Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Nie czuję się już źle więc przynajmniej obecnie zostawiam temat.

Tu dzielimy się naszymi sukcesami w walce z nerwicą, fobiami. Opisujemy duże i małe kroki do wolności od lęku w każdej postaci.
Umieszczamy historię dojścia do zdrowia i świadectwo, że można!
Dział jest wspólny dla każdego rodzaju zaburzenia lękowego czyli nerwicy/fobii.
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

4 stycznia 2020, o 21:53

Nie rozumiem po co te złośliwości? Nawroty są możliwe jeśli się zgubi odpowiednie podejście. Objawy stresu można mieć zawsze, ale zaburzenie pojawia się dopiero wtedy gdy nadamy im odpowiednią rangę.
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

4 stycznia 2020, o 23:48

Katja pisze:
4 stycznia 2020, o 21:53
Nie rozumiem po co te złośliwości? Nawroty są możliwe jeśli się zgubi odpowiednie podejście. Objawy stresu można mieć zawsze, ale zaburzenie pojawia się dopiero wtedy gdy nadamy im odpowiednią rangę.
Ja jeszcze dodam od siebie w tej całej dyskusji, że bardzo warto pracować generalnie nad sobą. Tzn jeśli już wyjdziemy z zaburzenia to popracować np nad naszymi brakami emocjonalnymi tak zeby dodatkowo wzmocnić siebie, żeby zylo się łatwiej i szczęśliwiej i żeby właśnie w przyszłości stresy wynikające z.odbioru przez nas rzeczywistości, a mające swoje źródło np w. Blednych przekonaniach na swój temat nie były wyzwalaczem objawów nerwicowych. Dla mnie pełne odburzenie oznacza właśnie to wszystko, czyli najpierw wyjście z zaburzenia A następnie praca nad sobą i tym co było i co może w przyszłości być przyczyną przeciążenia ponownego układu nerwowego. Oczywiście nasza postawa jest ważna, czy się znowu wkrecimy ale czemu nie pracować nad tym żeby do tych przeciążeń w ogóle nie dochodziło. Napewno nie dotyczy to wszystkich osób ale jakiejś części napewno.
martinsonetto
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 409
Rejestracja: 22 listopada 2017, o 16:21

5 stycznia 2020, o 00:18

Olalala pisze:
4 stycznia 2020, o 23:48
Katja pisze:
4 stycznia 2020, o 21:53
Nie rozumiem po co te złośliwości? Nawroty są możliwe jeśli się zgubi odpowiednie podejście. Objawy stresu można mieć zawsze, ale zaburzenie pojawia się dopiero wtedy gdy nadamy im odpowiednią rangę.
Ja jeszcze dodam od siebie w tej całej dyskusji, że bardzo warto pracować generalnie nad sobą. Tzn jeśli już wyjdziemy z zaburzenia to popracować np nad naszymi brakami emocjonalnymi tak zeby dodatkowo wzmocnić siebie, żeby zylo się łatwiej i szczęśliwiej i żeby właśnie w przyszłości stresy wynikające z.odbioru przez nas rzeczywistości, a mające swoje źródło np w. Blednych przekonaniach na swój temat nie były wyzwalaczem objawów nerwicowych. Dla mnie pełne odburzenie oznacza właśnie to wszystko, czyli najpierw wyjście z zaburzenia A następnie praca nad sobą i tym co było i co może w przyszłości być przyczyną przeciążenia ponownego układu nerwowego. Oczywiście nasza postawa jest ważna, czy się znowu wkrecimy ale czemu nie pracować nad tym żeby do tych przeciążeń w ogóle nie dochodziło. Napewno nie dotyczy to wszystkich osób ale jakiejś części napewno.
Też tak uważam, szczególnie jeśli naprawdę trzeba. U mnie koniec zaburzenia powiązał się z pracą nad dążeniem do perfekcji i podejściem do porażek, nie chciało mi się za to brać ale jest to u mnie czynnik, który może mnie czasami w przyszłości osłabiać emocjonalnie i zdaje sobie z tego sprawę. Szczególnie jak się kilka takich czynników osłabiających połączy się w całość. Dlatego kontynuuję pracę nad sobą ale już tak bardziej swobodnie.
Tematu nawrotów jednak już nie kontynuuję bo jest wystarczająco dużo dowodów na to, że praca nad mechanizmami zaburzenia daje efekty i to trwałe. Myślę, że u mnie też tak będzie i opieram to na swoich doświadczeniach i tym, że jak się poczułem lepiej to nigdzie się nie spieszyłem i nadal na spokojnie do tematu podchodzę mimo, że minęło już kilka miesięcy. Zrozumiałem jakoś rok temu, że odburzanie to nie tylko wyzdrowienie ale przede wszystkim praca nad zmianą podejścia całościowo do stanów emocjonalnych, co też pokazuje nawet moją presję w lepszym świetle niż była dawniej. ;witajka
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

