
nazywam się Anita, mieszkam w Trójmieście i mam 27 lat. Choruję na nerwicę lękową od co najmniej 10 lat. Muszę od razu podkreślić że przy pierwszych objawach nerwicy, od razu wiedzialam co mi jest ponieważ na nerwice chorowała moja mama - można powiedzieć że na nerwicy się wychowałam. Mimo świadomości od czego to się bierze, nadal nie mogę sobie z nią poradzić,

Myślę że moja rodzina ma pewne skłonności, ponieważ zarówno 3 ciocie jak i 2 kuzynki również przez pewien okres zmagały się z tą chorobą.
Niestety nie mam kontaktu na co dzień z kuzynkami i ciociami więc nie możemy na bieżąco wesprzeć się i porozmawiać - pozostała jedynie albo AŻ moja mama, która dzisiaj jest wolna od lęku. Niestety mama wyleczyła się jedynie dzięki lekom i od kilku lat jest na niewielkiej dawce podtrzymującej - lecz jednak jest nadal na lekach.
Mama jest dla mnie wsparciem, lecz jedyną radę którą może mi zaoferować to abym przestała panikować i brała leki

Więc edukować muszę się sama.
Moja historia jest długa i zawiła, ale w skrócie mogę powiedzieć że nerwica byla tak silna że wykluczyła mnie z życia - bałam się wyjść z domu, chodziłam po domu w okularach przeciwsłonecznych (derealzacja), przejście 5 min od domu było wyczynem! Ale tak kroczek po kroczku SAMA zaczęłam ją oswajać i "jakoś" żyć - z dnia na dzień, mimo silnych lęków. Pomocny był dla mnie alkohol który mnie wieczorami rozluźniał, więc nie wyszłam z obiegu jesli chodzi o imprezy i znajomych- lecz o wyjeździe poza Gdańsk nie było mowy

Jakoś tak sobie żyłam, lecz było to życie na pół gwizdka - nadal czułam że potrzebuję pomocy - trafiam do psychiatry który był pod wrażeniem tego co dokonałam sama, bez niczyjej pomocy, bez lekarstw. Bardzo mnie to uskrzydliło. W końcu trafiłam do poradni do super psychiatry która przepisała mi psychotropy - dzięki nim polepszyło mi się, ukończyłam studia, poznałam chłopaka, poszłam do pracy. Było lepiej - pojechałam ze znajomymi autem do Berlina, do Pragi - byłam pierwszy raz za granicą od 8 lat! Nie mogę powiedzieć że dobrze i pewnie się czułam będąc na wyjazdach, ale był to dla mnie sukces dekady

Miewałam nadal gorsze dni, nagłe duszności itp, ale jakoś je olewałam, albo zostawałam w domu na jeden dzień i przechodziło. Lecz nadal miałam lękliwe podejście do życia - strach przed windą, strach aby dojechać do Gdyni, bardzo długo jem - bo boję się że zadławię się jedzeniem. W pewnym momencie czułam ze już nie potrzebuję leków, że źle działają na moją wątrobę, palił mnie brzuch ledwo po tym jak połknęłam tabletkę. Psychiatra mimo to kazał brać leki dalej, lecz czasem nawet nieświadomie zaczęłam omijać dawki leku aż przestałam je brać w ogóle. Mimo że sama je sobie odstawiam, to nie miałam objawów ubocznych. Bez leków żyłam sobie jakoś 2 lata - w między czasie zmieniłam pracę, aktualnie pracuje w Gdyni.
ALE


Ale co do nerwicy, historia zatoczyla koło. Dostalam ataku nerwicy w pracy i to tak dużego, że wracałam taksówką z koleżanką z pracy, musiałam powiedzieć kierownicze o wszystkim, poplakalam się u psychiatry. Na tą chwilę znowu boje sie wyjsc z domu, wróciłam do lekow i jestem na L4 od 3 tyg. Jestem załamana że znowu to wrocilo, ale teraz wiem ze nie mialam poukladan nic w glowie dlatego do tego doszlo. Teraz chce chodzic na psychoterpię i korzystać z Waszych nagrać na yt

Już jest trochę lepiej, lecz nadal od nowa musze walczyc ze sobą i walczyć o każdy krok na dworzu. Dziś sama doszlam do poradni która jest 20 min ode mnie piechotą wiec jestem niesamowicie z siebie dumna (idąc sluchalam Waszych nagrań co mi bardzo pomogło)
Taka jest w skrócie moja historia, walczę ponownie

Wklejam link do artykułu który koleżanka napisała o mojej nerwicy:
http://www.cdn.ug.edu.pl/21931/wywiad-chora-na-nerwice/
Jesli macie jakies pytania to zapaszam
