Trochę dużo tekstu ale proszę o dokładne przeczytanie, bo nie wiem juz co myśleć.
Mój problem zaczął się mniej więcej na początku owego roku. Był to dla mnie okres dosyć (a nawet bardzo) stresujący, ciężki. Byłem po prostu załamany swoim obecnym położeniem, zaczęłem próbować różnych "używek". I właśnie w trakcie jednej takiej eskapady, ktoś wyzwał mnie od geja. Ot tak, dla żartu.
I tutaj się zaczęło. Dodam, że świadomie uważam się za 100% hetero. Na początku, zaczęło mi się wydawać, że wszyscy myślą że jestem gejem, mimo że nie jestem.
Nie odstawiłem "używek", co tylko pogorszyło sytuacje. Zaczałem wkręcać sobie krzywe banie.
Odstawiłem, jednak chyba już było za późno. Każda moja myśl krążyła wokół tego tematu, że jestem pedałem.
Bałem się zrobić cokolwiek, bo myślałem że każda moja czynność potwierdza to przekonanie. Takie trochę błędne koło. Bałem się odezwać chociażby słowem w towarzystwie, zacząłem bać się zrobić COKOLWIEK bo ciągle męczyły mnie myśli: "jeśi jestem gejem? Boję się tego że jestem gejem. Nie chcę być gejem. A jeśli ktoś myśli że jestem gejem? Co ja teraz zrobię?" Przykładowo, idąc na ulicy, wydawało mi się że wszyscy się na mnie patrzą. I od razu lawina myśli typu "Wyglądam jak gej? dlaczego się tak na mnie patrzą, przecież nie jestem gejem." Każde moje zachowanie które nie było chamsko-opryskliwo-gburowate.. no po prostu wydawało mi się że jeśli nie będę się tak zachowywał, to ludzie będą myśleli że jestem gejem. Nie było dnia, żebym nie wyszedł z domu i żeby nie pojawiła się ogromna derealka. Praktycznie czułem, jakbym był samą chodzącą głową. Bardzo dziwne uczucie. Dodatkowo jakby cały świat, wszystko wokół poruszało się i działało albo w zwolnionym, albo przyśpieszoym tempie. Nie wiem jak to dokłądnie opisać. Wszystko było jak z filmu. Również zaczęło wydawać mi się, że wszyscy faceci przyjaciele, KAŻDY jest... tak, gejem. Zaczęłem być opryskliwy wobec ludzi, wydawało mi się że każde miłe słowo skierowane w stronę kogokolwiek wydaje się pedalskie. W krytycznyym momencie było tak, że nie potrafiłem myśleć o czymkolwiek innym, cała moja uwaga skupiała się wokół tych natrętnych myśli. Nawet otwierając klamkę od drzwi, jakiś głos w mojej głowie mówił "W ten sposób drzwi otwierają geje." I tak w kółko. Zacząłem się zachowywać irracjonalnie, każdą czynność próbowałem robić tak, żeby była jak najbardziej Męska (czytaj, gburowato-chamska). A nie daj Boże żeby ktoś widział, jak chociażby jem, piję, cokolwiek zrobię. Od razu nawałnica natrętnych myśli
Stałem się, chodzącym zombie. Nie potrafiłem nawiązać żadnego kontaktu z innymi ludźmi, bo nie potrafiłem się nawet skupić na rozmowie. Wystarczyło, że ktoś zażartował sobie przy mnie z jakiejś sytuacji, i znowu dziwne mysli. "Pewnie to jakiś ukryty przekaz, uważa mnie za geja". Zaczęłęm zachowywać się jak opóźniony umysłowo człowiek. Nie potrafiłem na niczym skupić uwagi. Czasami w głowie nie miałem nic, prócz tych natrętnych myśli. W byle sytuacji zaczęło robić mi się duszno, czasem gorąco. Robiłem sie przeraźliwie blady, miałem uczucie jakbym za chwilę miał zemdleć. Przeraźliwe zawroty głowy, większe niż po wypiciu dużej ilości tradycyjnego wysokoprocentowego napoju wyskokowego

Były nawet takie śmieszne sytuacje, iż będąc sam na sam z dziewczyną

Nawet jeśli próbowałem sobie racjonalnie wytłumaczyć, że coś jest nie tak.. Nie dało się. Po prostu. Zawsze natręctwa były górą. Straciłem ochotę na cokolwiek, nie miałem ochoty na seks. I to również zaczęło potęgować lęki.
Nie potrafiłem tego pokonać. Jednak życie postawiło mnie w kropce. Jeśli teraz się nie ogarnę, to do końca życia zgniję pod mostem, bo jak tu żyć. Po prostu presja innej sytuacji zmusiła mnie do skupienia się na czymś innym. Oj, ciężko było. Baardzo ciężko. Jednak mimo wszystko, przeciw moim natręctwom, idiotycznym, irracjonalnym zachowaniom, udało się, uratowałem swoje życie przed kompletną klapą. I jakoś od tej pory... Że tak to ujmę, wśród całych dni spędzonych w paranoi, zaczęłem mieć monenty, tak jakby przebłyski, trzeźwego myślenia. Jednak nie wiedziałem dalej czy to, to co jest normalne, bo straciłem całkowicie kontakt z rzeczywistością. (Całe dnie derealizacja, przynajmniej tak mi się wydaje, niemożność myślenia o czym innym niż o natrętnych myślach) Zaczęłem poznawać świat na nowo. Jak małe dziecko. 2 miesiące biłem się z sobą.
Teraz jest już lepiej. Moje życie nie wygląda na zasadzie: cały dzień natręctwa i przebłyski normalności, tylko na odwrót. Staram się cały czas myśleć trzeźwo, jednak dalej zdażają mi się lęki. Najgorsze jest to, że wszyscy których znałem, zachowują się.. dziwnie wobec mnie. Tak jakbym był kosmitą czy coś.
Mimo wszystko dalej gdzieś to mnie męczy, dalej pojawiają się te natręctwa. Dalej wydaje mi się że za plecami każdy nazywa mnie gejem, mimo że w prosto w twarz nikt mi tego nie powiedział.
Co o tym wszystkim myśleć? Mam nerwice natręctw, czy jestem świrem?
