Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Nerwica - nasze historie

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
fafik888
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 34
Rejestracja: 31 maja 2010, o 12:57

31 maja 2010, o 18:31

wcześniej nic nie zapowiadało się na jakąś nerwice czy depresje. moja mama chorowała na nerwice, ale taka łagodna. a tata rok temu miał epizod depresyjny, było przez 3 tyg w szpitalu psychiatrycznym, ale wyszedł z tego wszystkiego po 4 miesiącach. nie nie robiłam zadnych badan. a najbardziej boję sie tego ze to mi nie przejdzie i ze nie będe taka jak przedtem. najgorsze jest to uczucie nieswojości i kołatania serca. jakby miało mi wyskoczyc z piersi zaraz.czasami drżenie rąk i pulsowanie żołądka. przez te dolegliwosci nie jestem w stanie się na niczym skoncentrowac.na nauce to już wogle. dodatkowo zadręczam się myslami że zamiast myśleć o rodzinie i chłopaku mysle cały czas o sobie. a nie np. ze chciałaby wyjśc z nim na zakupy czy na impreze,. takie normalnie mysli ....
straciłam ochote na czułości, jakoś nie mam nastroju na nie. i wogle na wszystko. jakbym nie doczuwała zadnych emocji.taka płytkośc.
mam nadzieje ze to przejdzie., będe starała się trzymać jakoś,mam nadzieje ze leki tez pomoga.
heh chce normalnie żyć.. a nie się zadręczać , bo się wykoncze
Sercowa Kobieta
Gość

31 maja 2010, o 18:39

Z tego co piszesz to rzeczywiście takie zawirowania w twoim życiu mogły spowodować wybuch depresji, lęku. Ty np uważasz, że to nic takiego ale niestety z takich powodów można dostać tego co ciebie akurat teraz trapi.
Próbowałaś sobie ułożyć życie. A tu co chwile coś zmieniało dosyć ważne podjęte przez ciebie wcześniej decyzje. Potem okazuje się, ze ze szkoły i tych wszystkich lat nici. Do tego doszła sprawa mieszkania. Zostałaś jakby pozostawiona bez możliwości odwrotu i zmiany po swojemu. Do tego doszła praca, w twoim mniemaniu czułas się gorsza. I tak powoli powoli cię zżerało od środka. A to czasem dużo naprawdę nie trzeba, a u ciebie no było troche sporo tego wszystkiego.
Rozumiem cię, że nie masz na nic ochoty, trudno się temu dziwić przy takim samopoczuciu. A zresztą jeżeli złapała cię depresja to w sumie takie są jej objawy.
Tak samo z tym, że nie masz na nic ochoty, Nawet to, że chłopak cię dołuje, który jest fajny.
Nie martw się tym, że masz go dosyć. Kiedy zacznie mijać ten stan to wróci radość życia i chęci do wszystkiego. Do każdej pierdułki!!
A diagnozę dostałaś jakąś od lekarza?
I w jakich dawkach masz ten seronil?
Jak wróce z pracy do domku to chętnie kliknę na gygy do ciebie jeśli mogę :)
Pozdrawiam
fafik888
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 34
Rejestracja: 31 maja 2010, o 12:57

31 maja 2010, o 18:50

jasne że mozesz. zapraszam. pewnie bede dopiero jutro bo mnie koleżanki wyciągają na spotkanie:)
seronil biore 1 tabletke rano,po śniadaniu, a afobam 1 przed snem. za 2 tyg mam brać 2 tab. heh najbardziej dołuje mnie moje podejście do chłopaka,ze chce się cieszyć czasem spędzonym z nim a nie umiem teraz heh;/
chętnie z tobą porozmawiam:)pozdrawiam Patrycja
Awatar użytkownika
Dori
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 90
Rejestracja: 15 kwietnia 2010, o 00:11

1 czerwca 2010, o 17:53

Fafik mnie to wygląda na depresję ten brak chęci do życia. Niechęć do opuszczania łóżka i w ogóle niechęć do wszystkiego i wszystkich. Bierz leki i nei przejmuj sie tym wszystkimi zdarzeniami. Przynajmniej staraj się nie przejmować. Jeszcze wszystko się ułoży. Jedno jest pewne to musi mieć swój koniec.
Ale z tego co widzę to u ciebie w rodzinie były przypadki nerwic, derpesji. Więc to może być biologiczna sprawa. Tym bardziej leki dadzą radę moim zdaniem. Szczególnie że ty tego dostałaś w określonym momencie gdzie się tobie parę rzeczy posypało.
Awatar użytkownika
Słoneczko
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 42
Rejestracja: 4 czerwca 2010, o 00:16

