Od 8 lat cierpię na zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne z przewagą myśli natrętnych. Od 6 lat chodzę na psychoterapię, która stopniowo dawała coraz lepsze efekty. Moje zaburzenia do niedawna były wyłącznie obsesyjne - tzn. niesamowicie męczyłem się z myślami natrętnymi, natomiast przymus wykonywania danych czynności pojawiał się bardzo sporadycznie, tylko przy sytuacjach mocnego podenerwowania (może parę razy w roku: przed ważnym przemówieniem, egzaminem - myśli w stylu "jak wezmę nowy długopis na egzamin zamiast starego, to obleję" itd.).
Do rzeczy: w ostatnich miesiącach niespodziewanie poszło w kierunku kompulsji. Pojawiały się one coraz częściej, były coraz bardziej intensywne i pierwszy raz po tylu latach miałem objawy somatyczne. Podam wam przykłady:
- pisząc na laptopie notatkę z wykładu, zaczynałem każdy akapit od myślnika, ale jeden zrobiłem od "gwiazdki". Później cały dzień waliło mi serce, odczuwałem ogromny stres, nie mogłem myśleć o niczym innym, niż żeby poprawić tą notatkę, żeby była idealnie estetyczna. Z nerwów nie mogłem zasnąć. Nie mogłem podjąć decyzji - poprawić notatkę czyli poddać się kompulsji, czy nie zwracać na nią uwagi? Ale nie byłem w stanie już wytrzymać. Dopiero po poprawieniu tej "gwiazdki" na myślnik zeszło ze mnie napięcie i mogłem funkcjonować normalnie

- znalazłem gdzieś na internecie swój stary komentarz, opublikowany pod moim nazwiskiem, śmieszny, ale dosyć głupi

Aż wreszcie jakiś czas temu przyszła TA kompulsja. Zobaczyłem gdzieś w internecie artykuł o jakiejś teorii spiskowej, który chciałem podesłać kolegom. Znów ogarnął mnie potworny lęk, kołatanie serca, pojawiły się głupie rozkminy i natrętne myśli, przez które nie mogłem podjąć decyzji - jak nie wrzucę, to może koledzy nie dowiedzą się czegoś co może być ważne, a jak wrzucę, to może już do końca życia będę bał się, że jeśli ta teoria spiskowa jest prawdziwa, a nasza konwersacja jest inwigilowana, to ktoś z zewnątrz ukarze mnie za rozpowszechnienie jej? Totalnie natrętne, irracjonalne głupoty (bo ta informacja nie była w ogóle jakaś istotna czy tajemnicza, a poza tym dlaczego nasza konwersacja, gdzie gadamy sobie o luźnych rzeczach jak miliardy innych ludzi na świecie miałaby być inwigilowana

Przez pięć dni nie mogłem podjąć decyzji. Serce mi kołatało, nie mogłem spać, nie mogłem myśleć o niczym innym, tylko - wrzucić czy nie wrzucić? Chociaż to była tak zupełnie nieistotna głupota! Odczuwałem tak ogromne napięcie, że myślałem, że eksploduję albo zwariuję, miałem ochotę drapać się po rękach


Od tamtego czasu minęło pięć miesięcy, a ja czuję się fatalnie. Niezależnie od okoliczności ciągle kołacze mi serce, lęk jest tak paraliżujący, że nie mogę normalnie funkcjonować, mam problemy ze snem, ogromne problemy z koncentracją, z pamięcią, zawalam przez to studia, nie mogę się skupić. Czuję się tak potwornie, że miewam myśli samobójcze, w dodatku przewlekły stres wpędził mnie w depresję, nic nie sprawia mi przyjemności. Boję się, że będę miał tak już zawsze, bo przecież ten link już zawsze będzie w internecie i może ktoś go kiedyś zobaczy? Czy to możliwe, że dzieje się tak dlatego, że wcześniej "rozładowywałem" to napięcie jakąś czynnością, a tutaj nie da się jej wykonać, więc napięcie nie chce odejść? Trochę pogmatwałem, ale mam nadzieję że wszystko zrozumieliście
