Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Nawrót objawów czy tylko chwilowy kryzys w drodze do wyleczenia?
- Nerwowy
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 336
- Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 15:09
Leków nie biorę od początku maja. Zejście z nich było całkiem nieźle i praktycznie bezproblemowe. Czułem się znacznie lepiej, bo branie leków tak długi czas samo w sobie mnie nakręcało i stresowało. Po prostu bez nich poczułem się zdrowszy, szczęśliwszy i pewniejszy siebie.
Został mi praktycznie tylko jeden objaw, który właściwie miałem cały czas (czy brałem leki czy nie). Katastrofalne, straszne myśli w stylu wariowania, przemocy, wypadków, etc. Radzę sobie z nimi coraz lepiej. Są rzadsze i znacznie słabsze. Czasami zanikają nawet na 2-3 tygodnie, gdy mam mało stresów, a jak już wracają trwa to w miarę krótko (lepsze 2-3 godziny, niż kiedyś całe dni). Nie uciekam też od sytuacji, które w nich mam. Gdy mam "wizję", że będę mieć wypadek olewam ją, wsiadam i jadę. Nic się nie dzieje i zapominam. Niestety te myśli są strasznie frustrujące, denerwują mnie, że wracają i przygnębiają.
Postanowiłem sobie z nimi ostatecznie poradzić dzięki książce "Umysł ponad nastrojem. Zmień nastrój poprzez zmianę sposobu myślenia". I tu zaczęła się zabawa na nowo. Przeczytałem, że OCD najlepiej leczyć dużymi dawkami leków i terapią, a ja nigdy nie brałem dużych dawek. Do tego zaczęło się googlowanie... i znalazłem informacje (na stronie psychologa) o ciężkich przypadkach (nie wychodzenie z domu przez rytuały, etc.), hospitalizacjach, o tym, że OCD to zaburzenia serotoniny w mózg i , że wychodzi z tego tylko 60-75%.
Najbardziej dobiła mnie właśnie informacja, o tych 60% i, że to zaburzenia w hormonach. Kładłem się tak nabuzowany, że zasnąłem dopiero po 3. Oczywiście atak paniki, serce biło mi jakby miało wyskoczyć, zimne nogi i ręce. Jedyny plus, że już to znam - zrobiłem sobie medytacje, regularnie oddychałem, nie pojawiły się myśli jak kiedyś, że to zawał i zaraz umrę. Po prostu przetrwałem to w miarę normalnie.
Teraz mam wrażenie jakbym się staczał na nowo w zaburzenie i cofał do tego co miałem jeszcze w listopadzie-grudniu 2018. Mam dolinę i wątpliwości czy to się uda pokonać. Miałem iść do lekarza na kontrolę i boję się, że zacznie mnie namawiać na powrót do leków, co znając mnie na pewno jeszcze bardziej mnie dobije.
Znam wiedzę, wiem, że nie powinienem się użalać nad sobą tylko działać, ale to piekielnie trudne w takich chwilach. Może macie jakieś porady lub pomysły jak to przetrwać?
Został mi praktycznie tylko jeden objaw, który właściwie miałem cały czas (czy brałem leki czy nie). Katastrofalne, straszne myśli w stylu wariowania, przemocy, wypadków, etc. Radzę sobie z nimi coraz lepiej. Są rzadsze i znacznie słabsze. Czasami zanikają nawet na 2-3 tygodnie, gdy mam mało stresów, a jak już wracają trwa to w miarę krótko (lepsze 2-3 godziny, niż kiedyś całe dni). Nie uciekam też od sytuacji, które w nich mam. Gdy mam "wizję", że będę mieć wypadek olewam ją, wsiadam i jadę. Nic się nie dzieje i zapominam. Niestety te myśli są strasznie frustrujące, denerwują mnie, że wracają i przygnębiają.
Postanowiłem sobie z nimi ostatecznie poradzić dzięki książce "Umysł ponad nastrojem. Zmień nastrój poprzez zmianę sposobu myślenia". I tu zaczęła się zabawa na nowo. Przeczytałem, że OCD najlepiej leczyć dużymi dawkami leków i terapią, a ja nigdy nie brałem dużych dawek. Do tego zaczęło się googlowanie... i znalazłem informacje (na stronie psychologa) o ciężkich przypadkach (nie wychodzenie z domu przez rytuały, etc.), hospitalizacjach, o tym, że OCD to zaburzenia serotoniny w mózg i , że wychodzi z tego tylko 60-75%.
Najbardziej dobiła mnie właśnie informacja, o tych 60% i, że to zaburzenia w hormonach. Kładłem się tak nabuzowany, że zasnąłem dopiero po 3. Oczywiście atak paniki, serce biło mi jakby miało wyskoczyć, zimne nogi i ręce. Jedyny plus, że już to znam - zrobiłem sobie medytacje, regularnie oddychałem, nie pojawiły się myśli jak kiedyś, że to zawał i zaraz umrę. Po prostu przetrwałem to w miarę normalnie.
Teraz mam wrażenie jakbym się staczał na nowo w zaburzenie i cofał do tego co miałem jeszcze w listopadzie-grudniu 2018. Mam dolinę i wątpliwości czy to się uda pokonać. Miałem iść do lekarza na kontrolę i boję się, że zacznie mnie namawiać na powrót do leków, co znając mnie na pewno jeszcze bardziej mnie dobije.
