Nie będę tu powtarzał całej historii mojego zaburzenia, przejdę do sedna sprawy: Biorę fluoksetynę od lat, aktualnie jestem na 40mg, od marca mam dołączony Mirtor 30mg. Później trafiłem tutaj i dowiedziałem się o tym co mi jest tak naprawdę i że można było to "leczyć" bez leków. Mądry Polak po szkodzie, bym wiedział, że się przewrócę , to bym się położył... no tak gdybać można, fakt jest taki, że zasilam się od 7 lat chemią w postaci Fluoksetny aktualnie 40mg, i Mirtoru 30mg. Od 3 tygodni chodzę na psychoterapię, od jakiegoś czasu słucham nagrań Divovic po kilka razy już niektóre, czytam forum i pojawiło się światełko w tunelu, że może kiedyś uda mi się małymi krokami wrócić do stanu "bezlekowego"?
Udało się to komuś (słyszałem, że niejednemu odburzonemu
 ) ? Jak to u Was wyglądało? Jak to jest z tym zespołem dyskontynuacji?
 ) ? Jak to u Was wyglądało? Jak to jest z tym zespołem dyskontynuacji? Domyślam się, że to : 1. ciężki , 2 .długi, 3.wymagający okres , tym bardziej, że jak już napisałem moja dotychczasowa walka z nerwicą polegała tylko na farmakoterapii , która trwa już od ...7lat.



 Teraz jestem bez leków i jest okej
  Teraz jestem bez leków i jest okej  . Ja na szczęście żadnych benzo typu afobam itp. nie biorę, ale i tak nie jest kolorowo.
 . Ja na szczęście żadnych benzo typu afobam itp. nie biorę, ale i tak nie jest kolorowo.