4 czerwca 2010, o 03:41

Witam! Jestem tu nowy i chciałbym przedstawić w skrócie swoją niemiłą historię, która zaczeła się około 3,5 roku temu. Wychodziłem sobie spokojnie z domu, a nagle dostałem drgawek, robiło mi się słabo, serce kołatało i zrobiło mi się niedobrze i dostawałem odruchy wymiotne i szarpało mi całym żołądkiem tylko co jest bardzo nieprzyjemnym uczuciem, później to się nasilało coraz bardziej, gdy gdzieś miałem wyjść np. do szkoły czy jak się z kimś umówiłem to mnie nachodziło takie szarpanie, kołatanie serca i koniec, często przez to opuszczałem szkołe bo nie mogłem nic na to poradzić i bałem się, że narobie sobie wstydu i musiałem odmawiać spotkań bo byłem nie do życia. Było mi już z tym tak ciężko, że miewałem myśli samobójcze, nikt mi nie umiał pomóc, zaczołem mieć problemy z jedzeniem bo prawie ciągle mi było niedobrze i zaczołem gwałtownie chudnąć - 17kg w ciągu 3 tygodni, dopiero jak to lekarka zobaczyła dostałem odrazu zastrzyki na wzmocnienie i inne tabletki i skierowanie na gastroskopie i zalecenie wykonania ekg i usg u kardiologa. Niby miałem tam jakąś bakterie, dostałem antybiotyki i lekko to przycichło, a u kardiologa wyszło wszystko ok, około 2 i poł miesiąca nie chodziłem do szkoly przez to ale po wszystkim wróciłem. Jednak dalej męczyły mnie te same objawy, dostawałem lęki, bałem się gdzieś iść z tych samych powodów co wcześniej, ledwo wytrzymywałem w szkole, a jeszcze tyle ludzi w klasie czy to na praktykach jeszcze bardziej mnie przytłaczało i się bałem, że tak wariuje, a tyle ludzi na mnie patrzy i wogóle, potrafiłem tylko wyjść ze szkoły, a mi nagle nic nie jest albo jak z kimś byłem ciągle się stresowałem, że coś się stanie i zaczynało się szarpanie, ledwo stałem na nogach, a tylko szłem do domu i mijało, jednak w domu też często mnie łapało od niczego i wtedy nie wiedziałem co robić, żeby się tego pozbyć. Przez ten cały czas objawów mi tylko dochodzi i przeszkadza mi to w zrobieniu czegokolwiek. Szkołe skończyłem ale było mi przez to bardzo cieżko, w sumie sam nie wiem jak dałem rady z takimi objawami i wiecznie zarzucano mi, że symuluje, że udaje wariata albo, że jestem jeszcze młody i co ja wymyślam, zresztą do teraz słysze takie głupie komentarze od ludzi co tego wogóle nie rozumieją i zamiast pomóc tylko mnie to dobija bo staram się jak mogę, a ktoś to całkiem bagatelizuje i dla niego to jest nic. Chciałem się dalej uczyć i znaleźć jakąś pracę - i to i to mi się udało jednak okazało się, że fizycznie nie jestem do tego zdolny bo w czasie pierwszej lekcji dostałem ataku panicznego na tyle silnego, że było bardzo ciężko wytrzymać do przerwy i za nic nie mogłem się uspokoić, myśleć o czymś innym czy skupić się na wykładowcy, wcześniej bywały już takie sytuacje jednak nie na tyle silne i po jednej lekcji poszłem z tej szkoły i niestety musiałem z niej zrezygnować, oczywiście tylko wyszłem i nagle nic mi nie było, do pracy już się nawet nie fatygowałem bo na samą myśl było to samo, a z drugiej strony w domu też było mi ciężko wytrzymać i w tym czasie na takie coś brałem jedynie validol, który praktycznie nie działał, a jak działał to może tylko na podświadomość, że coś wziołem i robiłem się spokojniejszy. Dopiero od początku tego roku z racji, że żaden lekarz mi nie pomógł, już totalnie jestem wykończony tym wszystkim, zniechęcony do życia i nie mam nic do stracenia zaczołem chodzić do psychiatry i po opowiedzeniu licznych objawów stwierdzono u mnie nerwicę lękową z napadami paniki, oczywiście nie obeszło się bez leków na początek musiałem brać propranolol wzf i doxepin pliva, jednak mało co mi pomagało i dostałem nowe leki tak na teraz pamiętam, że był to xetanor i jeszcze jakiś wziąłem pierwszy raz to po 6 godzinach jak mi zaszumiało w głowię, dostałem ogromnego lęku takiego nie do opanowania, oczywiście pojawiła się panika chciałem wstać, a tu myslę, że wstałem, a ja dalej siedzę nie mogłem się ruszyć, całe ciało mnie parzyło żywym ogniem, cały sie pociłem i wydawało mi się jakbym wyszedł ze swojego ciała ale jakoś wkońcu doszłem do łóżka i po tym jednym zarzyciu spędziłem w nim 3 dni praktycznie na haju nie wiedząc co się ze dzieje no ale jakoś minęło i nie brałem już żadnych leków, później było ciąglę źle to zaczołem brać te stare leki jednak niewiele mi pomagały i niedawno znowu przestałem brać jakiekolwiek tabletki, a objawy niestety się nasilają i muszę sobie radzić sam bo już nie wierze, że może być dobrze bo to niszczy i ogranicza moje całe życie, niszczy jakiekolwiek plany, mam wielki dystans do ludzi czuje się inny, nie pasujący do innych, czuje się okropnie wśród otoczenia, poprostu już nie wytrzymuje. Wypisze moje główne objawy: mocne bicie serca, kołatanie, przyspieszenie tętna, ból w klatce piersiowej, pocenie się całego ciała, rąk, nóg, największym problemem są trudności oddechowe, duszności i często mnie to spotyka i wydaje mi się, że za chwile przestane oddychać bo już tak ciężko się oddycha i coraz płyciej albo mam wrażenie zatrzymywania się oddechu, szczególnie jak zasypiam i wybudzam się z lękiem wystraszony i tak w kółko, ścisk gardła, drętwienie języka, zawroty głowy, pustka w głowie, uczucie strasznego osłabienia, omdlewanie, wrażenie urywania się kontaktu z rzeczywistością, dreszcze lub