5 stycznia 2020, o 12:30

Olalala pisze:
4 stycznia 2020, o 23:48
Katja pisze:
4 stycznia 2020, o 21:53
Nie rozumiem po co te złośliwości? Nawroty są możliwe jeśli się zgubi odpowiednie podejście. Objawy stresu można mieć zawsze, ale zaburzenie pojawia się dopiero wtedy gdy nadamy im odpowiednią rangę.
Ja jeszcze dodam od siebie w tej całej dyskusji, że bardzo warto pracować generalnie nad sobą. Tzn jeśli już wyjdziemy z zaburzenia to popracować np nad naszymi brakami emocjonalnymi tak zeby dodatkowo wzmocnić siebie, żeby zylo się łatwiej i szczęśliwiej i żeby właśnie w przyszłości stresy wynikające z.odbioru przez nas rzeczywistości, a mające swoje źródło np w. Blednych przekonaniach na swój temat nie były wyzwalaczem objawów nerwicowych. Dla mnie pełne odburzenie oznacza właśnie to wszystko, czyli najpierw wyjście z zaburzenia A następnie praca nad sobą i tym co było i co może w przyszłości być przyczyną przeciążenia ponownego układu nerwowego. Oczywiście nasza postawa jest ważna, czy się znowu wkrecimy ale czemu nie pracować nad tym żeby do tych przeciążeń w ogóle nie dochodziło. Napewno nie dotyczy to wszystkich osób ale jakiejś części napewno.
Dokładnie. Jak już wyjdziemy z zaburzenia to warto popracować nad tym by nie wracać na drogę, która nas do zaburzenia doprowadziła.
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

6 stycznia 2020, o 03:11

Ten temat trochę zweryfikował postawy pro-odburzeniowe moich podopiecznych xd a przynajmniej tych co znają forum i tylko nazwijmy to świeżynki się zaniepokoiły, bo jeszcze są podatne na straszaczki.
Ale reszta duma pełna, nie idzie na marne wbijanie tego i owego do Waszych za...burzonych głów :D

A poważniej, Shadow nie napisała też nic aż tak specjalnego, to, iż nawroty się pojawiają to nie jest to jakoś wybitnie zaskakujące i zapewne się zdarza. Podchodzenie do tego inaczej przeczyłoby zasadności działania mechanizmów lękowych.
Jednak nie ma sensu się też spierać, iż Ci co się wkręcili ponownie nie zrobili tego w dużej mierze na własną wolę. Nikt nie wmówi, że nie - obojętnie czy to było z zaskoczenia czy stresy były duże.

Do tego został tu poruszony temat predyspozycji, skłonności do nadmiernych reakcji w obliczu odreagowania i reagowania na stres. Padł też argument, że każdy ma w tym względzie inaczej.
Oczywiście, że tak! Bez dyskusji jesteśmy różni i mamy rozmaite osobowości a także temperamentalne uwarunkowania. Jednak czy to oznacza równocześnie, konieczność wpadania w tworzone sztuczne zagrożenia ze strony umysłu emocjonalnego?
No nie i trudno się z tym nie zgodzić, bo gdyby to było jednym i tym samym, to każdy z nadmiernymi reakcjami emocjonalnymi miałby zaburzenia lękowe, a tak nie jest absolutnie.
Do tego zdecydowana większość ludzi ma tak naprawdę objawy stresu i każdy z nich w takim razie miałby nerwicę, idąc takim tokiem rozumowania.
Warto też zaznaczyć, że nawet tzw. "twardziele" mało emocjonalni mają często ogromne pokłady złości i mnóstwo stresu z tego tytułu.

A więc to, że mamy duże reakcje emocjonalne czyli np. reakcję ze strony ciała, myśli, emocji w obliczu sytuacji trudnej, to nie jest tożsame z koniecznością powstania nerwicy i wkręcenia się.
To średnie tłumaczenie sobie tego i nie do końca zgodne z faktami.