Znam wiedzę, wiem, że nie powinienem się użalać nad sobą tylko działać, ale to piekielnie trudne w takich chwilach. Może macie jakieś porady lub pomysły jak to przetrwać?
"Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów” Albert Einstein.
“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 596
- Rejestracja: 18 października 2017, o 09:26
Myślę, że ta pogoda ciągnie nas trochę w dół, bo to nawet widać ostatnio po ilości osób zaglądających na forum. Ja też jakbym ostatnio straciła siły i chęci. Moje nastroje i siły zmieniają się z godziny na godzinę, ale staram się po prostu żyć z tym. Trzeba trzymać się postawy normalnosciowej i pozwolić być temu wszystkiemu.Nerwowy pisze: ↑27 maja 2019, o 07:31Leków nie biorę od początku maja. Zejście z nich było całkiem nieźle i praktycznie bezproblemowe. Czułem się znacznie lepiej, bo branie leków tak długi czas samo w sobie mnie nakręcało i stresowało. Po prostu bez nich poczułem się zdrowszy, szczęśliwszy i pewniejszy siebie.
Został mi praktycznie tylko jeden objaw, który właściwie miałem cały czas (czy brałem leki czy nie). Katastrofalne, straszne myśli w stylu wariowania, przemocy, wypadków, etc. Radzę sobie z nimi coraz lepiej. Są rzadsze i znacznie słabsze. Czasami zanikają nawet na 2-3 tygodnie, gdy mam mało stresów, a jak już wracają trwa to w miarę krótko (lepsze 2-3 godziny, niż kiedyś całe dni). Nie uciekam też od sytuacji, które w nich mam. Gdy mam "wizję", że będę mieć wypadek olewam ją, wsiadam i jadę. Nic się nie dzieje i zapominam. Niestety te myśli są strasznie frustrujące, denerwują mnie, że wracają i przygnębiają.
Postanowiłem sobie z nimi ostatecznie poradzić dzięki książce "Umysł ponad nastrojem. Zmień nastrój poprzez zmianę sposobu myślenia". I tu zaczęła się zabawa na nowo. Przeczytałem, że OCD najlepiej leczyć dużymi dawkami leków i terapią, a ja nigdy nie brałem dużych dawek. Do tego zaczęło się googlowanie... i znalazłem informacje (na stronie psychologa) o ciężkich przypadkach (nie wychodzenie z domu przez rytuały, etc.), hospitalizacjach, o tym, że OCD to zaburzenia serotoniny w mózg i , że wychodzi z tego tylko 60-75%.
Najbardziej dobiła mnie właśnie informacja, o tych 60% i, że to zaburzenia w hormonach. Kładłem się tak nabuzowany, że zasnąłem dopiero po 3. Oczywiście atak paniki, serce biło mi jakby miało wyskoczyć, zimne nogi i ręce. Jedyny plus, że już to znam - zrobiłem sobie medytacje, regularnie oddychałem, nie pojawiły się myśli jak kiedyś, że to zawał i zaraz umrę. Po prostu przetrwałem to w miarę normalnie.
Teraz mam wrażenie jakbym się staczał na nowo w zaburzenie i cofał do tego co miałem jeszcze w listopadzie-grudniu 2018. Mam dolinę i wątpliwości czy to się uda pokonać. Miałem iść do lekarza na kontrolę i boję się, że zacznie mnie namawiać na powrót do leków, co znając mnie na pewno jeszcze bardziej mnie dobije.
Znam wiedzę, wiem, że nie powinienem się użalać nad sobą tylko działać, ale to piekielnie trudne w takich chwilach. Może macie jakieś porady lub pomysły jak to przetrwać?
Masz wrażenie jakbyś staczał się znów w zaburzenie, a to jest normalne przy kryzysach. Nierwicy o to chodzi, aby straszyć, aby gubić nas w tych naszych działaniach. Pamiętaj, że musisz trzymać się tego co zaplanowałeś, bo to przyniosło skutki. Teraz jest kryzys i musisz z nim żyć, bo inaczej zaczniesz walczyć z nerwicą. Zobacz ile ona podsuwa ci wątpliwości.
- Nerwowy
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 336
- Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 15:09
Dzięki za odpowiedź! Trochę się przebudziłem po ciężkiej nocy i już czuje się lepiejżycie pisze: ↑27 maja 2019, o 10:22
Myślę, że ta pogoda ciągnie nas trochę w dół, bo to nawet widać ostatnio po ilości osób zaglądających na forum. Ja też jakbym ostatnio straciła siły i chęci. Moje nastroje i siły zmieniają się z godziny na godzinę, ale staram się po prostu żyć z tym. Trzeba trzymać się postawy normalnosciowej i pozwolić być temu wszystkiemu.
Masz wrażenie jakbyś staczał się znów w zaburzenie, a to jest normalne przy kryzysach. Nierwicy o to chodzi, aby straszyć, aby gubić nas w tych naszych działaniach. Pamiętaj, że musisz trzymać się tego co zaplanowałeś, bo to przyniosło skutki. Teraz jest kryzys i musisz z nim żyć, bo inaczej zaczniesz walczyć z nerwicą. Zobacz ile ona podsuwa ci wątpliwości.

"Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów” Albert Einstein.
“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 89
- Rejestracja: 6 listopada 2018, o 21:31
Nerwowy tak ja dziś ugryzłam się w rękę aby nie zacząć szukać czy na pewno to co mi się ostało to depersonalizacja
Szukanie po sieci to dramat i to tak po czasie widać tę zależność dopiero.
A tak zgadzam się z tym co napisała życie.

A tak zgadzam się z tym co napisała życie.
- Nerwowy
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 336
- Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 15:09
Długo nie czytałem w sieci artykułów, wczoraj się niestety złamałem, bo chciałem uzupełnić informacje z książki... Myślałem, że jak skupie się na artykułach od lekarzy i psychologów nie będzie takich zonków

Ten kryzys jest chyba taki ciężki dla mnie, bo dawno nie miałem takich większych załamek. Były jakieś chwilowe, ale nie atak paniki.
"Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów” Albert Einstein.
“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 596
- Rejestracja: 18 października 2017, o 09:26
Takie to już są kryzysy. Zwłaszcza jak wracają po długim czasie, a my zapominamy jak to było. Wtedy często nerwica przy nich lubi zafundować nam coś nowego, a czasami starego. Człowiek mimo tego, że kryzys może trwać dzień, lub pół ma wrażenie, że się cofa i tak naprawdę to jest w czarnej d*pie w odburzaniu.
Wczoraj byłem bystry
i chciałem zmieniać świat.
Dziś jestem mądry,
więc zmieniam siebie.
Rumi
i chciałem zmieniać świat.
Dziś jestem mądry,
więc zmieniam siebie.
Rumi
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 89
- Rejestracja: 6 listopada 2018, o 21:31
A ja znowu doszłam do wniosku że im więcej informacji tym gorzej. Bo nie wiadomo czego się trzymać. Ograniczyłam dlatego rady i porady do niezbędnego minimum bo to co ktoś to inna teoria lub inne wyjaśnienie. Gdzie w gruncie rzeczy o jedno chodziNerwowy pisze: ↑27 maja 2019, o 11:23Długo nie czytałem w sieci artykułów, wczoraj się niestety złamałem, bo chciałem uzupełnić informacje z książki... Myślałem, że jak skupie się na artykułach od lekarzy i psychologów nie będzie takich zonkówNiestety wyszło jak wyszło, a mogłem wczoraj zamiast tego się zrelaksować i obejrzeć serial.
Ten kryzys jest chyba taki ciężki dla mnie, bo dawno nie miałem takich większych załamek. Były jakieś chwilowe, ale nie atak paniki.

