Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Już nie daję rady :-(

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
nevermind
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 38
Rejestracja: 14 listopada 2013, o 19:24

30 stycznia 2016, o 07:07

Hej Kochani,

już po prostu nie daje rady. W ogóle wydaje mi się, że mam nerwice inna od wszystkich, że mój przypadek jest beznadziejny, że ciężko go wpisać w ramy nerwicy. Juz kiedyś miałem dwuletni epizod o podobnym (a może nawet silniejszym) charakterze i jakoś się z tego wygrzebalem. Teraz męczę się już trzy lata i końca nie widać.
Moje dolegliwości w skrocie: po prostu ciągle źle się czuje, wiecznie marudzę i zamulam w łóżku kiedy tylko mogę. Najprostsze czynności są tak nieosiągalne, że nie mogę ich zrobić. Przypomina to mega grypę. Nie chce mi się absolutnie NIC. Nawet ulubiona muzyka mi przeszkadza, zmuszam się nawet do przyjemności jak gra na komputerze, czy zjedzenie tego co zawsze mi smakowało. Z naiwnością dziecka zmuszam się do wychodzenia z domu, do telefonu do kogokolwiek czy wyjścia do pracy (mam dość luzna prace i pracuje kiedy chce). Czasem mam drgawki i w sumie codziennie głośne odruchy wymiotne. Bywaja krótkie przebłyski kiedy jest lepiej i wówczas łapie każda minute życia. Załatwiam zaległe sprawy i te na zaś. Czuje się tak jakby ktoś zgasił mi wszystkie uczucia o 99 procent. Zniknęły jakiekolwiek przyjemności, dotyku, dźwięku, piękna, czegokolwiek. W zasadzie choroby somatyczne wykluczyłem, bo przebadalem się przez te 3 lata na wszystko u lekarzy specjalistów i pierwszego kontaktu. Została tylko totalna pustka i anhedonia. Aktualnie jestem na wenlafaksynie, wcześniej był paxtin, seronil. Zdrowieje momentalnie po wzięciu xanaxu, ale wiadomo, że nie tedy droga, bo wpadnę w jeszcze większe bagno. Zwiedziłem juz prawie całe forum i słuchałem rad Victora i Divina, bywałem tez na pogadankach. W teorii wydaje mi się, że wszystko wiem, wbijam sobie do głowy, że to tylko nerwica, że ją akceptuje, potem biorę prysznic i zmuszam się do spaceru, lub jakiegokolwiek innego zajęcia. Niestety nic mi to nie daje.
Co robię źle? Może popełniam jakieś błędy, których nie widzę? Każdego dnia tracę życie, trzyma mnie tu chyba tylko nadzieja, że jeszcze kiedyś stanę na nogi. Gdyby nie ona - juz dawno mnie by tu nie było :(
Nelia
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 275
Rejestracja: 7 października 2015, o 18:10

30 stycznia 2016, o 09:18

Powinienes zaczac psychoterapie ktora jest niezbedna, leki maja Cie tylko tymczasowo wspomoc. Wiedza i czytanie forum to jedno ale czasem i wiedza teoretyczna nie wystarczy. Dzialaj pomimo objawow, nie ulegaj im i znajdz dla siebie terapie.
http://www.zaburzeni.pl/konflikty-wewnetrzne-a-nerwice-przyczyny-czesc-2-t4071.html

Nie analizuj
Nie twórz katastroficznych wizji
Nie narzucaj sobie presji
Puszczaj kontrolę
nevermind
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 38
Rejestracja: 14 listopada 2013, o 19:24

30 stycznia 2016, o 09:56

Dziękuję za odp. Chodzę raz w tygodniu na terapię. Od ok. 2 miesięcy. Terapia psychodynamiczna.
Awatar użytkownika
Joannaw27
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 926
Rejestracja: 20 czerwca 2015, o 00:12

30 stycznia 2016, o 09:58

Cześć, widzę ze jesteś bardzo zmęczony swoim stanem i zrezygnowany a to nie dobrze mój drogi, bo trzeba walczyć a ty się podałeś w tym momencie, moim zdaniem ty nie akceptujesz nerwicy mimo że pisałeś ze coś tam wiesz, musisz uwierzyć że masz nerwicę no bez tego niczego nie osiągniesz ,brak akceptacji u cb, leki niczego nie załatwią a xanax to wiesz ze to benzo, po nim fajnie kiedy działa, nie poddawaj się i walcz o lepszą jakość życia, musisz zrozumieć ze to co się z tobą dzieje jest przez nerwicę bo analizując to ty będziesz w miejscu stał.
COCO JUMBO I DO PRZODU
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

30 stycznia 2016, o 11:28

Być może potrzeba Ci czasu na to, by te motywujące od wewnątrz działania by być aktywnym, wychodzić, zmieniać coś w myśleniu miały szansę zacząć stawać się nawykiem. Czasem nam się wydaje, że znajomość teorii nam starczy, a jednak jest różnica pomiędzy wiedzą a praktyką. Początki są trudne, człowiek jest jakby zamrożony, wyrwany z rzeczywistosci, dlatego trzeba czasu i działania, by to zmienić.
Poza tym warto jeszcze zdiagnozować co jest Twoim problemem życiowym, co Ciebie najbardziej ogranicza. Na pewno jakoś pomoże psychoterapia, sam również przeanalizuj, co w życiu Ci nie leży i czy możesz to zaakceptować, czy musisz fizycznie coś zmienić.
Piszesz, że masz wrażenie, że masz nerwicę inną od wszystkich, ale to tylko wrażenie. Wewnętrzne odczucie tego stanu wydaje się zawsze nie pasować do opisów, bo jednak literki, to co innego niż emocje lub ich brak. Ale to, co opisujesz, z mojej perspektywy wcale nie wymyka się definicji nerwicy. I choć brzmi to trywialnie, gdy się pisze to "tylko" nerwica, to jednak tak jest, choć nie ujmuje to cierpienia, przez które przechodzi człowiek mający to zaburzenie. Ale z tego się na prawdę da wyjść.:)
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
nevermind
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 38
Rejestracja: 14 listopada 2013, o 19:24

30 stycznia 2016, o 22:30

Dziękuję za odpowiedzi, są dla mnie bardzo ważne. No nie da się ukryć, macie rację. Mój największy problem to akceptacja danego stanu. Mam z tym kłopot, bo natura człowieka działa w ten sposób, że cokolwiek nam dolega - pragniemy to zniszczyć, naprawić, a w nerwicy okazuje się, że walczyć w pełnym tego słowa znaczeniu nie możemy. To trochę jak by ktoś nam powiedział, że wpadł do oka opiłek i nie wolno nam o tym myśleć i lecieć do okulisty, ale mamy o tym nie myśleć, uśmiechnąć się, wyjść, rozmawiać jak gdyby nigdy nic... To mój największy problem, staram się, przełamuje, dziś znów wyszedłem, tylko końca nie widać :( Dobrze, że jesteście...
ODPOWIEDZ