Ardiano, mnie Twoja wypowiedź nie rani, ale nic też nie wnosi do dyskusji.Ardiano K-ce pisze: ↑31 sierpnia 2017, o 11:46Problem w tym ze ty zadajesz pytanie, ale chcesz usłyszeć juz taka odpowiedź, która w głowie sobie ustalilas. Ja pisze prawdę i nie opieram się na opiniach innych a własnych doświadczeniach. Daleko niektórym naprawdę do zrozumienia pojęcia "bóg "a póki co, jest to jak wyimaginowane bustwo, które człowiek sobie wymyślił. Nie ma dowodu na to, że ktoś lub coś takiego istnieje. Pisałem ci zawsze prawdę, jeśli ona cie rani, to dalej kontrolę ma nad tobą umysł, bo pilnuje twego przekonania.Olalala pisze: ↑31 sierpnia 2017, o 11:37Ardiano K-ce pisze: ↑31 sierpnia 2017, o 10:57Wiara w "Boga "jako tako, jest ślepa. Ludziom się wydaje, że ktoś z góry na nich patrzy i każe za "złe "uczynki "co jest kompletną bzdurą. Jedyne co jest to to, co jest. Zawsze ktoś umiera, ktoś choruje itp. Nikt tego nie planuje a los rozdaje ślepo.
Ardiano, myślę jednak, że pisanie mi takich rzeczy wiedząc, że jestem osobą wierzącą jest nie na miejscu. Wiem, że masz dobre chęci, ale sam zadaj sobie pytanie czy Twoja odpowiedź w jakikolwiek sposób będzie mi pomocna?
Myślałam o osobie duchownej, ale właśnie takowej nie mam w otoczeniu I to też jest problem. Nie chce o tym rozmawiać z pierwszym lepszym księdzem, muszę mieć jakieś zaufanie do tej osoby.
Tak, zdaję sobie sprawę, że to jest fałszywy obraz Boga. Prawdopodbnie zbudowany na kanwie relacji z rodzicami. Pytanie czy muszę teraz przejść terapię żeby te zniekształcenia naprostować I wtedy naprostuje się też obraz Boga? Czy wystarczy sama rozmowa z kapłanem? Mam takie wrażenie, że mi te rozmowy nic nie dadzą. Pisałam raz z jednym kapłanem. Ja rozumowo to wiem, że to jest fałszywe. Ja bym chciała to natomiast czuć, "wiedzieć emocjonalnie".Natalie1208 pisze: ↑31 sierpnia 2017, o 11:28HejRzeczywiscie masz krzywy obraz Boga, bo On nie karze w taki sposób. Nietsety pobożność ludowa wykształciła gdzies takie przekonanie. Jeżeli jesteś osobą wierzącą, to myślę tak jak osoby powyżej- warto udać się na rozmowe do jakiegos sensownego duchownego. To naprawdę bardoz pomocne- sama mialam wiele krzywych obrazów dotyczacych wiary , których duzo wynikało po prostu z niewiedzy i światły kapłan okazał sie być tu niezawodny
![]()
I pytanie czy to nie są wkrętki nerwicowe?
eiviss rozwiń to proszę w jakim sensie wybiórczo? Chodzi Ci żeby spojrzeć na to jako na całokształt?eiviss1204 pisze: ↑31 sierpnia 2017, o 12:09Ola cos Ci powiem. Przede wszystkim musisz zauwazyac taki oto fakt,ze majac nerwice jesli ogarniasz jakas juz powiedzmy rzecz niech to bedzie hipochondria to nie oznacza,ze Twoj stan lękowy wygasl bo poradzilas sobie z natretami hipochondrycznymi. Nastepuje wtedy taki zwrot ze nerwica atakuje inne Twoje wartosci i jest to normalne....Ty musisz zauwazyc i zrozumiec wlasnie ten mechanizm. Jesli juz na czyms Ci nie zalezy i masz to gdzies to co z nerwica ? Przeciez nie bedzie atakowac wartosci ktore przestaly byc dla Ciebie wazne. Mowie to z wlasnego doswiadczenia bo ja przeskakiwalam z rakow na choroby psychiczne,na poczacie winy bo cos tam kiedys. Traktuj to wszystko jaki jeden zbior wymyslow nerwicowych.
Poza tym nerwice masz juz dluzszy czas dlatego Ty juz sama przyyklas jak wiekszosc ludzi na forum do takiego stylu zycia na zasadzie wymyslania sobie natretow na sile,albo uczepienia sie jakiejs mysli. Oczywiscie nerwica zakrywa pewne problemy jakie masz w zyciu codziennym czy to poczucie winy,ktorego nie pozbylas sie w zyciu - nie zrozumialas,czy to unikanie odpowiedzialnosci jak np jest u mnie,a nerwica jest swietnym tematem zaspepczym. Jesli nie czujesz ie na sile by pojsc na terapie ukierunkowana w strone rozgrzebywania dziecinstwa to nie idz,ale sama spoboj zauwayc co robisz takiego zlego w zyciu ze doprowadzilo Cie to do takiego stanu w jakim jestes,bo bez powodu nie znalazlas sie na forum.