Tu chodzi o pewien jak ja to roboczo nazywam, a co dokładnie obserwuję od lat u ludzi, "schemat powstawania sztucznych zagrożeń", jest on czasem obecny u osób, które od młodych lat były straszone tematyką zdrowia, miały różne nerwice już wtedy, bądź po prostu kiedykolwiek w życiu doświadczyli raz silnego lęku typowo występującego w mechanizmach lękowych. Bądź dopiero po prostu tworzy się po raz pierwszy, kiedy obciążony umysł emocjami negatywnymi i konfliktami wpadł w stan defensywy. Co się wówczas w głowie dzieje poza startem nerwicy?
Utrwala się wtedy dla stanu emocjonalnego idealny motyw, budowania w taki sposób odskoczni od życia realnego, i to nie tylko w trudnych chwilach ale czasem tak po prostu dla samej w sobie analizy. Bo umysł KOCHA analizę.
To powoduje, że często za początki pierwszego większego epizodu ale też czasem i kolejnych, odpowiada reakcja stanu emocjonalnego, który korzysta ze schematu jaki poznał i zna, bądź dopiero testuje.
A wiec pojawiają się rozmaite straszaki, nie tylko myśli ale tak naprawdę może wszystko co ma dostępne w puli stan emocjonalny - np. somatykę, dd, lęk, myśli, wyczulenie, i kierowana jest na to większa część uwagi mimowolnej.

NIE JEST PRZYCZYNĄ OBJAW STRESU. A reakcja szukania sztucznych zagrożeń i budowania ich przez schemat, ORAZ nasze świadome wkręcenie się w to. Kropka. Nie ma ALE.

A co robi odburzanie? Uczy aby umysłowi emocjonalnemu to konkretnie spieprzyć. ;p Wbijać kliny w mechanizmy stosując te wszystkie zasady o jakich mowa.
Akceptacja, dopuszczanie do siebie, przeczekiwanie bardzo silnych emocji itd. ale też zgadzam się tu z opiniami chłopaków, że nie zawsze powinno się zapominać o poddaniu wobec obawy.
Bo to często obawa pojawia się w tym własnie schemacie budowania sztucznego zagrożenia.
I chodzi o to aby akceptacją, brakiem reagowania, zajmowaniem się realnym życiem wyciszać lęk, ale też żeby odseparować swój racjonalny byt od emocji - chociaż trochę - i nauczyć się działać w pewnych chwilach wbrew sobie, wbrew temu co mówią uczucia - "zaryzykować", puścić kontrolę.
Co to to powoduje? Oczywiście rozwalenie mechanizmu lękowego, czyli tego sztucznie stworzonego zagrożenia.
Ale również kiedy potrafimy (MAMY TAKIE WYROBIONE ZDOLNOŚCI) konkretnie powiedzieć w chwilach objawów stresu, w których coś tam zaczyna się tworzyć (umysł kombinuje) -
NIE INTERESUJĄ MNIE UCZUCIA A FAKTY, PODDAJĘ SIĘ WSZYSTKIEMU CZYM STRASZĄ MNIE POCZUCIA, to schemat nie może się zbudować.
A po czasie tak naprawdę uważam, iż ten schemat się już nie odzywa, bo NIE DZIAŁA. Jak coś dla Naszego umysłu nie działa, na zasadzie wciągania Nas w analizę to on to odpuszcza.
I wtedy objawy stresu pozostają objawami stresu, nawet się nimi niezbyt interesujemy. ;)
To wyraźnie widać na podstawie różnych schematów i nawyków.

Sam zresztą po sobie widzę to dobrze. Między 9 a tak 20 rokiem życia chodzący stres, na słowa, krytykę, strach przed jakimkolwiek niepowodzeniem. W tym czasie wkręty co chwila, na różne rzeczy.
Ale to nie był taki stan lęku wolnopłynącego więc "jakoś" to było. Potem jednak epizodzik dowalił. Odburzanie później itd. i doszedłem do równowagi. Mechanizmy odpuściły, przełamałem dziadostwo.
Po tym czasie musiałem trochę odbudowac siebie, zrobić porządek z wchodzeniem mi na głowie i takimi typowymi różnymi problemami, zbudować dystans do rodzinki, asertywność itd.
Wówczas oczywiście, że mój umysł próbował mnie wciągać w takie różne gówna, i ten pierwszy okres po wyjściu był ciągle pod próbami budowania sztucznych zagrożeń. Jednak wyszkoliłem się i nie interesowało mnie już to co ODCZUWAM, brałem od razu wszystko.
Były momenty trudne, gdzie napięcie łapało na kilka dni - szczególnie pamiętam chorobę mamy.
Brałem wszystko od razu, liczyły się fakty, nie POCZUCIA. Mijało.

