Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Objawy depresji. Jakie je mamy? Jak sie czujemy na codzien?

Dział poświęcony depresji, dystymii, stanom depresyjnym.
Zamieszczamy własne przeżycia, objawy depresji i podobnych jej zaburzeń.
Próbujemy razem stawić temu czoła.
ODPOWIEDZ
halfix
Gość

13 kwietnia 2010, o 00:17

jak u was objawia sie depresja??
Awatar użytkownika
Ania
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 17
Rejestracja: 12 kwietnia 2010, o 21:52

13 kwietnia 2010, o 14:09

Ja już od długieg czasu cierpię na stany depresyjne do czego dochodzą lęki takie nerwicowe.
Ale niestety znacznie obniżony nastrój to mój problem podstawowy.
Ja historie depresji zaczełam przerabiać około 4 lat temu.
Kiedy miałam 21 lat zaczełam źle sypiać, wstawać o 4 ran jakby wyspana, zaczełam jakby źle kontaktować ze światem. Mało co mnie interesowało. Taki stan trał około pół roku.
Ale nie byłam u lekarza, dopiero kiedy zaczeły dchodzić kołatania serca i bóle w klatce piersiowej t zaczełam się martwić, szczególnie kiedy zaczełam mieć trudności z wstawaniem z łóżka.
Rodzina zaczeła zauważać, że ze mną coś nie tak (mieszkałam z rodzicami).
Powoli umycie się byłi problemem a ja ryczałam w łóżku i to co jedynie odczuwalam to bój istnienia.

Wezwano do mnie psychiatrę do domu, któy stwierdziła depresję i dostałam leki.
Mianserynę w dawkach na początku 10 potem do 90 mg i rexetin jesli dobrze pamiętam.
W sumie po roku czasu było lepiej, a potem miałam z 7 miesięcy przerwy d tego było jako tako.
I tak t przychodziło i odchodziło zawsze jakieś leki.
Obecnie od 3 miesięcy Cital plus Lerivon. I jest jako tako ale coś i tak gorzej niż poprzednio.
Objawy głownjie jakie napisałam wyżej te njgorsze, czyli brak funkcjonowania.
A ty masz jakie objawy? masz samą depreche?
Uśmiech to najlepsze lekarstwo :):):):):)
halfix
Gość

13 kwietnia 2010, o 23:40

u mnie juz depresja to przeszlosc...mam nadzieje , mam paniczne ataki lękowe i nn chwilami a to prawdopodobnie na podbudowie zaburzen osobowosci...
Awatar użytkownika
Ania
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 17
Rejestracja: 12 kwietnia 2010, o 21:52

14 kwietnia 2010, o 00:26

Rozumiem, czyli masz to trochę pogmatwane :(
No ale przynajmniej depresja zeszła na inny tor :)
Uśmiech to najlepsze lekarstwo :):):):):)
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

15 kwietnia 2010, o 00:00

Aniu a jak na depresję lerivon działa na ciebie?
Ja wczesniej łykałem go na nerwice ale mało pomógł ale teraz od lęku popadam w stany depresyjne - nerwicowe.
I nie wiem czy nie wrócic do niego.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Awatar użytkownika
Ania
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 17
Rejestracja: 12 kwietnia 2010, o 21:52

15 kwietnia 2010, o 22:53

u mnie przede wszystkim lerivon/mianseryna korzystnie wpływa na sen.
A co do działania antydepresyjnego czy lekowego, to trudno mi stwierdzić bo ja zawsze brałam to jako dodatek do jakiegoś SSRI. Jak teraz np. z citalem itp.
On jest dobry jak cierpi się na braki snu moim zdaniem i ma się umiarkowaną deprechę, ale warto go czasem połączyć z jakims innym antydepresantem.
Tak psychiatra mi radziła zawsze i tak leczyła.
Uśmiech to najlepsze lekarstwo :):):):):)
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

