Dziś mijają dokładnie dwa miesiące jak jestem odrealniona. Zaczęło się od nagłego ataku paniki. Zawroty glowy, kołatanie serca, uczucie omdlenia. Nie zemdlalam, ale nagle poczułam ze odpływam. Wszyscy i wszystko jest poza mną. Na początku nie przejelam się tym za bardzo bo w przeszłości zdarzały mi się podobne stany ale zawsze samoistnie ustepowaly. Nie wiedziałam wtedy o istnieniu czegoś takiego jak dd.
Niestety tym razem nie ustapily. 24h , non stop towarzyszy mi uczucie odrealnienia. Budzę się każdego dnia z nadzieją ze mi to przejdzie, że znowu bd mogła normalnie funkcjonować, cieszyć się życiem Ale niestety tak się nie dzieje. Zazdroszczę ludziom życia. Bo ja teraz nie czuje , że żyje. To wegetacja. Najchętniej przespalabym cały dzień bo we śnie odczuwam ulgę. Jestem sobą.
Ale gdy otwieram oczy koszmar wraca. Każdego dnia czekam na noc żeby przez chwilę poczuć sie lepiej. Z dnia na dzień jest coraz gorzej, miewam myśli samobójcze , bo czasem wydaje mi się że to jedyne rozwiązanie. Choć ta głęboko ukryta ja chce żyć i chce wrocic. Ale nie może obudzić się z tego koszmaru.
Są momenty , kiedy wydaje mi się że zwariowalam. Ze całkowicie tracę świadomość, tak bardzo boję się ze stracę pamięć. Ze stanę się roślina. Ze stracę wszystko przez ten stan w którym się znajduje. Ze stracę najważniejsze dla mnie osoby. Coraz bardziej izoluje się od ludzi. Zawsze byłam uśmiechnięta, wesoła , dużo żartowalam . Teraz prawie z nikim nie rozmawiam. Znajomi, rodzina wydają mi się obcy, nieprawdziwi.
Dręczy mnie ten monolog ze sobą, te wszystkie natrętne myśli, ciagly lek. To jest straszne. Dziś przestraszylam się siebie w lustrze. Nie poznaje tej osoby. Czuję się niepewnie. Nie wiem co się dzieje ze mną. Jestem przerażona .
Czy to nerwica czy może coś gorszego?
Czy to początki schizofrenii. Podobno 40% nerwic przeradza się w ta paskudna chorobę. Czy to oznacza że dzieli mnie krok od utraty zmysłów, od zwariowania?
Nie chcę tak żyć.
