Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Nerwica, ciąża, brak motywacji do działania

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
ankakt12
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 35
Rejestracja: 5 kwietnia 2020, o 19:45

19 maja 2020, o 09:51

Cześć. Jestem w ciąży, mam nerwicę od dawna, zdiagnozowana została 10 lat temu. Na początku ciąży odstawiłam paroksetynę, którą brałam, na początku było źle, jak to po odstawieniu, następnie żyłam sobie w ciągłym napięciu, pozwalając nerwicy sobą kierować, aż w końcu po przeczytaniu wielu postów i porad na tym forum powiedziałam dość. Od tego czasu moje objawy osłabły, nadal są, ale przywiązuję do nich mniejszą wagę. Po prostu staram się walczyć, ale szczerze jestem już trochę tym zmęczona i kiedy jest gorzej mam ochotę się poddać. Wiem, że nie mogę tego zrobić, tym bardziej, że już dużo osiągnęłam, jakoś sobie radzę z natrętnymi myślami, choć czasami biorą górę, nie skupiam się całymi dniami na objawach i na sobie, ale mimo wszystko mam dość. Jest mi bardzo przykro, że tak wygląda moje życie :(

Piszę, bo potrzebuję chyba swego rodzaju wsparcia, potwierdzenia, że nawet jeśli teraz tak jest, to jeszcze może być lepiej. Jeszcze długo przed ciążą bywało u mnie różnie. Miałam to, co niejeden na tym forum, czyli wydawało mi się, że nie kocham mojego chłopaka, teraz męża. Nawet teraz, kiedy nadal żyję w tym napięciu czuję się tak, jakbym nie miała żadnych emocji. Jeśli coś niepokojącego zajmie moje myśli, skupiam się na sobie. Wiem, że to wszystko przez nerwy i jeśli mój umysł był wystawiony na takie działanie przez tyle lat, to raczej nie zregeneruje się od razu, na to trzeba czasu. Tylko, że razem z tym oczekiwaniem na poprawę przychodzą myśli, co będzie jeśli nie pokocham dziecka, w sumie czuję się tak, jakbym nic nie czuła. Mam wyrzuty sumienia, że nie cieszę się ciążą i dzieckiem. Chwilami czuję się jak potwór. Do tego mam bardzo niską samoocenę, nie wierzę w ogóle w siebie, czuję się gorsza od innych, porównuję się z innymi i mam tak od dzieciństwa.

Czy myślicie, że jeszcze może się coś poprawić? Byłam na konsultacji u psychiatry, przepisał mi lek, ale nie chcę brać go teraz, kiedy jestem w ciąży, poza tym chciałabym w końcu żyć bez leków.
Awatar użytkownika
HadeS!
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 67
Rejestracja: 4 kwietnia 2020, o 20:19

19 maja 2020, o 10:55

ankakt12 pisze:
19 maja 2020, o 09:51
Cześć. Jestem w ciąży, mam nerwicę od dawna, zdiagnozowana została 10 lat temu. Na początku ciąży odstawiłam paroksetynę, którą brałam, na początku było źle, jak to po odstawieniu, następnie żyłam sobie w ciągłym napięciu, pozwalając nerwicy sobą kierować, aż w końcu po przeczytaniu wielu postów i porad na tym forum powiedziałam dość. Od tego czasu moje objawy osłabły, nadal są, ale przywiązuję do nich mniejszą wagę. Po prostu staram się walczyć, ale szczerze jestem już trochę tym zmęczona i kiedy jest gorzej mam ochotę się poddać. Wiem, że nie mogę tego zrobić, tym bardziej, że już dużo osiągnęłam, jakoś sobie radzę z natrętnymi myślami, choć czasami biorą górę, nie skupiam się całymi dniami na objawach i na sobie, ale mimo wszystko mam dość. Jest mi bardzo przykro, że tak wygląda moje życie :(

