Cedrys pisze: ↑24 lipca 2022, o 09:36
Jak można mu ufać skoro przez 4 miesiące nic nie naprawił ani nic nie wniósł w moje życie oprócz nerwów i łez. I jeszcze na dodatek zmieniła się moja wola, zawsze chciałam mieć męża i dzieci a teraz jakbym tego nie chciała i tylko w głowie siedzi ten zakon i wymyślam że może ja to w sercu mam. Jak w chorobie psychicznej można ufać bogu, on w tej kwestii nic nie pomoże a jeszcze tylko zacze myśleć że się przybliżam do niego i wtedy jeszcze w końcu pójdę. Wcześniej modliłam się, rozmawiałam z nim. Ale on nic na to. Więc najwidoczniej nie ma sensu się zwracać. Teraz robię wszystko żeby wyjąć boga z mojej głowy i serca co jest ciężkie skoro przez 22 lata było się w tym otoczeniu i wierzyło się. Mam nadzieję że któregoś dnia uda mi się to i z przekonaniem powiem jak bardzo się cieszę że już nie wierzę.
Toć On Ci odpowiada, tylko nie przyuważyłaś tego, bo On ma różne sposoby na komunikację, że tak powiem - Bóg działa na przykład przez ludzi i już dał ci przez nich parę wiadomości, informacji, czy jak to tam zwać.
Otóż i ksiądz i zakonnica ci powiedzieli, że to nie jest twoje powołanie - jest to jasny sygnał, że faktycznie to nie twoje powołanie. Bowiem wypowiedziały się osoby, które mają pojęcie w kwestii powołań

Po drugie: ludzie tu na forum ci odpowiadali i to też jest przekaz do ciebie (ktory zresztą potwierdza to, co tamci mówili).
Bóg pomaga ci też tym, że w ogóle trafiłaś na to forum - bo nagrania z youtube, które nagrali admini stąd, to jest rzecz pierwszorzędna; ja nerwicę mam od lat (z przerwami) i na ich kanale pierwszy raz się spotkałam z faktycznie działającym sposobem na nerwicę!
Z twojego pisania wali po oczach nerwica jak 150. Niestety bywa tak, że jeśli nerwica pomiesza się z wiarą, to może powstać koszmar - nerwica często wykrzywia wiarę, nerwica na każdy dostępny sposób straszy Bogiem. Ja czasem myślę, że te dawne błędy w Kosciele to częściowo były przez myślenie magiczne, nerwicowe właśnie. Z połączenia nerwicy z wiarą mogą powstawać zabobony, dewocja itd.
Księża mają często do czynienia ze skupulantami, skrupuły to jest inna odmiana nerwicy - gdzie boisz się, że popełniasz grzech najdrobniejszym uchybieniem.
Jak się pozbędziesz Boga ze swego życia, bo do rozpaczy doprowadzają cię natrętne myśli o zakonie - to wg mnie jest to zupełnie błędna droga, bo On ci może w nerwicy pomóc właśnie. Np. tym, że dzięki niej coś odkryjesz istotnego. Ja przez nerwicę najpierw byłam na terapiach, wylądowałam w końcu na terapii w szpitalu (w Wawie na ulicy Sobieskiego jest oddział leczenia nerwic, najlepszy w Polsce i z całego serca go polecam) i tak od długiego czasu Bóg mnie prowadzi przez terapie, dzięki czemu przestaję żyć jak we śnie, jak robot do wykonywania czyichś rozkazów (bo miałam zawsze przekonanie, że inni wiedzą lepiej i trzeba robić, co inni radzą). Bóg mnie oducza takich odruchów - mnie akurat przez terapie prowadzi, u innych działa zazwyczaj w inny sposób.
Bóg ci jasno dał do zrozumienia (przez księdza i zakonnicę), że zakon to nie twoje powołanie. Nawet ludzie tu na forum też ci to napisali: że ojciec nie zmusza, jak dziecko nie chce. Czyli z trzech miejsc dostałaś sygnał, że to nie twoje powołanie.
Jak się nawróciłam parę lat temu, to ja oczywiście też myślałam, że powinnam iść do zakonu! Zauważyłam, że taka myśl jest bardzo częsta wśród młodych osób wierzacych, że zastanawiają się, czy to nie ich powołanie.
Znam twój ból, że tak powiem, bo ja też miałam i nadal mam wyobrażenie, że jak muszę to muszę, że przez przymus pewne rzeczy trzeba zrobić.
Takie przekonanie wynosi się z domu zazwyczaj. Prawdopodobnie tak miałaś wśród bliskich, że mus to mus, czy się chce, czy nie. Jak się takie przekonanie pomiesza z wiarą, to masz przepis na chińskie tortury - bo do przymusu dołącza się strach przed karą, wyrzuty sumienia, poczucie winy, strach przed zawiedzeniem kogoś itd.
Jeśli przestaniesz wierzyć, by tym wyleczyć nerwicę, to guzik zdziałasz - nerwica dalej będzie w tobie, po prostu przerzuci się prędzej czy później na inny temat. Pozbędziesz się Boga, czyli kogoś, kto pomaga, a zyskasz to, że za jakiś czas lęki wrócą, tylko w innej postaci.
Ja w swoim życiu miałam trzy "rzuty" nerwicy (w odstępach paru lat) i za każdym razem było to dla mnie zaskoczeniem, że to znowu nerwica - bo ona za każdym razem była inna. Czym innym się objawiała, innymi lękami.
Pierwszy raz to byla najbardziej typowa obsesyjno-kompulsywna. Drugi to były obsesyjne lęki przed popełnieniem błędu i krytyką w pracy. Trzeci, obecny rzut, to obrazy z okrucieństwem pod różnymi postaciami.
Jako że ja ją w przeszłości zaleczałam tylko lekami, to nadal jest. Teraz (oprócz leków) staram się robić to, co na youtube radzą, i to stopniowo pomaga.