Prawda jest taka, że od tamtej pory nie miałem nawrotu, ani nawet prób budowania sztucznych zagrożeń.
A czy miałem stresy? Tak, tak, tak i jeszcze raz tak. Moje życie osobiste nie było ostatnio super.
Ostatnie 3 lata to poza rozwijaniem się w mojej pasji to ciężki okres mojego życia osobistego, nie chcę się wdawać w szczegóły bo to długie historie i nudne jak na to forum. Ale czy miałem w jakiś momentach objawy stresu? Na pewno! Cała tylko rzecz, że zbytnio ich nawet nie rejestrowałem.
Mój umysł emocjonalny nauczył się, ze schemat budowania zagrożeń jako fajnej dla niego odskoczni u mnie już nie zadziała, wiec nie ma potrzeby KIEROWAĆ UWAGI od razu na objawy stresu, ani próbować wkręcać w analizy.

Wnioski te opieram nie tylko na swojej historii, ale własnie tych, którzy wykonywali podobną pracę nad sobą, a mieli konkretne zaburzenie, bo dla moich "statystyk" tylko te się liczą.
Wcześniej stres u mnie budował straszaki, ba był nawet od razu zauważalny i odczuwany w mega dużym stopniu.
Potem na pewno bywały okresy stresu, ale nawet on sam w sobie nie był spostrzegany. Różnica diametralna i nie BEZ POWODU.

Są też osoby co się wkręcają, ale to trzeba je spytać czemu, wątpię aby bez powodu. Bo znam takie osoby i często szczegółowo ich sprawy i wiem, że nic tu nie ma SAMO.

Oczywiście mi nie zależy karmić kogoś nadzieją, ani tu cokolwiek forsować, mówię o tym tylko dlatego, ze wiem, iż to jest trudne i możliwe. Gdyby to było proste, lub średnio trudne i nierealne statystycznie to nie chciałoby mi się poświęcać na gadanie o tym nawet 2 minut życia. Bo nie lubię rozmawiać o rzeczach mało dla mnie istotnych, no chyba, że to są żarty. ;p
Tylko nad tym trzeba sobie popracować, czasem nad czymś dodatkowym jak to stwierdzono wyżej. Dlatego nie warto odburzenia postrzegać jako WYJŚCIA Z NERWICY NAJSZYBCIEJ, a jako pewną drogę.
Bo często, a przynajmniej w pewnej części zapracowaliśmy na to sami i teraz trzeba coś odrobić.

Dla tych co widzą sojusznika w nerwicy, to mam nawet teraz ładne zdanie kończące - lęk jest Waszym pasterzem a za pasterzem idzie się zwykle długo ;p
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
shadow
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 95
Rejestracja: 27 listopada 2014, o 17:36

6 stycznia 2020, o 10:29

Pod tym merytorycznym postem napiszę tyle, że gdyby odłożyć na bok emocje i złośliwości które tu padły, to nie napisałam nic wyjątkowego, gdyby przeczytać jeszcze raz moje wypowiedzi ze zrozumieniem i bez kalki "straszaka" dla świeżynek, to dokładnie właściwie opisał to Victor, tak nawroty lęku się zdarzają- czy muszą wywołać zaburzenie?- NIE i dokładnie to napisałam, w którejś z wiadomości, czy u niektórych wywoła to nawrót ZABURZENIA?- TAK, bo tak się zdarza i oczywiście dzieje się tak, bo ktoś się z różnych względów wkręcił, czy mozna się nie wkręcić- OCZYWIŚCIE!, czy każdy się nie wkręci- NIE! i nie dlatego, że jest głupi albo super mądry, a dlatego, że byc może właśnie nadal zmaga się z tym co wyżej opisane, czy ja gdzieś napisałam, że wkręcenie jest normatywne? Pomijam już złośliwe komentarze, że niby zazdroszczę lub nie wiem jak żyć, tego nawet nie chce sie komentować, ale rozsądne osoby mam wrażenie dały się ponieść jakimś dziwnym nie powiem emocjom, sama nie rozumiem tego zmasowanego "ataku" na moje posty. Ja nadal nie mam tej pewności, że jeszcze w życiu się nie wkręcę w zaburzenie, bo pewnie nadal nie wyrobiłam sobie odpowiedniej postawy mimo. że z nerwicą mam do czynienia z przerwami długimi od 2003 r, czy się marwtię z tego pwodu? No nie, bo ja sie lęku juz od dawna nie boję i nauczyłam się radzić z nim, jednego czego nie potrafie to uchwycic momentu wkręcenia, bo jakkolwiek to brzmi zwykle budzę się z ręką w nocniku.
Klaudiaaa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 61
Rejestracja: 20 września 2019, o 10:31