I jeszcze raz zacznij zauwayzac natrety jakie wystepuja w Twojej glowie i je zaakcptuj powtarzaj jak mantre " Ok mam neriwce narazie tak bedzie i musze sobie z tym poradzic trudno niech bedzie..." i zajmij sie innymi sprawami plus sluchanie chlopakow jesli jest taka potrzeba to ciagle.
Adriano Twoje przekonania mam wrazenie ze to taka dla Ciebie prawda absolutna,a nie wazne w co kto wierzy czy w osho czy w boga czy w makaronowego potwora - Jesli zyje Ci sie w takim przekoanniu to super i trzeba umiec akceptowac,byc tolerancyjnym bo to jest wszystko w psychice i nie ma to znaczenia w co wierzysz.
Pozdrawiam serdecznie![]()
P.S Ola nadal w nerwicy traktujesz pewne sprawy wybiorczopisze to kolejny raz,ale chce zebys wziela to do serca
![]()
![]()
[/center]
Mi się wydaje, że własnie biorę wszystko pod uwagę I nie wiem do końca, czy wrzucanie wszystkich myśli lękowych do wora nerwica i ich ignorowanie jest ok. Dla mnie czymś innym jest nieuzasadniony lęk przed chorobami I pracowanie nad zmianą nawyków, a czym innym skąd w ogóle wziął się ten lęk, dlaczego akurat myśl o karze bożej się pojawiła. Co ciekawe ta myśl o karze bozej łączy mi się w głowie z ukaraniem mnie za to, że będę sobą. I to mnie prowadzi do myśli o relacjach rodzinnych I o tym, że we własnym domu nie mogłam czuc się bezpiecznie z własnymi emocjami. Więc myśl to jedno, a powód to drugie I co w związku z tym? Czy samo zignorowanie pomoże? Staram się na to spojrzeć szerzej, a nie tylko z punktu widzenia divoviców.
Mam mętlik, bo myślałam, że to znowu kolejne nerwicowe gówno I tak to do tej pory traktowałam, a potem naszły mnie wątpliwości, że może powinnam przejść jakąs gruntowną terapię skoro takie myśli mogę ze zniekształconego obrazu Boga opartego na takich a nie innych relacjach rodzinnych. Dlatego założyłam ten wątek.
Nie mam w życiu czegoś przed czym mogłabym uciekać, jeśli chodzi o tematykę zastępczą. Bardziej mi się wydaje, ale to moje zdanie, że to już jakaś forma przyzwyczajenia do zaburzenia. Tak jak właśnie sama napisałaś. Mozolna to robota przestawić umysł na inny tor I nauczyć innego funkcjonowania.
Chciałam własnie znać Wasze różne opinie. No I sa różne w sumie. Jedni piszą o kapłanie, Ty to traktujesz jako kolejny natręt.
Co do terapii dot. dzieciństwa to temat rzeka. Mam złe doświadczenia z terapią psychoanalityczną, która mało mnie nie doprowadziła do szpitala. Tyle w temacie. Nie chodzi tutaj o to czy ja się czuję na siłach czy nie. Terapię trzeba umiejętnie dopasować pod osobę I problem.
Dzięki różyczko za zabranie głosu w temacie. Wiesz mam własnie mętlik dotyczący tego co jest przedstawiane czasami w Kościele I własnych natrętów. Problem w tym, że ja nie wiem jak mam poznać Boga, który nie karze I którego nie musiałabym sie bać....ehhh.różyczka pisze: ↑31 sierpnia 2017, o 14:48Ola, ja z nerwicą eklezjogenną zaczynałam. Znam tematy lęku przed karą, jak i w sumie wszystko inne co się gdzieś na forum pojawiało związane z religią.
Powiem tak. W KK temat cierpienia, tego że życie na ziemi jest jedynie przygotowaniem do prawdziwego życia - to główne tematy. Uczęszczając do kościoła jesteśmy niejako "poddawani" różnym tematom przedstawianym z punku widzenia (subiektywnego) duchownych. Mnie np. nieźle nastraszono jak byłam młodsza co poskutkowało tym, że wiele nerwicowych koników usytuowało się właśnie w religii.
Prawda jest taka, że jesteśmy różnie odporni . Niektórzy jednym uchem wpuszczą drugim wypuszczą. A niektórzy, ze skłonnościami do nadmiernych analiz, lęku- po prostu się przejmą. I myślę, że u Ciebie takie myślenie i analiza to jest nerwicowe. Ale nie możesz się na tym lęku skupiać.
Ja idąc do kościoła np. teraz bardzo się boję. Zwłaszcza, że mam ogromny strach przed chorobą aktualnie. I boję się, że Bóg mi zesle chorobę. A ja w wizji "dobrego katolika", muszę to wszystko przyjąć i jeszcze być szczęsliwa, bo trzeba cierpieć. Trochę to przekoloryzowałam teraz, ale też jestem świadoma że mam nieprawidłowy obraz Boga.
Wszystko zależy od tego, w jakiego Boga chcemy wierzyć. Czy wizja kar, chorób i życia w lęku danej osobie odpowiada. Osobiście uważam, że warto wierzyć, że Bóg chce dobra i zdrowia. I że choroby od niego po prostu nie pochodzą![]()