nagłe uczucie gorąca, palenie w głowie, rozpalone ciało, drżenie całego ciała, bądź poszczególnych jego fragmentów, nudności lub nieprzyjemne doznania w jamie brzusznej, wzdęcia, derealizacja poczucie, że wszystko wokoło jest nierealne, poczucie dezorientacji, depersonalizacja poczucie oderwania się od ciała, nierealność wobec siebie, obcość głosu kiedy mówimy, przerażająca obawa przed utratą kontroli nad sobą, szaleństwem, psychozą, przerażająca obawa przed śmiercią, zemdleniem, drętwienia kończyn, uczucie pieczenia fragmentów skóry bądź całych kończyn, niepewność naszych nóg czyli sławne nerwicowe : "nogi jak z waty", ucisk w głowie, zatykanie w uszach, a także niewyraźne widzenie, mroczki i plamki przed oczyma, ból bądź dyskomfort, odczuwanie pieczenia, kłucie serca, ściskanie okolicach mostka, napięte mięśnie, szybkie bicie serca, wrażenie nieregularnego rytmu, kołatanie serca, wrażenie łaskotania serca, gniecenie powodujące odkaszlnięcie, ścisk wokoło głowy, uczucie nałożonego kasku, wrażenie ciśnienia w głowie, zatykanie uszu, sztywność karku, głowy, barku, drętwienie, mrowienie, wrażenie podnoszenia się włosów, drętwienie twarzy, szczególnie około ustne, brody, zgrzytanie zębami, przy zamkniętych oczach wrażenie odlatywania, zapadania się, nadwrażliwość na światło, hałas, nawet niewielki dźwięk, szumy w uszach, dzwonienie, piszczenie, pulsowanie, trudności w mówieniu, jąkanie się, nudności, bóle żołądka, ściskanie w okolicach przepony, zgaga, pieczenie języka, odczuwanie dławienia, gula w gardle, wrażenie niemożności jedzenia bo każdy kęs "staje" w gardle, biegunki, zaparcia, suchość w ustach, w nosie, skurcze mięsni jamy ustnej, brak apetytu, mdłości na myśl o jedzeniu, bóle żeber, bezsenność, bądź nadmierna senność w ciągu dnia, dziwne sny, często szalone, bardzo realistyczne, wstrząsy, gdy zasypiamy bądź zaśniemy wybudza nas wstrząs, panika, szybkie bicie serca, depersonalizacja, poczucie odcięcia od własnego ciała, nie czucie ciała, nierealność co do swojej osoby, poczucie braku, derealizacja, widzenie przez szybę, przez zasłonę, nierealność otoczenia, obcość bliskich osób, zmiana poczucia odległości, brak koncentracji, całkowite rozkojarzenie, poczucie utraty uczuć do rodziny i przyjaciół, niemożność odczuwania radości, szczęścia, dezorientacja, powtarzające się w koło obsesyjne myślenie o chorobach i śmierci, trudności z myśleniem podczas rozmowy, przez brak koncentracji, brak myśli lub natłok myśli, wrażenie obcości swojego głosu, strach przed ostrymi narzędziami, w obawie, że skrzywdzimy tych których kochamy, poczucie ruchomej podłogi, ulica czy chodnik pływa jak rzeka albo sie zapada, dramatyczne zmiany nastroju, uczucie ciągłego umierania, zbliżającej się przedwczesnej śmierci, wszystko wokoło wydaje się straszne i przerażające, strach przed śmiertelnymi chorobami, lęk przed omdleniami, poczucie zakłopotania wśród ludzi, uczucie robienia z siebie durnia, ciągłe myśli o zawale serca, strach i troska z tym związana, ciągła chęć ucieczki, bądź potrzeba natychmiastowej ucieczki z danego miejsca, drażliwość, gniew, bezradność, poczucie osamotnienia i braku zrozumienia, łatwe płoszenie się, odczuwania silnego ciepła bądź zimna na fragmentach skóry, bądź całych kończynach, słabość mięśni nóg, rąk, ramion, niepewny krok, poczucie, że nasze nogi są tak słabe, że już dalej nie "pójdą", stany nagłych osłabień, ni stąd ni zowąd, robi się nam bardzo słabo, bądź ciągle nam słabo, wysypki skórne, nagłe pojawienie się problemów alergicznych, bóle mięśni, stawów, skurcze, stale napięte mięśnie, odczucia wstrząsu elektrycznego, chroniczne zmęczenie, przytłaczające wyczerpanie, zdaje się nam, że każda czynność przerasta nasze siły, zadyszka przy małym wysiłku, dreszcze, uczucie zimna. Trochę sie mi tego nazbierało, a najbardziej mnie martwi, że są to prawie wszystkie możliwe objawy z listy objawów na tym forum i sobie myślę jak ja to przeżyłem i dodając objaw widzę w oczach jak to wtedy było bo zazwyczaj zburzyło to plany albo maksymalnie obróciło dobry humor w wisielczy ale bywa z tymi objawami różnie, zależy od ataku, niestety najczęściej kumulują się wszystkie najgorsze objawy naraz i człowiek myśli, że zaraz zwariuje i już po nim. Możecie mi jakoś poradzić jak mam się tego pozbyć o ile sie wogóle da i co ja mam robić, mam juz prawie 20 lat i powinienem się uczyć, pracować, mieć stały związek i sobie ogólnie ukladać życie, a ja praktycznie nie mam życia przez tą chorobe i wegetuje, bo ja już nie mam pomysłów i nie wiem czy jeszcze kiedyś będe szczęśliwy :( Tak czytając to forum pomimo, że nie są to dobre okoliczności to mimo wszystko się nawet cieszę, że nie tylko ja mam takie problemy i aż dziwnie się czyta, niektóre posty innych bo widzę w nich jakby siebie, a zazwyczaj nikt mnie nie rozumie i patrzy jak na wariata, zresztą też już tak o sobie myślę bo jak tu myśleć inaczej :( Pozdrawiam wszystkich i życzę wytrwałości w walce z chorobą i zdrowia!
Ostatnio zmieniony 4 czerwca 2010, o 05:14 przez Anonymous, łącznie zmieniany 2 razy.
Powód: naprawde chce to przeczytac...niestety lece z nog...ale z przyjemnoscia to zrobie jak wstane:)
To jest glos tych, którzy bez szans o życie walczą każdego dnia...
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