Piszę, bo potrzebuję chyba swego rodzaju wsparcia, potwierdzenia, że nawet jeśli teraz tak jest, to jeszcze może być lepiej. Jeszcze długo przed ciążą bywało u mnie różnie. Miałam to, co niejeden na tym forum, czyli wydawało mi się, że nie kocham mojego chłopaka, teraz męża. Nawet teraz, kiedy nadal żyję w tym napięciu czuję się tak, jakbym nie miała żadnych emocji. Jeśli coś niepokojącego zajmie moje myśli, skupiam się na sobie. Wiem, że to wszystko przez nerwy i jeśli mój umysł był wystawiony na takie działanie przez tyle lat, to raczej nie zregeneruje się od razu, na to trzeba czasu. Tylko, że razem z tym oczekiwaniem na poprawę przychodzą myśli, co będzie jeśli nie pokocham dziecka, w sumie czuję się tak, jakbym nic nie czuła. Mam wyrzuty sumienia, że nie cieszę się ciążą i dzieckiem. Chwilami czuję się jak potwór. Do tego mam bardzo niską samoocenę, nie wierzę w ogóle w siebie, czuję się gorsza od innych, porównuję się z innymi i mam tak od dzieciństwa.

Czy myślicie, że jeszcze może się coś poprawić? Byłam na konsultacji u psychiatry, przepisał mi lek, ale nie chcę brać go teraz, kiedy jestem w ciąży, poza tym chciałabym w końcu żyć bez leków.
Czasami trzeba przywolić sobie na upadek żeby nauczyć sie wstawać , wydaje mi sie że ogólnie jeden z charakterów odburzania to są własnie upadki bo są takie dni które nas wypalają , a ja szczególnie zaliczam wpadki bo nie wspomagam sie lekami , chce sam sobie udowodnić że da sie z tym żyć ;col
''Ucz sie z wczoraj, żyj dla dzisiaj, miej wiarę w jutro" ^^ ;col
Awatar użytkownika
franixxx
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 198
Rejestracja: 28 marca 2020, o 21:46

19 maja 2020, o 16:03

Wiesz hades, sa rozne leki, te najslabsze z grupy SSRI mozna powiedziec, ze sa cementem, ale to Ty ukladasz cegły odburzenia, a nie leki, sam jestem na SSRI i uwazam, ze parokrotnie wiecej pracy wykonuja ja sam niz te leki, one tylko wspomagaja, a jak juz wyjdziesz z zaburzenia z lekami, to gdy pojawi sie nasteonym razem nie popelnisz wszystkich bledow kltore popelniles
ankakt12
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 35
Rejestracja: 5 kwietnia 2020, o 19:45

19 maja 2020, o 16:20

Brałam leki i pod koniec już nic mi nie dawały. Zresztą branie leków w ciąży to zawsze ryzyko. Tym bardziej, że teraz psychiatra przepisał agomelatynę, o której nie ma wystarczających informacji co do stosowania w ciąży.
Awatar użytkownika
franixxx
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 198
Rejestracja: 28 marca 2020, o 21:46

19 maja 2020, o 16:30

Bo liczylas tylko na leki, a one sa jedynie POMOCNIKIEM Twojego myslenia i zachowan nie zmienia
Awatar użytkownika
MałaMaruda
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 303
Rejestracja: 18 listopada 2017, o 18:47

19 maja 2020, o 16:40

franixxx pisze:
19 maja 2020, o 16:03
Wiesz hades, sa rozne leki, te najslabsze z grupy SSRI mozna powiedziec, ze sa cementem, ale to Ty ukladasz cegły odburzenia, a nie leki, sam jestem na SSRI i uwazam, ze parokrotnie wiecej pracy wykonuja ja sam niz te leki, one tylko wspomagaja, a jak juz wyjdziesz z zaburzenia z lekami, to gdy pojawi sie nasteonym razem nie popelnisz wszystkich bledow kltore popelniles
Absolutnie się nie zgadzam. Byłam na najlżejszych SSRI i akurat u mnie kasowały wszystkie lęki i 99% objawów. Nie dało się wykonać żadnej pracy własnej, bo i nie było nad czym. To jest totalna bzdura, na niektórych SSRI nie działają w ogóle, a na innych zbawiennie. Odstawiałam najlżejsze SSRI dwa razy i dwa razy wróciła nerwa, bo nie było pracy własnej. A jej nie było, bo "nie było" nerwy na lekach.
"Hold on! I know you're scared,
But you're so close to heaven...
Don't know but you know when you get there (...)
You don't know, you're almost near it.