17 kwietnia 2010, o 20:48

No tak z reguły mianseryna działa korzystnie na sen, na mnie tez działała przez dwa lata lulająco.
Może spróbuję tym razem Trittico :) Ale szczegóły dogadam z doktorową :)
Dzięki za odp.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Adam26
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 24 kwietnia 2010, o 21:22

25 kwietnia 2010, o 23:05

Ania znam ten ból istnienia. Depresje miałem przez rok dosc słabą potem pół roku przerwy i potem znowu rok czasu prawie ale silna cholera byla.
Mialem wkolo ochote sie ciac, i mysli samobojcze. Dali mnie na oddzial i w koncu postawili na nogi.
Mialem z pol roku przerwy a teraz znowu nie mam z nastrojem problemow zadnych.
Jest lepiej niz kiedys o sto procent, moge zyc w miare normalnie.
Tylko mam w sobie pelno zlosci, nie wiem co to jest.
takie napiece wewnatrz psychiczne ktore wysysa mi soki z dnia codziennego.
Az sie boje ze znow popadne w jakies stany depresji a nie chce bo okopnie nie chciec po prostu zyc.
Tez moze masz taki problem? Agresji w srodku, napiecia, zlosci?
Nie wiem czy to lęk czy nie. Sam juz nie wiem.
Awatar użytkownika
Monika1974
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 37
Rejestracja: 23 kwietnia 2010, o 17:17

26 kwietnia 2010, o 20:48

Adam26

Zaburzenia lękowe czesto idą w pare z zaburzeniami depresyjnymi. Nie jest to typowa depresja. Te obydwa zaburzenia często idą w parze. Lęk powiduje złość i obniżenie nastroju....które my błędnie nazywamy depresją.
Z powodu lęków, nerwicy odczuwamy przygnębienie. To ono powoduje obniżanie się naszego nastroju....bo przez lęki na nic nie mamy ochoty. I tak zamyka się błędne kolo. Ale z tego można wyjść. NIeświadomość jest wielka. Dopóki sobie nie uświadomisz w jakich wzorcach się obracasz, funkcjonujesz....bęziesz popełniał wciąż te same stare wzorce, będziesz żył w ciągłym konflikcie. A konflikt wewnętrzny uruchamia napięcie, całą somatykę. Dlatego bardzo ważna jest tu terapia. psychoterapia. Niestety same leki nie wystarczą bo nie wyleczą przyczyny. Nie na darmno mówi się,że nerwica to choroba duszy.
Polecam psychoterapię.
Ja chodzę na psychodynamiczną.
Gość
Gość

30 kwietnia 2010, o 20:54

Ja się zawiodłem na psychoterapii grupowej. Zostałem przydzielony do grupy ludzi o zupełnie innych problemach psychicznych niż ja. Dołowałem się tylko, słuchając ich zwierzeń, a sam ze swoimi napadami nerwicy lękowej czułem przy nich niemal zdrowym człowiekiem. Bo oprócz tych napadów, daleko mi do depresji, negatywnego nastawienia, nie miałem traumatycznego dzieciństwa, ani w szkole mnie nie gnębili itp. Mam cel w życiu. A tutaj starano mi się wmówić, że jednak dzieciństwo itp, miałem wrażenie, że idziemy według jakiegoś podręcznika i chce się mnie przypasować do gotowych formułek. Zabawy w przedszkole też mnie nie ruszały, typu rysowanie, odgrywanie scenek, bo to dla mnie nie problemem akurat, zajmuję się twórczością artystyczną niemal zawodowo. Jeśli ktoś oczekuje, że się publicznie rozpłaczę, rzucę krzesłem czy coś w tym stylu, to się zawiedzie. Gdybym to zrobił, musiało by to być jakąś grą na pokaz. Nie czuję potrzeby płaczu ani aktów agresji. Słowem, niczego się nie dowiedziałem. Przez kilka lat rozmów z psychiatrą nie zyskałem nic prócz recept na leki, dopiero sam odkryłem, czytając artykuły, że może moja nerwica jest efektem pewnej odmiany ADHD. O możliwości zaburzeń tarczycy też dowiedziałem się skądinąd. Straciłem zaufanie dla psychoterapeutów, z drugiej strony wiem, że bez tego nic nie ugram. Nerwica wróciła, w zaostrzonej formie. Czuję się w sytuacji bez wyjścia.
Awatar użytkownika
Monika1974
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 37
Rejestracja: 23 kwietnia 2010, o 17:17