4 czerwca 2010, o 12:54

Witaj kolego na forum :)

Przede wszystkim nie napisze nic nowego kiedy powiem, że maksymalnie rozumiem twoje stany. Wypisałeś bardzo dużo objawów jakie mogę towarzyszyć w napadach paniki i lęku i ja również mógłbym się pod nimi podpisać. Myślę, ze diagnoza psychiatry o nerwicy lękowej jest dobra to co opisujesz bardzo na to wskazuje.
Ale ogólnie miałeś robione badania na tarczycę? Bo rozumiem, że po tylu łażenia po lekarzach porobili ci jakieś badania.
Dużo wskazuje na lękowe sprawy bowiem będąc np. w szkole jest masakrycznie, powracasz do domu i jest lepiej.
Zadna choroba oprócz tych zwiazanych lękiem nie przedstawia takiego schematu.
Co do leków to niestety wiele z nich ma skutki uboczne. Bardzo często są odczuwane na początku leczenia. Możliwe tez, ze jesteś przesiąknięty lękiem, co jest prawie pewne, sądząc po twoim poście. I dlatego tak reagujesz na początkowe branie leku. Oczywiście to tylko taka możliwość :) bo ja na poczatku sam tak reagowałem na leki. Bardzo lękowo. Chociaż też pomimo późniejszego łyaknia jak na razie żaden lek nie przyniósł u mnie efektu. Ale jeśli sa leki np. z grupy SSRI, których nie brałeś to może spróbuj jeszcze raz jakimś zacząć kurację, może na początku brania bardziej zmniejszaj dawkę, krój tabletką nawet na ćwiartki, dopóki lek się nie wkręci.
Niestety też fakt jest taki, ze leki w nerwicy to nie jest szczyt leczenia. Ważne jest moim zdaniem uwierzenie, ze to co nas męczy to nie jest żadna śmiertelna choroba, nie jest to wariowanie tylko jest to sprawa LĘKU. Ważne jest zaakceptowanie tego, ze to co mamy to nerwica. Nie dopisywanie, żadnych własnych teorii do swoich dolegliwości.
Dalej rzecz ważna czy korzystałeś z terapii? W przypadku lęków napadowych może być pomocna terapia poznawcza.
Musisz zacząć leczyć to na wszelkie sposoby (nie mówię, ze do tej pory tego nie robiłeś) Ale jeśli zostałeś przebadany i fizycznie jesteś zdrów to uwierz w diagnozę nerwicy i zacznij leczyć myślenie o tym. Na przykład poprzez terapię.
Piszesz, że nie lubisz jak te stany cię łapią przy ludziach bo boisz się, że omdlejesz czy coś a oni będą widzieć. To typowy objaw nerwicy, mam identycznie, nawet jak żona jest w domu to się gorzej czuję bo nie lubię jak widzi co ze mną.
Też od 3 lat bardzo ograniczyłem kontakty, czuję się już przybity lękami, jakby oodzielony od normalnego życia i jego spraw.
Dlatego wiem co czujesz i jak się czujesz i cholernie ci współczuję. Wariatem nie jesteś, akurat masz takie zaburzenie lękowe, to cię spotkało w życiu i trzeba się z tym pogodzić. I leczyć.
Naprawdę terapię polecam ci kolego i nie zwlekaj nawet. Szkoda każdego miecha, które ten syf zabiera. A wyzdrowienie z tego to nie PSTRYK palcami więc im szybciej tym lepiej.