6 stycznia 2020, o 11:44

Victor pisze:
6 stycznia 2020, o 03:11
Ten temat trochę zweryfikował postawy pro-odburzeniowe moich podopiecznych xd a przynajmniej tych co znają forum i tylko nazwijmy to świeżynki się zaniepokoiły, bo jeszcze są podatne na straszaczki.
Ale reszta duma pełna, nie idzie na marne wbijanie tego i owego do Waszych za...burzonych głów :D

A poważniej, Shadow nie napisała też nic aż tak specjalnego, to, iż nawroty się pojawiają to nie jest to jakoś wybitnie zaskakujące i zapewne się zdarza. Podchodzenie do tego inaczej przeczyłoby zasadności działania mechanizmów lękowych.
Jednak nie ma sensu się też spierać, iż Ci co się wkręcili ponownie nie zrobili tego w dużej mierze na własną wolę. Nikt nie wmówi, że nie - obojętnie czy to było z zaskoczenia czy stresy były duże.

Do tego został tu poruszony temat predyspozycji, skłonności do nadmiernych reakcji w obliczu odreagowania i reagowania na stres. Padł też argument, że każdy ma w tym względzie inaczej.
Oczywiście, że tak! Bez dyskusji jesteśmy różni i mamy rozmaite osobowości a także temperamentalne uwarunkowania. Jednak czy to oznacza równocześnie, konieczność wpadania w tworzone sztuczne zagrożenia ze strony umysłu emocjonalnego?
No nie i trudno się z tym nie zgodzić, bo gdyby to było jednym i tym samym, to każdy z nadmiernymi reakcjami emocjonalnymi miałby zaburzenia lękowe, a tak nie jest absolutnie.
Do tego zdecydowana większość ludzi ma tak naprawdę objawy stresu i każdy z nich w takim razie miałby nerwicę, idąc takim tokiem rozumowania.
Warto też zaznaczyć, że nawet tzw. "twardziele" mało emocjonalni mają często ogromne pokłady złości i mnóstwo stresu z tego tytułu.

A więc to, że mamy duże reakcje emocjonalne czyli np. reakcję ze strony ciała, myśli, emocji w obliczu sytuacji trudnej, to nie jest tożsame z koniecznością powstania nerwicy i wkręcenia się.
To średnie tłumaczenie sobie tego i nie do końca zgodne z faktami.

Tu chodzi o pewien jak ja to roboczo nazywam, a co dokładnie obserwuję od lat u ludzi, "schemat powstawania sztucznych zagrożeń", jest on czasem obecny u osób, które od młodych lat były straszone tematyką zdrowia, miały różne nerwice już wtedy, bądź po prostu kiedykolwiek w życiu doświadczyli raz silnego lęku typowo występującego w mechanizmach lękowych. Bądź dopiero po prostu tworzy się po raz pierwszy, kiedy obciążony umysł emocjami negatywnymi i konfliktami wpadł w stan defensywy. Co się wówczas w głowie dzieje poza startem nerwicy?
Utrwala się wtedy dla stanu emocjonalnego idealny motyw, budowania w taki sposób odskoczni od życia realnego, i to nie tylko w trudnych chwilach ale czasem tak po prostu dla samej w sobie analizy. Bo umysł KOCHA analizę.
To powoduje, że często za początki pierwszego większego epizodu ale też czasem i kolejnych, odpowiada reakcja stanu emocjonalnego, który korzysta ze schematu jaki poznał i zna, bądź dopiero testuje.
A wiec pojawiają się rozmaite straszaki, nie tylko myśli ale tak naprawdę może wszystko co ma dostępne w puli stan emocjonalny - np. somatykę, dd, lęk, myśli, wyczulenie, i kierowana jest na to większa część uwagi mimowolnej.

