
Moja nerwica, koleżanka od lat 20. Na start dostałam w prezencie paniczny lęk: AIDS- po tym jak na dworcu popchnęła mnie narkomanka, żebym zeszła z jej drogi. Nerwica tchnęła we mnie myśl: "dostałaś dziś AIDS, to nie było tylko popchnięcie, to było popchnięcie z zakażoną igłą. Nie masz śladu na ręce bo adrenalina zatrzymała to mini krwawienie". Nie muszę pisać co przechodziłam, czego szukałam w necie, co mi dolegało i jak bardzo bałam się zrobić test. Namawiana przez N. zwlekałam długo- tortury trwajcie! Dzisiaj nie potrafię sobie przypomnieć ile trwało zanim zlana potem, na wacianych nogach, pulsem na granicy wytrzymałości- położyłam kres temu piekłu decydując się na badanie krwi ......
Po drodze miałam jeszcze trilion innych lęków i dolegliwości. Kiedyś spisze je tutaj- gwarantuje świetna zabawę. O ile somaty zawsze są dla mnie przerazajace, to lęki potrafia być strasznie śmieszne

Do rzeczy: po ciągu tragedii od czerwca zeszłego roku, w styczniu rozpoczął się nowy matrix. Spodziewałam się go. Myślę, że i tak nie jest najgorszy w porównaniu z tym na czym się wyhodował. Łaskawca

UCISK NAD LEWYM OKIEM: pomyślalam- zatoki. Wlewki wody utlenionej do nosa, worki z gorącą solą jako okłady, sinuprety i inne specyfiki na rozrzedzenie wydzieliny.
UCISK W UCHU: 3 laryngologów- przytkana trąbka eustachiusza: tablety, krople, przedmuchiwania uszu z zamkniętym nosem i inne.
Nie wierzyłam, wyczytałam- objawy identyczne do tych przy raku nosogardła. Na granicy wytrzymałości lęku zrobiłam endoskopię nosogardła- NIC. Nie poddawałam się: rak slinianki- pasowało wszystko(ucisk i ból w miejscu ślinianki), czułam nawet guz pod palcami. Na granicy wytrzymałości leku- zrobiłam usg szyji, slinianek i tarczycy- NIC.
No to rak ucha- jak nic! Miałam już wybrany szpital gdzie będę się operować. Znowu odczekałam swoje, natręty, lęki x10000. Na granicy wytrzymałości lęku robiłam tomografię ucha i nosogardła, podstawy czaszki- NIC.
cdn.- muszę dziecko "oporządzić"