Jak możesz to jeszcze powiedz z jakiego miasta jesteś?
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Awatar użytkownika
Słoneczko
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 42
Rejestracja: 4 czerwca 2010, o 00:16

4 czerwca 2010, o 14:13

Tak teraz patrze i ten mój skrót jest troche długi :)
Więc tak na tarczyce nie miałem, w sumie to fizycznie miałem tylko tak jak już napisałem badane serce, żołądek, krew i jeszcze miałem jakieś testy taką igiełką w opuszek palca nie pamietam czy to alergiczne jakieś czy co. Reszta wizyt u normalnych lekarzy to patrzenie się na mnie jak na głupka, jeden lekarz teraz sobie przypomniałem przepisał mi 2 leki jakieś psychotropowe ale nazwy nie pamietam wiem, że dużo po tym spałem i chodziłem bardzo senny w ciągu dnia, później byłem u lekarki to ona zdziwiona jak on mi mógł takie coś dać przecież ja młody jestem to co ja wymyślam i walneła głupią radą, że jak nie moge oddychać żebym chodził na basen - nie mówiąc, że nie umiem pływać i mnie taki sport kompletnie nie interesuje :) No i zazwyczaj tak się kończyły moje wizyty u lekarza, że byłem wkurzony na cały świat bo nikt mi nie może pomóc i gadają głupoty bo co z tego, że jestem młody jak nagle całe życie się urwało i tkwie w takim czymś praktycznie sam i nikt tego nie rozumie to co mi z takiej młodości jak nie moge nic zacząć bo zawsze klapa? Rodzice też bardzo niechętnie chcieli robić ze mnie chorego i pomagać, a jedna lekarka kiedyś coś wspomniała o nerwicy czy mnie coś nie stresuje i wogóle ale nie mama odpowiedziała wtedy za mnie, że nie bo oczywiście ja musze być zdrowy i skończyć szkołe, rozwijać się i wogóle - fajnie też bym teraz chciał być jak normalny człowiek i skończyć następną szkołe, pracować itp. tylko zazwyczaj inni wiedzą lepiej i napewno dali by rade robić wszystko przy 100 lękach naraz. Co do leków wtedy jak te jedne tak na mnie silnie zadziałały to kompletnie się tego nie spodziewałem, jak je wziołem myślałem nawet, że jest mi lepiej, długo łaziłem po mieście z kumplem, wróciłem do domu, rozmawiałem z ojcem a nagle taka bomba i od tej pory się boję brać jakiekolwiek leki i nie wiem jak się zmusze. Dopiero u psychiatry była całkiem inna gadka bo wszystko co mówiłem uważał za normalne w tym stanie i jak mu powiedziałem o tych diagnozach normalnych lekarzy to się śmiał i troche mnie to uspokoiło, aż dziwne, że tylko się mówi, lekarz nic nie bada, a przepisuje leki. Powinienem iść na wizyte niedługo ale dostaje mase lęków na samą myśl o tym, że znowu przepisze mi takie co tak źle zadziałają, że to i tak nie ma sensu i wogóle. Na ostatniej wizycie rozważał czy nie przepisać mi clonazepam, że wtedy było by idealnie ale jest dla mnie niebezpieczny, akurat wiedziałem dlaczego bo znam człowieka co bierze już to 8 lat i jest to uzależniający lek i potrzebny jest odwyk żeby przestać to brać ale z drugiej strony nie widziałem u nikogo po nim takich skutów ubocznych jak po tych lekach co na mnie tak zadziałały. Wiem, że leki to nie wszystko i wiara w to, że nic nam nie jest jest ważna ale nieraz niestety się już tego nie wytrzymuje bo już za dużo tego, często jak mnie łapie to poprostu na przekór wszystkiemu wychodze z domu gdzieś na daleki spacer lub rower wyżyć się bo co nas nie zabije to wzmocni jednak niestety nieraz kończy się to jeszcze gorzej, a ja jestem jeszcze tak daleko od domu ale nieraz też to mija wszystko. Co do terapi to poprostu zawsze mówie psychiatrze to co mnie męczy i że leki nie pomagają, on raczej nie daje mi wskazówek jak mam sobię z tym radzić i w sumie tego mi brakuje, a może ja sam powinienem o to pytać. niestety mieszkam w dość małym mieście, jednak mam blisko np. do Wrocławia czy Legnicy ale też u mnie za to jest największy szpital psychiatryczny na cały dolny śląsk i mam zamiar tam spróbować wizyty u jakiegoś innego psychiatry, do tej pory chodziłem prywatnie ale u bardzo doświadczonego bo jest tam ordynatorem. A jaką Ty dokładnie terapie polecasz, co mam zrobić, gdzię się kierować itp.? Jest jeszcze sprawa podróży, każda też jest bardzo stresujące i zazwyczaj rezygnuje bo poporostu tak się boję oddalać od domu, niedawno byłem właśnie nawet w Łodzi, wkurzyłem się i na przekór pojechałem, myślę sobie najwyżej umre tam, a nie w domu i co za różnica, pierwszej nocy dostałem ataku panicznego i musiałem jakoś wytrzymać jednak później było coraz lepiej i jakoś przywykłem ale lęki ciągle są przed każdym wyjściem czy wyjazdem już od dłuższego czasu, a mam to za sobą i wracam już do domu i wszystko się uspokaja.
To jest glos tych, którzy bez szans o życie walczą każdego dnia...
Jadwiga
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 114
Rejestracja: 27 maja 2010, o 17:31