NIE JEST PRZYCZYNĄ OBJAW STRESU. A reakcja szukania sztucznych zagrożeń i budowania ich przez schemat, ORAZ nasze świadome wkręcenie się w to. Kropka. Nie ma ALE.

A co robi odburzanie? Uczy aby umysłowi emocjonalnemu to konkretnie spieprzyć. ;p Wbijać kliny w mechanizmy stosując te wszystkie zasady o jakich mowa.
Akceptacja, dopuszczanie do siebie, przeczekiwanie bardzo silnych emocji itd. ale też zgadzam się tu z opiniami chłopaków, że nie zawsze powinno się zapominać o poddaniu wobec obawy.
Bo to często obawa pojawia się w tym własnie schemacie budowania sztucznego zagrożenia.
I chodzi o to aby akceptacją, brakiem reagowania, zajmowaniem się realnym życiem wyciszać lęk, ale też żeby odseparować swój racjonalny byt od emocji - chociaż trochę - i nauczyć się działać w pewnych chwilach wbrew sobie, wbrew temu co mówią uczucia - "zaryzykować", puścić kontrolę.
Co to to powoduje? Oczywiście rozwalenie mechanizmu lękowego, czyli tego sztucznie stworzonego zagrożenia.
Ale również kiedy potrafimy (MAMY TAKIE WYROBIONE ZDOLNOŚCI) konkretnie powiedzieć w chwilach objawów stresu, w których coś tam zaczyna się tworzyć (umysł kombinuje) -
NIE INTERESUJĄ MNIE UCZUCIA A FAKTY, PODDAJĘ SIĘ WSZYSTKIEMU CZYM STRASZĄ MNIE POCZUCIA, to schemat nie może się zbudować.
A po czasie tak naprawdę uważam, iż ten schemat się już nie odzywa, bo NIE DZIAŁA. Jak coś dla Naszego umysłu nie działa, na zasadzie wciągania Nas w analizę to on to odpuszcza.
I wtedy objawy stresu pozostają objawami stresu, nawet się nimi niezbyt interesujemy. ;)
To wyraźnie widać na podstawie różnych schematów i nawyków.

Sam zresztą po sobie widzę to dobrze. Między 9 a tak 20 rokiem życia chodzący stres, na słowa, krytykę, strach przed jakimkolwiek niepowodzeniem. W tym czasie wkręty co chwila, na różne rzeczy.
Ale to nie był taki stan lęku wolnopłynącego więc "jakoś" to było. Potem jednak epizodzik dowalił. Odburzanie później itd. i doszedłem do równowagi. Mechanizmy odpuściły, przełamałem dziadostwo.
Po tym czasie musiałem trochę odbudowac siebie, zrobić porządek z wchodzeniem mi na głowie i takimi typowymi różnymi problemami, zbudować dystans do rodzinki, asertywność itd.
Wówczas oczywiście, że mój umysł próbował mnie wciągać w takie różne gówna, i ten pierwszy okres po wyjściu był ciągle pod próbami budowania sztucznych zagrożeń. Jednak wyszkoliłem się i nie interesowało mnie już to co ODCZUWAM, brałem od razu wszystko.
Były momenty trudne, gdzie napięcie łapało na kilka dni - szczególnie pamiętam chorobę mamy.
Brałem wszystko od razu, liczyły się fakty, nie POCZUCIA. Mijało.

Prawda jest taka, że od tamtej pory nie miałem nawrotu, ani nawet prób budowania sztucznych zagrożeń.
A czy miałem stresy? Tak, tak, tak i jeszcze raz tak. Moje życie osobiste nie było ostatnio super.
Ostatnie 3 lata to poza rozwijaniem się w mojej pasji to ciężki okres mojego życia osobistego, nie chcę się wdawać w szczegóły bo to długie historie i nudne jak na to forum. Ale czy miałem w jakiś momentach objawy stresu? Na pewno! Cała tylko rzecz, że zbytnio ich nawet nie rejestrowałem.
Mój umysł emocjonalny nauczył się, ze schemat budowania zagrożeń jako fajnej dla niego odskoczni u mnie już nie zadziała, wiec nie ma potrzeby KIEROWAĆ UWAGI od razu na objawy stresu, ani próbować wkręcać w analizy.