1 maja 2010, o 16:46

Gościu

Napisz jeszcze ile razy uczestniczyłeś w sesjach grupowych.

Moze akurat Ty potrzebujesz terapii indywidualnej.
Czasami jest tak,że nasze ego jest zbyt zadufane,żeby się otworzyć. Faktem jest,że napewno też wyciągnąłeś jakiś wniosek po terapii.....zobaczyłeś,że ludzie mają większe problemy od Twoich.
NIestety muszę Ci powiedzieć,że nerwicę leczy się tylko poprzez terapię, a kiedy objawy są na tyle uciążliwe,że przeszkadzają w codziennym funkcjonowaniu ...wtedy potrzeba leków, ale tylko po to by zniwelować objawy. Bo przyczyny nie zlikwidują.
Jeśli Ty sam sobie nie uswiadomisz w jakich schematach swojego zachowania popełniasz błędy....wtedy potrzebujesz terapii bo NIEŚWIADOMOŚĆ jest wielka. Z wielu spraw sobie nie zdajemy sprawy.latego terapeuta potrafi na nas spojrzeć obiektywniej. PO to studiował psychologię,żeby pomagactakim jak my......zagubionym we własnych emocjach, napedzających sobie samym trudności. Nikt nam nie obiecywał,że terapia to bułka z masłem. To cieżka orka na ugorze. Ciężka praca nad sobą. Ale dająca efekty wtedy, kiedy mamy świadomość choroby i chcemy z niej wyjść.

NIkt na terapii nie oczekuje od Ciebie,żebyś się publicznie rozpłakał. Chodzi o to,żebyś nie tłumił emocji. Bo tłumienie ich często prowadzi do nerwic. Nie tylko tłumienie, ale konfliktowe myślenie do nich doprowadza. Jeśli masz nerwicę...to niestety......masz w sobie konflikt.....bo ona znikąd sie nie wzięła, nie wzięła się z powietrza.
A jeśli uważasz,że nie wiesz skąd się wzięła.......to znaczy,że nieświadomośc Twoja wzięłą górę nad swiadomoscią. Do nieswiadomosci dojdziesz przez terapię. NIe ma innego sposobu.
Spróbuj indywidualnej. Dobrze by było, gdybyś znalazł renomowanego terapeutę, anajlepiej takiego, który ma superwizora, należy do Polskiego Towarzystwa Terapeutów...i takiego, który specjalizuje się w terapii zaburzeń lękowo-depresyjnych. Ale wybór i tak należy do Ciebie. Skoro zwątpiłeś w terapię....to znaczy,ze nie chcesz juz podejmować prób. A to przedkłada się tez na inne dziedziny życia. NIe podejmujesz prób....bo jest Ci wygodnie, albo poprostu masz taki wzorzec zachowania,że szybko sie zniechęcasz......jak nie widzisz efektów...to przestajesz. Pamiętaj.....że Ci co odniesli sukces......to Ci, którzy nie jeden raz polegli na polu walki.
Powodzenia.
Gość
Gość

2 maja 2010, o 01:14

Ja nawet wiem, co może być przyczyną konfliktu. Udawanie kogoś lepszego niż jestem, odgrywanie roli twardziela i fajniaka, w sytuacji, kiedy moje prawdziwe życie jest życiem słabeusza. Nie dzieciństwo, które miałem udane, nie młodość, która też mi nie dała w skórę, ale brak wejścia w dorosłość, defensywna postawa wobec wyzwań, nadrabiana dobrą miną i kozakowaniem. Co mam zrobić, żeby to z siebie wyrzucić? Muszę o tym gadać z obcym człowiekiem i płacić mu za to?
Awatar użytkownika
Monika1974
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 37
Rejestracja: 23 kwietnia 2010, o 17:17