All this time - you're just tryin' not to lose it,
You can always learn to fly - you never do until you do it"

[LP - Tightrope]
Awatar użytkownika
franixxx
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 198
Rejestracja: 28 marca 2020, o 21:46

19 maja 2020, o 18:15

Może u Ciebie tak to działa, u mnie SSRI zadziałoło według mnie dosyć słabo.
Awatar użytkownika
franixxx
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 198
Rejestracja: 28 marca 2020, o 21:46

19 maja 2020, o 18:15

I przede wszystkim nie znikneły żadne objawy.
Awatar użytkownika
MałaMaruda
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 303
Rejestracja: 18 listopada 2017, o 18:47

19 maja 2020, o 18:19

franixxx pisze:
19 maja 2020, o 18:15
Może u Ciebie tak to działa, u mnie SSRI zadziałoło według mnie dosyć słabo.
Właśnie o tym mówię. Że to bywa totalnie różnie, ktoś kiedyś mądrze powiedział, że leki to loteria. Więc nie ma co mówić, że któreś są słabe i można się przy nich świadomie odburzać, a któreś mocne i przy nich to już nie. To są kwestie indywidualne.
"Hold on! I know you're scared,
But you're so close to heaven...
Don't know but you know when you get there (...)
You don't know, you're almost near it.

All this time - you're just tryin' not to lose it,
You can always learn to fly - you never do until you do it"

[LP - Tightrope]
ankakt12
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 35
Rejestracja: 5 kwietnia 2020, o 19:45

19 maja 2020, o 18:58

Ja po zastosowaniu na samym poczatku nerwicy paroksetynu po jakichś trzech tygodniach czułam się świetnie, zaczęłam wychodzić do ludzi i praktycznie minęły mi lęki i objawy, więc zmiana nawet sposobu myślenia tak na stałe nie wchodziła w grę, bo jak walczyć, czy ignorować coś, czego akurat tak naprawdę nie ma i czego się nie czuje.
Teraz, kiedy nie biorę leków, rzeczywiście mogę poćwiczyć ignorowanie objawów, ale jak dla mnie leki tylko wszystko maskowały, a po ich odstawieniu jest to samo, co było albo i gorzej.
Nowy7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 390
Rejestracja: 28 maja 2016, o 09:33

19 maja 2020, o 20:01

ankakt12 pisze:
19 maja 2020, o 09:51
Cześć. Jestem w ciąży, mam nerwicę od dawna, zdiagnozowana została 10 lat temu. Na początku ciąży odstawiłam paroksetynę, którą brałam, na początku było źle, jak to po odstawieniu, następnie żyłam sobie w ciągłym napięciu, pozwalając nerwicy sobą kierować, aż w końcu po przeczytaniu wielu postów i porad na tym forum powiedziałam dość. Od tego czasu moje objawy osłabły, nadal są, ale przywiązuję do nich mniejszą wagę. Po prostu staram się walczyć, ale szczerze jestem już trochę tym zmęczona i kiedy jest gorzej mam ochotę się poddać. Wiem, że nie mogę tego zrobić, tym bardziej, że już dużo osiągnęłam, jakoś sobie radzę z natrętnymi myślami, choć czasami biorą górę, nie skupiam się całymi dniami na objawach i na sobie, ale mimo wszystko mam dość. Jest mi bardzo przykro, że tak wygląda moje życie :(