Wnioski te opieram nie tylko na swojej historii, ale własnie tych, którzy wykonywali podobną pracę nad sobą, a mieli konkretne zaburzenie, bo dla moich "statystyk" tylko te się liczą.
Wcześniej stres u mnie budował straszaki, ba był nawet od razu zauważalny i odczuwany w mega dużym stopniu.
Potem na pewno bywały okresy stresu, ale nawet on sam w sobie nie był spostrzegany. Różnica diametralna i nie BEZ POWODU.

Są też osoby co się wkręcają, ale to trzeba je spytać czemu, wątpię aby bez powodu. Bo znam takie osoby i często szczegółowo ich sprawy i wiem, że nic tu nie ma SAMO.

Oczywiście mi nie zależy karmić kogoś nadzieją, ani tu cokolwiek forsować, mówię o tym tylko dlatego, ze wiem, iż to jest trudne i możliwe. Gdyby to było proste, lub średnio trudne i nierealne statystycznie to nie chciałoby mi się poświęcać na gadanie o tym nawet 2 minut życia. Bo nie lubię rozmawiać o rzeczach mało dla mnie istotnych, no chyba, że to są żarty. ;p
Tylko nad tym trzeba sobie popracować, czasem nad czymś dodatkowym jak to stwierdzono wyżej. Dlatego nie warto odburzenia postrzegać jako WYJŚCIA Z NERWICY NAJSZYBCIEJ, a jako pewną drogę.
Bo często, a przynajmniej w pewnej części zapracowaliśmy na to sami i teraz trzeba coś odrobić.

Dla tych co widzą sojusznika w nerwicy, to mam nawet teraz ładne zdanie kończące - lęk jest Waszym pasterzem a za pasterzem idzie się zwykle długo ;p
Niektóre posty to piszesz jak arty 😂😂 zapisuj je gdzieś bo to czasem fajnie sobie przeczytać :)
Zgadzam się z tym i bardzo fajnie to wyłożyłeś bo tendencja do stresu to nie to samo co zaburzenie i skręcenie się. Chyba też jest czasem tak, że ludzie się bardzo uspokoją i myślą że są odburzeni, a tak naprawdę wcale nie są bo nadal się boją tych stanów
Awatar użytkownika
ddd
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 2034
Rejestracja: 9 lutego 2012, o 20:54

6 stycznia 2020, o 11:47

Dokładnie Vic :) nie wiedziałem właśnie jak to ubrać w słowa alez że Ci się chciało to podziwiam :DD :DD
(muzyka - my słowianie)

Zaburzeni wiemy jak nerwica na nas działa, wiemy jak DD nam w bani rozpi***ala. To jest taa nerwica i lęk, to jest teen depersony wkręt!

Autor Zordon ;p
wojtek34
Świeżak na forum
Posty: 12
Rejestracja: 24 marca 2015, o 09:08

6 stycznia 2020, o 12:01

Dorzucę grosz bo wychodzenie z zaburzenia to jest dłuższy proces, im dłuższy tym moim zdaniem lepszy. A wiele osób twierdzi że się odburzyło bo mają się dużo lepiej ale mają pewne lękowe jeszcze drobnostki. To nie jest wtedy żadno odburzenie. Żadnych drobnostek być nie może jeśli mamy się nie zdziwić.
Nie można sobie dawać taryfy uglowej i myśleć że odburzanie już jest kiedy są ślady nerwicy w nas bo te ślady się rozbudzą.
memorymember
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 57
Rejestracja: 8 lutego 2019, o 19:31

7 marca 2020, o 22:09

Zanotuję tutaj sobie moje dalsze etapy pracy nad sobą, może to przy okazji komuś da wskazówkę. Pracuję nad zależnością od rodziców ale też stawiam trochę granic dla ich kontroli. Nie jest to temat łatwy i dopiero teraz w trakcie terapii przestaje mnie dziwić, że w to zaburzenie wpadłem. Obecnie staram się sam podejmować pewne decyzje i nie radzić od razu we wszystkim rodziców. Nie pozwalam im też we wszystko się wtrącać i robić za mnie bo wcześniej było mi tak wygodniej, ale nie umiałem przez to później sam stawić czoła stresom. Paradoksalnie lękom stawiłem czoło, ale stresy chciałbym aby załatwił ktoś. Medytuję do tego i uczę się uważności. To w sumie na razie tyle.
ODPOWIEDZ