2 maja 2010, o 17:06

Widzisz....jednak jest w Tobie jakis konflikt. Dobrze wiesz co może być przyczyną Twoich dolegliwości. Stress jakiemu jestespoddany wynika z tego,że przyjałeś taką postawę....masz na uwadze wszystkich, ich zdanie, tylko nie siebie. Ja tez mam z tym problem. Robię dobrą minę do złej gry. Chodzi o to,że tlumię swoje emocje. Tu nawet chodzi o drobnostki np. w pracy. Jeśli coś mi sie nie podoba i nie zgadzam się z tym zwłaszcza w pracy...to warto byłoby trzymac sięswojej wersji, niestety.......przyjęłam schemat.....a co mi tam...pomimo,że jestem na kierowniczym stanowisku. Zawsze chciałam być ludzka, myślałam,że jestem demokratycznym dyrektorem, nie autokratycznym. I potem juz było tak,że przymrużałam oko na wiele spraw...różnych, na dużo pozwalałam, pracownicy się do tego przyzwyczaili, potem wrecz nadużywali. Ale cóż się dziwic...skoro na to przyzwoliłam. W ogóle to jestem najmłodsza w pracy, wiem,że w wielu sprawach patrzyłam na pracowników z perspektywy córki. Głupio mi było zwrócić uwagę komuś starszemu pomimo to,że jestem przecież dyrektorem. Wiem,że teraz należy to rozgraniczyć.
Chcialabym wszystko pozmieniać, ale zdaję sobie sprawę ,że nie zrobię tego w parę tygodni. Czasami mam wątpliwości czy jestem odpowiednią osobą na odpowiednim stanowisku.
Zawsze lubiłam wyzwania, byłam ambitna. Na początku...czyli 3 lata temu wydawało mi się,że lubię swoją pracę...i tak pewnie jest nadal.....tylko,że pogubiłam się w tym wszystkim.
Najgorsze jest to,ze takąpostawęprzyjęłam w pracy....a to teżpewnie przedłożylo się na inne dziedziny mojego życia.
Ostatnio nawet przyłapałam się na rozmowie z petentem, zamiast powiedziecto co czuję ...przytakiwałam,żeby mieć święty spokój, pomimo,ze się nie zgadzałam z tym z czym do mnie przyszedł.
Jestem zła z tego powodu na siebie. Ale jeszcze nic straconego.......mogęorozmawiać z nim jeszcze raz, wyrazic i sprostowac swój pogląd. Przecieżnei mogę cały czas przytakiwać, ślepo przytakiwać komuś,żeby ten ktoś nie narobił większego rozgłosu, pomimo,ze nie ma racji. Bo akurat ten ktoś nie miał racji. Wiem o tym.....upewniłam się z perspektywy czasu...patrząc na to.
Albo juzsama nie wiem....może za bardzo czepiam się szczególów.
Ale z drugiej strony........życie składa się ze szczegółów....jak przebierze miarka...........to wiadomo co zaczyna się dziać.........zwaszcza u nas....wrażliwych ludzi....

Może warto popracować nad sobą. Na początku będzie to dla nas coś nowego........bo skoro cały czas funkcjonowaliśmy w takim , a nie innym przeświadczeniu....nie znaczy,że łatwego.
Ja coś zaczęłam w pracy działać a tym kierunku............co z tego wyniknie.......nie wiem..........i za każdym razem i tak zastanawiam się czy oby dobrą podjęłam decyzję. W związku z tym ciągłe napięcie i złe samopoczucie, mam wrażenie,ze juz nie dam rady........ale ciągle przerabiam to na terapii...upewniając się.
Też już nie daję rady......
Ale przecież nie zrezygnuję z terapii....chcę znowu wrócić do poprzedniego życia, cieszyć się z byle czego, wstawać rano z uśmiechem na twarzy. Często zastanawiam się kiedy to nastapi....
Nie mogę zrezygnować...chociaż przychodzą naprawdę ciężkie dni..........
Ty też powinieneś zatanowić się nad terapią.........moze indywidualną.........
Napisz cos więcej...
Gość
Gość