4 czerwca 2010, o 15:08

Cześć Słoneczko :)
Poczytałam twoje wypociny :) i stwierdzam że dużo nas łączy :)
Ja nie miałam aż tylu objawów ale u mnie skupiło się to na sercu, oddechu i uczuciu odlatywania i zemdlenia. Ale historia lęku, strach przed wychodzeniem, wyjazdami to mamy identyczne.
No mnie akurat bardzo pomógł lek. Nie wyleczył on mnie z nerwicy całkiem ale nastapiła o 70% poprawa. Przed braniem leku strasznie długo męczyłam się, badałam na wszelkie sposoby. Po prostu nie żyłam. Po leku mogłam funkcjonować. Ale leki takie na każdego działają inaczej i dlatego ten twój może tak na ciebie zadziałał. Ale mam nadzieję że ten lek dostałeś od psychiatry?
Bo lekarze rodzinni często przepisują inne leki niż trzeba. Ja po raz pierwszy dostałam lek od rodzinnej to był to jakiś trójcykliczny lek i psychiatra od razu powiedział ze nie ma sensu żebym go brała.
Przede wszystkim lekarze rodzinni w małej tylko części znają nerwice. Prawdziwe jej oblicza. Ja kiedyś się wygłupiłam :) bo zaczełam rodzinnej opowiadać o tym jak podczas napadu doświadczam nierealności. I zapytałam czy to może być derealizacja?
To zaczeła prawie krzyczec na mnie, żeby przestała czytac o takich rzeczach. Ze takie nazwy to tylko medycy powinni znać. Że jestem dziwna...że mam takie rzeczy i że potrzebna jest wizyta u psychiatry....Wyszłam stamtąd czerwona jak burak i płakałam cały dzień, bo czułam sie jak wariat. Dla mnie to są konowały. Rodzinni nadają się żeby zbadać kaszel, gardło, nie są w ogóle wyuczeni jak rozmawiać z ludźmi z lękami :( Oni mogą zbadać jak ktoś ma ucho zapchane parafiną :) Ale do leczenia i stwierdzania nerwic to oni nie są. Ale powinni co moim zdaniem jest ich zasranym obowiązkiem dać w wypadku objawów jak twoje skierowania na badania choćby takiej tarczycy. Ona może dawać objawy nerwicowe, chociaż ja osobiście wątpie że aż takie objawy. Mam w rodznie chorych na tarczycę to faktycznie czasem źle się czują ale nie mają żadnych lęków, nierealności, ataków jak wychodzą.
Piszesz, że masz 20 lat, Nie patrz na rodziców, rodzinę chodź do lekarzy i żądaj skierowania na badania. To ich obowiązek.
Nie czuj się źle że patrzą na ciebie nie tak, bo to ty się potem meczysz.
A co do terapii to myślę, że skoro tak się wystraszyłeś leków to powinieneś iść. Victor pisze o poznawczej terapii i myślę, jak o niej poczytałam, ze może pomóc. Ja też się wybieram na terapią bo lek wszystkiego nie zrobił. i tak mam czasami niepokój przed wyjściem, dzisiaj np. zwolniłam się z tymczasowej pracy bo zaczeło robić mi się źle. Tak więc może lepiej od razu zacząć terapią się leczyć.
Jak będziesz u psychiatry to zapytaj o skierowanie na terapią. A prywatnie stać by cię było na terapię iść?
Na koniec mam dla ciebie smutna wiadomość, to że psychiatra nie da ci rady na wizycie to nie dziw się temu...na takie nerwice nie ma czegos takiego jak rady oprócz tego że masz się nie bać, wierzyć że nie umrzesz i oszalejesz. Tylko wizyty u terapeuty, który ma cała godzinę na to zeby dawać wskazówki i rady.
Zyczę zdrowia :)
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

4 czerwca 2010, o 17:59

Rozumiem Słoneczko (dziwnie mi tak pisać do faceta :) ) hehehehe :hehe:
że chciałbys się czuć lepiej. I po prostu żyć, kończyć szkołę pracować, ja mam takie samo marzenie. W sumie innych już nie mam.
Ale też dobra wieść jest taka, że z każdego momentu naszego zaburzonego przez lęki życia można próbować wyjść.
Kumam twoją reakcję na leki, że teraz sie trykasz tego łykać. Ja miałem podobnie jak zazyłem paroksetynę to potem przez pół roku bałem się zazywac jakichkolwiek leków. Ale potem spróbowałem innych i powiem ci, że mimo iż są to leki często jednej grupy np. SSRi to każdy z nich cholernie inaczej działa. Po paroksetynie o mało nie wyskoczyłem ze strachu przez okno a po np steralinie nie miałem żadnych objawów ubocznych. Tak więc nie skreślaj tez od razu tego leczenia lekami. Uwazam, ze na początku warto czyms wyciszyć lęki jeśli są bardzo nasilone. Nawet terapia się może łatwiej dzięki temu przyswoić bo umył staje się wolniejszy od lęku i dziwnych myśli.
Co do clonozepanu to cóż to inna baja bo takie leki z grupy benzodizepin nie muszą się wkrecać. One działają bardzo szybko na lęki. Po godzinie a czasem nawet szybciej lęki mijają. Tylko te leki mają jeden mankament, uzależniają. I działają tylko do czasu do kiedy lek jest we krwi. Z reguły kilka godzin. Niektórzy twierdzą, że łykają po parę lat te uspokajacze i się nie uzaleznili. Ale ja myślę, ze lepiej nie ryzykować bo można mieć nowy problem. Ja łykałem od 5 miesięcy xanax i mimo małych dawek miałem problem żeby go odstawić. teraz od 7 dni nie łykam. Takie leki są dobre ale naprawdę doraźnie. Problem jest jak ktoś ma lęki cały czas i czasem po kilka ataków dziennie to myślę, że taka benzodiazepina nie jest dobrym wyjściem.