Piszę, bo potrzebuję chyba swego rodzaju wsparcia, potwierdzenia, że nawet jeśli teraz tak jest, to jeszcze może być lepiej. Jeszcze długo przed ciążą bywało u mnie różnie. Miałam to, co niejeden na tym forum, czyli wydawało mi się, że nie kocham mojego chłopaka, teraz męża. Nawet teraz, kiedy nadal żyję w tym napięciu czuję się tak, jakbym nie miała żadnych emocji. Jeśli coś niepokojącego zajmie moje myśli, skupiam się na sobie. Wiem, że to wszystko przez nerwy i jeśli mój umysł był wystawiony na takie działanie przez tyle lat, to raczej nie zregeneruje się od razu, na to trzeba czasu. Tylko, że razem z tym oczekiwaniem na poprawę przychodzą myśli, co będzie jeśli nie pokocham dziecka, w sumie czuję się tak, jakbym nic nie czuła. Mam wyrzuty sumienia, że nie cieszę się ciążą i dzieckiem. Chwilami czuję się jak potwór. Do tego mam bardzo niską samoocenę, nie wierzę w ogóle w siebie, czuję się gorsza od innych, porównuję się z innymi i mam tak od dzieciństwa.

Czy myślicie, że jeszcze może się coś poprawić? Byłam na konsultacji u psychiatry, przepisał mi lek, ale nie chcę brać go teraz, kiedy jestem w ciąży, poza tym chciałabym w końcu żyć bez leków.
Oczywiście, że może być lepiej i będzie ! Sama świetnie sobie odpowiedziałaś, potrzebujesz dużej ilości czasu na to aby wszystko się zregenerowało, jesteś świadoma że wcześniej leki zastępowały własne działanie bo nie było nad czym pracować bo leki dobrze zadziałały ALE dużo zrozumiałaś, chcesz teraz sama to pokonać i to jest super ! Przede wszystkim zobacz że już masz efekty bo objawy słabną, i właśnie w wyjściu z zaburzeń trzeba się cieszyć z bardzo małych kroków a słabnące objawy to jest już wyższy poziom, dlatego musisz to docenić i cieszyć się z tego. Jasne masz prawo jeszcze do błędów, masz prawo być zmęczona, bo przecież życie z natrętami, objawami jest wyczerpujące, odbiera mnóstwo naszej w energii. Masz też prawo do gorszego samopoczucia. Ważne jest abyś zrozumiała i podchodziła do tych gorszych momentów jako do nieodzownego elementu odburzania bo tak po prostu jest. Na pewno nie raz będzie jeszcze jakiś spadek, większy dół ale jak będziesz dla siebie wyrozumiała że masz do tego prawo i to element odburzania to z takim podejściem szybciej po prostu Ci ten gorszy okres minie, mało tego zniweluje też złość, frustrację i analizę że o znowu gorzej bo przecież będziesz rozumieć że może tak być, będziesz dla siebie wyrozumiała. Wtedy nie będziesz znowu nadawała tej złej uwagi na to wszystko.
Awatar użytkownika
MałaMaruda
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 303
Rejestracja: 18 listopada 2017, o 18:47

19 maja 2020, o 20:54

Nowy7 pisze:
19 maja 2020, o 20:01
ankakt12 pisze:
19 maja 2020, o 09:51
Cześć. Jestem w ciąży, mam nerwicę od dawna, zdiagnozowana została 10 lat temu. Na początku ciąży odstawiłam paroksetynę, którą brałam, na początku było źle, jak to po odstawieniu, następnie żyłam sobie w ciągłym napięciu, pozwalając nerwicy sobą kierować, aż w końcu po przeczytaniu wielu postów i porad na tym forum powiedziałam dość. Od tego czasu moje objawy osłabły, nadal są, ale przywiązuję do nich mniejszą wagę. Po prostu staram się walczyć, ale szczerze jestem już trochę tym zmęczona i kiedy jest gorzej mam ochotę się poddać. Wiem, że nie mogę tego zrobić, tym bardziej, że już dużo osiągnęłam, jakoś sobie radzę z natrętnymi myślami, choć czasami biorą górę, nie skupiam się całymi dniami na objawach i na sobie, ale mimo wszystko mam dość. Jest mi bardzo przykro, że tak wygląda moje życie :(