-
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 723
- Rejestracja: 27 grudnia 2016, o 14:27
Nic się nie martw!!!!!! Po długim dobrym czasie w grudniu 2018 zaliczyłam taki kryzys jak nigdy wcześniej. Choć wydawało mi się że byłam na finiszu. Teraz jest znowu b. dobrze. Ale chwilę trwało zanim wróciłam równowagi. Przeczekaj !!!!! Ale po co do leków???. To kolejny test Twoich umiejętności. Chyba jeszcze nie nabrałeś wystarczających umiejętności i tyle. Psy szczekają karawana idzie dalej!!!!! Jedni się odburzaja po kilku miesiącach inni po kilku latach. Dlaczego ? Bo takNerwowy pisze: ↑27 maja 2019, o 07:31Leków nie biorę od początku maja. Zejście z nich było całkiem nieźle i praktycznie bezproblemowe. Czułem się znacznie lepiej, bo branie leków tak długi czas samo w sobie mnie nakręcało i stresowało. Po prostu bez nich poczułem się zdrowszy, szczęśliwszy i pewniejszy siebie.
Został mi praktycznie tylko jeden objaw, który właściwie miałem cały czas (czy brałem leki czy nie). Katastrofalne, straszne myśli w stylu wariowania, przemocy, wypadków, etc. Radzę sobie z nimi coraz lepiej. Są rzadsze i znacznie słabsze. Czasami zanikają nawet na 2-3 tygodnie, gdy mam mało stresów, a jak już wracają trwa to w miarę krótko (lepsze 2-3 godziny, niż kiedyś całe dni). Nie uciekam też od sytuacji, które w nich mam. Gdy mam "wizję", że będę mieć wypadek olewam ją, wsiadam i jadę. Nic się nie dzieje i zapominam. Niestety te myśli są strasznie frustrujące, denerwują mnie, że wracają i przygnębiają.
Postanowiłem sobie z nimi ostatecznie poradzić dzięki książce "Umysł ponad nastrojem. Zmień nastrój poprzez zmianę sposobu myślenia". I tu zaczęła się zabawa na nowo. Przeczytałem, że OCD najlepiej leczyć dużymi dawkami leków i terapią, a ja nigdy nie brałem dużych dawek. Do tego zaczęło się googlowanie... i znalazłem informacje (na stronie psychologa) o ciężkich przypadkach (nie wychodzenie z domu przez rytuały, etc.), hospitalizacjach, o tym, że OCD to zaburzenia serotoniny w mózg i , że wychodzi z tego tylko 60-75%.
Najbardziej dobiła mnie właśnie informacja, o tych 60% i, że to zaburzenia w hormonach. Kładłem się tak nabuzowany, że zasnąłem dopiero po 3. Oczywiście atak paniki, serce biło mi jakby miało wyskoczyć, zimne nogi i ręce. Jedyny plus, że już to znam - zrobiłem sobie medytacje, regularnie oddychałem, nie pojawiły się myśli jak kiedyś, że to zawał i zaraz umrę. Po prostu przetrwałem to w miarę normalnie.
Teraz mam wrażenie jakbym się staczał na nowo w zaburzenie i cofał do tego co miałem jeszcze w listopadzie-grudniu 2018. Mam dolinę i wątpliwości czy to się uda pokonać. Miałem iść do lekarza na kontrolę i boję się, że zacznie mnie namawiać na powrót do leków, co znając mnie na pewno jeszcze bardziej mnie dobije.
Znam wiedzę, wiem, że nie powinienem się użalać nad sobą tylko działać, ale to piekielnie trudne w takich chwilach. Może macie jakieś porady lub pomysły jak to przetrwać?
- Nerwowy
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 336
- Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 15:09
Dzięki za słowa wsparciaGafa pisze: ↑27 maja 2019, o 19:47Nic się nie martw!!!!!! Po długim dobrym czasie w grudniu 2018 zaliczyłam taki kryzys jak nigdy wcześniej. Choć wydawało mi się że byłam na finiszu. Teraz jest znowu b. dobrze. Ale chwilę trwało zanim wróciłam równowagi. Przeczekaj !!!!! Ale po co do leków???. To kolejny test Twoich umiejętności. Chyba jeszcze nie nabrałeś wystarczających umiejętności i tyle. Psy szczekają karawana idzie dalej!!!!! Jedni się odburzaja po kilku miesiącach inni po kilku latach. Dlaczego ? Bo tak;-
. Nie wracasz do początku. Bzdura. Przecież Wiesz że to nic strasznego. Przecież to wiesz. Trzymaj się tego. Trzymaj się wiedzy i Twojej zdrowej Świadomości.