2 maja 2010, o 23:44

Moniko, wychowując się bez ojca, starszego brata, tylko babcią, nadopiekuńczą matką i siostrą przyjąłem taki wzorzec postępowania, jaki opisujesz, bo taki właśnie te bliskie mi kobiety uznają. Unikałem konfliktów, nie odpyskiwałem, bałem się, że kogoś urażę, albo ktoś mnie znielubi. To prowadziło do tego, że ludzie mnie nie szanowali, wykorzystywali itp.

Widząc to, postanowiłem się kilka lat temu zmienić, tyle że chyba pomyliłem asertywność z agresywnością. Przesadziłem w drugą stronę. Nawet nowi znajomi, którzy są psychologami(ale nie wiedzą o mojej chorobie, przyjaźnimy się prywatnie), wzięli moją postawę za autentyczną, uważając mnie za "nie dającego sobie w kaszę dmuchać" i pyskatego. A i ja sam czułem się lepiej dając upust swojej złości na kogoś, zamiast przepraszająco się uśmiechać. Więc niby wszystko OK. Z drugiej strony, jakąś za to cenę płaciłem i - co najgorsze - płacę dalej, bo te kłótnie jednak przeżywałem na swój sposób. Teraz już nie wiem, jaka jest moja prawdziwa natura - ta nadto uległa, czy ta wojownicza. Wiadomo, że najlepiej znaleźć złoty środek, ale ja nie jestem doskonały, zawsze w którąś stronę przegnę. To też pewna z przyczyn konfliktu.

Co do Twojej historii, Moniko, to widzę, że moja siostra może powtórzyć Twój przypadek. Jeśli data przy nicku jest datą urodzenia, to siostra jest mniej więcej w tym samym wieku. Dwa lata młodsza. Też zaczyna odczuwać skutki konfliktu pomiędzy byciem skutecznym kierownikiem a lubianą osobą. Nocami zaczynają dopadać ją już małe schizy. Dlatego ostrzegałem ją ostatnio, jak to się może skończyć. Na moim przykładzie widzi - musiała mi w piątek zrobić zakupy, bo nie dam rady wychodzić z domu -że to nie żarty.

No nic, może drobnymi kroczkami dojdziemy jakoś do siebie, czego Tobie( i sobie też) życzę. Takie rozmowy na pewno też coś dają.
Awatar użytkownika
Monika1974
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 37
Rejestracja: 23 kwietnia 2010, o 17:17

3 maja 2010, o 21:49

Gość

Teraz były dni wolne od pracy. Nie dosc,ze nic nie zrobiłam pożytecznego.....mam na myśli coś do pracy, zaległości itp......to jeszcze utrwaliłam w sobie myśl,że nie potrafię sobie czasu zorganizować. Faktem jest,że nie mam życia prywatnego, tzn. rodziny stricte mąż, dzieci.......i tu chyba na tym polu narazie nic szczególnego się nie szykuje.
Albo jestem takim leniem,że nic mi sie nie chce, albo rzcezywiscie choroba odebrała mi chęci na cokolwiek. Ciężko jest mi to rozgraniczyć.
Tak naprawde to nawet nie wiem co mogłabym robic w czasie wolnym, narazie nie widzę w niczym radości. Nawet na filmie nie potrafię się skupić, myśli odbiegają, albo skupiają sie na moim napięciu, które mnie nie opuszcza.
Sama nie wiem. Jutro idę na terapię.Już mnie to zaczyna denerwować,że sama sobie nie umiem pomóc
ODPOWIEDZ