Co do terapii to własnie popytaj psychiatrę, zorientuj się czy we Wrocławiu są jakieś poradnie, które świadczą usługi np. terapii poznawcz0 - behawioralnej. Prywatnie na pewno było by szybciej na taką terapię się dostać, ale wiadomo wydatek to jest. Mnie w tamtym roku bardzo ta terapia pomogła w napadach paniki. Dużo zmniejszyła sie ich siła i czestotliwość. Ja akurat mam problem z dd. Ale u ciebie myślę, ze mógłbyś tej terapii spróbować. Oczywiście to tylko moja luźna sugestia. Sa różne terapie ale uważam że na lek napadowy poznawcza terapia jest dobra. Jezeli się przyłożysz to efekty moga być całkiem szybkie.

Co do innych ludzi, to wiadomo, ze każdy będzie wiedział lepiej. Tutaj ktoś w innym temacie napisał ciekawie, ze ludzie nasze objawy niektóre mogli by skumać, gorzej ze skumaniem naszego strachu i lęku. Taki przykład mojej babci kobitka jest po zawałach ma 75 lat, jakiegos tętniaka w głowie i silną astme i ona potrafi pojechać na działke przekopać swoje ogórki :)
gdzie ja do kibla czasem mam problemy dojść z lękiem. I ona np. rozumie że serce może kołatać, może coś ją dusić ale nie rozumie co to znaczy bac się tego tak przeraźliwie. Ona wyjdzie i idzie, nie ma tego jebanego lęku. Ma trzeźwe swoje "ja".
Ja bym powoli przestał zwazać na to co kto mówi, bo ja napisała wyżej koleżanka to ty potem sie meczysz.
Co do psychiatry to taka prawda, wizyty u nich wiązą się z receptami no chyba że ktoś zajmuje sie też terapią, to jak najbardziej możesz korzystac z tego podwójnie.
Mnie to co dziwi od dawna to to że bardzo rzadko psychiatrzy wspominają o terapii podczas wizyt. Moim zdaniem jeśli sami nie zajmują sie terapeutyzowaniem chorych to powinni kierowac w odpowiednie miesjca. Ale tak niestety czesto nie jest.
Możesz z tego wyzdrowieć :)
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Awatar użytkownika
Słoneczko
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 42
Rejestracja: 4 czerwca 2010, o 00:16

4 czerwca 2010, o 20:02

Hehe wiem, że mam wyjątkowy nick, niestety w moim otoczeniu jest całkiem normalnie tak do mnie mówić bo koledzy podsłyszeli od koleżanki i tak już zostało :) No ja marzeń też już innych nie mam bo taka prawda, że to jest podstawa żeby cokolwiek robić musi być zdrowie, reszta jakoś sama przyjdzie. W tym miesiącu musze się zmusić iść do psychiatry i zobaczymy co powie. A o jakie to dokładnie terapie chodzi i czy je np. psycholog? Bo jak tak nie było by raczej z tym problemu. Co do wysyłku to też nieraz dużo zrobie ale nie może mnie to stresować i nie może mi się nic wkręcić, wtedy na rowerku robię spokojnie 30km beż żadnego trudu, czy coś przy aucie czy coś majsterkuje przy elektronice albo komputerach. Mam pytanie czy mogę się ubiegać o grupę niepełnosprawności z takimi objawami w ZUSie? Mam zaświadczenie lekarskie itp. jeszcze poszedł bym na kase chorych żeby założyli mi tam kartoteke i tam chcę spróbować bo mam problem bo w urzędzie pracy wiecznie nie można być zarejestrowany i niedługo mogą mnie wykreślić bo chorych tam nie trzymają, a z jakąś grupą mógłbym mieć chociaż to ubezpiecznie, które jest raczej niezbędne przy takiej chorobie.
To jest glos tych, którzy bez szans o życie walczą każdego dnia...
Jadwiga
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 114
Rejestracja: 27 maja 2010, o 17:31

4 czerwca 2010, o 20:17

Słoneczko :) Wydaje mi się ze grupy na nerwice to się nie dostanie....niestety o takie coś to nie łatwo :(
Najpierw byś musiał być hospitalizowany żeby stwierdzili, ze nie możesz się z tego wyleczyć. Że jesteś oporny na leczenie itd. Ale i tak mimo tego by grupe ciężko było dostać.
Awatar użytkownika
Słoneczko
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 42
Rejestracja: 4 czerwca 2010, o 00:16