Stresu się nie da całkowicie wyeliminować i muszę sobie jakoś to wszystko ułożyć. Wiem, że leki nic tu nie dadzą, bo może przyniosą ulgę, ale tylko chwilową. Wyleczę się tylko wtedy gdy sam się zmienię.
"Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów” Albert Einstein.
“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
- Nerwowy
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 336
- Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 15:09
Byłem dziś u psychiatry na kontroli po odstawieniu leków. Myślałem, że będzie kazał mi wbijać kolejny raz, a on mówi, że mi idzie świetnie i muszę dalej nad tym pracować, a na pewno dam radę
Nie mogłem zaakceptować kontuzji i wkręciłem sobie, że to zakrzepica, a potem to już taki standard - ataki paniki, duży stres, no i wreszcie przeciążenie organizmu.

Ja miałem kontuzję kolana i od tego się to zaczęło

"Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów” Albert Einstein.
“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 596
- Rejestracja: 18 października 2017, o 09:26
Widzisz jesteś super bohaterem, a z tego kryzysu jeszcze będziesz się śmiać. I jeszcze nie jeden kryzys przyjdzie, ale będziesz zawsze wychodził mocniejszy, choć nerwica i tak będzie podpowiadać ci co innego. Baw się dobrze.
Super, że lekarz zauważył zmiany i nie dał ci leków.
Wczoraj byłem bystry
i chciałem zmieniać świat.
Dziś jestem mądry,
więc zmieniam siebie.
Rumi
i chciałem zmieniać świat.
Dziś jestem mądry,
więc zmieniam siebie.
Rumi
-
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 611
- Rejestracja: 30 stycznia 2016, o 14:55
Ja tylko dodam, ze z tymi statystykami odnośnie ile osób wychodzi z nerwicy jest tak, ze np jeżeli ty masz czworo dzieci a ja wcale to statystycznie mamy po dwoje
Więcej dystansu nabierz
Więcej dystansu nabierz
Everything will be ok in the end. If it’s not ok, It’s not the end.
Ed Sheeran
Ed Sheeran
-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 409
- Rejestracja: 22 listopada 2017, o 16:21
Hehe dobre

- Nerwowy
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 336
- Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 15:09
życie pisze: ↑28 maja 2019, o 20:18Widzisz jesteś super bohaterem, a z tego kryzysu jeszcze będziesz się śmiać. I jeszcze nie jeden kryzys przyjdzie, ale będziesz zawsze wychodził mocniejszy, choć nerwica i tak będzie podpowiadać ci co innego. Baw się dobrze.
Super, że lekarz zauważył zmiany i nie dał ci leków.
Dziękuje mocno Wam wszystkimmartinsonetto pisze: ↑29 maja 2019, o 13:21Hehe dobreWażne aby się nie utożsamiać z tym właśnie co napisała życie. Czyli wystarczy dzień naprawdę zły i już mamy przekonanie, że się cofamy lub gorzej być nie może. A to tylko na daną chwilę się tak czujemy i warto spróbować wzruszyć ramionami wtedy i powiedzieć ale jutro może być tak jak przed wczoraj. A jak nie jutro to za tydzień. Nie jest to lekkie w wykonaniu ale lepsze niż tylko uczepianie się czarnych wizji.


"Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów” Albert Einstein.
“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna