Trafiłem na forum jak pewnie duża część z was bo coś niepokojącego zaczęło się dziać ze mną i nie mogą tego wytłumaczyć "googlowałem". Od jakiegoś czasu czytam je dość systematycznie i powiem wam, że wasze posty przynoszą mi ulgę w tych gorszych chwilach. Bez zbędnego przedłużania chciałbym wam przedstawić moją historię związaną z nerwicą, marihuaną a co za tym idzie derealizacją. Tak więc zachęcam do czytania i komentowania! Jestem otwarty na wasze rady
Działo sie to w szkole podstawowej nachodziły mnie dziwne myśli o tym, ze mi albo komuś z rodziny, kolegów coś się złego stanie. Na początku nie bardzo wiedziałem o co chodzi i uspokajałem się gdy wyżaliłem się z tego mojej nauczycielce. Powiedziała że to normalne i każdy coś takiego ma,są to tylko myśli i żebym tym sie nie przejmował. Z czasem "to" sie nasiliło i zaczynałem wykonywać niektóre czynności kilkukrotnie bo jeśli tego nie zrobię w głowie miałem "coś złego stanie się z kimś z mojej rodziny" i tak raz lepiej raz gorzej czas minął do 2-3 klasy gimnazjum i nerwica wyjątkowo zakorzeniła się we mnie co osłabiło moje poczucie wartości, tak trochę zamknąłem się w sobie ale dało sie wytrzymać. Bardzo zazdrościłem znajomym pierwszych zauroczeń, randek itd. Ja nie potrafiłem sie zebrać na odwagę żeby zagadać...
Koniec gimnazjum wakacje przed liceum.
Szukałem, szukałem i znalazłem "przyjaciółkę" lecz w rzeczywistości okazała się podstępna suką i miała inny cel niż mi się wydawało. Dawała mi radość na kilka godzin wierzyłem, że marysia jest lekiem na wszystkie problemy i tak trwałem w toksycznym związku nie zauważając, że więcej przez nią tracę niż zyskuję. Od drugiej klasy liceum było mi jej mało chciałem coraz więcej i więcej. Szczerze nie było chyba tygodnia przez drugą i prawię całą trzecią klasę liceum żebym nie zapalił przynajmniej 2-3 razy w tygodniu. Przez te 3 lata umówiłem się może 3 razy ale o czym dziewczyny mogą pogadać z kimś kto ma przejarany czerep, zero pomysłu na rozmowę, byłem coraz bardziej nieśmiały co do dziewczyn moje wymagania do nich były wygórowane, a sam nie potrafiłem wiele od siebie zaoferować. Tłumaczyłem sobie to tym, że one są dziwne i tak swoje zmartwienia tłumiłem w kolejnej lufce, blancie- przynosiło chwilową ulgę.
Przed maturą przystopowałem, przestałem palić na około 1 miesiąc powiedziałem sobie, że trzeba się wziąć w garść, pouczyć się coś bardziej poważnie. Nerwica natręctw trwała nadal i powiedziałem sobie, że to koniec więcej bzdurnych "rytuałów" nie będę robić. Z dnia na dzień skończyłem z tym i nie chciałem więcej o tym myśleć. Po kilku dniach nawet nie chciałem o tym pamiętać i zdaję mi się, że to był przełomowy krok do ciężkiego powrotu do rzeczywistości bo od tamtego czasu zacząłem inaczej postrzegać rzeczywistość- początki derealizacji.
Wiadomo jak to po maturze ognisko klasowe mocno zakrapiane obudziłem się i poszedłem pomóc coś na dworze kolory wydawały mi się mocno wyostrzone trochę się tym przejąłem ale wydawało mi się, że to efekt kaca. Przez kolejne dni nic sie nie zmieniało zacząłem szukać w internecie co mi może dolegać, zacząłem miewać lęki i chwile derealizacji, depersonalizacji. Zdarzyło mi się zapalić jeszcze kilka razy po maturze zielone, ale cały czas czułem sie spięty i wystraszony tak jak by mój stan pod wpływem pogarszał się miałem obawy, że zostanie mi tak i nic nie wróci do rzeczywistości. Myśli na tematy egzystencjalne stały się codziennością, derealizacja pogłębiała się czasem trochę odpuszczała a gdy tylko zaczynałem się nakręcać wracała 2 razy mocniejsza- czułem się okropnie zmęczony, bez żadnej siły, wyczerpany psychicznie, tak jakby kręciło mi się w głowie, świat był taki mega płytki, wszystko w koło takie sztuczne jakby we śnie. Nerwica czasem dawała o sobie znać czasem z zapomnienia zdarzyło mi się coś zrobić, powtórzyć.
Teraz jest już troszkę lepiej, od początku derealizacji minęło 1,5 miesiąca. Nie zamierzam palić więcej tego syfu. Od ostatniego razu minęło z 3-4 tygodnie i czuję się bez tego szczęśliwszy chociaż DD robi swoje. Zacząłem poważne zmiany w swoim życiu.

Dopisałbym więcej albo bardziej szczegółowo ale śpieszę bo trzeba korzystać z pogody jak wrócę do domu edytuje najwyżej post jak coś mi jeszcze przyjdzie do głowy. Pozdro!
-- 21 czerwca 2016, o 12:32 --
Cześć wszystkim! Zalazłem chwilę czasu i mam do was pytanie.
Czy u was derealizacja objawia się nagle? To znaczy wszystko jest w miarę ok i w pewnym momencie czujecie tak jak by zawroty głowy, kompletne zmęczenie fizyczne psychiczne, tak jak by coś siedziało na oczach itd.?
Męczą was bóle głowy, senność? Jest to normalny objaw?
Dziękuje z góry za odpowiedzi!