4 czerwca 2010, o 22:55

No to będę leżał całkiem jak skończe bez ubezpieczenia... chociaż słyszałem, że niby się da i zalicza to się to do III grupy, musiałbym się bardziej dowiedzieć po urzędach, tylko, że to kolejny stres i lęki. Mam jeszcze pytanie jak sobie radzicie np. z wizytą u dentysty? Ja niestety wytrzymałem rok temu dwie wizyty, dostałem drgawek i odruchów wymiotnych i zaczołem się dusić jak jeszcze nawet nie usiadłem na krześle, a jak już usiadłem to byłą totalna masakra, jeszcze nakoniec dentystka była zbulwersowana i powiedziała, żebym sobie kropelki na uspokojenie brał przed wizytą, oczywiście dodatkowo mnie tym wkurzyła i pomimo, że minoł już rok i zęby jak bolały tak bolą i już nawet przywykłem do tego ale nie wyobrażam sobie teraz wizyty w takim stanie...
To jest glos tych, którzy bez szans o życie walczą każdego dnia...
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

4 czerwca 2010, o 23:46

Moja siostra ma stwierdzoną grupę inwalidzką najpierw dostała 3 a jakis czas temu 2. Ale ona ma zaburzenia osobowości bederline. Silne częste stany lękowe i straszne problemy życiowe ale to wynika z zaburzeń osobowości.Popytaj w sprawie grupy ale mnie się też wydaję, ze niełatwo ją uzyskać na nasze schorzenie. Chociaż mówią też , że na nerwicę nie dostanie się renty a mnie np lekarz pyta czy się będe starał po ukończeniu zwolnienia. Bo mówi, że mam dużą szansę dostać. Oczywiście czasową.
Ale szczerze mówiąc to nie chcę to tylko bardziej pogrąży mnie w domu. Muszę jakoś zacząć żyć.
A dlaczego z urzędu pracy mieliby cię wyrejestrować?
Co do dentysty to prosze cię :) Ja z rok temu byłem ostatni raz, dostawałem za każdy razem zawsze kurna ataku paniki, zawsze jakos mi sie udawało wytrzymac ale ostatni to był odlot, dentysta też nie był zadowolony.
Ale akurat tym się nie przejmowałem dlatego, ze stomatolog to równiez lekarz i powinien byc wyrozumiały na takie sprawy. Dobrze jest uprzedzić lekarza jaki mamy problem...wiem że wstydzimy się...ale on też powinien wiedziec o co kaman.
Ale nie mogę się przełamac żeby iść. Ale wiem czego się boję, tego, ze dostane znów takiego ataku paniki a przede wszystkim w przypadku fotela dentystycznego, przeraża nas równiez to, ze nie ma jak stamtąd uciec, wstać w razie lęku, ataku.
I to jest najgorsze...:)
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Jadwiga
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 114
Rejestracja: 27 maja 2010, o 17:31

5 czerwca 2010, o 00:12

A na druga grupę dostała rentę twoja siostra??
Ale to prawda ja też bym nie chciała zamknąć się w domu to strasznie pogarsza sytuację :( Dlatego znalazłam pracę tymczasową
A ty Słoneczko nie mógł byś na pół etatu czegoś spróbować?

Co do dentysty to ja również mam lęki ale jakoś przez okres choroby tylko raz musiałam iść, to nie wspominam tego miło, tez miałam atak ze strony serca, wierciłam się na tym fotelu...
Ale teraz mam problem z fryzjerem. Poce się cała jak siedzę na fotelu, czuję odlatywanie. Dobrze, ze chodze do takiej spoko kobietki, które ciągle gada i jakoś mnie zagaduje. Ale zawsze fryzjer wiąże się z lękiem a nie wiem czy bym poszła do kogoś innego :(
Awatar użytkownika
Słoneczko
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 42
Rejestracja: 4 czerwca 2010, o 00:16

5 czerwca 2010, o 03:09

Mogą wyrejestrować bo i tak nie ma szans teraz na prace, niestety nie jestem w stanie i priorytetem teraz jest zdrowie, już męczyłem się ze skończeniem szkoły i mam dość męczyć się z pracą, musze wyzdrowieć, a jakbym było lepiej to wolałbym sie dalej uczyć. Wcześniej pokazałem im zaświadczenie lekarskie to nic się nie liczy bo potrzebne l4 tylko jak można dostać l4 jak się nie pracuje no ale widocznie tak trzeba tylko, że ponad 54dni i wykreślą, dlatego ostatnio nic już nie mówiłem o żadnej chorobie to za to dostałem skierowanie do doradcy jakiegoś tam no ale przy nim też będzie trzeba palić głupa żeby jakoś to przejść i poźniej przyjąć ofertę i poprostu pokazywać pracodawcy to zaświadczenie i wiadome, że odmówi :) No ale najgorsze jest to, że to wszystko mnie dużo zdrowia kosztuje, na samą myśl mnie telepie, boje się i wszystko inne, jeszcze stać w tych kolejkach wiecznie mi się coś wkręca, że już prawie stamtąd wychodze, no ale jak już przetrwam i wychodze to wszystko jak ręką odjął... i tak z wszystkim zresztą ehh szkoda gadać nic już z tego życia dobrego :( U fryzjera też już nieraz mi się wkręcało, że padne albo zwymiotuje, albo serce zaczeło kołatać i narobie sobie wstydu ale jednak daje rade i aż tak mnie to nie stresuje jak inne rzeczy.
To jest glos tych, którzy bez szans o życie walczą każdego dnia...
ODPOWIEDZ