Piszę, bo potrzebuję chyba swego rodzaju wsparcia, potwierdzenia, że nawet jeśli teraz tak jest, to jeszcze może być lepiej. Jeszcze długo przed ciążą bywało u mnie różnie. Miałam to, co niejeden na tym forum, czyli wydawało mi się, że nie kocham mojego chłopaka, teraz męża. Nawet teraz, kiedy nadal żyję w tym napięciu czuję się tak, jakbym nie miała żadnych emocji. Jeśli coś niepokojącego zajmie moje myśli, skupiam się na sobie. Wiem, że to wszystko przez nerwy i jeśli mój umysł był wystawiony na takie działanie przez tyle lat, to raczej nie zregeneruje się od razu, na to trzeba czasu. Tylko, że razem z tym oczekiwaniem na poprawę przychodzą myśli, co będzie jeśli nie pokocham dziecka, w sumie czuję się tak, jakbym nic nie czuła. Mam wyrzuty sumienia, że nie cieszę się ciążą i dzieckiem. Chwilami czuję się jak potwór. Do tego mam bardzo niską samoocenę, nie wierzę w ogóle w siebie, czuję się gorsza od innych, porównuję się z innymi i mam tak od dzieciństwa.

Czy myślicie, że jeszcze może się coś poprawić? Byłam na konsultacji u psychiatry, przepisał mi lek, ale nie chcę brać go teraz, kiedy jestem w ciąży, poza tym chciałabym w końcu żyć bez leków.
Oczywiście, że może być lepiej i będzie ! Sama świetnie sobie odpowiedziałaś, potrzebujesz dużej ilości czasu na to aby wszystko się zregenerowało, jesteś świadoma że wcześniej leki zastępowały własne działanie bo nie było nad czym pracować bo leki dobrze zadziałały ALE dużo zrozumiałaś, chcesz teraz sama to pokonać i to jest super ! Przede wszystkim zobacz że już masz efekty bo objawy słabną, i właśnie w wyjściu z zaburzeń trzeba się cieszyć z bardzo małych kroków a słabnące objawy to jest już wyższy poziom, dlatego musisz to docenić i cieszyć się z tego. Jasne masz prawo jeszcze do błędów, masz prawo być zmęczona, bo przecież życie z natrętami, objawami jest wyczerpujące, odbiera mnóstwo naszej w energii. Masz też prawo do gorszego samopoczucia. Ważne jest abyś zrozumiała i podchodziła do tych gorszych momentów jako do nieodzownego elementu odburzania bo tak po prostu jest. Na pewno nie raz będzie jeszcze jakiś spadek, większy dół ale jak będziesz dla siebie wyrozumiała że masz do tego prawo i to element odburzania to z takim podejściem szybciej po prostu Ci ten gorszy okres minie, mało tego zniweluje też złość, frustrację i analizę że o znowu gorzej bo przecież będziesz rozumieć że może tak być, będziesz dla siebie wyrozumiała. Wtedy nie będziesz znowu nadawała tej złej uwagi na to wszystko.
O to to :) i jeszcze pamiętaj, że jesteś w ciąży :D część może być przez hormony. Anka, Anka (bo tak masz na imię, nie? :D trochę już piszemy a nie wiem nawet) będzie git. Sprawdź PW :D
"Hold on! I know you're scared,
But you're so close to heaven...
Don't know but you know when you get there (...)
You don't know, you're almost near it.

All this time - you're just tryin' not to lose it,
You can always learn to fly - you never do until you do it"

[LP - Tightrope]
ankakt12
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 35
Rejestracja: 5 kwietnia 2020, o 19:45

19 maja 2020, o 21:27

Tak, Anka 😉 Dzięki wielkie wszystkim. Podnieśliście mnie na duchu 😁
ODPOWIEDZ