z nimi radzić niekiedy dotykają osób które kocham i na których mi zależy, są zupełnie nowe i innego rodzaju. Dlatego wątpię w to co dotychczas robiłem. Zastanawiam się czy sam sobie dam radę, czy nie powinienem iść na terapię? Da się z tego samemu wyjść? Macie jakieś porady? Czy okres stagnacji jest normalny?
Awatar użytkownika
ddd
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 2034
Rejestracja: 9 lutego 2012, o 20:54

31 sierpnia 2014, o 22:01

Calosci takiej pracy, zajmowania sie czyms, i wszystkiego dobrze by bylo jakby hruntowalo przede wszystkim akceptowanie objawow i tego ze zle sie czujemy, czyli przyzwolenie sobie na gorsze samopoczucie i pozwolenie na to aby wszystko to czego sie boimy sie rzekomo spelnilo. to sie nie spelni ale trzeba na to pozwolic, jak to divin mowi "zabic sie mentalnie"
(muzyka - my słowianie)

Zaburzeni wiemy jak nerwica na nas działa, wiemy jak DD nam w bani rozpi***ala. To jest taa nerwica i lęk, to jest teen depersony wkręt!

Autor Zordon ;p
filipek93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 11
Rejestracja: 1 czerwca 2014, o 23:07

1 września 2014, o 08:41

dzięki za odpowiedź, niewątpliwie popełniam jakiś błąd myślowy, tak mi się wydaje, bo jednak nie mogę wyzbyć się reakcji kontroli. Po za tym uczucie jakby się wróciło do punktu wyjścia jest lekko dobijające, zwłaszcza jeśli w 3 miesiące coś się już jednak zrobiło.
Awatar użytkownika
Kamień
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1458
Rejestracja: 24 września 2013, o 14:47

1 września 2014, o 09:30

To uczucie, że się wróciło to kolejna lękowa myśl i trik nerwicy... Nie daj się zwieść
filipek93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 11
Rejestracja: 1 czerwca 2014, o 23:07

1 września 2014, o 10:05

a jaki był wasz sposób na pogodzenie się, porzucenie kontroli?
Awatar użytkownika
Kamień
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1458
Rejestracja: 24 września 2013, o 14:47

1 września 2014, o 10:11

Powiedz sobie objawy i myśli niech płyną, ja się nimi nie przejmuje, żyję prawdziwym życiem i rób to.
ODPOWIEDZ